Najnowsze wyczyny polskich sędziów

avatar użytkownika elig

Obecnymi czasy polskich sędziów dopadła jakaś dziwna niemoc umysłowa. Oto siedem przykładów:

   I. W roku 2014 radny PiS z Gliwic, Marek Waniewski otrzymał nagle postanowienie tamtejszego Sadu Rejonowego o tym, że 17 grudnia ma się stawić w wiezieniu, by odbyć karę 1 dnia aresztu. Nikt go przedtem nie poinformował, że toczy się przeciw niemu jakiekolwiek postępowanie. Okazało sie, iż chodzilo o wystawiony dwa lata wcześniej mandat w wysokości 30 zł. Wyrok wydał sędzia Wojciech Głowacki. Według portalu Wpolityce.pl:

  "rzecznik aresztu śledczego w Gliwicach, kpt. Mariusz Grabowski powiedział, że koszty spędzenia przez osadzonego jednej doby w areszcie jest ponad dwukrotnie wyższy, niż zarządzona wobec Waniewskiego grzywna i wynosi ok. 60 - 70 zł." /TUTAJ/.

  II. Również z portalu Wpolityce.pl dowiedzieliśmy się 15.02. 2015, iż:

  "Sędzia drugiego wydziału Sądu Rejonowego Warszawa Mokotów Joanna Bukowska wydała postanowienie o aresztowaniu redaktora naczelnego miesięcznika „Uważam Rze” Jana Pińskiego i wysłała za dziennikarzem list gończy. Sprawa dotyczy procesu cywilnego między J&S Energy i Janem Pińskim, który nie stawił się na rozprawę. Choć dziennikarz twierdzi, że przedstawił zwolnienie lekarskie, sąd zdecydował się na tak stanowczy krok. Początkowo sędzia Bukowska nakazała nałożenie na redaktora naczelnego „Uważam Rze” zarówno grzywny jak i aresztu, ale po zwróceniu uwagi przez adwokatadziennikarza, że zwolnienie zostało wystawione przez biegłego sądowego, sąd anulował grzywnę. Mimo to, 30 -dniowy areszt i wydanie listu gończego zostały utrzymane." /TUTAJ/.

  Dodam tylko, że w procesie cywilnym NIE WOLNO wystawiać listów gończych.

  III. Lider wrocławskich kibiców, Roman Zieliński został skazany przez sędziego Sądu Okręgowego we Wrocławiu, Michała Kupca na sześć miesięcy prac społecznych za wydaną dziewięć lat temu książke "Jak pokochałem Adolfa Hitlera". Jak pisze portal Niezalezna.pl :

  "Prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz wypowiedział wojnę Romanowi Zielińskiemu po tym, jak Śląsk [klub piłkarski Śląsk Wrocław] zasłynął z opraw o Żołnierzach Wyklętych i protestów przeciwko byłemu majorowi KBW prof. Zygmuntowi Baumanowi, który był gościem honorowym prezydenta Wrocławia." /TUTAJ/.

  IV. Sąd w Legnicy rozpatrywał sprawę Piotra Wielguckiego oskarżonego przez Jerzego Owsiaka z art 212 kk. Sąd przyznał wprawdzie, że Wielgucki pisał prawdę o przekretach Owsiaka, ale zmienił kwalifikacje nazwania Owsiaka "hieną cmentarną" z pomówienia na znieważenie oraz podwyższył grzywnę za ten czyn z 300 do 5000 zł. "Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek". /patrz - /TUTAJ/.

  V. Po trwajacym siedem lat procesie Grzegorz Braun został skazany na 2000 zł grzywny za rzekome "znieważenie policjanta" /znieważenie Owsiaka okazało się 2,5 razy droższe/.. Czytamy:

  "Braun podpierał swoją wersję wydarzeń niespójnymi zeznaniami policjantów biorących udział w jego zatrzymaniu. Przeciwstawiał je wypowiedziom świadków zdarzenia, którzy potwierdzali wersję prezentowaną przez reżysera. Sąd uznał go jednak za winnego i nakazał zapłatę grzywny. Fakt ten utwierdził Brauna w przekonaniu, że racja jest po jego stronie: -Mamrotanie pani prokurator jest świadectwem niewątpliwie nieczystego sumienia, jakie po siedmiu latach nawet w prokuraturze musi dawać się we znaki. Prokurator powinien mieć poczucie słuszności swoich działań, a to powinno wyrażać się żądaniem pozbawienia mnie wolności – mówił Grzegorz Braun krótko po wysłuchaniu prokuratora. - Każdy państwowiec pojmuje, że jeśli ktoś się dopuszcza czynu, o jaki mnie się oskarża powinien iść siedzieć." /TUTAJ/.

  VI. Osoby, które w listopadzie 2014 weszły do budynku PKW zostały oskarżone o "naruszenie miru domowego.

  "W dniu 27 lutego zapadł wyrok w jednej z tych spraw: "W dniu 27 lutego 2015 r. sędzia Łukasz Grylewicz wydał wyrok skazujący Grzegorza Senatorskiego, Rafała Mossakowskiego i Zenona Nowaka. Sąd uznał oskarżonych. za winnych popełnienia występku z art. 193 kk i wymierzył każdemu z nich karę 600 zł grzywny (40 stawek dziennych - stawka po 15 złotych) oraz zaliczył na poczet tej kary okres zatrzymania każdego z oskarżonych od 20 do 22 listopada 2014 r. Oskarżonych obciążono także kosztami sądowymi. Nie zostały uwzględnione zażalenia na zatrzymanie żadnej z osób poza reporterami J. Pawlickim i T. Gzelą, nawet Hanny Dobrowolskiej i Witolda Zielińskiego pomimo tego, że oni także są dziennikarzami i pełnili w PKW funkcje dziennikarskie. W przypadku wszystkich osób, których zażalenia nie zostały uwzględnione, sąd uznał, że ich zatrzymania były legalne, zasadne i prawidłowe. " / http://blogmedia24.pl/node/70743 /.

  VII. W dniu 3 marca 2015 w Salonie 24 ukazała się notka "WARDĘGA SKAZANY NA WIĘZIENIE - nagroda Osła Roku 2015 dla sędziego". Wardęga stwierdził, że:

  "Właśnie dostałem wyrok skazujący mnie na miesiąc pozbawienia wolności Chodzi o film "Grandpa Prank" i sytuację, w której rzekomo biegałem po Złotych Tarasach ze spuszczonymi spodniami oraz sytuację, w której udawałem załatwianie potrzeby fizjologicznej do pojemnika na śmieci. Ok, rozumiem, nie wolno biegać bez majtek w miejscu publicznym... ale, przecież miałem na sobie spodenki. Mój kolega w postprodukcji zablurował moje okolice bikini...i chyba dobrze mu to wyszło bo sąd dał się nabrać i bez dowodów skazał mnie za bieganie bez majtek..." / http://wydarzeniadnia.salon24.pl/634643,wardega-skazany-na-wiezienie-nagroda-osla-roku-2015-dla-sedziego /.

  Wydaje się, że sąd nawet nie powołał biegłego, który by sprawdził, czy film nie był retuszowany.

  Jaki był wspólny mianownik tych siedmiu przypadków? Oczywiście głupota i nieodpowiedzialnośc polskich sądów , a także ich tchórzliwość i nieodporność na naciski władz. Wydaje sie nieraz, ze sędziowie dobrze wiedzą, ze oskarżony jest niewinny, ale boją się to przyznać i feruja łagodne w ich mniemaniu wyroki. Warto zwrócić uwagę, że sześć z opisanych wyżej spraw miała miejsce w ciagu zaledwie niecałych trzech tygodni, od połowy lutego do poczatku marca 2015. Powstaje pytanie - czy to jest normalny obraz funkcjonowania polskiego wymiaru sprawiedliwości?. Czy w większości przypadków polskie sądy są tak niesprawiedliwe? Po co nam takie sądownictwo?

3 komentarze

avatar użytkownika UPARTY

1. Problem w tym, że obserwując nasze sądownictwo od wielu lat

zauważam pierwsze symptomy poprawy sposobu jego funkcjonowania. Tak na prawdę jest o wiele gorzej. Przytoczone ekscesy sądów dotyczą ludzi publicznych, spraw do których sądy przykładają szczególną uwagę i starają się przynajmniej przeczytać akta.
Normą zaś jest sprawa kogoś z mojej dalszej rodziny, kto dostał sądowy nakaz zapłaty w postępowaniu upominawczym czynszu za piwnicę wykorzystywaną do tzw działalności gospodarczej. Rzeczywiście przez wiele lat osoba ta mieszkała w domu, w którym ta piwnica się znajdowała ale wykaz zadłużenia dotyczył zupełnie innej osoby i wcale nie zajmujące piwnicy a mieszkanie.
W tej sprawie zwrócono się do mnie bym napisał sprzeciw wobec nakazu zapłaty lub poprosił któregoś ze znajomych adwokatów o reprezentowanie przed sądem.
Znajomi adwokaci zauważyli, że warto w tej sprawie wystąpić o obrońcę z urzędu, bo roszczenie dotyczy osoby mającej bardzo małe przychody.
Sprawa ciągnęła się dwa lata, obrońca z urzędu został przydzielony i w końcu na szóstej chyba rozprawie sądzi chcąc zakończy postępowanie wyrokiem oczywiście zasądzającym należność postanowił zapytać się pozwanej staruszki, czego nie rozumie w tabeli zaległych czynszów dołączonej do akt. Gdy ta stwierdziła spokojnie, że problemem dla niej nie są zapisy w poszczególnych rubrykach a główka tabeli, z której wynika, że wykazane zaległości wcale nie dotyczą jej osoby sąd wyraźnie popadł w konsternację. Odbyły się co prawda jeszcze tylko dwie rozprawy ale roszczenie zostało oddalone.
Można było by powiedzieć, że młyny sprawiedliwości mielą powoli ale skutecznie, gdyby nie uzasadnienie wyroku. Otóż sąd w uzasadnieniu napisał, że "dokumenty księgowe ZGN nie są samoistnym dowodem istnienia roszczenia a innych dowodów na istnienie roszczenia strona powodowa nie dostarczyła.
Tak więc sąd w uzasadnieniu wyroku nie przyznał się do tego, że mimo tylu rozpraw nie przeczytał akt sprawy i obarczył odpowiedzialnością za cały proces ten sąd, który wydał nakaz zapłaty skażony później w trakcie tak długiego procesu.
I jeszcze jedno, na końcowej rozprawie, przed wydaniem wyroku sąd zapytał się pełnomocnika z urzędu dlaczego pozwana w odpowiedzi na pozew nie napisała, że wykaz zadłużenia dołączony do akt sprawy nie ma nią związku. Gdy pełnomocnik pozwanej zauważył, że jest to napisane dokładnie tymi samymi słowami co użył sąd, sąd sięgną do akt i stwierdził, że aczkolwiek strona pozwana stwierdziła brak związku wykazu zadłużenia ze sprawą, to jednak uczyniła to lakonicznie i to już mój komentarz, sąd mógł tego nie zauważyć.
Tak wyglądają realia naszego wymiaru sprawiedliwości w sprawach wydawało by się oczywistych.
Sady nie czytają nawet akt sprawy bo nie sądzą spraw a pilnują porządku społecznego.
Jeden z sędziów morderców stalinowskich miał kiedyś powiedzieć "My sędziowie nie od Boga, każą skazać, skazujemy". Nie sądzę by obecni sędziowie chcieli sądzić inaczej.
I jeszcze jeden smaczek. Jedna z pań prezes Sądu Apelacyjnego w Warszawie udała się w podróż do dalszej rodziny swego męża gdzieś poza Warszawę. Mąż prowadząc samochód zaparkował w miejscu w którym co prawda stał znak zakazu parkowania ale zgodnie z przepisami kodeksu ruchu drogowego już nie obowiązywał. Pani sędzia specjalizuje się m inn. właśnie w sprawach związanych z ruchem drogowym i jego zasady zna dobrze. Gdy po wizycie u rodziny wrócil do samochodu zobaczyli policjanta czekającego na nich by wystać im mandat. Wylegitymował męża pani Prezes i zapytał się go gdzie on pracuje. Ponieważ mąż pani prezes jest wyższym urzędnikiem w jednym z ważniejszych ministerstw i też dobrze zna prawo zapytał się uprzejmie pana policjanta co go to obchodzi.
Pan policjant poczuł sie tym pytaniem urażony i sprawa trafiła do miejscowego sądu rejonowego.
Podczas rozprawy w której jako publiczność uczestniczyła Pani Prezes Sądu Apelacyjnego w Warszawie miejscowa sędzina sądu rejonowego zapytał się jej co ona robi na sprawie sądowej. Na co zgodnie z procedurą Pani prezes odpowiedziała, ze jest publicznością. Pani sędzi to jednak nie wystarczy ło i zaczęła się dopytywać kim są zarówno oskarżony jak i publiczność. Oskarżony konsekwentnie odmawiał podania miejsca zatrudnienia, bo nie musi tego ujawniać a Pani Sędzia Sądu Apelacyjnego w Warszawie odmówiła podania swoich danych personalnych ( nosi inne nazwisko niż maż) uzasadniając swoją odmowę przepisami KpK.
W rezultacie Pani Sądzi Sądu Rejonoweg wezwała strażników by usunełi Panią Sędzie Sądy Aplacyjnego z Sali rozpraw co skutkowało tym, że osoba usuwana musiała zostać wylegitymowana. Gdy okazało się że publiczność na sali rozpraw cieszy się immunitetem uniemożliwiającym jej usunięcie z sali ( jest to forma zatrzymania) to proces został przerwany. I najciekawsze. Otóż sąd wcale nie uniewinnił oskarżonego a jedynie przewlekł postępowanie tak by sprawa się przedawniła. Jeszcze przed zamknięciem rozprawy Pani Sędzi Sądu Rejonowego zapytała się retorycznie Pani Prezes czy oczekuje ona, iż sąd zakwestionuje zeznania policjanta?
Tak to wygląda w praktyce.

uparty

avatar użytkownika elig

2. @UPARTY

No właśnie. Przeglądając te sprawy doszłam do wniosku, że to nie sa nawet szykany polityczne /choć i one się zdarzają/, ale "normalna" praca polskich sądów. Na czym polega ta poprawa, o której Pan wspomniał na wstępie?

avatar użytkownika Rebeliantka

3. @uparty

//Jeszcze przed zamknięciem rozprawy Pani Sędzi Sądu Rejonowego zapytała się retorycznie Pani Prezes czy oczekuje ona, iż sąd zakwestionuje zeznania policjanta?
Tak to wygląda w praktyce//

Trafione w sedno. Niestety.

Rebeliantka