Przeklęty los Wyklętych

avatar użytkownika Warszawa1920

Przy porażającej bierności IPN, namiestnik z Krakowskiego Przedmieścia – w sposób za to przewidywalny – wydał właśnie wyrok na powszechną, opartą na sile państwa, w znaczeniu dosłownym – zmaterializowaną pamięć o Ostatnich Zbrojnych Obrońcach Ojczyzny. Powie ktoś: nie ważne, co w tej sprawie robi, albo czego nie robi, ktoś taki, jak mieszkaniec Ruskiej Budy, nieistotne, jak zachowuje się całe magdalenkowe państwo, wszak tylko teoretyczne. I będzie miał rację, bo faktycznie nie godni są, by wiązać rzemyki u sandałów Tych Bohaterów. Ale tak bardzo boli to jedno: że nazywamy się ludźmi, a upadliśmy jako zbiorowisko ludzkie, czymś dotąd ponoć połączone, tak nisko, iż pozwalamy na traktowanie się gorzej niż zwierzęta. Bo jeśli gdzieś w Polsce właściciel w rozgrzanym samochodzie zamknie psa, następnego dnia dowie się o tym z tzw. głównych mediów cały kraj, i wszyscy od Tatr po Bałtyk będą ronić łzy nad losem kundla. Po tym jednak, jak ten sam kraj zgodził się na hańbę pośmiertną wobec Ofiar 10 Kwietnia, i jak tak samo godzi się z udawaniem, że rzekome państwo polskie stara się o upamiętnienie Żołnierzy II Konspiracji, nie jestem pewien, czy ci sami ludzie, rozpaczający nad męczonym psem, protestowaliby, gdyby szczątki ich rodziców zadołowano bezimiennie, po administracyjnym skremowaniu, gdzieś na łące, razem ze śmieciami. Takich uczuć zaś, nazywając się ludźmi, powinniśmy być zawsze i wszędzie pewni. Bo to jest miara naszego człowieczeństwa. Jeśli tak nie jest, zmierzyliśmy tym samym swoje upodlenie.

 
W ubiegłym tygodniu strażnik urzędowy WSI wysłał do dyplomatycznego opiekuna interesów Moskwy w Polsce, chwilowo odpowiedzialnego też za sejm niemy w Warszawie, projekt. Mordy to oni mają pełne frazesów, więc i tą „aktywność” nazwali wyniośle. Jak czytamy na stronie www. namiestnika, jest to prezydencka inicjatywa – godny pochówek dla ofiar komunizmu. Oczywiście, jak to już dawno michnik z kiszczakiem ustalili, a walter z solorzem przyjęli do realizacji, po 1944 r. Polaków zabijał „system”. Ten zaś z natury rzeczy jest bezkarny, bo – nie istnieje. Tak, jak i jego ofiary. Zasadniczo zatem w ogóle nie ma sprawy. I faktycznie by jej nie było, gdyby nie garstka szowinistów odpowiedzialnych i za zbrodnie niemieckie na Żydach podczas wojny, i aktualnie za wywieszanie białoczerwonych flag w oknach z różnych nieeuropejskich okazji. To prywatna, warcholska awantura z gatunku prostackiego, jątrzącego głoszenia tez, że człowiek ma prawo być pochowanym pod swoim nazwiskiem i we własnym grobie, a państwo ma obowiązek dostarczyć wszelkie środki, by to prawo zapewnić. Takie działania są wywrotowe, antysystemowei ostatecznie niedemokratyczne, i zagrażają absorbcji pieniędzy unijnych, bo tworzą nam złą atmosferę na Zachodzie. I w tym właśnie dusznym, dewockim i nacjonalistycznym klimacie grupka pieniaczy zaczęła się nagle domagać prawdy o ofiarach rodziny michnika, ofiarach jaruzelskiego, kiszczaka i baumana. Sytuacja wymknęła się spod kontroli, bo połamane szkielety i przestrzelone czaszki z „Łączki” przemówiły do wielu młodych ludzi, szczególnie tych, którzy pracując przy ekshumacjach, postanowili podzielić się swoimi przemyśleniami. I nagle, tak, jak ze Śp. Naszym Prezydentem i Jego Małżonką, okazało się, że komunizm zabijał normalnych ludzi, kochających i kochanych, tatusiów, mężów, narzeczonych, studentów. A przy tym gotowych na takie poświęcenia dla Ojczyzny, że dziś okazujemy się uczuciowymi troglodytami, bo zwyczajnie nie potrafimy pojąć, co zrobili. Przede wszystkim jednak: DLACZEGO. Stan patriotycznej euforii zaczął przybierać rozmiary dla postpeerelowskiej władzy coraz groźniejsze. Zupełnie naturalne, ludzkie i narodowe, oczekiwania eskalowały. Publicznie zostały postawione pytania nie o to, czy, ale KIEDY Polska wydobędzie z jam hańby i z najwyższymi honorami pochowa w godnym Ich zasług miejscu szczątki gen. Augusta Fieldorfa, rtm. Witolda Pileckiego, płk. Łukasza Cieplińskiego i tysięcy innych Żołnierzy I i II Konspiracji zamordowanych przez konkretnych zdrajców Ojczyzny, takich, jak stefan michnik, żeby wymienić jednego spośród spokojnie żyjących, czy jerzy bafia, z tych, których groby są dla tzw. III RP przeszkodą w uszanowaniu prochów ich Ofiar. Co gorsza, autentycznie wspaniałe biografie Bohaterów zaczęły być porównywane z dokonaniami ludzi dziś pełniących obowiązki namiestnicze w Polsce. I porównania te są jednoznaczne. Ewangelicznie jednoznaczne: tak – tak, nie – nie.
 
Przyszedł czas, by spacyfikować te patriotyczne nastroje. Do pewnego momentu posługiwano się cyniczną, choć na profil emocjonalno – intelektualny wyhodowany przy Czerskiej i na Wiertniczej w zupełności wystarczającą, argumentacją o problemach natury prawnej. Że ustawodawca nie przewidział, że jest kilka ustaw, rozproszenie urzędniczej odpowiedzialności, skomplikowana procedura. No i najważniejsze: w cywilizacji chrześcijańskiej należy się szacunek dla zmarłych [sic!] [sic!] [sic!], są to sprawy bardzo wrażliwe i nie możemy sobie pozwolić na nieuwzględnienie uczuć rodzin takich, jak wyżej przywołany bafia. Decyzja władców komunistycznych z lat osiemdziesiątych XX w. o zamurowaniu pamięci o Niezłomnych cembrowinami grobów ich katów, dla decydentów z PO i PSL okazała się zbawienna. Może dlatego ten, który w Polsce najwięcej zyskał na śmierci Śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, z taką estymą traktował jaruzelskiego, najważniejszego z tych władców. To, co zostawiły rządy „Wolskiego”, dzisiejsza władza uznała za element rzeczywistości. Teraz stwierdzono jednak, że warto ten beton zapomnienia wzmocnić politurą prawa. W takich sytuacjach komorowski zawsze służy pomocą.
 
Jak już wspomniałem, 11 grudnia br. do licencjata z Oxfordu wpłynęło pismo od innego człowieka Rosji w Polsce, słynnego więźnia z Białołęki. Pisze w nim, że w swej politycznej mądrości użył swego legislacyjnego przygotowania (słynna „aż do przesady wolnościowa” ustawa o zgromadzeniach!) i korzystając z powszechnie uznanych (porównywalnych jedynie z dziełami Największego Językoznawcy) talentów polonistycznych, napisał ustawę, która wreszcie rozwiąże „sprawę ‹‹Łączki››”. Raz na zawsze! Kilkoma warstwami betonu. Spróbujmy jednak na chwilę założyć, że celem owego projektu jest JAKAŚ poprawa stanu prawnego. Zróbmy chłodną analizę zarówno samego tekstu, jak i aktualnego formalnego otoczenia rzekomego „problemu”.
 
Zacząć należy od oczywistego i podstawowego pytania: Po co w ogóle ta cała inicjatywa? Gdybyśmy żyli w czasach, w których słowo oznacza to, co to słowo oznacza, odpowiedź na takie pytanie musiałaby być jedna: Projekt jest zbyteczny, bo obowiązujące przepisy prawa w Polsce dają wystarczającą podstawę do sprawnego ekshumowania szczątek znajdujących się pod dzisiejszymi grobami na Powązkach. Artykuł 15 ustęp 1 punkt 2) ustawy z 31 stycznia 1959 r. o cmentarzach i chowaniu zmarłych (tekst na stronie Sejmu) stanowi:

Ekshumacja zwłok i szczątków może być dokonana (…) na zarządzenie prokuratora lub sądu (…).

Trzeba wyjątkowo złej woli, albo zdradzieckiej władzy, albo nieprzeciętnie przekupnych prawników, albo wszystkich tych okoliczności jednocześnie, by tworzyć problem z wydobyciem szczątek ciał osób szczególnie zasłużonych dla Polski, w tym bardzo wielu wojskowych, zamordowanych przez okupantów i przecież nie z woli Ich rodzin wyrzuconych z węglarek więzienia mokotowskiego wprost do dołów powązkowskich. Ale jesteśmy w państwie uzgodnionym w Magdalence. Co do zasady więc, w „ustroju demokratycznego państwa prawa”, jakie urządzili nam ludzie kiszczaka po 1989 r., NIE JEST rolą ani prokuratorów „zwykłych”, ani sędziów domaganie się praw, choćby w wymiarze normalnego pochówku, dla rzeczywistych przywódców państwowych, państwa już dawno wymordowanego. Dlaczego jednak są w Polsce prokuratorzy, których nazwa miejsca pracy zawiera takie pojęcia, jak „pamięć narodowa” i „ściganie zbrodni przeciw narodowi polskiemu”, pisane w dodatku z dużych liter? Czy w ocenie tzw. pionu śledczego IPN okoliczności śmierci „Nila”, „Pługa”, rtm. Pileckiego nie wskazują na zbrodnie sądowe, na złamanie prawa, czyli na ewidentny powód wniosku o ekshumacje? Może łatwiej jest ścigać szeregowych esbeków z komend szczebla co najwyżej wojewódzkiego, niż zaangażować się w wojnę z postkomunistycznym układem dzisiejszej władzy? Wiem, że IPN nie jest w dzisiejszych realiach głównym mocodawcą działań politycznych, i nie on zdecyduje o podniesieniu kilofa nad betonem grobów komunistycznych funkcjonariuszy terroru, pochowanych na Powązkach nad ciałami Bohaterów. Jest jednak ten Instytut od tego, żeby głośno zaprotestować przeciwko pogardzie okazywanej przez władze, także wymiar tzw. sprawiedliwości, kościom zamordowanych dlatego, że chcieli służyć wyłącznie Polsce. I wycofać się ze współpracy z instytucjami, których celem nie jest upamiętnienie polskiego heroizmu, ale propaganda fałszywego patriotyzmu.
 
Wróćmy jeszcze raz do analizy propozycji komorowskiego. Ustawa z 28 marca 1933 r. o grobach i cmentarzach wojennych (tekst na stronie Sejmu), poprzez enumeratywne podanie okoliczności poprzedzających, definiuje pojęcie grobu wojennego. Artykuł 1 ustęp 1 pkt 8) tej ustawy wśród nich wymieniagroby osób, które straciły życie wskutek walki z narzuconym systemem i represji totalitarnych w okresie od 1944 r. do 1956 r. Dla Polaka dobrej woli nie jest chyba problemem, wykluczającym z uznania za grób wojenny, fakt, iż przy zwalaniu do dołów ciał ofiar Rakowieckiej nie było księdza, znajdowały się na tych ciałach mundury Wehrmachtu, a same doły nie spełniały norm budowlanych przewidzianych w odnośnych przepisach dla konstrukcji cmentarnych. Taki problem w tym fragmencie dojrzało jednak przenikliwe oko komorowskiego. I co ów Wielki Mediator Społeczny wymyślił? Zaproponował, by zmienić przywołany punkt w sposób następujący:

groby lub miejsca spoczynku osób, które straciły życie wskutek walki z narzuconym systemem lub represji totalitarnych, w okresie od 1944 r. do 1956 r.

Dostrzegacie różnice? Ja na początku też ich nie dostrzegłem. Czytając natomiast kolejne zapisy tej samej ustawy, domyślam się jednak, co mogło być przyczyną aż takiej dbałości o szczegóły semantyczne (skądinąd zresztą zrozumiałej u tak wybitnego Ortografa). Otóż artykuł 2 ustęp 2 daje władzom państwowym bardzo silne uprawnienia właścicielskie, określając, że:

Grunty, zajęte przez groby i cmentarze wojenne, jako też grunty potrzebne do założenia takich cmentarzy i grobów – z wyjątkiem gruntów cmentarzy wyznaniowych i gminnych – nabywa na własność Skarb Państwa w drodze umowy, bądź też, gdy umowa nie przyjdzie do skutku, na zasadach określonych w obowiązujących przepisach o wywłaszczeniu nieruchomości na potrzeby urządzeń użyteczności publicznej, a w województwach krakowskiem, lwowskiem, stanisławowskiem i tarnopolskiem, oraz w cieszyńskiej części województwa śląskiego z zastosowaniem ustawy z dnia 18 lutego 1878 r. (Dz. U. P. austr. Nr 30).

Na marginesie, z jaką rozkoszą czyta się nazwy wyszczególnianych tu województw! Ale czy te postanowienia są w praktyce realizowane? Bo przecież oznaczają jurysdykcję prawa polskiego na obszarze, na przykład, miasta królewskiego Lwów, czy w dawnych dziedzinach Tarnowskich. A to oznacza, że Polska jest zarówno w krakowskiem, jak i lwowskiem, stanisławowskiem i tarnopolskiem. Że te województwa wchodzą w skład tego samego państwa. Polskiego państwa …

Formalnie natomiast te miłe dla serca słowa oznaczają, że Skarb Państwa, gdyby chciał (gdyby istniał!) bez żadnych problemów mógłby – tak, czy inaczej, w ostateczności w drodze przymusu – przejąć obszar Powązek, o którym mowa. Są tam bowiem groby wojenne, dlatego, że: a) leżą tam szczątki zabitych i b) są to szczątki poległych w wojnie o wolną Polskę. Wystarczyłby wniosek prokuratora IPN, a jeśli ta instytucja ma problemy redakcyjne, wystarczy jej pieczątka i podpis. Ja uzasadnienie napiszę. Propozycja komorowskiego ma sprawiać wrażenie, że na „Łączce” występuje sytuacja nieopisana w przepisach i państwo nie ma tam możliwości ingerencji. Że rzecz w jakiś zabawach wyrazowych, ale póki nie wpisze się do ustawy słów o miejscach spoczynku (jakby to był spoczynek dla tych Żołnierzy!), absolutnie nic się nie da zrobić. Dla mnie jest to kolejny przykład na to, że władza traktuje Polaków jak bydło, odwołując się do porównań tego, co bał się bardziej rodaków, niż okupantów. Jeśli już w tym przepisie należałoby coś zmienić, to datę graniczną, przesuwając na rok 1990 moment ustania represji totalitarnych (choć sam nie jestem pewny, czy wtedy nastąpił ten koniec …). Jak wskazuje jednak petryfikowana przez PO i PSL formuła nierozliczania zbrodniarzy komunistycznych z Grudnia 1970, czy KWK „Wujek”, a szczególnie przyjacielski stosunek komorowskiego do jaruzelskiego (kto zaprasza wroga do podejmowania decyzji strategicznych, a potem idzie na jego pogrzeb, by oddać mu cześć?), dla dzisiejszej władzy po 1956 r. komuniści już „nie robili polityki”, zajmując się jedynie budową szkół, szpitali i żłobków. 

komorowski znalazł jeszcze jednego winowajcę bezczynności państwa wobec obowiązku oddania czci i honorów oraz godnego pochowania narodowych bohaterów. To IPN (w czym zresztą się nie pomylił), a dokładnie – ustawa o tej instytucji. Zgłosił zatem kolejne cudowne rozwiązanie. Od dziś to pan (pani) wojewoda będzie władcą narodowej pamięci, a Instytut PAMIĘCI NARODOWEJ stanie się jedynie – wnioskodawcą. Otóż okazuje się, że obowiązujący przepis artykułu 4 ustęp 1 ustawy o grobach i cmentarzach wojennych:

Wojewodzie przysługuje prawo zarządzania ekshumacji zwłok z grobu wojennego i przeniesienia ich do innego grobu 

– w przypadku „Łączki” nie obowiązuje. Nie muszę przy tym dodawać, że upierając się przy tezie, że zrozumieliście w przywołanym ustępie coś przeciwnego, dajecie dowód na Wasze silne związki leksykalno – kliniczne z jednostką chorobową dawnej zwaną mongolizmem. Jeśli macie wątpliwości, spytajcie towarzysza nałęcza od komorowskiego. Na pewno u „Stokrotki” lub innej cechującej się kanoniczną inteligencją blondynki z Polsatu, w którejś z najbliższych pogadanek dla elektoratu, to potwierdzi. Niezrozumiałe jest zresztą to, że kolega lichockiego i tobiasza nie wnioskuje o w ogóle zastąpienie brzmienia rzeczonej ustawy o grobach i cmentarzach wojennych nowym tekstem. Okazuje się bowiem, że na przykład ustęp 2 tego samego artykułu 4:

Wojewoda wskutek umotywowanej prośby rodziny lub otoczenia osoby, pochowanej w grobie wojennym, bądź prośby instytucji społecznej może zezwolić na ekshumację zwłok z grobu wojennego, przeniesienie ich na inne miejsce w kraju (…)

albo artykuł 5:

Przeprowadzanie robót ziemnych, wznoszenie pomników i innych urządzeń na cmentarzach i grobach wojennych wymaga zezwolenia wojewody 

zostały napisane językiem starożytnych Hetytów, przez nikogo już nie używanym, bo i też lud, który się nim posługiwał, nie istnieje. Chyba, że Wy uważacie się za Hetytów? …

Tak, więc znajdujemy w inicjatywie ojca narodu ostateczne remedium na problemy z patriotyzmem. Jest nim właśnie władza, i budżet, wojewody. Co my, na szczeblu prezydenckim, premierowskim, sejmowym, będziemy się, za przeproszeniem, p…dolić z jakimiś j…nymi wykopkami! Mamy tu np. takiego Kozłowskiego na Mazowszu, jest dobry jako odpowiedzialny za zabezpieczenie województwa na czas powodzi (która przecież nie dotyczy instytucji państwa, zwłaszcza w Warszawie!), potrafi i stadion złym kibicom zamknąć, będzie dobry i na tych hitlerowców, co krzyczą, że Pileckiemu należy się pogrzeb z najwyższymi honorami, a jaruzelski nie zasługiwał nawet na miejsce pod cmentarnym murem, tam, gdzie chowa się przestępców. Przecież nie od dziś wiadomo, że każdy wojewoda to przykład urzędnika wzorcowo suwerennego, w ogóle nie związanego z „przewodnią siłą narodu”, kierującego się wyłącznie polską racją stanu, dbającego o narodową tożsamość, a przy tym uzbrojonego w gigantyczny budżet. Taki Kozłowski przez ostatni rok „załatwiania” tzw. sprawy „Łączki” dał dowód, że wypełnia absolutnie wszystkie te kryteria.

Nie wierzę, po prostu, czytając obowiązujące dziś przepisy prawa, nie wierzę, że zadekretowanie, że wojewoda będzie protokolarnie rokował z członkami rodzin ubeków pochowanych na przykład na Powązkach i będzie dążył do osiągnięcia porozumienia, sprawi, iż doczekamy Panteonu Naszych Bohaterów. Instytucje, które po wprowadzeniu inicjatywy w życie miałyby rzekomo doprowadzić do ekshumacji z „Łączki”, urząd wojewódzki, czy IPN, miały już na to szansę i z niej nie skorzystały. Nie oszukujmy się: żeby te ekshumacje nastąpiły, nie jest potrzebna zmiana prawa, ale osób rządzących w Polsce, szczególnie władzy wykonawczej. I najwyższego kierownictwa IPN. To, co zrobił komorowski to dobrze zaplanowana, perfidna propaganda dobrych chęci. Teraz są bardzo liczne możliwości dalszego nie rozwiązywania całej sprawy. Począwszy od prymitywnego przeciągania w czasie „przyjmowania” owej inicjatywy w Sejmie, przez „znajdywanie obiektywnych trudności” we wspomnianych rokowaniach (najbliższy krewny jest lekko upośledzony umysłowo, ale nie ubezwłasnowolniony lub wyjechał służbowo na roczny kontrakt do dżungli amazońskiej), aż do wykorzystania pozornie niewidocznego, ale niezwykle skutecznego mechanizmu zaskarżenia proponowanych przepisów o trybie porozumiewania się. Świetnie wyuczeni w sztuce „chodzenia” po trybunałach konstytucyjnych i sądach najwyższych byli (?) ubecy, o ile w ogóle sami nie są autorami tych zapisów, niewątpliwie skwapliwie doniosą na ustawodawcę, że z jednej strony przewiduje porozumiewanie się,z drugiej zaś ewidentnie formalnie nie traktuje równo stron tego działania. Nowelizacja komorowskiego mówi bowiem w tym punkcie, iż jeśli porozumienie nie zostanie osiągniętena wojewodzie spoczywa określenie nowego miejsca pochówku oraz przeniesienia lub wybudowania nagrobka. Czemu ma więc takie porozumiewanie służyć? Jest to tak jaskrawy przykład łamania elementarnych norm kształtowania prawa, że właściwie należałoby tu pożałować rodziny komunistów pochowanych na „Łączce”. Nienawidzę tych pojęć, ale obrońca konstytucji, według niej samej zresztą, zgłasza projekt, który jest sprzeczny z całym szeregiem konstytucyjnych artykułów, tych o demokratycznym państwie prawnymsprawiedliwości społecznej, o równości wszystkich wobec prawa, czy prawie do równego traktowania przez władze publiczne. Może to indolencja, ale ja w nią nie wierzę. Zresztą pamiętajmy, że odwołać się można przynajmniej do właściwego sądu administracyjnego. I wystarczy, że w przypadku tej sprawy zrobi to tylko jedna rodzina, by już tym działaniem na kolejne miesiące zablokować ekshumacje. Prawda o tym wszystkim jest taka, że mamy do czynienia z hańbą państwa, które boi się upomnieć głosem i decyzją swoich najwyższych przedstawicieli o godne miejsce w pamięci Narodu największych bohaterów, kompletnie wycofując się z pozycji imponderabiliów i spychając na poziom wojewody sprawy decydujące o świadomości, a więc przyszłości Polaków.

Przywoływana już ustawa o cmentarzach i chowaniu zmarłych, w artykule 10 ustęp 1 stanowi między innymi:

Prawo pochowania zwłok osób zasłużonych wobec Państwa i społeczeństwa przysługuje organom państwowym, instytucjom i organizacjom społecznym.

Wyjaśnijmy sobie najpierw, że to nie jest prawo, ale obowiązek. Wyjątkowo honorowy; i bezwarunkowy. Już na podstawie tej delegacji, dzisiejsze niby „Państwo” powinno zrobić wszystko, by pochować zwłoki na przykład Witolda Pileckiego. Tak się nie dzieje, mało tego – jest prawie pewne, gdzie szczątki Rotmistrza leżą, a wszystkie dotychczasowe działania „właściwych” urzędów miast służyć faktycznemu wykorzystaniu tej wiedzy, mają w najłagodniejszej ocenie opóźnić ekshumacje. Co zatem komorowski powinien zrobić? Zgłaszać inicjatywy ustawowe, czy napisać doniesienie do prokuratury na bezczynność i celowe zaniechania organów państwowych w tej sprawie? Jak jednak można napisać zawiadomienie o przestępstwie, skoro przyjęło się niepodważalną zasadę, że reprezentowane przez niego państwo zawsze zdaje egzamin? I może najistotniejsze: w czymś trzeba być prawdziwym, obiektywnie patrząc trudno zarzucić komorowskiemu niekonsekwencję, zapraszał do rozmów w charakterze autorytetu agenta Informacji Wojskowej, nie będzie więc pilnował, by szczątki ofiar także tej służby znalazły normalne (nie wspominając już o szczególnych) miejsca spoczynku.
 

 
W piosence „ Rozstrzelanie”, napisanej przez Śp. Jacka Kaczmarskiego, i najbardziej znanej z przejmującego wykonania Śp. Przemysława Gintrowskiego, w początkowej zwrotce znajduje się następująca fraza:

Wbijanie w ścięty wapnem świat/ Nie ma już trawy słońca kamieni/ To tylko rozstrzelanie cieni

Dzisiaj Polacy nie potrafią, i chcę wierzyć, że tylko nie potrafią, przedrzeć się przez warstwy wapna pokrywające szczątki ich największych autorytetów. Są bardzo daleko od grona zimnych czaszek, od grona przodków: Gilgamesza, Hektora, Rolanda, obrońców królestwa bez kresu i miasta popiołów, przywołując słowa wiersza kolejnej postaci godnej świętej pamięci narodowej. Nie stać nas na oświetlenie światłem słońca szczątek ludzi, którzy byli może ostatnimi faktycznymi obrońcami tradycji herosów sprzed tysięcy lat. Tych, którzy wierzyli w Państwo Polskie bez żadnych ideologicznych dookreśleń, suwerennego w działaniu i wolnego stanem ducha swoich obywateli. Zabijano Ich wielokrotnie, na różne sposoby, my nie pozwalając Im wyjść z cienia męczeńskiej śmierci, godzimy się na trwanie tego aktu zbrodni. Siadając do wieczerzy wigilijnej, pamiętajmy o Nich. Pomódlmy się za Nich choć w takim panteonie chwały, który dziś możemy Im wybudować. W naszych polskich sercach.

 

O Polsce warto myśleć. I dla Niej pracować.

 

 

1 komentarz

avatar użytkownika Maryla

1. @Warszawa1920

"Przy
porażającej bierności IPN, namiestnik z Krakowskiego Przedmieścia – w
sposób za to przewidywalny – wydał właśnie wyrok na powszechną, opartą
na sile państwa, w znaczeniu dosłownym – zmaterializowaną pamięć o
Ostatnich Zbrojnych Obrońcach Ojczyzny."


od 25 lat III RP , a szczególnie od listopada2007 r. stan jest identyczny. Pamiętają o Bohaterach środowiska patriotyczne, zabijają pamięć czynniki rządowe i kolejne odzyskiwane instytucje, nawet IPN. Wiemy o tym. Ostatnio doszedł nowy element, powrót do PRL-u - karanie mandatami , represjami policyjnymi i sprawami sądowymi za pamięć historyczną, którą z polecenia prokuratury traktuje sie jako "mowę nienawiści".
A MY RÓBMY SWOJE.

Z FORUM LEGII


W dniu dzisiejszym, trzeci rok z rzędu, w ramach akcji: "Narodowe
Podziemie - PamiętaMY", kibice Legii w porozumieniu ze Związkiem
Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych odwiedzili kombatantów tej formacji z
serdecznymi życzeniami wszelkiej pomyślności z okazji nadchodzących
Świąt Bożego Narodzenia. Kombatantom zostały przekazane świąteczne
paczki.



OFMC dziękuje wszystkim legionistom i nie tylko, za wsparcie w postaci
zakupu gadżetów wydawanych przez grupę. Cześć i Chwała Bohaterom!







Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl