Zdemaskowani, uśpieni, ukryci Dr Tomasz M. Korczyński

avatar użytkownika Maryla

Nowomowa o tolerancji zainfekowała polski rząd, który koniunkturalnie poszukuje aprobaty u eurokratów z Brukseli i puszy się jako modernistyczny, otwarty, na czasie. Przy okazji zbijania politycznego (i nie tylko) kapitału nieodpowiedzialne zachowania i wypowiedzi polskich polityków (takich jak facebookowe wynurzenia pani „ministry” Agnieszki Kozłowskiej-Rajewicz, osoby w międzyczasie odpowiednio wygładzonej i przygotowanej przez aktywnych homoseksualistów do sprawowania swego urzędu) pobudzają i zachęcają środowiska gejowskie i lesbijskie do coraz śmielszych ataków na Kościół i chrześcijaństwo.

Nie od dziś wiadomo, że najmniej tolerancyjnym środowiskiem jest towarzystwo spod sztandaru LGBTQ (lesbijki, geje, biseksualiści, transseksualiści, queer). Im głośniej krzyczy ono o tolerancji, tym zajadlej jest nietolerancyjne. Prawdę powiedziawszy, cieszę się, że doszło do tego skandalu. Grupka niewychowanej młodzieży wkroczyła na wykład naukowca i przerwała go obscenicznymi gestami i wulgarnymi odgłosami.

Im szybciej Polacy dostrzegą cały ten fałsz, tolerancyjną grę pozorów, w jaką grają środowiska homoseksualne, tym szybciej zauważą wielkie niebezpieczeństwo, jakie czai się za każdą akcją, za każdym aktem, za każdym przedsięwzięciem zorganizowanym przez zmobilizowane i dynamiczne grupy aktywnych homoseksualistów.

W dniu wykładu dr. Paula Camerona nastąpiła autodemaskacja szwadronów „tolerancyjnych”. Przedstawiciele środowiska LGBTQ odsłonili swoje ksenofobiczne i heterofobiczne oblicze, przy okazji ukazali także swoją wulgarność, brak ogłady, kultury osobistej oraz obskurantyzm.

Powszechność promocji homoseksualizmu w przestrzeni publicznej jest dotkliwa, od billboardów promujących niemoralne zachowania, po wątki homoseksualne wplatane w fabuły polskich seriali. Homoterrorystyczne akcje przeprowadzane na wykładach, na demonstracjach pro-life, antychrześcijańskie wystąpienia w socjallibertyńskich mediach, które obrażają chrześcijańskie wartości, dewastują autorytet ludzi Kościoła, promowanie treści nienawiści obleczonych w antykatolickie szyderstwa wyzierające z okładek, artykułów, reportaży, wywiadów są bolesne dla osoby wierzącej. Ranią nie tylko jej uczucia religijne czy atakują wartości, ale deprawują młode pokolenie.

Zastanawiam się, w jaki sposób rzymski katolik powinien zareagować na działania wojenne prowadzone przez wrogów Chrystusa, Krzyża i Kościoła.

Moim zdaniem, największym zagrożeniem jest może nawet nie tyle agresywne, nietolerancyjne lobby LGBTQ (bo tych wrogów Kościoła przynajmniej widać, są jasno określeni), co promocja homoseksualnej antykultury w samym Kościele, tolerowanie tego zjawiska, które, mówiąc wprost, zagraża cywilizacji Okcydentu.

Prowokacja

Przypomina mi się w tym miejscu list otwarty „chrześcijan” ze stowarzyszenia gejów i lesbijek i innych przedstawicieli mniejszości seksualnych do Episkopatu Polski.

Grupa Polskich Chrześcijan LGBT „Wiara i Tęcza” dopuściła się niesamowitej prowokacji, aby ukazać, jak „zacofany” jest nasz Kościół. Towarzystwo próbowało wywierać presję na biskupach, teologach, aby ci zmienili nauczanie Kościoła, które wypływa bezpośrednio ze Słowa Bożego. Niewiarygodne, że ci ludzie domagali się, by zaakceptować ich grzeszne akty seksualne, przymknąć oko na unieszczęśliwianie dzieci przez wychowanie ich w wynaturzonym środowisku.

Kim są członkowie grupy? To „polscy chrześcijanie” LGBTQ oraz ich rodziny i sojusznicy. Większość z nich, jak twierdzą autorzy listu, jest wyznania rzymskokatolickiego, ale są otwarci „ekumenicznie” również na przedstawicieli różnych wyznań, a także poszukujących i niewierzących.

Uważają oni, że „oparte na miłości związki jednopłciowe oraz związki osób transpłciowych są źródłem dobra i powinny być zaakceptowane w społeczeństwie i w każdym Kościele”.

W liście możemy także przeczytać następującą ciekawostkę: „Trzy procent obywateli – w tym także chrześcijan katolików – skazuje się na krzyż nałożony przez teologów i duszpasterzy, których poglądy mają silny wpływ na wiele zachowań i opinii całego społeczeństwa. W rzeczywistości ten krzyż ujawnia się jako depresje i samobójstwa młodych zwykle ludzi, niewidzących dla siebie perspektywy w życiu, niejednokrotnie bojących się ujawnić w rodzinie, szkole i otoczeniu”. I dalej: „W naszej grupie są pięknie żyjące pary i rodziny, wiele osób jest głęboko wierzących. Dzięki wsparciu wyjątkowych duszpasterzy i osób z grupy wiele/wielu z nas odzyskało poczucie własnej wartości”.

Autorzy listu znów się zdemaskowali, podkreślają, że garstka, 3 proc. populacji (o ile to w ogóle fakt, a nie sztuczne pompowanie rzędu wielkości), domaga się zmian i chce decydować o wierze, nauczaniu, przekonaniu większości. W ten oto sposób propagandowa broń homoseksualistów okazała się, jak sami przyznają, zwykłym humbugiem. Przy okazji warto zwrócić uwagę na wskazaną sugestię, że w Kościele mają się znajdować „duszpasterze”, którzy sprawując urząd, aprobują te zachowania.

Podkopywanie autorytetów

Te środowiska są sprytne. Uprawiając swój postmodernistyczny relatywizm, wykorzystują dla siebie to, co jest akurat wygodne, operują prawdą tak, aby wykrajać dla siebie jak najkorzystniejsze skrawki i potem tak skonstruowany materiał ukazywać jako prawdę. Dobrym przykładem jest tu powoływanie się na wyrwane z kontekstu wypowiedzi Papieża Franciszka na temat osób homoseksualnych i prezentowanie ich następnie w mediach libertyńskich tak, jak gdyby Ojciec Święty nie tylko tolerował akty homoseksualne, ale twierdził, że są one dobre, tylko jeszcze nie czas na zmianę. Takie sprytne zabiegi mogą wprowadzić w błąd wierzących, którzy dadzą się na to nabrać.

Ataki homośrodowisk uderzają oczywiście przede wszystkim w autorytety i liderów Kościoła. Pamiętamy dobrze, że celem ich zajadłych ciosów przez cały okres pontyfikatu był Ojciec Święty Benedykt XVI. Homoterroryści doprowadzili nawet do bezprecedensowego ataku na wolność słowa i zrzeszania się na uniwersytecie La Sapienza w 2008 r., gdy w wyniku antychrześcijańskich działań grupki rozhisteryzowanych ekstremistów Papież odwołał swój wykład. W ten oto sposób „uciskana” mniejszość wyeliminowała dyskryminującymi działaniami znienawidzonego przez siebie wroga. Tak wygląda postmodernistyczna tolerancja spod znaku LGBTQ.

Mam wrażenie, że katolicy w Polsce zanurzeni są w jakimś letargu, obezwładnieni urokiem rzucanym przez quasi-tolerancyjne środowiska homoseksualnych postmodernistów i z uporem naiwnego optymisty zaczarowują świat, myśląc, że jakoś to będzie, że skruszą opór „przeszkadzających”.

Nie ma co się łudzić. W świetle wydarzeń dokonujących się w Hiszpanii, Francji, Niemczech, Holandii, Belgii, państwach skandynawskich, Kanadzie i USA, wiemy już, że należy reagować, gwałtownie, efektywnie, wspólnie, solidarnie, wykorzystując w tym celu narzędzia demokracji.

Potrzebne są petycje, projekty obywatelskie, demonstracje, wykłady, książki, artykuły, aktywne zaangażowanie się w politykę świeckich wierzących, w obronę liderów i pasterzy Kościoła atakowanych i odzieranych bezkarnie z godności.

W tej walce należy przemyśleć strategię, przy wykorzystaniu siły niezależnych mediów (jeszcze takie są), przy współpracy chrześcijańskich środowisk, pomocy duszpasterzy, konserwatywnych organizacji pozarządowych.

Powtórzę za o. dr. Tadeuszem Rydzykiem – obudź się, śpiący olbrzymie! Nie możemy dać się zagłuszyć i spacyfikować przez agresywną mniejszość, to zaledwie 3 proc. populacji, która zachowuje się tak, jak gdyby stanowiła 97 procent. Póki w naszym kraju panuje demokracja, a nie totalitaryzm, większość decyduje o prawie.

Ekstremiści prowadzą efektywnie swoją heterofobiczną kampanię, przeprowadzają demontaż normalności przy pomocy ideologicznego eksperymentu, genderyzmu, którego ofiarami są przede wszystkim dzieci. Tłamszą wolność słowa, szantażują, demoralizują, zastraszają. Musimy dziś odważnie demaskować fałsz, obłudę i ukazywać kulisy strategii tych działań, jeśli chcemy uratować normalność rodziny, zachować zdrowie i życie naszych dzieci. To podstawowe zadanie elit politycznych, intelektualistów, naukowców, dziennikarzy, ludzi sumienia w ogóle.

Autor jest socjologiem, pracownikiem naukowym Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, zajmuje się badaniem prześladowań chrześcijan na świecie.

http://www.naszdziennik.pl/wp/58346,zdemaskowani-uspieni-ukryci.html

Etykietowanie:

1 komentarz

avatar użytkownika Maryla

1. Małgorzata Marenin, prezeska stowarzyszenia Stop Stereotypom


Kolejne echo wypowiedzi abp. Józefa Michalika na temat przyczyn pedofilii wśród księży. O pomówienie oskarżyła hierarchę Małgorzata Marenin, prezeska stowarzyszenia Stop Stereotypom. Pozew w tej sprawie skierowała do Sądu Rejonowego Wrocław-Śródmieście.
"Oskarżam Józefa Michalika (...) o to, że (...) pomówił mnie, jako przedstawicielkę ruchu feministycznego oraz jako osobę po rozwodzie, wychowującą dziecko w niepełnej rodzinie, o takie postępowanie, które poniża mnie w opinii publicznej i naraża na utratę zaufania potrzebnego działalności społecznej" - czytamy w pozwie. Wnosi również o zapłatę przez arcybiskupa 2 tys. zł nawiązki na rzecz fundacji Centrum Praw Kobiet.

Wysłała go w czwartek Małgorzata Marenin, prezeska stowarzyszenia Stop Stereotypom i przewodnicząca Twojego Ruchu w regionie świętokrzyskim. Pozew ma trafić do Sądu Rejonowego Wrocław-Śródmieście. Chodzi bowiem o wypowiedzi przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski z 16 października, które wygłosił we wrocławskiej katedrze na kazaniu podczas mszy z okazji 90. urodzin kardynała Gulbinowicza, wieloletniego arcybiskupa archidiecezji wrocławskiej.
Tą wypowiedzią dotknięta poczuła się Marenin. "Zrzucanie winy za
pedofilię w Kościele na dzieci z rozbitych rodzin to cios dla rodziców,
którzy często decydują się na rozwód właśnie po to, aby uchronić dzieci
przed patologiami występującymi w rodzinie. (...) Słowa arcybiskupa
Michalika upokarzają mnie jako samotną matkę po rozwodzie, który odbył
się z winy męża. W najmniejszym bowiem stopniu nie czuję się
współodpowiedzialna za szerzenie się pedofilii w Kościele. Przerzucanie
odpowiedzialności za tę plagę na rozpadające się rodziny jest dla mnie
szczególnie bolesne" - napisała Małgorzata Marenin w uzasadnieniu pozwu.


Odnosi się również do słów arcybiskupa dotyczących feministek:
"(...) po raz pierwszy spotkałam się z zarzutem, że działalność ruchów
kobiecych w obronie praw kobiet jest przyczyną przestępczości
pedofilskiej. Wypowiedź ta (...) poniża mnie w opinii publicznej jako
przedstawicielkę tychże ruchów i naraża na utratę zaufania" - czytamy.


"Gazecie" autorka pozwu wyjaśnia, że przez skierowanie sprawy do
sądu chce uświadomić hierarchom kościelnym, że nie stoją ponad prawem. -
Jak każdy obywatel mogą być pociągnięci do odpowiedzialności za swoje
słowa i czyny. Myślę, że przez sam fakt złożenia przeze mnie pozwu
ludzie zaczną postępować podobnie. Jeśli urażają ich słowa księdza, to
można to zgłosić, jak każdego innego obywatela - komentuje Marenin.


Podkreśla, że nie występuje w imieniu partii, ale
stowarzyszenia. - Walczymy o uprawnienie i zaprzestanie dyskryminowania
kobiet. Takie wypowiedzi hierarchy są niedopuszczalne - zaznacza.



Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl