O tym jak wymyśliłem aby zamiast płacić za literaturę – mieć ją niemal za darmo, czyli straszne skutki próby obniżenia kosztów funkcjonowania nauki
Józef Wieczorek, ndz., 30/03/2014 - 13:57
Ponieważ nie ma komentarzy do tekstu O tym, jak to na naukę nie ma pieniędzy – przypomnienie na okoliczność kolejnego jubileuszu - widocznie czytelnikom dech zaparło z wrażenia, a inni zapewne i tak nic nie zrozumieli (widać postępującą analfabetyzację społeczną postępującą wraz ze wzrostem wykształcenia formalnego) – wklejam archiwalny, historyczny (2008 r.!) już komentarz – uzupełnienie autorskie, po bulwersującej dyskusji nad tym nie mniej bulwersującym tematem na portalu http://www.nfa.pl/ :
Ze źródeł wiarygodnych doszły mnie informacje, że decydenci Jagiellonki byliby skłonni przyjąć literaturę polską, ale tą zagraniczną to najlepiej by było przekazać – proszę sobie wyobrazić – za granicę !
Jak ktoś jeszcze nie wie czym się różni nauka polska od nauki sensu stricto to winien to sobie uzmysłowić ! Chyba także winien zrozumieć, na czym polega nędza nauki polskiej, będącej w stanie postępującego rozkładu intelektualnego i moralnego.
Zwiększenie w obecnym stanie tzw. „wydatków na naukę ‚ tzn. m. in. aby sfinansować wysyłkę za granicę prac naukowych, które tam za granicami zostały wyprodukowane i zostały ściągane do kraju przez jakichś psujów nauki polskiej i oszołomów negatywnie wpływających na młodzież akademicka, która traciła orientację w swojej edukacji. Zamiast orientować się na produkcję rodzimą, dezorientowana sięgała po owoce popsute, często zakazane !
Pomysł z wyrzuceniem prac naukowych na makulaturę jest może pod względem nakładów finansowych na naukę nieco lepszy niż finansowanie jej wysyłki zagranicznej (ostatnio znaczki poszły w górę !), ale jakże sprzeczny z podjętą walką przeciwko plagiatom na co mają zostać wydane spore pieniądze.
Niech no tylko o takim wyrzucaniu dowie się jakiś student, pójdzie na śmietnik, weźmie jedną czy drugą wyrzuconą pracę, przepisze, przedstawi jako dyplomową i kto dojdzie do wniosku, że to plagiat skoro w bibliotekach nikt nie znajdzie pierwowzoru ?
No może by trzeba pojechać służbowo za granicę i tam spędzić czas na jego poszukiwaniu, ale czemu moherowy podatnik ma za to płacić ?
Skoro takie poglądy głosi etatowy poszukiwacz plagiatów wiadomo przynajmniej o co mu chodzi – ma zapewniony dożywotni etat bo na ściganie plagiatów starszy mu do emerytury, a i co sobie pojeździ przy tym goniąc ‚króliczka’, to sobie pojeździ.
Kiedyś na uczelniach byli tacy uzależnieni co to książki czytali i wykrywali plagiaty nawet kilku zdaniowe. Ale to podważało autorytet profesorów, więc stłukli termometr i gorączki jakiś czas nie było, aż w dobie internetu jednak przyszła i skoczyła mimo wszystko do niemal 42oC.
Kiedy ludzie honoru w obronie społeczeństwa przed zachodnią zarazą wprowadzili stan wojny permanentnej, a na półkach był tylko ocet, zamiast opuścić tak pięknie rozwijający się kraj, podjąłem próbę przeżycia a ponieważ byłem uzależniony od literatury, postanowiłem aby nie było jej mniej, tylko więcej. W końcu lepsze to od octu.
Do tego służyło czasopismo naukowe ( Rocznik PTG, od lat związany redakcyjnie i lokalnie z UJ, choć od niego formalnie niezależny), które po rozesłaniu po świecie powodowało, że inni też swoje czasopisma za cenę znaczka pocztowego przesyłali do biblioteki towarzystwa. Ten proceder już trwał wcześniej i prowadził do rozwoju biblioteki, ale chodziło o to, aby rozwój był postępowy a nie wsteczny, który wówczas się zaznaczał.
Ponieważ nie wszystkie ośrodki zagraniczne wydają swoje czasopisma, ale mają takie zespoły co drukują prace w najlepszych, bardzo kosztownych czasopismach światowych, wymyśliłem żeby wymieniać nasze czasopismo na odbitki prac z danego znakomitego ośrodka naukowego. Tym sposobem i tak można było dotrzeć do najlepszej literatury, wydając jak najmniej to było możliwe.
Oczywiście i sam na swoje konto, za moje prace, a nawet bez prac, taką wymianę prowadziłem, co doprowadziło do tego, że miałem jedną z największych bibliotek geologicznych Krakowa, obfitującą w znakomite także prace ( które mam teraz wyrzucać na makulaturę, bo nie ma już takich co by czytali ! – tak UJ kwitnie !).
Oczywiście prace te służyły także dla dyplomantów, do seminariów, a proszę sobie wyobrazić, że studenci byli zmuszani (przeze mnie, znanego jako kat Sulla) referować prace z literatury obcej ! A ta najlepsza, była najlepiej dostępna w ‚nadbitkach’ !
Aby zrealizować swój niecny plan rozwoju postępowego, zdeterminowany przez wiele dni siedziałem w bibliotekach, aby zebrać dane o różnych czasopismach i ośrodkach, aby zwiększyć wymianę rocznika geologicznego, którego zresztą byłem redaktorem.
Siłą rzeczy na wzrost wymiennictwa/czytelnictwa zagranicznego potrzebna była zgoda zarządu towarzystwa. Jak ten zarząd tylko zobaczył co ja proponuję, to zamiast dać mi polecenie rozwijać wymianę, aby ogół mógł się też rozwijać, ten wpadł w popłoch przed tak (nie)planowanym rozwojem i wyznaczył komisje aby coś z tym fantem zrobić.
Komisarz odetchnął z ulgą zauważywszy, że nie wszystkie adresy są kompletne, tu brak numeru ulicy, tu brak kropki, tu przecinka i rzecz jasna sprawa została storpedowana. Tak uratowano bibliotekę i wielu adeptów geologii przed nadmiernym rozwojem postępowym kierując ich na drogę rozwoju wstecznego.
Oczywiście był to dla mnie gwóźdź do trumny towarzyskiej, bo jak zaproponowałem aby jednak się rozwijać do przodu (a był to początek okresu transformacji) i dokonać zmian systemowych w towarzystwie, nastąpiła nocna zmiana - zostałem wyrejestrowany zaocznie z towarzystwa, po wybraniu demokratycznym ! na Zjazd ! a skutki opłacane przez moherowego podatnika i akceptowane przez autorytety merdialne trwają do dnia dzisiejszego.
Wniosek z tego jest taki: Jeśli ktoś nie rozumie – skoro na naukę nie ma pieniędzy, to literatury nie można mieć za niemal darmo, tylko trzeba na to wydać duże pieniądze – to sam sobie winien. Takich w nauce polskiej nie potrzeba !
P.S.
Ciekawe czy Wielki Jubileusz Uniwersytetu Jagiellońskiego wyprowadzi go na drogę, którą kiedyś wytyczyłem, czy będzie uparcie trzymał go na drodze wytyczonej przez instalatorów i utrwalaczy najlepszego z systemów.
UJ często się chwali, że jego studentem był Kopernik, który był podobno niezłym finansistą. Czemu nie ma jego następców ? Z powodu braku pieniędzy ?
Filed under: Migawki Jubileuszowe Tagged: jubileusz, Kopernik, nauka, patologie, pieniądze, szkodnictwo akademickie, UJ
- Józef Wieczorek - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz