POLSKO - UKRAIŃSKIE BANDEROWSKIE PRZYMIERZE Z DONALDEM TUSKIEM W TLE
aleksander szumanski, ndz., 20/07/2014 - 14:34
WOŁYŃ WCIĄŻ KRWAWI
POLSKO – UKRAIŃSKIE BANDEROWSKIE PRZYMIERZE Z DONALDEM TUSKIEM W TLE
NIE CHCEMY WASZEGO PRZEMYŚLA – SERIO?
Blog Ks. Tadeusza Isakowicza - Zaleskiego
Artykuł Aleksandra Szychta, młodego historyka i działacza ruchu kresowego.
http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=8&nid=9657
Tą wspaniałomyślną deklaracją radykalnych wyznawców ludobójców spod znaku UPA „uradowała” nasze serca w maju br. Gazeta Wyborcza. Wywiad Anny Pawłowskiej z rzeczniczką Prawego Sektora Ołeną Semeniaka miał zapewne ocieplić wizerunek tej organizacji w Polsce.
Miesiąc później entuzjastyczny artykuł Michała Wilgockiego w tym samym periodyku przypominał wręcz premiera Chamberlaina, który ogłosił: „Przywożę pokój dla naszych czasów”. Teraz poważnie: jak to z tym Przemyślem jest?
Poważny to chyba problem, skoro dziennik o dość określonej proweniencji najpierw udziela tyle uwagi nie lewicowemu bynajmniej Prawemu Sektorowi, potem wyjeżdża z pomysłem jego przymierza z polskimi nacjonalistami, aby w końcu – kiedy ci nie okazali się na tyle głupi by zadawać się z banderowskimi oszustami – napisać po miesiącu z niesmakiem:
„Prawy Sektor w Warszawie: Granice po II wojnie są nienaruszalne. A narodowcy protestują”.
Przemyśl to miasto, gdzie zdarzają się różne cuda. Widzieli już jego mieszkańcy paradę zwolenników UPA i jej weteranów z czarno-czerwoną flagą. Miejscowy rzymskokatolicki kościół jezuitów podarowano grekokatolikom, czyli de facto społeczności ukraińskiej, z ręką na sercu, po chrześcijańsku. Szkoda tylko, że druga strona potraktowała to nie jako chrześcijański gest, tylko zwykłe frajerstwo.
Ukraińskie władze Lwowa nie okazały się potem równie szczodre względem zwrotu katolikom kościoła Marii Magdaleny. Na wymianie domów – „polskiego” we Lwowie i „ukraińskiego” w Przemyślu – Polacy też zostali wyrolowani. Sytuacja niczym z chrystusowej przypowieści o nielitościwym dłużniku – kiedy umorzono mu wielki dług, on bynajmniej nie odwdzięczył się tym samym swojemu dłużnikowi.
Teraz Związek Ukraińców w Polsce zabiega by na potrzeby uroczystego chowania upowców powiększyć w Przemyślu Cmentarz Strzelców Siczowych. Po raz pierwszy w Polsce nadano też ulicy w tym mieście imię duchownego Jozafata Kocyłowskiego, na którym ciążą zarzuty współpracy z mordercami Polaków.
Wokół Przemyśla od lat rosną jak grzyby po deszczu nielegalne pomniki zbrodniarzy z UPA. Polskie władze centralne, w tym Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, nie pofatygowały się dotychczas by cokolwiek z tym zrobić, toteż i miejscowe siedzą cicho. Jedyne publiczne napomknięcie o usunięciu pomnika przez Sekretarza Rady Andrzeja Kunerta pozostało na razie bez pokrycia. Bo neobanderowcy tupnęli nogą?
Ludzie, którzy na własną rękę usuwają nielegalne pomniki morderców Polaków w swoim własnym państwie, spotykają się z groźbami nacjonalistów ukraińskich, którzy grożą im… polską prokuraturą!
Warto nadmienić, że w przekazanym Ukraińcom kościele jezuitów, który do grekokatolików nigdy wcześniej nie należał, skuli oni wszystkie napisy łacińskie, włącznie z epitafiami fundatorów. Nie przejęli się w ogóle protestami konserwatorów. Nie różni się to niczym od traktowania przez nacjonalistów ukraińskich polskich zabytków we Lwowie.
Dlaczego kościół jezuitów został przekazany Ukraińcom? Gdyż coraz natarczywiej domagali się kościoła karmelitów w Przemyślu. Na jakiej podstawie? Ano na takiej, że Austriacy podczas zaborów, kasując zakon karmelitów, przekazali tę świątynię grekokatolikom. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości po I wojnie budynek wrócił w ręce karmelitów.
Jak można w III RP powoływać się na decyzje dawnych zaborców? Jak widać Związek Ukraińców nie ma z tym problemów. Wzbudzało to jednak zrozumiałe protesty mieszkańców Przemyśla i braci zakonnych. Ojciec Święty Jan Paweł II przekazał więc grekokatolikom kościół jezuitów, obiekt większy i położony w bardziej atrakcyjnym miejscu.
Ponadto zwrócono im dawną cerkiew bazylianów w Przemyślu, do której rzeczywiście grekokatolicy mieli prawo, mimo że zakon ten w przeszłości miał nieco inny charakter. Polskie władze zapłaciły za remont świątyni i zaadaptowały dawną łaźnię na nowe archiwum. Ukraińcy domagali się także na własność budynków, które dotychczas tylko dzierżawili oraz budynku starostwa, na szczęście w tym akurat wypadku – bezskutecznie.
Przypomnijmy, że budynek starostwa mieści się w niegdysiejszym klasztorze dominikańskim. Po skasowaniu także tego zakonu przez cesarza austriackiego budynek był krótki czas używany przez biskupa grekokatolickiego, później umieszczono tam więzienie oraz inne urzędy.
Związek Ukraińców w Polsce domagał się zwrotu tego budynku bo w zamierzchłych czasach przez kilkanaście lat jednym z jego użytkowników był grekokatolicki duchowny! W tym kontekście wszelkie pochlipywania nacjonalistów ukraińskich o „krzywdzie” jaka im się stała w związku ze zwrotem budynków są raczej mało wiarygodne.
Nie jest w Przemyślu niczym nowym, że 14 października ukraińska młodzież świętuje dzień ukraińskiego wojska. Ta data nie jest jednak ukraińskim świętem wojskowym, lecz wiąże się z rokiem 1942 i utworzeniem UPA, która wkrótce potem zaczęła mordować Polaków.
Pięć lat temu weterani zbrodniczej organizacji obchodzili 100-lecie urodzin Bandery. Towarzyszył im ks. grekokatolicki Jan Tarapacki, który jest oficerem polskiej Straży Granicznej w służbie czynnej.
Ukraińcy chętnie osiedlają się w Przemyślu i trudno się w tej sytuacji temu dziwić. W ubiegłym roku posłanka nazistowskiej ukraińskiej Partii Swoboda Irina Farion, która wsławiła się wypowiedzią o konieczności burzenia polskich zabytków, by w to miejsce stawiać ukraińskie budynki, wygłosiła uczniom wykład, w którym przekonywała, że region Przemyśla to ziemia ukraińska, która musi „wrócić” do Ukrainy.
Potem powtarzała to publicznie, podobnie jak rzecznik Prawego Sektora Andrij Tarasenko czy lwowski radny Naszej Ukrainy, bloku Julii Tymoszenko, Rościsław Nowożeniec.
Powyższe wypowiedzi przebiły się w polskich mediach. Takich skandalicznych wypowiedzi i gróźb jest znacznie więcej, tylko nie zawsze docierają one do szerokiej opinii publicznej w Polsce.
O potrzebie „reukrainizacji” Ziemi Przemyskiej pisało już lata temu „Nasze Słowo”, tygodnik Związku Ukraińców, wtedy i teraz suto finansowany z pieniędzy polskiego podatnika.
„To, co Pan wymienił, zarówno w kwestii majątku, który ZUwP uzyskał, jak i roszczeń członków tej organizacji, to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Ale mało kogo to interesuje, a ludzie czują się bezsilni, po prostu się boją. Wystarczy spojrzeć i porównać, co Polacy w skali swoich potrzeb dostają na Ukrainie, a co Ukraińcy w Polsce” – powiedział mi w rozmowie telefonicznej Andrzej Zapałowski, były europoseł.
To jeden z niewielu, który wspomniane sprawy stara się monitorować.
Kiedy te wszystkie informacje zbierze razem, choćby z Internetu, gdy się posłucha ludzi, aż nie chce się w to wierzyć. Przecież Przemyśl to Polska!
Czytając ten tekst nacjonaliści ukraińscy po raz kolejny podniosą pewnie krzyk, że to „ruska propaganda”, która ma skłócić bratnie narody. Dyskredytacja to najlepszy sposób by uniknąć odpowiedzi na niewygodne pytania, szczególnie w obecnej sytuacji politycznej na Ukrainie.
Można też oskarżyć mnie, że informując o działaniach wymierzonych w polską rację stanu jestem „antyukraiński”. Ale wszystko, o czym tu piszę, można po prostu sprawdzić – to są fakty. Dla neobanderowców w Polsce prawda zawsze była jednak największym wrogiem, a tym łatwiej nią manipulować, że przeciętny Polak niewiele wie na ten temat i łatwo mu wcisnąć kłamstwo.
A Rosja, oczywiście, nie byłaby sobą gdyby nie rozgrywała sprawy Przemyśla we własnym interesie. Wystarczy obejrzeć poniższy rosyjski reportaż od jego minuty 18:30:
Специальный корреспондент 01.07.2014 Без возврата
http://www.youtube.com/watch?v=NNQ4VYQKehE
Wszystkie polskie telewizje są zbyt leniwe lub poprawne politycznie, żeby zainteresować się problemami Polaków w Przemyślu, na naszym własnym terytorium. Nie pamiętam, żeby jakakolwiek stacja cokolwiek o tym mówiła. Temat cynicznie „zagospodarowuje” więc telewizja rosyjska.
Do tego właśnie prowadzi nasza pasywność. To dokładnie ten sam mechanizm, który zdesperowaną Akcję Wyborczą Polaków na Litwie pchnął do koalicji z Sojuszem Rosjan.
Związek Ukraińców w Polsce doskonale opanował technikę szermowania argumentem zagrożenia ze strony Rosji by usuwać ze swojej drogi wszelkich niewygodnych oponentów i osiągać swoje cele.
Jeśli polskie władze i media nie zajmą w tej kwestii zdecydowanej postawy, będą siłą rzeczy wpychać zdesperowanych antybanderowskich Polaków w ręce Rosjan, choć faktycznie środowiska te wcale prorosyjskie nie są. To jest sprzeczne z polską racja stanu i kryje się w tym gigantyczne niebezpieczeństwo. Może się bowiem okazać, że na tej samej zasadzie jak jeszcze niedawno spora część polskiej prawicy dla potrzeb Majdanu była zupełnie ślepa na rozwój neobanderyzmu i nawet nie chciała o tym słuchać, tak teraz duża część antybanderowskich środowisk patriotycznych nie zechce dostrzec niebezpieczeństwa rosyjskiego.
Czy tak trudno zrozumieć, że uczestnicy tej gry nie dzielą się „złych” i „dobrych”? Że zagrożeniem dla Polski jest zarówno rosyjski imperializm, jak ukraiński nacjonalizm? Że obie strony po prostu cynicznie realizują swojej interesy i że nie powinniśmy pozwolić, aby odbywało się to naszym kosztem? Że nie powinniśmy dawać się manipulować żadnej ze stron, tylko wybierać to, co jest korzystne dla naszego kraju i naszych obywateli, szczególnie wtedy, gdy – jak w przypadku Przemyśla – chodzi o nasze terytorium?
To miasto to łakomy kąsek dla nacjonalistów ukraińskich, a ich sporadyczne zapewnienia, że tak nie jest, są mało wiarygodne w świetle innych ich wypowiedzi i konkretnych działań. Ich szaleńcze myślenie, jakkolwiekby fantastycznie by to nie brzmiało, wygląda mniej więcej tak: skoro Polska zaakceptowała bez uwag i żadnych dodatkowych umów granice ukraińskie ze Lwowem, co nie śniło się naszym przodkom, to malutki Przemyśl jest w zasięgu naszej ręki.
Z drugiej strony dla Rosji jest to niezwykle łakomy polityczny kąsek dla propagandowego rozgrywania. Pozostaje mi apel do moich rodaków: nie pozwólmy robić z siebie frajerów! Nie naśladujmy wiadomego generała, który w imię „mniejszego zła” wolał się z nim układać. Bądźmy sobą i głównie między sobą nawiązujmy sojusze, zamiast się wzajemnie oskarżać. Bo nic nas nie uratuje, jeśli we własnym kraju będziemy traktować się jak wrogowie i szukać w tej bratobójczej walce sojuszników poza naszymi granicami.
Apeluje do was o to potomek dwóch rodzin: Orlęcia Lwowskiego i weterana wojny polsko-bolszewickiej.
Aleksander Szych
Z ostatniej chwili wpis Aleksander Szumański:
http://www.polishclub.org/2014/07/15/na-telefon-poroszenki-polscy-zolnierze-wespra-spadkobiercow-stepana-bandery/
Jak informuje Polishclub wojsko polskie na zlecenie premiera Donalda Tuska wspierać będzie neobanderowców
Wojsko Polskie stanie ramię w ramię z banderowcami
Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko zdradził rezultaty konsultacji telefonicznych przeprowadzonych w poniedziałek z premierem Polski Donaldem Tuskiem – otóż omawiali oni szczegóły powstania polsko-ukraińsko-litewskiej brygady. Tym samym jest już przesądzone, iż polscy żołnierze staną ramię w ramię ze spadkobiercami ideologii Stepana Bandery.
„Ukr Pol Lit Brig” – tak ma się nazywać wspomniana formacja wojskowa, przy czym nie wiadomo jeszcze, żołnierze jakich jednostek zostaną w niej zmobilizowani. W zamian za zaangażowanie Polski w konflikt na Ukrainie prezydent Poroszenko obiecał stronie polskiej dołączenie do programu kreowania nowych miejsc pracy na terytoriach zagarniętych przez separatystów.
Powtarza się zatem historia z czasów inwazji na Irak, gdzie w zamian za udział naszych wojsk obiecywano nam konkretne korzyści gospodarcze. Oczywiście jedyne, z czym pozostaliśmy to opinia o Polakach jako o intruzach najeżdżających iracką ziemię oraz trauma polskich żołnierzy, którzy musieli się bardzo starać, aby wmówić sobie, iż ta wojna jest konieczna w imię bliżej niesprecyzowanych „celów wyższych”.
Sam pomysł stworzenia wspólnej polsko-litewsko-ukraińskiej brygady zrodził się miesiąc temu, w czerwcu, kiedy to pełniący obowiązki ministra obrony narodowej Ukrainy Mychajło Kowal poinformował, iż zapadła decyzja w tej sprawie.
Nikt chyba nie podejrzewał, iż dożyjemy czasów, w których czerwono-czarne, banderowskie flagi będą powiewać obok polskich, natomiast Wojsko Polskie będzie walczyć o interesy pewnych grup na Ukrainie, mocno skażonych duchem banderyzmu.
Co ciekawe Donald Tusk nie spieszy się z poinformowaniem opinii publicznej o szczegółach podjętych przez Polskę zobowiązań. Nic w tym zresztą dziwnego – premier już od dawna daje do zrozumienia, że społeczeństwo polskie ma płacić podatki, a nie wypowiadać się na tematy polityczne. Szkoda jedynie polskich żołnierzy, którzy zamiast własnego kraju, bronić będą obcych interesów.
Anna Wiejak
http://www.polishclub.org/2014/07/15/na-telefon-poroszenki-polscy-zolnierze-wespra-spadkobiercow-stepana-bandery/ 15 lipca 2014
POLISH CLUB ONLINE , 2014.07.16
Kategorie : Europe | Polska | Wiadomosci | wojsko
Marzenie Adama Michnika wyrażone na konferencji prasowej w Stanisławowie zorganizowanej przez „Kurier Galicyjski” we wrześniu 2009 roku staje się już realne.
Michnik wypowiedział się publicznie w czasie owej konferencji, że należy Polskę przyłączyć do Ukrainy tworząc nowy twór państwowy POL – UKR lub UKR – POL.
Teraz realne kształty przybiera zbliżona nazwa polsko – ukraińska „Ukr Pol Lit Brig”.
Za podobne „marzenia” ojciec Adama Michnika Ozjasz Szechter członek Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy otrzymał wyrok 8 lat więzienia.
- aleksander szumanski - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
napisz pierwszy komentarz