O DYLEMATACH NIEPRZEZWYCIĘŻONYCH
Aleksander Ścios, czw., 13/03/2014 - 09:58
Ponieważ kolejny tekst poświęcony krytyce poczynań opozycji byłby wysoce niestosowny i niestrawny, w trosce o zdrowie i samopoczucie czytelników blogu, zrezygnuję z tej uciążliwej poetyki. W poniższym tekście, ostrze krytyki zostanie zastąpione życzliwym ( i, jak sądzę poprawnym) wnioskowaniem oraz poddane wymogom lżejszej formy literackiej.
Proponuję bowiem prosty eksperyment myślowy. Przyjmijmy, że w obecnej sytuacji międzynarodowej kooperacja opozycji z rządem jest działaniem racjonalnym i pragmatycznym, korzystnym z punktu widzenia interesów naszego kraju i bezpieczeństwa Polaków. Przyjmijmy, że Prawo i Sprawiedliwość wykazuje wielką mądrość polityczną deklarując „wspieranie wysiłków rządu” w sprawie Ukrainy oraz wyciągając „rękę do tych, którzy w nowych okolicznościach są gotowi zmienić zdanie, są gotowi stanąć po stronie prawdy, są gotowi stanąć po stronie Polski”. Przyjmijmy, wreszcie, że w imię „racji wyższych” należy dziś poniechać wewnętrznych sporów i krytyki układu rządzącego i w obliczu zewnętrznego zagrożenia zachować postawę „zgody narodowej”.
Akceptacja tak rewolucyjnych tez musi wywołać określone konsekwencje i na potrzeby naszego eksperymentu warto je uwidocznić.
Po pierwsze – musimy założyć, że działania podejmowane przez rząd Tuska na arenie międzynarodowej mogą zapewnić nam wyższy status bezpieczeństwa, mogą być korzystne z punktu widzenia polskiej racji stanu oraz mogą mieć pozytywny wpływ na sytuację na Ukrainie. Mogą – oznacza tu choćby potencjalną zdolność osiągnięcia takiego stanu. To oczywiste, że gdyby opozycja chciała pominąć lub zbagatelizować to założenie, nie miałaby prawa zastosować obecnej strategii ani wspierać jej na argumentach propaństwowych.
Po drugie więc – musimy zakładać, że ten rząd posiada jednak sprawność do prowadzenia efektywnych działań, a prowadząc je kieruje się wyłącznie interesem Polski. Więcej – ten rząd musi wykazywać taką sprawność w odniesieniu do polityki globalnej, w której krzyżują się dziś interesy wielkich graczy, ale też, w odniesieniu do samej Rosji, przeciwko której ma występować.
Odmienne założenia (co trzeba mocno podkreślić) pozbawiałyby naszą tezę jakiejkolwiek racjonalności i dowodziły istnienia pozamerytorycznych przesłanek.
W każdym obszarze życia, zatem również w polityce, można wytyczyć uniwersalne zasady: popierać – będziemy tylko to, co prowadzi do jakiegoś dobra (jakkolwiek byśmy je pojmowali), zaniechać krytyki – wolno wówczas, jeśli mogłaby być przeszkodą w osiągnięciu tego dobra, a „wyciągnąć rękę” – można tylko w tę stronę, gdzie jakieś dobro dostrzegamy.
Przyjmując powyższe warunki napotykamy natychmiast na dwa nieprzezwyciężone (pozornie) dylematy: jak pogodzić je z wieloletnią i wielowątkową krytyką działań tego rządu w wykonaniu partii opozycyjnej (tu: dokument Program PiS 2014) oraz, jakie dobro miałoby wynikać z działań rządu i ugodowej postawy opozycji?
W przypadku pierwszego pytania, istnieje dodatkowa trudność. Sprawa Ukrainy dotyczy przede wszystkim relacji z Rosją i ocena potencjału rządu Tuska musi być bezpośrednio powiązana z całością dotychczasowych stosunków polsko-rosyjskich. Te zaś – w opinii opozycji, były prowadzone „w sposób nieudolny”, przyczyniły się (w związku z tragedią smoleńską) do „wielkiego upokorzenia państwa polskiego i Polaków” oraz powstania „dyskretnego, ale silnie oddziałującego mechanizmu uzależnienia”.
Jeszcze gorsze oceny opozycja wystawiła rządowi w kontekście całościowej polityki zagranicznej. Dokument programowy mówi o „autodegradacji, która jest fatalna dla naszych interesów międzynarodowych, ale spójna z mechanizmami typowymi dla „systemu Tuska”.
Nasz dylemat można zatem pokonać tylko przy dwojakim założeniu: albo opinie partii opozycyjnej były błędne, albo stosunki tego rządu z Rosją uległy radykalnej (i pozytywnej) zmianie i nabył on umiejętność samodzielnego działania. Tylko wówczas wspieranie go jest sensowne i potrzebne, bo służy to polskim interesom, wzmacnia nasze bezpieczeństwo i pomaga w rozwiązaniu „konfliktu ukraińskiego”. Ponieważ partia opozycyjna nie przyznaje się do błędu, ale chce wspierać rząd Tuska, należy przyjąć, że akceptuje drugie założenie. Gdyby miała zamiar je odrzucić, musiałaby również zanegować logikę całej „strategii wsparcia”. Bo, czy wolno nam podejrzewać, że w tak wyjątkowej sytuacji, opozycja mogłaby popierać rząd nieudolny i zależny od Moskwy?
Drugi dylemat, można przezwyciężyć w podobny sposób czyli przyjmując, że efekty działań rządu Tuska na arenie międzynarodowej odpowiadają pojęciu dobra w rozumieniu partii opozycyjnej lub (przynajmniej) nie są z nim sprzeczne. Nie da się przecież wspierać czegoś, co w naszym odczuciu nie może prowadzić do dobra.
W przypadku Prawa i Sprawiedliwości, dobro to zostało precyzyjnie zdefiniowane: „W dzisiejszym świecie nie ma bardziej oczywistych zadań dla polskiej polityki zagranicznej niż te, które formułował śp. Prezydent Kaczyński: bezpieczeństwo państwa polskiego, umacnianie naszej międzynarodowej obecności, państwowej i społecznej, zarówno w wymiarze dwustronnym, wielostronnym jak i w organizacjach międzynarodowych oraz zagwarantowanie Polsce wysokiego statusu państwa – niezbędnego uczestnika międzynarodowych decyzji.” Dodajmy do tego równie ważną wykładnię: „Zdecydowanie odrzucamy poglądy, które zakładają niezdolność Polski do samodzielnego działania na arenie międzynarodowej i wynikające stąd poszukiwania oparcia w stolicach innych krajów, bądź też sprowadzanie polskiej polityki zagranicznej do roli elementu w polityce działań zewnętrznych Unii Europejskiej, co w istocie oznacza podporządkowanie jej interesom najsilniejszych państw unijnych.”
Partia opozycyjna, która wspiera rząd w tak istotnym obszarze polityki zagranicznej, jakim jest sprawa ukraińska, musi więc zakładać, że działania tego rządu (choćby potencjalnie) będą zmierzały do celów wyznaczonych polityką prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Gdyby tak miało nie być, wsparcie udzielane Tuskowi i Komorowskiemu nie dałoby się obronić w żadnych granicach racjonalnej argumentacji.
Na pytanie: jakie dobro miałoby wynikać z działań rządu i z postawy partii opozycyjnej, trzeba więc odpowiedzieć, że musi być to „dobro wspólne”: zapewnienie bezpieczeństwa, umacnianie naszej obecności w świecie, wzrost statusu państwa, samodzielność w relacjach z innymi państwami. W tym wypadku, to dobro powinno być utożsamiane z wizją opozycji lub (przynajmniej) z nią niesprzeczne.
W postawie partii opozycyjnej trzeba dostrzegać jeszcze jeden aspekt. Prezes Prawa i Sprawiedliwości wielokrotnie powoływał się na słowa Juliusza Mieroszewskiego: „by polityka była skuteczna musi być najpierw moralnie słuszna”. Zasada skuteczności jest zatem wsparta na fundamencie moralnym, a polityka, prócz efektywności, powinna kierować się normami etycznymi. W obecnej sytuacji należy konsekwentnie przyjąć, że w działaniach rządu, partia opozycyjna musi dostrzegać i doceniać normy etyczne.
Jest oczywiste, że nie mogłaby udzielać wsparcia czemuś, co byłoby nie tylko niezgodne z wizją polityki zagranicznej prezydenta Lecha Kaczyńskiego, ale też głęboko nieetyczne i nieskuteczne.
W takim wypadku, mielibyśmy prawo spodziewać się całkowicie innych reakcji. Wiedząc, że Prawo i Sprawiedliwość kieruje się poczuciem odpowiedzialności za kraj, troską o bezpieczeństwo Polaków, wiernością głoszonym zasadom i spójnym realizmem politycznym, nietrudno przewidzieć, z jaką reakcją spotkałby się rząd, który w stanie wyjątkowego zagrożenia nie spełniałby norm efektywności, etyczności i racjonalności działania.
Od polityków opozycji usłyszelibyśmy wówczas mocny głos: trzeba natychmiast zmienić, obalić ten rząd, bo nie gwarantuje on bezpieczeństwa Polaków i dbałości o nasze interesy. Trzeba jak najszybciej odebrać tym ludziom władzę, bo każdy dzień jej sprawowania pogłębia naszą słabość, utrwala upokorzenie i stan zależność od Moskwy.
Tych z Państwa, którzy niezrażeni długim, nudnym i zapewne nie do końca pryncypialnym tekstem dobrnęli szczęśliwie do finału, uprzejmie proszę o wspomożenie wywodów autora własną puentą.
- Aleksander Ścios - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
4 komentarze
1. Szanowny Panie Aleksandrze
"Akceptacja tak rewolucyjnych tez musi wywołać określone konsekwencje".
Jak wiemy, żadna rewolucja w pojmowaniu interesu państwa przez rząd Tuska i kancelarię Komorowskiego sie nie dokonała.
Jedyną "rewolucją" jest kawaleria ciągników i blokady na polskich drogach.
I typowe dla PO-PSL działania - usunąć tego, który stworzył zagrożenie.
Kalemba złożył rezygnację, zastapi go Sawicki. Ten, który wczesniej zrezygnował.
Afrykański pomór świń, którego w Polsce de facto NIE STWIERDZONO, może przynieść rządzącym wieksza rewolucję, niż wysiłki polityków opozycyjnych.
Pozdrawiam serdecznie
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Szanowny Panie Aleksandrze
a jednak rewolucja :) Mamy pierwszy sukces ABW na 25 lat okrągłego stołu.
Szpiony ruskie i to w dodatku białoruskie !
Wpadli rosyjscy szpiedzy w Polsce. ABW zatrzymała Białorusinów
Jak donosi "Gazeta Wyborcza” Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymała dwie osoby podejrzane o szpiegostwo.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. Inna puenta
"Tych z Państwa, którzy niezrażeni długim, nudnym i zapewne nie do końca pryncypialnym tekstem dobrnęli szczęśliwie do finału, uprzejmie proszę o wspomożenie wywodów autora własną puentą."
Oto ona:
Robimy eksperyment. Idziemy z drugą osobą na ulicę. Tam prosimy przechodniów o podpis pod wsparciem jakiegoś stanowiska, które - to oczywiste - nie sprzeciwia się normom etycznym, nie jest kontrowersyjne, ale wydaje się słuszne...
Osoba towarzysząca natomiast usiłuje odwieść ich od tego zamiaru. Jaki wynik? Ci zniechęcani tym bardziej wyrażą poparcie. Nawet jeżeli się przedtem wahali...
To się nazywa "teoria reaktancji". Eksperymenty przeprowadzono kiedyś w USA.
Mam nadzieję, że o to szło. Że PiS - w tej konkretnej sytuacji - nie chciał wziąć na siebie roli "wzmacniacza" dla "nowej, lepszej twarzy Tuska"...
4. @Aleksander Ścios. A może przyczyna tych kłopotów tkwi w logice?
michael