Rock and roll czyli podwójny nokaut Axla Rose’a
Zdaję sobie sprawę, że niekoniecznie jest to najlepsza zachęta do lektury. Co jednak poradzę, że choć nie kończyłem kursu szybkiego czytania, skonsumowanie tej książki zajęło mi góra pięć godzin… No dobra, może trochę więcej, ale przecież nie mam też zamiaru się krygować, że wolałbym smakować ją tygodniami. Nic z tych rzeczy. Na razie przyjmijmy, że było akurat.
Krzysztof Osiejuk, autor „Rock and Rolla, czyli podwójnego nokautu”, bo o tej książce tu mowa, nie sili się na jakieś dogłębne, aspirujące do obiektywnych analizy. Snuje swoje opowieści o artystach i zespołach trochę jakby od niechcenia. Nie ma w tym patosu ani zbytniego uwielbienia. Owszem, nie trzeba czytać miedzy wierszami, by domyślać się kogo darzy sympatią, szanuje i słucha, a dla kogo niechętnie stuka w klawiaturę komputera, ale w tym wszystkim nigdy nie wychodzi poza naturalnie przyjęty schemat zwykłego słuchacza analizującego własne wrażenia pod kątem odpowiedzi na pytanie „Czy to mi się podoba?”.
To nic, że wielokrotnie ma się ochotę przerwać czytanie i skrobnąć do autora pełen wulgaryzmów mail z reprymendą za obcesowe potraktowanie kogoś, kto akurat nas wzrusza wywołując jakieś niesamowite wspomnienia. Trzeba to przełknąć, swoje brzydko o nim pomyśleć i dojść do jedynego w tym momencie rozsądnego wniosku, że jak ci się koleś nie podoba, kup sobie lepiej hagiografie swojego Axla Rose’a, ale Osiejukowi głowy nie zawracaj, bo i tak go nie przekonasz. No, inaczej się nie da. Z każdej strony tej książki wydziera jasny przekaz: „To jest moja, Toyaha, książka o zespołach. Nie audycja jakiegoś Metza który uwielbia wszystkich jak leci, od Abby i Animalsów po Zappę i Ziggy Marleya. Nie ma przerw na reklamę, nie musi się podobać.”
Nie wiem jak innym, bo nie miałem dotąd okazji porozmawiać z kimś kto też już przerobił „Podwójny nokaut”, ale mnie ten subiektywizm bardzo odpowiada. Co więcej, gdybym miał być całkiem szczery musiałbym sprostować pierwszy akapit tej recenzji i napisać, że momentami chciałoby się więcej, że przynajmniej niektóre historie można było rozwijać i kontynuować.
Tak, im dłużej o tym myślę, coraz bardziej dochodzę do wniosku, że na pewno można było coś dodać… Powiem o tym autorowi przy następnej okazji. Oczywiście pod warunkiem, że po wykładzie o niestosowności umniejszania wkładu Guns’n’Roses w światową muzykę rozrywkowa, w ogóle będzie mu się chciało ze mną dyskutować.
Krzysztof Osiejuk „Rock and roll czyli podwójny nokaut”. Klinika Język. Str. 288
- dzierzba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. Drogi Dzierzbo,
A ja uważam, że Axl jest wielki, jego wkład do muzyki rockowej również.
Nadal podoba mi się ten utwór, który uważam za majstersztyk rocka:
Pozdrawiam serdecznie
Więcej wątków muzycznych na BM24!
"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz
2. @Pelargonia
> A ja uważam, że Axl jest wielki, jego wkład
> do muzyki rockowej również.
> Nadal podoba mi się ten utwór, który uważam
> za majstersztyk rocka: /Paradise City/
Pewnie, super kawałek. Mnie się też bardzo (choć niespodziewanie) podoba znacznie nowszy: This I Love.
Dzierzba ma zwyczaj nadziewania swych ofiar na kolce