Zamiast wraku tupolewa mamy wrak państwa
Tak się składa, że dzisiejsze wydanie „Warszawskiej Gazety” trafia do Czytelników 10 kwietnia, czyli dokładnie w piątą rocznicę smoleńskiej zbrodni. Sądzę, że wszystkie media – mam na myśli te określane, jako prawicowe i patriotyczne - zajmą się przede wszystkim podsumowaniem stanu naszej wiedzy i ducha po tych sześćdziesięciu miesiącach, jakie upłynęły od dnia zamachu. Gdyby ktoś zapytał mnie dzisiaj, co najbardziej utkwiło mi w pamięci z tamtych pierwszych dni i tygodni od tragedii to miałbym spory problem, ale chyba na pierwszym miejscu wymieniłbym wielką propagandową akcję wygaszania pożaru polskich zrozpaczonych serc. Wojnę wydaną pamięci o tym, co się wydarzyło i o ludziach, którzy polegli. Akcję, w której współcześni dzicy Hunowie przerażeni tym, że żałoba może zjednoczyć naród, bezpardonowo zaatakowali ustawiony przez harcerzy krzyż na Krakowskim Przedmieściu. Było to dla Systemu zjawisko bardzo niebezpieczne gdyż Polacy zjednoczeni, zwłaszcza pod krzyżem zawsze stanowili zagrożenie dla okupantów i zaborców. Akcji „Usunąć krzyż”, „Jest krzyż, jest impreza”, której symbolem stał się Komorowski i w której niestety wzięli także udział „księżą patrioci” w tym nawet pewien kardynał, towarzyszyło nagłaśniane hasło „Dzień bez Smoleńska” mające wtłoczyć w nasze głowy przekonanie, że wszyscy mają już dość tej żałoby.
Z podobnym propagandowym zabiegiem mieliśmy do czynienia pięć lat przed smoleńską tragedią, kiedy Polacy masowo wylegli na ulice miast i miasteczek opłakując śmierć papieża Polaka. To wtedy pod patronatem „Gazety Wyborczej” zorganizowano konkurs „T-shirt dla wolności”, który stał się pretekstem do promowania wypisanego na koszulkach hasła „Nie płakałem po papieżu”. „Dzień bez Smoleńska” i „Nie płakałem po papieżu” to dwa odcinki tego samego propagandowego serialu z tym samym reżyserem i niemal identyczna obsadą.
Nie mówić, nie pisać, nie wspominać i jak najszybciej zapomnieć - wtłaczano w nasze głowy. Wracał stary slogan „Wybierzmy przyszłość” wymyślony kiedyś dla promowania komucha i pijaczyny Kwaśniewskiego startującego w prezydenckich wyborach.
W tych samych dniach smoleńskiej żałoby z premedytacja uruchomiono w mediach dyskusję, której celem było zaatakowanie decyzji o pochówku śp. Lecha Kaczyńskiego na Wawelu. Rozpoczął ją oczywiście obozowy ciura posługujący u Michnika, Andrzej Wajda pisząc list otwarty do „Gazety Wyborczej”, w którym można było przeczytać: Najwyższe nasze zdumienie wywołała decyzja pochowania prezydenta Lecha Kaczyńskiego z żoną - na Wawelu. Prezydent Lech Kaczyński był dobrym, skromnym człowiekiem, ale nie ma żadnych przyczyn, dla jakich miałby spocząć na Wawelu wśród Królów Polski - obok Marszałka Józefa Piłsudskiego. Uważamy, że wysoce niestosowne jest w takiej sprawie powoływanie się na wybór rodziny. Decyzja ta wywołuje poważne protesty i może spowodować najgłębsze od odzyskania niepodległości w 1989 roku podziały polskiego społeczeństwa. Apelujemy do Władz Kościoła o wycofanie się z tej wysoce niefortunnej decyzji podjętej pochopnie w chwili żałoby i współczucia.
Jeżeli przypomnimy sobie opisywaną przeze mnie w poprzednim numerze „Warszawskiej Gazety” rolę Wajdy w rozpowszechnianiu za granicą kłamstw o Lechu Kaczyńskim, który rzekomo mógł doprowadzić do katastrofy to widzimy wyraźnie, że sekta pancernej brzozy z ulicy Czerskiej zatrudniła go w pełnym wymiarze na etacie żmijowatego kaznodziei i użyczyła mu swojej ambony.
Aby pokazać obłudę tych ludzi i ich nieskrywaną nienawiść do Polski przypomnę, co ta sama „Gazeta Wyborcza” piórem cyngla Wojciecha Czuchnowskiego pisała tuż przed śmiercią zbrodniarza i zdrajcy Jaruzelskiego, kiedy skrytykowano miejsce jego przyszłego pochówku, co prawda nie w otoczeniu królów, ale pobliżu bohaterskich Żołnierzy Niezłomnych: Zero szacunku dla majestatu odchodzenia, zero szacunku dla wartości chrześcijańskich i dla tradycji, która w pewnych sytuacjach nakazuje milczeć (…) Do generała Jaruzelskiego można mieć różne zastrzeżenia. Jest jednak pierwszym prezydentem niepodległej Polski, oficerem i człowiekiem u kresu swojego trudnego życia. Na pewno nie zasłużył na takie chamstwo.
Towarzyszu Czuchnowski i s-ka, dlaczego o szacunek w obliczu majestatu odchodzenia, dla wartości chrześcijańskich i tradycji, która w pewnych sytuacjach nakazuje milczeć nie apelowałeś po liście Wajdy? Dlaczego sam posługując się kłamstwem atakowałeś poległych gen. Błasika i majora Protasiuka? Dlaczego o tym szacunku przypomniałeś sobie dopiero w obliczu śmierci przebranego w polski mundur sowieckiego zbrodniarza Jaruzelskiego?
Mam nadzieję, że dość przekonująco wykazałem, że reżim za wszelka cenę chciał i nadal chce wygaszać naszą pamięć o smoleńskiej zbrodni, trywializować wszystko, co z nią związane, oraz usuwać z naszych oczu wszystko to, co z zamachem i czasem żałoby się kojarzy. Dlatego ze zdumieniem czytam dzisiaj suflowane PiS-owi „dobre rady” dedykowane przez „życzliwych” prawicowych doradców. Czy takie na przykład słowa nie wpisują się w scenariusz Systemu?
Łukasz Warzecha na portalu wPolityce.pl: Nie pokazywać Macierewicza, obchody piątej rocznicy zorganizować spokojnie i skromnie, konkretnie punktować niedociągnięcia śledztwa, jeśli to konieczne, ale unikać wchodzenia w temat zbyt głęboko. […] Nie jest prawdą, że odpuszczenie w czasie kampanii tematu Smoleńska – lub też złagodzenie przekazu w jakiejkolwiek innej budzącej emocje sprawie – spowoduje odpływ jakiejś grupy twardych wyborców.
Zawsze sądziłem, że to prawda nas w końcu wyzwoli. Tylko czy to jeszcze jest prawda, jeżeli nie wchodzimy w nią zbyt głęboko i jak radzi Warzecha odpuszczamy jej głoszenie na czas kampanii wyborczej?
Mamy w celach taktycznych zrezygnować z ewangelicznego nakazu: Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi (Mt 5:33-37)
Mamy traktować Polaków jak głupie panny z przypowieści „O pannach mądrych i głupich” i nie dzielić się z nimi oliwą do lamp? To ma być ta wspaniała recepta na zwycięstwo?
Prawdę musimy głosić zawsze w sposób odważny, zdecydowany, otwarty, a co najważniejsze, bez owijania w bawełnę. To prawda jest największym wrogiem Systemu III RP.
Za całe podsumowanie tych pięciu lat, jakie minęły od smoleńskiej zbrodni powinna wystarczyć nam świadomość, że czarne skrzynki i wrak samolotu, czyli kluczowe dowody niezbędne do wyjaśnienia tego, co się stało do dziś znajdują się w łapach Putina. My w zamian możemy tu na miejscu przyglądać się wrakowi państwa.
Wrak wróci, ale w zasadzie jest niepotrzebny
To tyle o wielkim propagandowym przedsięwzięciu mającym na celu wygaszanie niebezpiecznych dla reżimu emocji Polaków. Jeśli zaś chodzi o cały okres czasu, jaki minął od narodowej tragedii to tu na pierwszym miejscu postawiłbym na pięcioletnią akcję ogłupiania opinii publicznej w sprawie sprowadzenia do Polski wraku.
Od początku zbrodniczy smoleński spisek zakładał, że główne dowody zbrodni pozostaną w Rosji. Trzeba było tylko zwodzić Polaków tym, że wrak wkrótce wróci przy jednoczesnym przekonywaniu, że tak naprawdę do niczego nie jest on nikomu potrzebny. Oto kolejne odsłony tego wyreżyserowanego przedstawienia i jego główni aktorzy.
PAP, 6 grudnia 2010: „Minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski poinformował, iż w poniedziałek podczas rozmów z min. Aleksandrem Konowałowem przekazał oczekiwanie polskiego rządu, aby wrak samolotu Tu-154M trafił do Polski jeszcze przed pierwszą rocznicą katastrofy smoleńskiej.
Minister dodał, że podczas rozmowy min. Konowałow „złożył deklarację, że na etapie nieformalnych kontaktów i rozmów z przedstawicielami rosyjskiej prokuratury oraz innych instytucji, które w tej sprawie formalnie będą podejmować decyzję, będzie popierał ten wniosek i tę polską prośbę."
Radio Zet, 4 stycznia 2011: "W chwili obecnej szczątki samolotu są w dyspozycji rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego, wyjaśniającego po stronie rosyjskiej okoliczności katastrofy. Gdy zakończy on czynności, przekaże go rosyjskiej prokuraturze. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że zarówno rosyjska, jak i polska prokuratura będą opierać się o badania wraku przeprowadzone przez MAK, mam nadzieję, że jest szansa na to, iż szczątki samolotu trafią do Polski jeszcze przed 10 kwietnia, czyli przed rocznicą katastrofy" - powiedział dziennikarzom minister Kwiatkowski.
RMF FM , 9 kwietnia 2011: „Starałem się tłumaczyć Rosjanom, czym powodowane są nasze emocje, że wrak Tu-154 to dla nas nie tylko dowód w śledztwie, ale i symbol pamięci - mówi minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski.
- Jeżeli by okazało się, że wrak samolotu do maja do Polski nie trafi, to, kiedy mniej więcej za miesiąc będę miał oficjalną wizytę w Rosji, to oczywistą rzeczą jest, że wtedy również podejmę interwencję, żeby przyspieszyć przekazanie wraku do Polski - zadeklarował Kwiatkowski w sobotę rano w RMF FM.”
PAP, 19 maja 2011, 11:45: „Seremet powiedział też, że Rosjanie pozytywnie odnieśli się do sprowadzenia szczątków rozbitego samolotu do Polski. - Uzyskaliśmy pozytywne stanowisko Komitetu Śledczego, co do podjęcia działań zmierzających do przewozu szczątków samolotu Tu-154M do Polski. W tym zakresie uzgodniliśmy, że polscy specjaliści oraz żandarmi na przełomie sierpnia i września tego roku przyjadą do Smoleńska, by rozpocząć przygotowania związane z tą olbrzymią operacją - powiedział Seremet na konferencji prasowej w Moskwie. Dodał, że w tej chwili nie potrafi podać daty sprowadzenia szczątków samolotu do Polski.”
Dominika Wielowieyska z Gazety Wyborczej w radiu TOK FM: „Sprawa wraku i to, gdzie on teraz leży, jest kompletnie drugorzędna. Jest mi kompletnie wszystko jedno, gdzie leży wrak”
Wojciech Maziarski w Gazecie Wyborczej: „Najbardziej bym chciał, żeby go czym prędzej przetopić na żyletki, puszki, czy co tam się robi z samolotowego złomu. Jeśli jednak w tej chwili jest to niemożliwe, to z dwojga złego wolę, żeby ten wrak był jak najdalej od Krakowskiego Przedmieścia. Moskwa jest niezłym miejscem, ale jeszcze lepsze byłyby Władywostok, Bangkok albo Sydney. Gdyby, więc dało się przewieźć tego tupolewa gdzieś dalej od Polski, to ja bardzo bym prosił”
Radosław Sikorski w TVP Info: Teraz to dla nas bardziej pamiątka niż dowód w sprawie
Agnieszka Kublik tak w Gazecie Wyborczej straszyła widmem powrotu wraku:, Bo jak szybko tego władza, po konsultacjach społecznych rzecz jasna, nie zdecyduje, to grozi nam powtórka z Krakowskiego Przedmieścia: krzyże, znicze, kwiaty, pieśni, modlitwy. Będą powstawały komitety obrony wraku, komitety budowy pomnika. Komitety dzielące i wykluczające. Słowem: polsko-polska wojna o wrak.
W kwietniu 2012 roku głosami 263 posłów koalicji PO-PSL, SLD i palikociarni sejm odrzucił uchwałę wzywająca Rosje do zwrotu Polsce wraku samolotu Tu-154 M.
Dzisiaj przełożono wajchę i wszyscy deklarują, że wrak powinien wrócić do Polski. Macie ich podanych jak na tacy Drodzy Czytelnicy.
Tekst ukazał się w Warszawskiej Gazecie
Zapraszam do polubienia mojej strony
- kokos26 - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. Bez bawełny
"Prawdę musimy głosić zawsze w sposób odważny, zdecydowany, otwarty, a co najważniejsze, bez owijania w bawełnę. To prawda jest największym wrogiem Systemu III RP."
Jest takie słowo, które adekwatnie opisuje wszystkie podłe zachowania: nikczemność.