Czy to nowe "przemówienie w Fulton"?

avatar użytkownika Janusz40

 Wczorajsze przemówienie prezydenta US było rzeczywiście przemówieniem godnym człowieka kierującego światem. Oczywiście, z tego szczebla nie można oczekiwać formułowania konkretnych poczynań, konkretnych działań rozpisanych na głosy. Prezydent Obama przypomniał światu na jakiej podstawie powinny opierać się międzynarodowe relacje między państwami. Podkreślił wagę istnienia NATO jako najpotężniejszego układu wojskowego w historii świata, zaznaczył również, iż US posiada najpotężniejszą armię na świecie. Przemawiając w imieniu US i NATO - prez. Obama zobowiązał się w sposób nie budzący żadnej wątpliwości, iż NATO dotrzyma traktatowych punktów i napaść na którekolwiek państwo należące do NATO byłoby równoznaczne z napaścią na cały blok, z napaścią na Stany Zjednoczone.

Prezydent Obama odrobił lekcję z historii Polski; powiedział, że Polska bywała w przeszłości zdradzana - zarówno we wrześniu 1939 r. jak i w końcu II WW w Jałcie i Poczdamie, powiedział, że teraz już Polska nie będzie doświadczać zdrady. Prezydent US podziękował Polsce za wytrwałość w walce z okupantami, za walkę o wolność, podkreślił, że Polska jest jednym z największych przyjaciół Stanów Zjednoczonych, i nie pozostanie sama w obliczu zagrożeń. Na takie przemówienie prezydenta US i taki stosunek tego najpotężniejszego państwa świata do Polski - czekaliśmy od czasów prezydenta Wilsona...

Teraz trochę łyżeczek dziegciu. Przede wszystkim zbyt długo prez. Obama uczył się na czym polega istnienie tego ciągle imperium zła; całkiem naiwnie rozpoczął prowadzenie polityki wobec putinowskiej Rosji od resetu. To wczorajsze przemówienie, to w pewnym sensie nowa wersja słynnej mowy Churchilla w Fulton rozpoczynającej smutny okres "zimnej wojny". Teraz jednak Polska jest z tej strony kurtyny i prezydent Obama będąc także przedstawicielem opinii całej zachodniej cywilizacji nie zamyka drogi przed Rosją, zaprasza do konstruktywnego dialogu, do realizacji rozwoju świata bez agresji i używania siły militarnej. Ten odwrót od resetu jest jednak spóźniony - przecież Rosja już właściwie okupuje część Gruzji, Naddniestrze... Udawanie, że się tego nie widzi, to zgoda na imperialna politykę Rosji, to budowanie Putina, który nie rozumie języka perswazji, on rozumie tylko język siły. Perswazje i apele odczytuje jako oznakę słabości.

Na powitanie prez. Obama zadeklarował miliard dolarów na intensyfikację ćwiczeń wojskowych NATO w naszej części Europy, trochę to słabo wypadło. Przypadkiem - niesławnej później pamięci - kanclerz RFN Schroder "dał" z okazji wstąpienia Polski do UE w prezencie Millerowi (Polsce) miliard EURO i nie mówił przy tym, że zależy to jeszcze od Bundestagu. Ponadto - Polska dała (pożyczyła na wieczne nieoddanie) dla MFW - 7 mld. dolarów na pomoc dla Grecji (nota bene bogatszej per capita od nas). W kontekście tych liczb deklarowane wzmocnienie działań NATO - wypada dość blado... Nie oznacza to, że optuję za pozycją Polski w roli proszalnego dziada, uważam, iż już zbyt wiele egzemplarzy dość wysłużonego sprzętu kupiliśmy od państw NATO za przysłowiowe jedno EURO. Jestem za tym, by Polska płaciła za uzbrojenie cenę rynkową, ale nowoczesne generacje uzbrojenia powinny być dla nas dostępne - pełnimy ciągle rolę "przedmurza'...

Jeszcze jedno - w przemówieniu znalazło się przypomnienie o powstaniu w warszawskim getcie, a nie było słowa o powstaniu warszawskim - kilkadziesiąt razy znaczniejszym pod każdym względem; można byłoby to prezydentowi Obamie wybaczyć, gdyby nie to, że podobne "niedopatrzenie" miało miejsce w Białym Domu podczas wizyty prezydenta Komorowskiego w US.

Aby nie powstało wrażenie, iż owe zastrzeżenia osłabiają pozytywną ocenę wizyty prezydenta Obamy i jego przemówienia - zapewniam, że w dalszym ciągu uważam, iż była to historyczna wizyta o fundamentalnym i nad wyraz cennym dla Polski znaczeniu.

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz