Apple story, czyli na komendzie*
Ewaryst Fedorowicz, pon., 11/08/2014 - 08:33
Na Wilczą!
Rzucił kierowcy jeden z dwóch prowadzących mnie do suki konwojentów.
No tak – za dwadzieścia parę dni miną 32 lata od momentu mojego pobytu na Wilczej, który zakończył się wyjazdem do aresztu śledczego w Białołęce – pomyślałem zupełnie bez sensu, bo cala sytuacja była zupełnie bez sensu.
Ciekawe, co się tam zmieniło…., jeszcze bardziej bezsensownie pomyślałem, bo po cholerę mi ta wiedza?
Ale zmieniło się sporo:
tajniacy nie chodzili w dżinsach i koszulkach z nadrukiem „element antysocjalistyczny”, ale w bojówkach i markowych polówkach.
Nie mieli też długich włosów, ale byli ogoleni na łyso i przede wszystkim byli napakowani jak kafary.
No tak, wtedy sterydów pod nazwą „odżywki” nie było w legalnej ofercie, skonstatowałem.
No tak, wtedy sterydów pod nazwą „odżywki” nie było w legalnej ofercie, skonstatowałem.
Zmieniło się jeszcze coś:
wszyscy na tej komendzie jedli jabłka:
i mundurowi, i tajniacy, i nawet – zatrzymani.
Po spisaniu danych i rewizji doprowadzono mnie przed stolik, przy którym siedział mundurowy i wydawał wszystkim jabłka.
Mnie też podał dwa , podsunął listę, długopis i warknął:
pokwitować!
Dziękuję, nie jestem głodny, odparłem.
Dziękuję, nie jestem głodny, odparłem.
Pokwitować! Wrzasnął.
Nie zdążyłem odmówić, bo konwojent szepnął konfidencjonalnie:
polityczny! Ruski agent!
Aaa…z obrzydzeniem spojrzał na mnie Jabłkowy i ze złym uśmiechem wycedził:
Paszoł won!
Zaprowadzili mnie do pokoju przysłuchań, gdzie siedziało dwóch cywili;
jeden – prawdziwy ABS o białych oczach. Drugi – starszy nieco, o cerze nikotynisty i takimże oddechu.
ABS ruchem swojego rozbudowanego sterydami podbródka wskazał mi krzesło (jest inaczej – nie przesłuchują na stojąco, pomyślałem)
Ewe…ABS spojrzał jeszcze raz w papiery Ewe..rest Fe…derowicz, wydukał patrząc na mnie.
Nie zareagowałem.
No co się nie odzywasz! (nic się nie zmieniło, na „ty” się zwracają).
Bo ja nie nazywam się Ewerest Federowicz.
ABS spojrzał na mój dowód osobisty, na mnie, jeszcze raz na dowód i jeszcze raz na mnie i wybulgotał.
Jak to nie?!
Ja się nazywam E-wa-ryst Fe-do-ro-wicz, przesylabizowałem.
Jak ci zaraz przyp…dolę, to ci się odechce jajca robić, agencie j..any!,
wrzasnął ABS (jak wtedy, jak wtedy, przemknęło mi przez myśl).
Nikotynowy aprobująco skinął głową i patrząc na mnie jak na rzyg napodłogowy wyszedł z pokoju.
Kiedy tylko za Nikotynowym zamknęły się drzwi, stało się coś, w wyniku czego opadła mi szczęka, i to bez jednego uderzenia opadła.
cdn
--------------
*Apple story, czyli jak zostałem ruskim agentem.
*Apple story, czyli jak zostałem ruskim agentem.
- Ewaryst Fedorowicz - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz