Ubeckie czasopisma w Londynie (1)
godziemba, pon., 05/05/2014 - 06:32
W końcu lat 50. wywiad PRL zainicjował wydawanie na emigracji kilku czasopism o zdecydowanym prokomunistycznym obliczu.
Zmiana polityki władz komunistycznych wobec wychodźstwa w połowie lat 50., „przełom” październikowy oraz rozczarowanie mas emigracyjnych polityką Zachodu zwiększyły możliwości prowadzenia działań operacyjnych przez wywiad PRL. Jedną z form dywersji było finansowe wspieranie środowisk opowiadających się za współpracą z krajem oraz zwalczających „niezłomnych”.
Po październiku 1956 roku do najważniejszych tego typu inicjatyw komunistycznego wywiadu należały redagowane przez Karola Lewkowicza „Odgłosy” oraz „Kronika” Bolesława Świderskiego.
„Odgłosy” były pierwszym emigracyjnym czasopismem w Wielkiej Brytanii tworzonym od samego początku z myślą o oddziaływaniu na wychodźstwo w duchu prokomunistycznym. Jego redaktor naczelny był czołowym działaczem PPS w Wielkiej Brytanii, jednak w wyniku konfliktu z Adamem Ciołkoszem w 1956 roku wystąpił z partii. W styczniu 1957 roku nawiązał kontakt z Ambasadą PRL w Londynie proponując stworzenie organizacji polonijnej, która miałaby propagować wśród wychodźstwa ideę współpracy z krajem w dziedzinie kultury i gospodarki. W trakcie kolejnych spotkań zasugerował także możliwość założenia nowego pisma o „prokrajowej” orientacji. Prowadzący z nim rozmowy oficer peerelowskiego wywiadu zaproponował mu opracowywanie przeglądów sytuacji politycznej na wychodźstwie. Lewkowicz chętnie przystał na tę propozycję i systematycznie donosił o „wrogiej” działalności emigracji, otrzymując za swoje „analizy” stałe wynagrodzenie w wysokości 40 funtów miesięcznie.
Przedstawiony przez „Linę”, bo taki otrzymał pseudonim, plan wydawania nowego czasopisma został w maju 1957 roku zatwierdzony przez Departament I MSW. Pierwszy numer „Odgłosów” ukazał się z datą 28 czerwca 1957 roku. W artykule programowym Lewkowicz przekonywał, iż w rezultacie przełomu październikowego „władzę z rąk agentów i nasłańców sowieckich przejęli Polacy, którzy mogą błądzić, ale których pragnieniem jest służenie ojczyźnie”. Pismo deklarowało, iż pragnie stać się trybuną „milczących dotąd mas emigracyjnych”, zdominowanych przez monopol prasowy „niezłomnych”. Redaktor naczelny obiecywał również wpływać na sytuację w kraju, „krytykując i domagając się, będziemy się starali zrozumieć sytuację tych, którzy sterują polską polityką państwową w niezwykle delikatnych i trudnych warunkach politycznych, społecznych i ekonomicznych”.
Zgodnie z wytycznymi swych mocodawców z peerelowskiego wywiadu „Lina” zabiegał, ofiarując wysokie honoraria, o pozyskanie do współpracy czołowych emigracyjnych publicystów, jednak wielu z nich – np. Juliusz Mieroszewski – mu odmówiło, sceptycznie traktując zapewnienia Lewkowicza, iż pieniądze na pismo dało mu kilka polonijnych firm. Stałymi współpracownikami pisma zostali za to Bogdan Czaykowski, Bolesław Taborski Kazimierz Smogorzewski oraz Stanisław Olszewski. Nie bez znaczenia był fakt, iż dwóch ostatnich było współpracownikami peerelowskiego wywiadu.
Zachowując pozory niezależności „Odgłosy” zdecydowanie krytykowało wrogą władzom PRL działalność polskiej emigracji politycznej, nagłaśniając konflikty między poszczególnymi ugrupowaniami, pogłębiając tym samym rozbicie polityczne wychodźstwa. Lewkowicz wytykał zakłamanie oraz bezkarność polonijnych elit, wskazując, iż „w stosunku do dziesiątków ludzi, wobec których uzyskani niezbite dowody winy, nie wyciągnięto żadnych konsekwencji (…). Ludzie obciążeni poważnymi zarzutami pozostali na reprezentacyjnych stanowiskach, nikt prawie nie umknął im ręki ani nie zamknął z tego powodu drzwi swego domu. Co najwyżej, póki skandal był zbyt głośny, usuwano ich w cień, by potem wyciągnąć z lamusa i znów postawić na świeczniku”.
Innym razem zarzucając „niezłomnym” niedostrzeganie „pozytywnych” zmian zachodzących w kraju, oskarżał ich o „natolińską” (sic!) mentalność, porównując ich utyskiwania na cenzurę w kraju z odmową kolportażu „Odgłosów” przez niektóre polskie kioski w Londynie.
Po likwidacji „Po prostu” Lewkowicz zaapelował do władz PRL o stosowanie „metod perswazji, a nie politycznego kneblowania ust”. Nieśmiałe próby krytyki stosunków panujących w PRL zostały negatywnie odebrane w Warszawie, a oficerowie komunistycznego wywiadu zarzucili mu niezachowywanie odpowiednich proporcji między artykułami krytycznymi a tekstami popierającymi politykę władz w Warszawie.
„Lina” opowiadając się za neutralizacją Europy Środkowo-Wschodniej zdecydowanie wsparł plan Rapackiego przekonując, iż „Polska na „zimnej wojnie” nie ma nic do wygrania; na „gorącej wojnie” ma wszystko do przegrania. Natomiast przy poprawiających się wzajemnych stosunkach miedzy Wschodem a Zachodem może realizować przynajmniej niektóre ze swoich postulatów międzynarodowych”. Krytykował przy tym emigracyjnych polityków liczących na wyzwolenie Polski przez Zachód. Podważając wiarę w politykę Zachodu, przyczyniał się do demobilizowania nastrojów na emigracji, utrwalania postaw zniechęcenia, poczucia beznadziejności i braku politycznej alternatywy.
W obliczu pojawiających wśród emigracji postulatów porozumienia z Niemcami, Lewkowicz przestrzegał, iż „wszelkie próby rozładowania nieufności do Niemiec do czasu uznania przez nie obecnych granic są sprzeczne z polskim interesem narodowym i zawierają w sobie groźbę pogłębienia rozdziału między Krajem a emigracją, groźbę zepchnięcia emigracji do roli klienta przedpokoi niemieckich urzędów i groźbę przyczynienia się nas samych do uśpienia czujności Zachodu w stosunku do niemieckich tendencji rewizjonistów i odwetowców”. Użyta przez niego argumentacja była całkowicie zbieżna z polityką Warszawy wobec Bonn.
W marcu 1958 roku „Lina” wystąpił z propozycją uatrakcyjnienia pisma. Po jej akceptacji przez peerelowskich mocodawców Lewkowicza, w październiku 1958 roku pismo zmieniło nazwę na „Oblicze Tygodnia”, a przy zmniejszonym formacie jego objętość wzrosła z czterech do dwunastu stron. Pojawił się obszerny dział sportowy, rozbudowano działy reportaży, wspomnień, rozrywek umysłowych oraz porad lekarskich i prawnych.
Oficer Departamentu I MSW kpt. Zbigniew Mikołajewski w kwietniu 1959 roku analizując dotychczasową współpracę z „Liną” podkreślił, iż jest on „dobrym naszym agentem inspiracyjno-politycznym, który poprzez wydawany tygodnik, a także zamieszczane przez niego osobiście w nim artykuły rozwija i utrwala wśród emigracji ideę zbliżenia i współpracy emigracji z krajem oraz demaskuje w sposób właściwy z pozycji emigracyjnego wroga, antynarodową działalność przywódców emigracji politycznej”.
Wedle informacji Lewkowicza tygodnik ukazywał się w nakładzie 5000 egzemplarzy, przy sprzedaży na poziomie 3700 egzemplarzy. Comiesięczna dotacja Departamentu I MSW wynosiła 600 funtów. W 1963 roku jego nakład wzrósł d0 5700 egzemplarzy, a sprzedaż oscylowała na poziomie 4700 egzemplarzy.
W kolejnej ocenie peerelowskiego wywiadu z 1963 roku tygodnik odegrał „specjalną rolę” w sprawie „demaskowania personalnych powiązań i kontaktów przedstawicieli „niezłomnych” z rewizjonistami zachodnioniemieckimi”, a Lewkowicz „wykazał dużo inicjatywy własnej, potrafił w umiejętny sposób dobierać odpowiednie fakty i prawidłowo komentować je, i naświetlać na łamach pisma”.
Wsparcie udzielone przez Lewkowicza autorom Listu 34, protestującym przeciwko zaostrzeniu cenzury w PRL oraz ograniczeniu przydziału papieru na druk książek i czasopism, spotkało się ze zdecydowaną reakcją peerelowskiego wywiadu, który nawet rozważał wstrzymanie dotacji dla pisma. Ostatecznie po zobowiązaniu się „Liny”, że wszystkie krytyczne wobec władz PRL artykuły będą się mogły ukazać „tylko i wyłącznie” za zgodą wywiadu, postanowiono kontynuować finansowanie tygodnika.
Ostatecznie na wiosnę 1966 roku zapadła na Rakowieckiej decyzja o likwidacji „Oblicza Tygodnia”. Na decyzję tę wpłynęły wysokie koszty utrzymania pisma ( wciągu 9 lat łączna dotacja dla Lewkowicza wyniosła ponad 62 000 funtów), a przede wszystkim fakt, iż z punktu widzenia władz PRL lepiej ze swej roli wywiązywało się inne finansowane przez PRL emigracyjne pismo – „Kronika” Bolesława Świderskiego. Ostatni numer tygodnika ukazał się z datą 27 sierpnia 1966 roku, a „Lina” otrzymał „odprawę” w wysokości 2000 funtów.
Po zakończeniu wydawania tygodnika Lewkowicz w grudniu 1966 roku rozpoczął publikację biuletynu pod tytułem „Rzeczywistość”, na łamach którego nadal tropił „germanofilów” oraz nagłaśniał konflikty w „polskim” Londynie. Wobec braku środków zaprzestał jego wydawania w maju 1967 roku, koncentrując się na prowadzeniu firmy turystycznej Kama Travel Ltd., zajmującej się realizacją przekazów pieniężnych do Polski, sprzedażą biletów, rezerwacją hoteli, załatwianiem wiz dla emigrantów pragnących odwiedzić kraj.
Cdn.
- godziemba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
4 komentarze
1. @Godziemba
Czy w środowiskach tych pism pojawił się - choć na moment - Józef H. Retinger? Pozdrawiam.
"Moje posty od IV 2010"
2. @Deżawi
Nie spotkałem się z taką informacją. Retinger działał na wyższym szczeblu.
Pozdrawiam
3. @Godziemba
Retinger był również [za wikipedią:] 'polskim literaturoznawcą' i 'pisarzem'.
Interesuje mnie, czy w tych 'ubeckich' pismach londyńskich pojawił się jako publicysta, lub może ktoś o nim pisał?
Proszę dać znać, jeśli natknie się Pan na to nazwisko (przy okazji tego tematu). Pozdrawiam.
"Moje posty od IV 2010"
4. @Deżawi
Oczywiście.
Pozdrawiam