O marynarzach - przemytnikach i meliniarzach w sierpniu 1980 roku

avatar użytkownika Obibok na własny koszt

Zapowiedź moich wspomnień z sierpnia 1980 roku.

Materiał ten należy uważać za całkowicie wiarygodny dowodowo i historycznie, bo mogę go w każdej chwili i każdych okolicznościach potwierdzić pod przysięgą i składając je do protokołu śledczych w IPN.
Poruszane tematy to grudzień 1970, gdy zostałem rannym w twarz i oczy.
Strajk w dniu 25 czerwca 1976 roku w GSR na MS Manifest Lipcowy, reperkusje, represje i szykany.
Wspomnienia rozpoczynające się od 14 sierpnia 1980 roku i okres legalnej działalności I Solidarności jak budowa od podstaw Solidarności jak i praca u podstaw z Załogą GSR wykonana przez działaczy Solidarności GSR i jej namacalne i historyczne efekty, które pokazała Załoga GSR w godzinie dania świadectwa prawdzie i konieczności obrony praw obywatelskich i związkowych od pierwszych godzin wprowadzenia stanu wojennego w dniu 13 grudnia 1981 roku na całym terytorium PRL.
Stanu wojennego, którzy został narzucony Polakom przez komunistycznych okupantów i namiestników Moskwy oraz pospolitych przestępców, którzy kierowali zbrojnym związkiem przestępczym wymierzonym przeciwko Narodowi Polskiemu pod nazwą Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego w skrócie WRON.
O czasach stanu wojennego, prowadzonej działalności wydawniczej, o unikania agentury policji politycznej, która była ulokowana w każdej najmniejszej komórce 3miejskiej opozycji solidarnościowej zorganizowanej w kilku ośrodkach 3miejskich, w tym przy kościele Św. Brygidy, w której TW, KO i OŹI tworzyły zgrany zespół i bardzo dobrze obsadzony kocioł w który jak muchy w smole wpasowywali się naiwni i niczego nie świadomi uczciwi i prawi ludzie.
O organizowanych protestach przeciwko budowie Elektrowni Jądrowej w Żarnowcu w Gdańsku i na Pomorzu. Kto organizował i brał udział w latach 80, a kto uczestniczył jako rzekomy ich przedstawiciel w zdradzie i rozmowach przy okrągłym ołtarzu czerwonej Magdalenki ustrojonym i obsaczonym przez samego szefa bezpieki Czesława Kiszczaka.
O czasach gdy jawnie ogłoszono zdradę na wywołanych i kontrolowanych przez bezpiekę strajkach w 1988 roku, o rozmowach w Magdalence i szykowanym stole oraz kto  z KIK po raz pierwszy pochwalił się w Stoczni Gdańskiej im. Lenina o „sukcesach” rozmawiających i balujących przy wódeczce i porządnej zakąsce z towarzyszami z PZPR pod nadzorem bezpieki Kiszczaka.
Chyba nie zdradzę żadnej już tajemnicy, że idzie o KIK-owca Andrzeja Stelmachowskiego, który swoje i innych zdrajców „osiągnięcia” i „postępy” w jego/ich rozmowach z komunistami przekazał wąskiej grupie przywódców strajku w sierpniu 1988 roku w SG im. Lenina.
Poinformował też o już zapadłych uzgodnieniach i wstępnych umowach ustnych, bo jak wiemy szefa bezpieki Czesława Kiszczaka już wówczas uznawali oni za człowieka bardzo „wiarygodnego” i jak najbardziej „honoru”.
O walce przeciwników rozmów z ich uczestnikami po tzw. stronie solidarnościowej poczynając od 1988 roku po dzień dzisiejszy.
O obronie w styczniu i lutym 1990 roku akt zgromadzonych i masowo niszczonych (palonych w kotłowni) w budynku KW PZPR w Gdańsku oraz o potyczkach na dziedzińcu plebanii i parkingu przy kościele Św. Brygidy w Gdańsku pomiędzy fanatycznymi wyznawcami TW Bolka, a obrońcami akt (w większości z Federacji Młodzieży Walczącej (wspierałem ich osobiście jako szef jednej z politycznych organizacji w Gdańsku), którzy zostali siłą usunięci przez ZOMO pod zmienioną nazwą Oddziałów Prewencyjnych, nowego ZOMO II PRL, które to na obrońców wysłał za namową Aleksandra Halla premier przepoczwarzającego się I PRL Tadeusz Mazowiecki.

Roboczy tytuł brzmi tak:

„O marynarzach - przemytnikach i meliniarzach w sierpniu 1980 roku”

14 sierpnia 1980 roku wyjechałem z GSR do dostawców w tym do Spółdzielni w Gdańsku Przymorze, Supon w Gdyni Orłowo, Centrali Zaopatrzenia Morskiego w Gdyni i obwodnicą pojechaliśmy z kierowcą z Zakładu Transportu GSR o imieniu Arek, który akurat w tamtym tygodniu był do dyspozycji naszego wydziału GSR.
Gdy wracaliśmy do GSR przejeżdżaliśmy ulicą Wały Piastowskie, a następnie ulicą Jana z Kolna obok Stoczni Gdańskiej im. Lenina.
Tam zauważyliśmy kilkudziesięciu stoczniowców na płotach stoczniowych, w oknach i na dachach budynków stoczniowych oraz przy bramie numer 1, która jest na wysokości przystanku kolejki PKP Gdańsk Stocznia.
Gdy dotarliśmy do Gdańskiej Stoczni Remontowej (dalej GSR) zajechaliśmy na kilka wydziałów, na których pracowali moi koledzy, lecz w związku z tym, że było to już kilka minut po 14 nie zastałem ich wielu, bo zdążyli już wyjść z terenu wydziałów, a być może i z terenu Naszej Stoczni remontowej.
Dotarliśmy na nasz wydział, gdzie rozładowaliśmy zakupione podczas wyjazdu towary do naszego magazynu i rozmawialiśmy o tym co się dzieje w Stoczni Gdańskiej im. Lenina dalej SG im. Lenina), z którą graniczyła Nasza GSR.
Brama między Naszymi Stoczniami przeszła już do historii po tym jak Komitet Strajkowy GSR w dniu 16 sierpnia 1980 roku podjął decyzję o jej zaspawaniu by uniemożliwić wyjście przez teren SG im. Lenina strajkujących stoczniowców GSR i historyczna rozmową (faktycznie to była pyskówka okraszona niewybrednymi epitetami w tym o zdradzie) śp. Anny Walentynowicz z towarzyszącymi jej stoczniowcami ze SG im. Lenina z członkami Komitetu Strajkowego GSR i Stoczniowcami GSR ponad zaspawaną bramą.
Lecz o tym napiszę w dalszej części moich wspomnień sierpnia 1980 roku dotyczącego okresu strajku Naszej GSR, w której strajk okupacyjny rozpoczął się w dniu 15 sierpnia 1980 roku od pierwszej zmiany GSR i trwającego nieprzerwanie do 31 sierpnia 1980 roku, bo w przeciwieństwie do SG im. Lenina, w której ogłoszono zakończenie strajku w dniu 16 sierpnia 1980 roku, co widziałem na własne oczy i słyszałem na własne uszy jak Lech Wałęsa ogłosił ze swoimi pomagierami zakończenie strajku w SG im. Lenina, po czym poszedł opić winiaczkiem zakończenie strajku i wykonanie rozkazy bezpieki z Dyrektorem Naczelnym SG im. Lenina Klemensem Gniechem w jego gabinecie.
Intruz spoza stoczni  nie tylko, ze nie został wyprowadzony siła przez straż przemysłową jako osoba postronna, która nie miała prawa przebywać na terenie żadnych z gdańskich stoczni czy innego zakładu zamkniętego, to jeszcze został przyjęty przez Dyrektora Naczelnego, z którym zawarł na rzecz  w imieniu załogi SG im. Lenina porozumienie, które następnie opili razem z dyrekcją SG im. Lenina winiaczkiem za pewne Ararat lub Pliską, bo wiem jakie winiaczki były na wyposażeniu dyrektora tak w SG im. Lenina jak i GSR.

Nim jeden z marynarskich przemytników napisał o samym sobie wspominki i je upublicznił na kilku słupach, to ja już o moich podejrzeniach i spostrzeżeniach napisałem w moich opiniach zamieszczonych na moim blogu jak i na blogu @DIXI, a także pisałem o moich spostrzeżeniach innym Blogerom z którymi posiadam kontakt mailowy.
Chwalenie E. Gierka i ten niżej przywołany przeze mnie cytat z notki @jazgdyni, wiele mi powiedział o tym „uczciwym” marynarzu i „prawym” człowieku, a gdy sięgnąłem w czeluści Internetu i przejrzałem duże i małe słupy ogłoszeniowe poznałem tego zakłamanego łgarza od podszewki i przejrzałem na wylot, bo najwięcej możemy się dowiedzieć o człowieku z tego co on sam powiedział lub napisał, a także jak zachował się w konkretnych sytuacjach i w godzinie dania prawdy i stanięcia w prawdzie.


Cytuję:

„Tak, jak przez Jaruzelskiego straciłem dobrą pracę, tak Balcerowicz doprowadził mnie do ruiny.”

Cytat pochodzi z notki @jazgdyni, którą warto przeczytać wraz z innymi jego notkami przybliżającymi jego marną i załganą pozę (rzecz jasne z jego komentarzami, w których okazuje swoje żerowanie na Polsce i Polakach za czasów PRL.


 Ta notka jazgarza w połączeniu z notką o przemycie, w którym brał aktywny i codzienny udział daje pełen obraz tej marnej kreatury dziś przedstawiającej siebie jako polskiego „patriotę”, nieetycznej i niemoralnej postawy życiowej wiecznego cwaniaczka żerującego na innych ludziach, o czym nawet lubi publicznie się przechwalać, a lemingom wpadać w zachwyt tylko z tego powodu, ze on na ich głupocie żerował całe swoje życie.

Warto dodać do tego jego pochwały Edwarda Gierka, o których wiele razy pisał przy okazji rozwoju rybołówstwa i rybnego przemysłu przetwórczego, a także jego opowiadań o jego ojcu jako o „tytanie pracy”, w tym jako przewodniczącego wojskowej komisji poborowej przy Wojskowej Komendzie Uzupełnień Ludowego Wojska Polskiego w Gdyni, oddaje bez masek jego załganą i pełną sprzeczności historię wytwarzaną przez tego łgarza na swój publiczny użytek i lemingów, którzy łykają każde jego kłamstwo i konfabulację, których broń Boże nie należy sprawdzać, ani porównywać ani wyciągać właściwe wnioski z jego kłamstw i bredni wypisywanych w Blogosferze.


Jakoś nie dostrzega tego, że wcześniej sam był krwiopijcą i kombinatorem z czasów PRL, a wręcz za tym tęsknił.

Oni utworzyli nową klasę

jazgdyni - 28 November, 2013 - 09:42
Klasę nowych krwiopijców i kombinatorów. To na nich opiera się cały elektorat Tuska.
 
Kończąc pragnę zwrócić wszystkim uwagę także na inny aspekt tej radosnej twórczości tego załganego rzekomego polskiego patrioty, który unaocznia i objawia nam innych jemu podobnych cwaniaczków i pasożytów, którzy wpadli w zachwyt czytając zwierzeń i opowiadań tego „uczciwego” marynarza, bo przecież pasożyta i krwiopijcy wykorzystującego swoja pozycję, bo przecież dla tego „prawego” i „porządnego” praca marynarza była tylko niezbędnym dodatkiem.
To nie moja opinia z tym dodatkiem lecz prawie dosłowny cytat, który pochodzi z jego notki o przemycie i kontrabandzie, który śmie pouczać w Blogosferze o uczciwości, patriotyzmie, o bohaterstwie, o etyce i o moralności wszystkich i wszędzie.
A tymczasem jest to typowy pasożyt społeczny wyhodowany i ukształtowany przez komunistów, a i zapewne przez rodzinę i jego ojca, którego on sam nazwał „tytanem pracy”.
Zapewne był tytanem pracy przy budowie demokracji socjalistycznej PRL, szczególnie jako przewodniczący wojskowej komisji poborowej przy Wojskowej Komendzie Uzupełnień Ludowego Wojska Polskiego w Gdyni.
Raczej bycie przewodniczącym jak i sam udział w takich trepich felczerskich komisjach nie należał do ścieżki awansu zawodowego, prawda?
Musiał chcieć i musiał o to przewodnictwo zabiegać, no chyba, ze dostał taki rozkaz i odkomenderowania do pełnienia funkcji przewodniczącego trepiej komisji trepich felczerów, podobnie jak jego syn był tytanem przemytniczym, którego skrzywdził ten sam co mnie generał Jaruzelski lecz w diametralnie różnych sytuacjach życiowych i dwóch różnych osobowości, prawda?
Wszak on ze mnie i moich kolegów publicznie szydził i szydzi, a dowody na to wiszą na wielu słupach ogłoszeniowych także z notkami załganej i podobnie jak on @elig.

Cytuję:
jazgdyni - 8 stycznia, 2014 - 15:15
Ejże, nie zrozumiałaś mnie.
Wiem, jaką dobrą kobietą jesteś, a tam sobie spokojnie rozmawiałaś z gościem takim, że jeszcze dzisiaj niektórzy w Gdańsku przechodzą na drugą stronę ulicy.”
Cytuję
" jazgdyni - 8 stycznia, 2014 - 18:26
Nie wiesz z kim JA mam do czynienia.
Jak chcesz, to ci podam na privie, co to za ludzie. Sławni, że hej. Ale nie dla wszystkich.”

Cytaty pochodzą z tej strony:

Tu też jest co nie co tej twórczości, którą Targalski nie wiedzieć czemu toleruje, akurat u tego osobnika, który nie tylko mnie pomawia ale insynuuj i łże jak bura suka.

jazgdyni- 07.01.2014 13:51
Panie
Ja już więcej z panem nie rozmawiam.
W każdym cywilizowanym kraju byłby pan skazany za stalking, a wrzucanie mimochodem uwag o rodzinie, to stare ubeckie i mafijne metody mówiące: - Uważaj, my sporo o tobie wiemy!
A szanowne alter ego, obibok na własny koszt, postać równie dwuznaczna w Gdańsku, ma aż cały blog z moim życiorysem (fakt, że zmyślonym, ale co tam...) - polecam.
Już więcej się nie będę odzywał, a spamowanie zgłoszę administracji.

EOT

jazgdyni- 07.01.2014 20:51
Lekkomyślnie podałem - obibok na własny koszt to postać dwuznaczna w Gdańsku. Gdzież tam! Wybitnie jednoznaczna! Ludzie dobrze pamiętają.
Będzie ciekawa opowieść o tym gostku, co się sprawdzał w IPNie.
Pozdrawiam

Wyżej zamieszczone komentarze zostały zaczerpnięte z Nasze Blogi spod wpisu autora @jazgdyni.


 Tak jak najbardziej byłem i jestem wybitnie jednoznacznym "typem", bo przeciwnikiem kolesi z Magdalenki i od okrągłego mebla oraz takich załganych grafomanów tworzących na poczekaniu kolejne brednie o rzekomej historii rodzinnych i osobistych jak @jazgdyni, którego nazwałem jazgarzem.
I ludzie mnie bardzo dobrze pamiętają ci uczciwi, prawi ale przede wszystkim tutejsi łotrzykowie i lodziarze na stołkach i urzędach, bo i trzech wojewodów okładałem lachą po ich gnatach publicznie.
Najlepiej pamiętają mnie  złodzieje i ci, co kręcili i kręcą lody, bo bardzo dobrze wiedzą by uważać na mnie i nie wchodzić mi w drogę schodząc mi z drogi, chodników, jak tylko mnie zobacz na gdańskich ulicach.
Pisałem i zamieszczałem informacje o aferach, które ujawniłem zamieszczając notki prasowe jak i udzielając wywiadów do tych szmatławców, lecz te flanelki niezbyt chętnie je publikowali, ni chyba, ze gdzieś w ogłoszeniach drobnych.
Pisała i pisze o tym i „nasza” prasa, lecz dość oględnie, bo wśród oskarżonych znalazł się biskup emeryt Gocłowski, jak uczyniła to ostatnio niezależna.pl, która po łebkach pisała o skazani byłego wojewody i redaktora naczelnego komunistycznego szmatławca, gdzie też się do tego przyczyniłem.
Z tym czerwonym wojewodą moje boje trwają nieustannie od 1988 roku, o czym można przeczytać w archiwach lokalnej prasy, gdzie moja wojna w wojewodą gdańskim wypłynęła dopiero po roku tj. w roku 1989 jesienią, którą opisał też dość pobieżnie i po łebkach Henryk Jezierskie z lokalnych dzienników.
Popędziłem czerwonego i wlazł na stołek rzekomo „nasz” Płażyński ze swoimi aferami z KLD, UD i republikańskich budyniowców (od Pawła Adamowicza, ówczesnego szefa) i tego co wysłał na nas nowe ZOMO podczas naszej okupacji budynku KW PZPR w Gdańsku w styczniu 1990 roku, który okazał się większa szują od czerwonego poprzednika, którego w końcu posunęliśmy.
O wszystkim pani wiedziała i czytała, a gdy czytała pani te pogróżki i groźby karalne, pomówienia, szkalowanie i insynuacje, to wolała pani zamilknąć.

***********
Załatwmy temu przemytnikowi ekstra klikalność, za którą ten łobuz popuszcza w gacie z obu otworów swoje odchody z kombinatu mięsno-warzywnego, tak jak raczy o takich turystach mawiać Stanisław Fudakowski z Sopotu.
Proszę rozreklamować komentarz @Oona z Nasze Blogi gdzie tylko się da, bo jest trafnym i celnym opisem cynicznego hipokryty, który siebie, pasożyta przemytnika ciężko pracującym przy kontrabandzie dla którego średnia płaca krajowa marynarzy była ochłapem na napiwki w portowych knajpach i burdelach, a praca i statek Polaków, który miał służyć dla pomnażania Polaków dobra i niezbędny dodatkiem do jego pasożytniczego biznesu.

Cytuję cały komentarz @Oone:

Oona- 11.01.2014 21:47
Szanowny Panie,
Zdaje sie ze ma pan wielka ochote zajac miejsce Seawolfa i wydaje sie panu iz panskie opowiesci sa barwne i ciekawe. Panski styl i opis zycia marynarskiego kojarzy mi sie z kims kto za “zaslugi” w glebi ladu zostal nagrodzony praca w polskiej flocie; wszystko to brzmi jak opowiesci prowincjusza probujacego nadąc swoje mocno nadwatlone ego. Jesli pan wogole plywal to zastanawia mnie na jakim stanowisku? Byl pan nawigatorem, mechanikiem, elektrykiem czy tez chlopakiem hotelowym? A moze przy okazji bycia ciesla okretowym pelnil pan glowne obowiazki w POP? Z panskiej notki “O sobie” trudno sie polapac co pan dokladnie robil na statku. Najwyrazniej mial pan niezle uklady skoro plywanie bylo tylko i wylacznie dodatkiem do szmuglowania i handlu.

Miesacami w domu to nie bylo rybakow a jak pan dobrze wie rybak to nie marynarz. Nieczesto sie zdarzalo by statki PZM’u czy tez PLO mialy bardzo dalekie rejsy trwajce miesiacami. Zas rejsy na statkch rybackich ze wzgledow oczywistych byly bardzo dlugie. Ale jak pisalam wyzej, “rybak to nie marynarz” jak to sie dawniej w Polsce mowilo.
Pisze pan “…zarobione 75$ marynarz inwestował w zakup 75 butelek wódki w Peweksie lub Baltonie. Sobie tylko znanym sposobem przewoził to przez bramy portowe na statek i tam w specjalnej kryjówce ukrywał…”. Doprawdy?! Przewozil przez brame i jako sie to udawalo?! Zapomnial pan dodac ze do takiego procederu byli dopuszeni “wybrani” czyli płotki wsrod calej masy dzieci resortowych. Bez układow z celnikami takie cos nigdy nie przechodzilo. Przyzwoitego marynarza na taki proceder nie było stac w obawie przed utrata pracy. Najczesciej kupowało sie kilkanasie butelek whiskey w kantynie u ochmistrza i sprzedawalo sie gdzie sie dało poza Polska. Popularną i calkowicie legalną procedura bylo tez kupownie Jhonny Walker’a w sklepie Baltony i natychmiastowe sprzedawanie w skupie obok.
Zas panskie stwierdzenie ze “…. za komuny, marynarz, czytaj przemytnik, całe swoje pracowite życie poświęcał przerzucaniu towarów przez granice, walce z socjalistycznym system ekonomii, organizowaniem zabezpieczaniem i pomnażaniem dochodu. Praca zawodowa była tylko koniecznym dodatkiem” i “za komuny życie marynarza to była ciężka przemytnicza praca” jest najzwyczajniej oczernianiem prawdzywych marynarzy i z zawodow przez nich wykonywanych.”

Źródło:
http://naszeblogi.pl/43454-przemytnicy-i-cinkciarze

Po ukazaniu się tego komentarza pasożyt przemytnik się ulotnił jak śmierdząca kamfora.
Pozdrawiam w kroku marszowym po wirtualnych ścieżkach.
Obibok na własny koszt.
PS
Polecam zobaczy jak się zachowują jego klakierzy na nowym NiE, którzy w ten sposób odsłonili swoje prawdziwe oblicze rzekomo prawych i uczciwych ludzi, że nie wspomnę o ich mniemaniu, iż są rzekomymi polskimi patriotami. GNÓJ i OBORNIK.
Onwk.

PPS
Zapewne nie przyszłoby Naszemu @TŁ nawet na myślał, że pod banerem dotyczącym  Jego imiennej inicjatywy dotyczącej nadania honorowego obywatelstwa dla Syrenki Warszawskiej będą wisiały notki takich pasożytów i turystów łonowych okutanych we „flanelki” ® by @Seawolf.

Onwk.
***********
O Gierku i rybnym przemyśle przetwórczym.

O Jaruzelskim i Balcerowiczu i bankructwie.

***********
A to zabawne, on jest jednym z tych wtajemniczonych, który ma dostęp do źródeł „nie dla wszystkich dostępnych…”
A później coś o koniach, bo zaprawdę nie jeden koń (luzak czy w zaprzęgu) z takich przechwałek i mniemań o sobie jakie ma ten jazgarz z Gdyni by się uśmiał.

Cytuję:
jazgdyni- 21.01.2014 11:04
Witam

Po to właśnie podałem linki do tak poważnych czasopism, jak Independent, czy US Today, żeby wykluczyć takie obawy i rozważania jak Pańskie.
Niestety, wątpliwości są nadal.
Choć powiem to dobitnie - myli się Pan.

Dogłębna analiza i znajomość źródeł, nie dla wszystkich dostępnych wskazuje precyzyjnie na fakty, które podałem za światową prasą.

Proszę uwierzyć. Nie ma sensu kopać się z koniem.
http://naszeblogi.pl/43674-rozwalanie-swiata

***************
Cytuję:
„a fe
to tak marynarze walczyli z komuną, wspierając wolny rynek przeciw umęczonej socjalistycznej ojczyźnie?
i to dla kasy, cóż to za pochwalanie cwaniactwa i okradania państwa, jeszcze i ciężka a niebezpieczna praca, tfu :D
nio i te szemrane związki gangów z ubecją, za to teraz wzorowe człowieki a sam autor nic nie zarobił ;)

napisałbyś, co teraz się szmugluje bo do dziś mozna odsprzedawać różne rzeczy, czy kupowane na własny uzytek czy typowo na handelek,o insze bezpieczniej nawet nie pytać :)
night rat


Cutuję:

@zadziwiony 09:09:13
A. Wódka była zawsze. Aaale... Wyborowa i żytnia wcale nei było latwo dostać. A tu wesele... I co postawić na stole? Tylko coś z Pewexu.

B. Dżinsy w Rosji -rok 1976. Zakup w Antwerpii 5$ sprzedaż w ZSRR 120 rubli (Leningrad). Za to w restauracji Sadko, dla innostrańców na ostatnim piętrze kolacja: świeży wędzony łosoś z kawiorem, bliny z kawiorem i śmietaną, zupa ucha, kurczak basturma, jesiotr, lody, deser, kawa. Do tego dwie butelki szampana i butelka wina. To za te dżinsy.
( dla porównania taka kolacja dzisiaj u pani Gessler 2000 zł)

Co kto uprzywilejowany przewoził, to nie wiem
czujne oko


To tak jak pisałem, że należał do elity, bo tak jak sam pisał, że do elity należeli ci, co pływali na europejskich trasach, czyli tym komentarzem moje domniemania potwierdził w całości.

Tatuś @jazgdyni, rzekomy „legendarny AK-owiec z „bandy” Łupaszki, który dwa razy w jednym życiu został podwójnym sierotą, raz w 1930 roku i drugi raz 20 września1939 roku”.
Ponadto trepi felczer i przewodniczący wojskowej komisji poborowej przy WKU LWP w Gdyni i „tytan pracy” zadbał o swojego synalka, tak by krzywda się synkowi się nie stała, prawda?

Przeczytałem też kolejne łgarstwa jak to, ze rzekomo @jazgdyni był delegatem w MKS reprezentujący ponad 10 tysięcy marynarzy, gdy tymczasem wcześniej pisał, że w pokoju bał się rozmawiać w ogóle o sierpniowych strajkach w 1980 roku, bo byli tam sami czerwoni.
No cóż począć skoro ktoś tworzy ad hoc swoje fałszywe historie pod potrzebę chwili zapominając o tym, co się wcześniej pisało na ten czy inny temat, bo łgarze mają to do siebie, że nie ogarniają już swoich mnogich i notorycznych kłamstw, bo ich łgarstwa stały się ich sposobem na życie.

napisz pierwszy komentarz