"Washington Post" krytykuje Obamę
elig, wt., 29/07/2014 - 20:58
Wczoraj, /28.07.2014/ "Washington Post" opublikował artykuł Freda Hiatta "Obama's foreign policy reveals the effects of disengagement," czyli "Polityka zagraniczna Obamy pokazuje, jakie są skutki niezaangażowania".
Tekst ten można przeczytać / http://www.thenewstribune.com/2014/07/28/3306964/obamas-foreign-policy-reveals.html? /. Autor na początku stwierdza, że:
"A stunning unfolding of international crises, from Iraq to Ukraine to Syria to Gaza, has prompted some less-than-edifying Washington debate: It’s all President Obama’s fault. No, it’s not his fault at all.
It would be a pity if partisan fervor kept us from learning from recent events, because in fact the available lessons are stark: We have witnessed as close to a laboratory experiment on the effects of U.S. disengagement as the real world is ever likely to provide.
Obama openly and deliberately adopted a strategy, not of isolationism, but of gradual withdrawal, especially from Europe and the Middle East. He argued that America should concentrate on “nation-building here at home.” He espoused a pivot to Asia, on the grounds that the Pacific region was the world’s most dynamic and deserving of U.S. military and diplomatic attention. (“Here, we see the future,” Obama told Australia’s parliament.)".
Fred Hiatt mówi tu, że ostatnie kryzysy międzynarodowe /od Iraku poprzez Ukrainę i Syrię do Gazy/ nie są wynikiem błędów, czy pomyłek Obamy, lecz skutkiem świadomie i otwarcie przyjętej przez niego polityki stopniowego wycofywania się USA z Europy i Bliskiego Wschodu na rzecz polityki wewnetrznej oraz regionu Pacyfiku, uważanego za przyszłościowy. Hiatt określa to jako "prawie laboratoryjny eksperyment" i twierdzi, iż należy wyciągnąć z niego wnioski.
Podaje następnie przykłady konkretnych strategicznych decyzji Obamy podjętych w oparciu o powyższe założenia - wycofanie się z Iraku, bez zastanawiania się nad dalszą przyszłością tego kraju, unikanie zaangażowania się w Syrii /zwłaszcza brak militarnej odpowiedzi na przekroczenie przez Asada "czerwonej linii", czyli użycie broni chemicznej/, brak jakiegokolwiek wsparcia dla nowego rządu w Libii, a przede wszystkim "reset" z Putinem.
Tak ocenia ich skutki :
"Obama’s determination to gear down in Europe and the Middle East, regardless of circumstances, guaranteed that the United States would not respond strategically to new opportunities (the Arab Spring) or dangers (Putin’s determination to redraw the map of Europe). (...)
for Obama the tumult in Egypt and elsewhere was a distraction, not a once-in-a-generation opportunity. The West responded timidly and inconsistently, and the moment was lost. (...)
For Russia, Obama offered Putin a “reset” strategy of improved relations. But when it became clear that Putin wasn’t interested – that he wanted to re-create a Russian empire while blocking the achievement of a Europe whole and free – the West again had no strategic response. Obama could have bolstered a unified Europe with military, diplomatic and trade measures. Instead, as Putin wrecked democracy in Russia, annexed Crimea and fomented war in Ukraine, Obama and his European counterparts were reactive and divided. (...)
In Iraq and Syria, Obama’s predictions proved wrong.(...) Without Western backing, the moderate rebels in Syria are in retreat. Assad did not fall, and extremists – with a far more capable arsenal than the moderates have – established a state that Eric Holder finds “more frightening than anything I think I’ve seen as attorney general.”
Fred Hiatt zakończył swój tekst następujaco:
"But we can see what followed each of those strategic choices. Obama thought he could engineer a cautious, modulated retreat from U.S. leadership. What we have gotten is a far more dangerous world.".
Pokrótce można to streścić w ten sposób: polityka "niezaangażowania" uprawiana przez Obamę doprowadziła do tego, że USA nie byly w stanie wykorzystać możliwości, jakie otworzyły się podczas "arabskiej wiosny", nagłe wycofanie się z Iraku i unikanie mieszania się w sprawy Syrii doprowadziło do powstania tam terrorystycznego "kalifatu", a brak reakcji na przekroczenie "czerwonej linii" obniżył prestiż USA w świecie.
"Reset" z Putinem podsycił tylko imperialne dażenia tego ostatniego i spowodował, że Stany Zjednoczowe nie są w stanie reagować zdecydowanie i szybko na konflikt Rosji z Ukrainą. Na zakończenie swego tekstu Hiatt oświadczyl, iż Obama myślał, że jest w stanie wycofać się łagodnie i ostrożnie z przywódczej roli USA. W rezultacie świat stał się daleko bardziej niebezpieczny.
Podobne krytyczne głosy na temat polityki zagranicznej Obamy dały się słyszeć już poprzednio. Płynęły one jednak na ogół z kręgów Republikanów i konserwatystów. Powyższy artykuł ukazał się w "Washington Post", piśmie lewicującej inteligencji ze wschodniego wybrzeża USA, która zawsze popierała Demokratów i Obamę. Czy świadczy to o zmianie nastrojów w tych kręgach?
- elig - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
3 komentarze
1. Też się nad tym zastanawiałem
ale dochodzę do trochę innych wniosków. Wycofanie się USA z przywództwa światowego jest bardziej wyrazem realizmu polityczno-ekonomicznego niż słabości. USA mogły by dalej pełnić rolę światowego przywódcy ale wraz z sojusznikami. Przypominam, że jeśli chodzi o Syrię, to nie USA się wycofały z interwencji a Anglia, bez której nie można było wiele zrobić, bo trzeba było korzystać z baz na Cyprze.
Jeśli chodzi o Irak, to nie jestem pewien, czy USA są zainteresowane utrzymaniem jedności tego kraju. Był on sztucznym zlepkiem terytorialnym i nie powstało do tej pory jedno społeczeństwo irackie. Jedność może zapewnić tylko dyktatura, a zapewne USA nie chcą jej wprowadzać. Stąd przyzwolenie na ruchy odśrodkowe. Afganistan i przyległe do niego części Pakistanu to od wieków tereny bezpaństwowe , bardziej federacja plemion niż niż państwo. Oczywiście wielkimi pieniędzmi i zaangażowaniem militarnym można zapewne utrzymać jedność tamtejszej władzy ale po co?
Izolacjonizm amerykański nie jest nową postawą polityczną.
Co do sankcji wobec Rosji, to i tak idzie to szybciej i głębiej niż to wydawało się jeszcze w kwietniu na podstawie doświadczeń historycznych, np z czasów II wojny światowej. O ile pamiętam, do do czasu inwazji w Normandii jedna z firm amerykański dostarczała silniki lotnicze Niemcom via Hiszpania. Również mało kto wie, że silniki słynnego czołgu T-34 były na licencji fiata i mimo wojny z Niemcami Rosjanie otrzymywali od Włochów wsparcie techniczne zgodnie z umowa licencyjną. Najbardziej zdumiewające było zaś to, że mimo wojny limity produkcyjne wynikające z licencji na na tzw pleksi-glass, czyli na lekki plastik bardzo potrzebny do wykonywania kabin w samolotach były w zwaśnionych krajach przestrzegane kosztem ograniczenia produkcji samolotów w niego wyposażonych.
Paliwo w Niemczech w większości to było syntetyczna benzyna produkowana na licencji amerykańskiej i w czasie wojny Niemcy miały wsparcie techniczne od licencjodawcy.
Tak więc w porównaniu do tego co było uprzednio gotowość przedsiębiorstw do wyrzeczeń jest i tak zdumiewająca.
Natomiast artykuł z Washington Post raczej traktuję jako wyraz zdumienia, że jednak Obama nie zdecydował się na likwidację USA przez nałożenie na państwo zbyt dużych ciężarów w polityce zagranicznej. Mimo wszystko USA to tylko nieco ponad 20% światowego PKB, jest więc możliwe uwikłanie tego kraju w konflikty, które będą zbyt dla niego kosztowne.
uparty
2. @UPARTY
Nie miałam pojęcia o tych sprawach dotyczących transferu technologii w czasie II Wojny Światowej. Postawa Francji, która upiera się przy dostarczaniu Rosji Mistrali staje się bardziej zrozumiała. Ona po prostu chce robić to samo, co jej poprzednicy.
3. po euforii - wielki zawód...
Od zamachu na ambasadę USA w Benghazi (wrzesień 2012), Obama jest pod
ogniem nieustającej krytyki ze wszystkich stron opinii publicznej/mediów.
Spektakularna klapa resetu, Boston, Syria, Irak, Iran,Afganistan, Pakistan, afera
podsłuchowa, Obamacare, niekończące sie negocjacje kryzysu Izrael/Gaza,
skandal imigracyjny. We wszystkich rankingach oceniany jest jako zdecydowanie
najgorszy prezydent w historii USA. Któryś z kongresmenów przeprosił J.Cartera
za to, że w przeszłosci uznał go za najsłabszego...popełniłem błąd powiedział itd.
We wszystkich rankingach notowania aktualnego prezydenta sa fatalne.
Dalej aktualna jest sprawa impiczmentu za którym opowiada się ponad 30% ankietowanych. Główne zarzuty: brak wizji rządzenia, zdecydowania, decyzji,
konsekwencji w działaniu, naiwność w polityce zagranicznej, doprowadzenie do
spadku prestiżu USA na arenie międzynarodowej, utrata przywódczej roli, osłabienie
NATO, wspomniane fiasko resetu, a nawet walki z terroryzmem który za
czasów rządów Obamy wręcz rozkwitł. Teraz mamy test ukraiński...
Publikacji na te tematy multum .
---------------
Co trzeci Amerykanin zgadza się z byłą gubernator Alaski Sarah Polin
która wzywa do impiczmentu B.Obamy.
Sondaż CNN/ORC Int., opublikowany w Piątek pokazuje również, że blisko
co drugi badany uważa, że Obama przekracza swoje kompetencje...
http://www.newsmax.com/Newsfront/CNN-Obama-Palin-impeachment/2014/07/25/...
-----------------
PS Ci co przyznali BO niejako awansem Pokojową Nagrodę Nobla, stawiali pewnie na reset -
nie wyszło, i to nie z jego winy..:)
basket