To ostatnia niedziela...
Skoro wziąłem udział w pierwszej części wyborów samorządowych to nie wypadało zatrzymywać się w pół drogi i trzeba było zakończyć ten nierówny pojedynek biorąc udział także drugiej turze. Jeżeli skusiłem się 16 listopada na uczestniczenie w komedii „Sami swoi” to 30 listopada ociągając się ruszyłem na „Nie ma mocnych”. I na tym kończę moje niedzielne wycieczki do urn odbywane w III RP. Tak jak śpiewał Mieczysław Fogg dla mnie była to ostatnia niedziela, moje sny wymarzone, szczęście tak upragnione skończyło się. Z następnych odsłon zatytułowanych „Kochaj albo rzuć” wybieram słowo „rzuć”. Pójdę oddać głos dopiero wtedy, kiedy doczekamy się w końcu wolnej Polski, albo prawo wyborcze zmienione zostanie tak by zagwarantować uczciwość podczas głosowania. Oczywiście może to oznaczać, że na wybory nie pójdę już nigdy, ale ja wierzę uparcie w legalny doping dostarczony nam z Samej Góry. Dalsze uczestnictwo w jakichkolwiek wyborach organizowanych przez geszefciarzy i zdrajców narodu byłoby dla mnie upokarzającym przedsięwzięciem legitymizującym tę polityczno-gangsterską mafię i przypominałoby mi pseudowybory urządzane w PRL-u. Nie chcę już więcej brać udziału w publicznych egzekucjach na demokracji urządzanych przez magdalenkowych okupantów i to na polskiej ziemi. Nie mam zamiaru odgrywać trzeciorzędnej roli halabardnika, którego głos nic nie znaczy i nie ma on żadnego wpływu na spektakl autorstwa anonimowych i tajemniczych reżyserów magików. Jeżeli jakaś część rodaków pójdzie w moje ślady to sprawimy oszustom kolejny kłopot. Będą dodatkowo musieli fałszować frekwencję mocno ją zawyżając. 20. lub 30. procentowy udział obywateli w wyborach to w demokracji zbyt marna legitymacja i system koniecznie będzie musiał te procenty solidnie dopompować. Niewygodne jest uprawianie polityki miłości na materacu, z którego ciągle uchodzi powietrze. Właśnie dlatego w czasach młodości będąc ze swoją paczką pod namiotami na Mazurach śpiewaliśmy nad ranem: słowik przestał już trelować, czas materac podpompować
Wiem, że zaraz odezwą się głosy krytykujące moją decyzję i przekonujące, że wyborcza absencja jest w demokracji samobójstwem, że rejteruję z pola walki. Problem jednak w tym, że w Polsce żadnej demokracji nie ma, a to w czym uczestniczymy to jakaś farsa i komedia. Udawanie, że traktuję ten cyrk na poważnie zaczęło mi już tak doskwierać, że zacząłem się czuć jak asystent iluzjonisty odwracający uwagę publiczności podczas kolejnych trików z wyciąganiem królika z kapelusza.
Niestety z przykrością muszę powiedzieć, że spory udział w mojej decyzji ma największa partia opozycyjna, która przez ostatnie dziewięć lat przekształciła się w armię bez broni, składającą się z samych doboszów zaopatrzonych jedynie w werbelki, na których wybijają coraz mniej miarowy i cichnący rytm. Z zadziornej i energicznej partii, PiS stało się dzisiaj dobrze opłacaną korporacją zawodową o nazwie „opozycja” i niestety wygląda na to, że nie mniej tam Hofmanów, Kamińskich i Rogackich niż Kaczyńskich i Macierewiczów. Pamiętam swój entuzjazm oraz zaangażowanie znajomych głosujących na Prawo i Sprawiedliwość w 2005 roku i widzę dzisiaj tych samych ludzi, którzy oddają głosy na partię Kaczyńskiego z coraz bardziej zaciśniętymi ze złości zębami i wypisanymi na twarzach słowami, jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma.
Dzisiejszy PiS co prawda jeszcze siłą rozpędu jest nadal demonizowany i ucharakteryzowany przez mainstream na Czarnego Luda, ale jak widać rządzący gangsterzy są mu w stanie rzucić jedynie ochłap z pańskiego stołu, czyli zaoferować co najwyżej jeden dzień radości ze zwycięstwa bez jakichkolwiek szans na objęcie władzy.
Wiadomo dzisiaj, że klucz do fałszowania wyborów leży w tak zwanych głosach nieważnych. Problem tylko w tym, że nie da się już tego sprawdzić. W grudniu 2010 roku senat zmienił prawo wyborcze tak, że PKW nie ma już obowiązku kontrolowania i ogłaszania, z jakich powodów te głosy zostały zakwalifikowane jako nieważne. Gdzie byli posłowie i senatorowie z PiS, kiedy cztery lata temu z furki zrobiono szeroką bramę umożliwiającą dzisiejsze fałszerstwa? Gdzie byli, kiedy na Mazowszu doszło do ewidentnego wyborczego przekrętu? Dlaczego nikt nie zauważył wprowadzonych zmian legislacyjnych? Dlaczego nikt nie wszczął alarmu? „Hej prorocy moi zgniewnych lat, obrastacie w tłuszcz. Już was w swoje szpony dopadł szmal, zdrada płynie z ust ” - chciałoby się zaśpiewać za „Perfectem”.
Jeżeli wynik ostatnich wyborów zostanie przyklepany, a Jarosław Kaczyński ponownie zapowie walkę i zwycięstwo w przyszłorocznych wyborach, które oczywiście tym razem, a jakże już perfekcyjnie skontroluje to jestem bardzo ciekawy kto taki przekaz jeszcze kupi? Będzie to raczej sygnał mówiący, że z opozycji PiS już definitywnie przechodzi na pozycję ugrupowania, które tylko rolę opozycji odgrywa po to, aby demokracja fasadowa mogła trwać, a ci odwieczni opozycjoniści dorobili się okazałych emerytur. Udział w wyścigu ze świadomością, że ma się spętane nogi i nie ma widoku na sukces to jest wywieszanie białej flagi i kapitulacja przed dyktatem mafii. Skoro mechanizmy demokratyczne nie działają to ludzi trzeba wyprowadzić na ulicę. Czyżby przykład Węgier i Orbana stracił już swój urok czy może ktoś doszedł do wniosku, że na tym tle PiS prezentuje się coraz bardziej blado? Pokojowe manifestowanie to w demokracji rzecz normalna i tylko dyktatury oraz reżimy panicznie obawiają się masowych wystąpień obywateli, którzy demonstrują swoje niezadowolenie. To właśnie dlatego w III RP każdy antyrządowy uliczny protest przedstawiany jest niemal jak akt terrorystyczny.
Jednym słowem w żadnej wyborczej farsie urządzanej przez System III RP udziału już nie wezmę. Przyłączę się do tej zabawy w kotka i myszkę dopiero wtedy, kiedy jakaś prawdziwa opozycja zapragnie być w tej grze kotem. Rola pisowskiej myszy mi już zupełnie nie odpowiada. Jeżeli mafia w celu utrzymania władzy posuwa się do łamania demokracji i współudziału w zbrodni to musi się liczyć z tym, że ktoś usunie ją również w sposób z demokracją niemający nic wspólnego.
Wielu tak zwanych fanatycznych demokratów ostatnie wybory nazwało zbezczeszczeniem demokratycznej świątyni. Przypomnijmy sobie zatem co z bezczeszczącymi świątynię robił nasz Mistrz. Trudno o lepszy przykład i najwłaściwszą wskazówkę.
Artykuł opublikowany w Warszawskiej Gazecie
Nowy numer tygodnika polska Niepodległa już w kioskach
- kokos26 - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz