Zbrodnia to niesłychana, pani zgwałciła pana

avatar użytkownika kokos26

 

Jak powszechnie wiadomo lewactwo, jeżeli porównać jego liczebność z rzeczywistym wpływem na na różne dziedziny naszego życia jest mówiąc najdelikatniej nadreprezentowane. Do tego dochodzą dojone przez lewaków finansowe granty z budżetu i nadmiernie udzielany im głos przez różnego rodzaju media typu „Gazeta Wyborcza”, tygodnik „Polityka” czy główne komercyjne stacje telewizyjne z tą publiczną włącznie. To rozpieszczanie lewaków i ich poczucie bezkarności w okradaniu Polaków z publicznych pieniędzy oraz sianiu zepsucia i moralnej degrengolady musiały w końcu doprowadzić do wylania się tej kloaki z przeżartych zgnilizną różowo-czerwonych zbiorników, z których fetor zaczyna rozchodzić się na całą Polskę. Panujące w tym środowisku moralne i etyczne bagno, żeby nie powiedzieć obyczajowy gnój wyzionęły w atmosferę ukazując nam wszystkim kompletne wynaturzenie i gangrenę toczącą to towarzystwo wzajemnej adoracji.
Zaczęło się z pozoru niewinnie, kiedy związana z „Krytyką Polityczną” i „Gazetą Wyborczą”, Kinga Dunin, pisarka, krytyk literacki i wojująca feministka zaapelowała na Facebooku do pisarza Ignacego Karpowicza o zwrot pożyczki w wysokości 13 tys. złotych, na co otrzymała wyczerpującą odpowiedź wyrażoną krótkim żołnierskim, „sp......aj”. W sukurs feministce natychmiast pospieszyły dwie podopieczne lewackiej samicy alfa i lesbijki prof., Marii Janion w osobach Agnieszki Graff i Kazimiery Szczuki, na co Karpowicz odpowiedział oskarżając sześćdziesięcioletnią Kingę Dunin o wieloletnie molestowanie seksualne i gwałt. Ta z kolei nie zaprzeczyła erotycznym związkom z Karpowiczem, ale ujawniła przy okazji, że on licząc na nagrodę Nike wręczaną corocznie przez tate Michnika sypia obecnie z sekretarzem jury tej nagrody, Juliuszem Kurkiewiczem.

Trudno jakoś uwierzyć, że Karpowicz dał się zgwałcić o 22 lata starszej od niego paniusi, która mogłaby być jego matką. Z kolei Kinga Dunin zdradzając kulisy przyznawania literackiej nagrody Nike zapomniała jednak wspomnieć, że sama zasiadała kiedyś w jury, a Karpowicz był dwukrotnie nominowany do tej nagrody. Ciekawe też komu molestowany i zgwałcony literat dotrzymywał towarzystwa przed otrzymaniem „Paszportu Polityki” w 2010 roku?
I tak dzięki jednej z pozoru błahej niedyskrecji ruszyła lawina i ujrzeliśmy lewacki patent na drogę do sławy. Wynika z tego, że Karpowicz postanowił przejść do historii literatury płynąc raz to na żagiel raz to na parę i pozwalając swoją osobą zaspokajać hucie 60. letniej babci i młodego krytyka literackiego. Nie przewidział jednak, że podstarzałej feministce jak to w jej wieku czasem bywa, puszczą zwieracze i prawdziwy obraz ich środowiska ukarze się w całej krasie opinii publicznej.

Ale to jeszcze nie koniec. Po pięciu latach zakończył się związek łączący guru lewaków i „Krytyki Politycznej”, Sławomira Sierakowskiego z Cvetą Dymitrovą, doktorantką w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego i stypendystką Uniwersytetu Yale. Ku zaskoczeniu wszystkich Sierakowski chcąc, jak się wyraził „wyznać prawdę” i oddać „moralną rekompensatę” swojej byłej partnerce napisał: Była redaktorką każdego mojego tekstu i pomagała przy autoryzacji każdego wywiadu. Niektóre teksty były faktycznie w połowie jej autorstwa.
Coś mi się wydaje, że Sierakowski tym wyznaniem chce uprzedzić skandal, do jakiego mogłoby dojść, jeżeli Cveta Dymitrova pierwsza opowiedziałaby światu o tym, kto tak naprawdę współtworzył tłumaczone na obce języki „dzieła” podpisywane imieniem i nazwiskiem lewackiego guru. Wychodzi na to, że „Krytyka Polityczna” na pokaz tak wrażliwa, jeżeli chodzi o każdy objaw dyskryminacji kobiet sama na czarno zatrudniała „bułgarską murzynkę”, a guru Sierakowski dopiero po latach zmuszony był wyznać, że jest w pewnym sensie półgłówkiem, uzupełnianym przez lata „w połowie” przez swoja partnerkę, o której wkładzie we własną twórczość nigdy nikomu nie wspominał. On bez żadnych oporów nie mówiąc już o poczuciu przyzwoitości czy wyrzutach sumienia podpisywał się bezczelnie swoim imieniem i nazwiskiem pomijając współautorkę i przez pięć lat towarzyszkę życia.

Tylko na tych dwóch przykładach widać co niesie nam lewacki postęp firmowany przez środowiska „Krytyki Politycznej” i „Gazety Wyborczej” oraz wojującego feminizmu i homo terroryzmu, oraz jakiej kondycji moralnej i etycznej są ci ludzie. To zwykłe szumowiny pływające na samym wierzchu tego polskiego rosołu, który przez to dla wielu wydaje się niestrawny. W rzeczywistości pod tym śmierdzącym lewackim kożuchem nadal jest klarowna i tradycyjna polska potrawa. Żeby to ujrzeć należy lewackie szumowiny odłowić i wyrzucić na śmietnik historii. Tam jest ich miejsce.

Artykuł opublikowany w Warszawskiej Gazecie
Nowy numer od jutra w kioskach

Etykietowanie:

1 komentarz

avatar użytkownika Tymczasowy

1. Rozne

pozapolskie sily pilnuja, by lewactwo zywilo sie "free lunch" bez przerwy. Sa to tak zwane trendy swiatowe oraz osobnicy dominujacy we wladzach Unii Europejskiej.