Michał Karnowski i "bezpłatny podręcznik"
W ostatnim numerze „wSieci” pan Michał podnosi larum – „To ostatni dzwonek, by rodzice, opozycja, środowiska samorządowe i sektor szkół społecznych dostrzegli skalę zagrożenia”.
Chodzi oczywiście o ujednolicony elementarz, który sfinansuje ministerstwo edukacji i który szkoły będą musiały udostępniać uczniom nieodpłatnie.
Pan redaktor nie desperuje przy tym z powodu jakości rzeczonego elementarza lecz z powodu możliwości upoważnienia Ministerstwa Edukacji Narodowej do ustalania jednego podręcznika dla wszystkich szkół w całej Polsce.
Michał Karnowski wydaje się nie wiedzieć, że Polska była prekursorem zunifikowanej edukacji organizowanej, finansowanej i nadzorowanej przez państwo. To tu powołano w roku 1773 pierwsze w świecie ministerstwo oświaty – Komisję Edukacji Narodowej, która opracowała nie tylko system szkół ale też jednolite programy nauczania i podręczniki takie same dla wszystkich szkół.
Niemiecki system edukacji, na którym znaczące piętno wywarł Otton von Bismarck, był niedwuznacznie wzorowany na dorobku Komisji Edukacji Narodowej. Powszechne i jednolite wykształcenie Niemców było jednym z podstawowych czynników budowy potęgi naszego zachodniego sąsiada.
Przez całe 20-lecie międzywojenne i do roku 1999 nie było w Polsce dowolności w wyborze podręczników i programów nauczania a edukacja nie była zła. Dopiero autor tzw. reformy oświaty Mirosław Handke i jego naśladowcy zignorowali dorobek naszych przodków i zdezintegrowali nasze szkolnictwo upoważniając nauczycieli do dowolności programowej i do wyboru podręczników spośród nieustabilizowanego zestawu, nad którym nikt chyba nie panuje.
Zgodnie z charakterem III RP dowolność w wyborze podręczników stała się okazją do korumpowania nauczycieli przez handlujących książkami. Różnorodność programowa powoduje to, że ludzie legitymujący się np. maturą reprezentują krańcowo różny poziom umysłowy. Wynika to ze zróżnicowania egzaminów na poziom podstawowy i rozszerzony. Groteską jest tegoroczne utyskiwanie na egzamin maturalny z matematyki, na którym było „za trudne” zadanie polegające na rozwiązaniu trójkąta wpisanego w kwadrat. Gdy chodziłem do szkoły w latach 50. było to zadanie ze szkoły podstawowej.
Panie Michale ja nie widzę zagrożenia w tym, że rodzice i szkoła nie będą mieli możliwości wyboru podręczników. Parę lat temu poznałem szkołę podstawową w podwarszawskiej wsi Baniocha – bardzo wielu tamtejszych uczniów nie miało podręczników, bo rodzice im ich nie kupili. Zagrożenie wynika tylko z tego, ze jest zły rząd i zły minister edukacji. Nie zwalczajmy więc sprawdzonej zasady unifikacji edukacji tylko zwalczajmy zły rząd.
- Jan Kalemba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz