Bezgrzeszny żywot Władysława Bartoszewskiego
Za sprawą ostrej krytyki, z jaką spotkał się ze strony pani poseł prof. Krystyny Pawłowicz, Władysław Bartoszewski jak zwykle odezwał się wielki chór jego obrońców i co jest już normą, ci obrońcy to najbardziej wymowny przykład tak zwanego porozumienia ponad podziałami. Oczywiście wytłumaczenie tej spektakularnej jedności łączącej starych komuchów, byłych opozycjonistów, „wiodących dziennikarzy” i dawnych funkcjonariuszy komunistycznych służb specjalnych jest zawsze jedno. Bartoszewskiego trzeba bronić, bo to jest właściciel „najlepszego polskiego życiorysu”.
Ten „najlepszy życiorys”, śledzony nawet tylko przy pomocy powszechnie dostępnych publikacji i biograficznych, bardziej lub mniej rozbudowanych notek, skłaniał mnie zawsze do wniosku, że to nie tyle „najlepszy”, co „najdziwniejszy życiorys” obfitujący w całą masę cudów.
Pamiętam, że kiedy salonowych pismaków i błazna z Biłgoraja, prawica oraz środowiska patriotyczne oskarżyły o to, grzebiąc w życiorysie ojca braci Kaczyńskich, Rajmunda Kaczyńskiego zachowali się jak zwykłe dziennikarskie i polityczne hieny, ci bronili się używając jednego tylko sformułowania brzmiącego: My nie oskarżamy, nie insynuujemy. My tylko pytamy.
Dlatego i ja chciałbym dzisiaj postawić kilka pytań.
Pierwsze z nich dotyczy cudownego zwolnienia Bartoszewskiego z obozu w Auschwitz zaledwie po kilkumiesięcznym pobycie. Jednak czytając raporty rotmistrza Witolda Pileckiego, który trafił do Auschwitz tym samym transportem, co Bartoszewski, dowiadujemy się, że zwłaszcza na samym początku istnienia obozu takie zwolnienia sporadycznie się zdarzały i nie zawsze między takim zwolnieniem, a kolaboracją z okupantem można postawić znak równości. Nie jest tajemnicą, że okupanci dawali się czasem skorumpować, więc przyjmijmy, że taka solidna łapówka mogła uratować Bartoszewskiego. Mówienie o karcie PCK, która Bartoszewskiego, jako wpływowego pracownika tej organizacji pozwoliła wyreklamować to bajka, bo jakimż to wpływowym pracownikiem mógł być 18 letni wówczas Bartoszewski?
Prawdziwe cuda dotyczące „najlepszego polskiego życiorysu” zaczęły się dopiero po wojnie. Otóż skazany przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie za szpiegostwo i na podstawie aktu oskarżenia sporządzonego przez Helenę Wolińską (Fajga Mindla), Bartoszewski zostaje w 1954 roku zwolniony na roczną przerwę w odbywaniu kary w celu podreperowania zdrowia. Później jeszcze przed tak zwaną odwilżą zostaje uznany za niesłusznie skazanego i staje się człowiekiem wolnym.
W tym samym czasie kwatera „Ł” na Powązkach zapełniona już jest niewinnie skazanymi, prawdziwymi najlepszymi polskimi życiorysami zakończonymi katyńskim strzałem w tył głowy. Od 6 już lat leży tam skazany również za szpiegostwo, Witold Pilecki, na którym wyrok wykonał kat Mokotowa, sadysta i analfabeta, sierżant Piotr Śmietański. Co znamienne to właśnie Bartoszewski sprzeciwi się po latach przyznaniu pośmiertnie bohaterskiemu rotmistrzowi Orderu Orła Białego.
No, ale ktoś może powiedzieć, że przecież nie wszyscy polscy bohaterowie i patrioci zostali zamordowani przez stalinowską żydokomunę. Wielu z nich jednak udało się przeżyć. Tak to prawda. Skonfiskowano im majątki, torturowano, poniżano, próbowano ich upodlić, ale po 1956 roku wielu z nich opuściło więzienia. Jaki los czekał ich w Polsce Ludowej? Jako „element niepewny” nie mogli znaleźć stałego zatrudnienia, byli w różnym sposób szykanowani, a o jednym musieli zapomnieć na długie lata. Nie mogli nawet marzyć o otrzymaniu paszportu.
Tymczasem Bartoszewski, jako wolny człowiek wraca sobie do działalności publicystycznej, a nawet kieruje redakcją wydawnictw fachowych Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. W roku 1963, kiedy komuna zabija ostatniego partyzanta RP, Józefa Franczaka ps „Lalek”, rozpoczynają się jego zagraniczne wojaże poczynając od Austrii przez RFN, Wielką Brytanię, Włochy, Izrael, aż po USA.
Oczywiście we wszelkich encyklopediach te zagraniczne eskapady Bartoszewskiego przeplatane są lakonicznymi wstawkami o tym jak to był przez cały ten czas rozpracowywany przez Wydz. II Dep. III MSW i obejmowany różnymi prokuratorskimi śledztwami. Wygląda to tak jakby służby świadomie spuszczały, co jakiś czas Bartoszewskiego z uwięzi i pozwalały mu jeździć po świecie, a on jak ten bumerang złośliwie powracał. Bardzo mi przykro, ale ja takiej historii nie kupuję.
No i na koniec przechodzimy do wydarzeń bardzo nam już bliskich, czyli do zrywu „Solidarności” zakończonego wprowadzeniem w Polsce stanu wojennego. Oczywiście Władysław Bartoszewski zostaje internowany, ale można śmiało stwierdzić, że ciągle jest wielkim farciarzem.
Podczas gdy większość działaczy opozycji trafiało do zakładów karnych i aresztów śledczych „najlepszy polski życiorys” ląduje miękko w malowniczym Jaworzu w woj. kujawsko-pomorskim, w ośrodku internowania mieszczącym się w domu wczasowym należącym do dowództwa wojsk lotniczych. W pokojach nie ma krat i istnieje swoboda poruszania się gdyż pokoje nie są zamykane nawet na noc.
Na tym tle los internowanego Antoniego Macierewicza można by nazwać tragicznym. Areszt śledczy w Kielcach, więzienie w Rzeszowie i w końcu Zakład Karny w Nowym Łupkowie usytuowany na Przełęczy Łupkowskiej 10 km od Komańczy, z którego to Macierewicz brawurowo ucieka.
Wracając do Jaworza można powiedzieć, że dokonał się tam kolejny do dzisiaj niewyjaśniony cud. Okazuje się, że wiedziony jakimś dodatkowym zmysłem i nieprawdopodobnym wprost instynktem, „człowiek honoru” Czesław Kiszczak sprawił, że w tych komfortowych warunkach umieścił przyszłe „elity” tak zwanej wolnej Polski.
Oprócz Władysława Bartoszewskiego znaleźli się tam:
Tadeusz Mazowiecki, Bronisław Geremek, Stefan Niesiołowski, Bronisław Komorowski, Lesław Maleszka (TW „Ketman”), Andrzej Drawicz ( TW „Kowalski”, „Zbigniew”), Andrzej Szczypiorski (TW „Mirek”), Andrzej Celiński, Aleksander Małachowski, Waldemar Kuczyński, Jerzy Holzer ( TW „Jam”), Henryk Karkosza (TW „Monika”).
Władysławowi Bartoszewskiemu życzę jeszcze wielu lat życia w dobrym zdrowiu. Szczęścia mu nie życzę, bo ono jest niejako raz i na zawsze wpisane w jego życiorys. Zazdroszczę „najlepszemu polskiemu życiorysowi” nieskazitelności i tego, że jako święty już za życia nie musi tak jak ja i pozostali zwykli śmiertelnicy wołać za Psalmistą:
Jeśli zachowasz pamięć o grzechach, Panie, Panie, któż się ostoi?
( Ps 130:3)
Artykuł opublikowany w Warszawskiej Gazecie
Najnowszy numer tygodnika Polska Niepodległa już w kioskach
Zapraszam wzięcia udziału w plebiscycie na Prawego Polaka ostatniego 25-lecia zorganizowanego przez Warszawską Gazetę, Polskę Niepodległą i Zakazaną Historię. Głos można oddać także na Facebooku: https://www.facebook.com/prawypolak?fref=ts
- kokos26 - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz