Wczoraj premier Tusk ogłosił swoje plany zmian w polskim systemie emerytalnym. Obligacje znajdujące się w portfelu Otwartych Funduszy Emerytalnych zostaną przeniesione do ZUS i umorzone, co spowoduje spadek relacji długu do PKB o około 8%. Oznacza to, że wartość środków na koncie każdej osoby ubezpieczonej zmniejszy się o 50-60%, zależnie od funduszu i procentu alokacji składki. Innymi słowy emerytalne oszczędności wielu milionów Polaków zostaną przeznaczone na zasypanie deficytu ZUS i spłatę bieżących zobowiązań państwa.
To jest sedno zmian, które przeprowadzi koalicja PO-PSL. Pozostała część przekazu, który popłynął do nas poprzez rządowe media to propagandowy bełkot mający na celu ogłupienie opinii publicznej. Po pierwsze, istnienie „zapisów księgowych” na kontach ZUS, które mają być waloryzowane o procent wzrostu PKB, można włożyć między bajki. Skoro następuje zmniejszenie relacji długu do PKB to środki zaoszczędzone przez obywateli po prostu PRZESTAJĄ ISTNIEĆ. Te mityczne „zapisy księgowe” są po prostu fikcyjnym (PR-owskim) zobowiązaniem państwa wobec przyszłych emerytów. Państwo oczywiście tych zobowiązań nie spłaci, czytaj: nie wypłaci emerytur w zakładanej kwocie, gdyż nie będzie miało na to pieniędzy.
Po drugie, rząd i tak zwani eksperci prorządowi posługują się sfałszowanymi bądź zmanipulowanymi danymi na temat rentowności inwestycji na giełdzie. Pojawia się tutaj argument, że OFE nie zarobiły wystarczająco dużo, a waloryzacja w ZUS jest gwarantem emerytur w przyszłości. Jest to teza z gruntu fałszywa, gdyż wartość zysków OFE jest uzależniona od koniunktury na warszawskiej giełdzie, a ta znajduje się cały czas pod presją fatalnych rządów Tuska i jego kolegów. Wystarczy porównać poziom wzrostu indeksów giełdowych na zachodzie Europy czy USA, aby zorientować się, że Warszawa od kilku lat znajduje się w stanie marazmu i stagnacji.
Dla przykładu ekspert rządowy Bogusław Grabowski stwierdził, że w dłuższym okresie wzrosty na giełdzie są niższe niż wartość wzrostu PKB (wskaźnik mitycznej waloryzacji ZUS) i dlatego lepiej jest przejść do ZUS. Jest to całkowicie sprzeczne z rzeczywistością, gdyż w dłuższym okresie (30-40 lat) giełdy rosną średnio o ponad 8% w skali roku (bez uwzględnienia wypłaconych dywidend), a wzrost PKB nie osiąga nawet 3% (dane dla gospodarki amerykańskiej za lata 1975-2012).
Oczywiście w obiegu medialnym pojawia się jeszcze wiele podobnych nonsensów i bezczelnych kłamstw suflowanych zdezorientowanemu społeczeństwu przez rządzących. Jest jednak jeszcze jedna kwestia, na którą warto zwrócić uwagę. Jest nią ogromne osłabienie polskiego sektora finansów publicznych.
Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że nacjonalizacja środków OFE poprawi sytuację Polski, gdyż zmniejszy relację długu do PKB. Rzeczywiście statystyki się poprawią, ale tylko w jednym, niekoniecznie najważniejszym wymiarze. Zwróćmy uwagę, że obligacje w portfelach inwestycyjnych OFE były zobowiązaniami państwa wobec obywateli Polski, a więc długiem o dość bezpiecznych parametrach. Dla państwa problemem jest wartość (procent) zobowiązań finansowych wobec zagranicy, a ta pozostaje na bardzo wysokim poziomie (wzrost ze 150 do 450 miliardów złotych zrealizowany przez rządy PO-PSL).
Co więcej zagraniczni inwestorzy zobaczą, że Polska likwiduje olbrzymi bufor finansowy, który znajdował się w rękach jej obywateli. Dla pożyczającego wartość rezerw finansowych dłużnika jest ważniejsza niż poziom jego długu netto (zobowiązania minus aktywa). Innymi słowy, lepiej mieć 5 milionów długu i 2 miliony gótówki niż tylko 3 miliony długu.
Z tego też względu emerytalny skok na kasę Tuska i Rostowskiego jest nie tylko ordynarną grabieżą prywatnych oszczędności, ale równiez podpaleniem podstaw wiarygodności finansowej państwa. A wszystko to dzieje się w bardzo sprzyjających warunkach zewnętrznych - znakomitej koniunkturze na giełdach światowych, mocnego wzrostu PKB w USA, UK i Azji oraz wychodzącej z recesji Europie.
http://rewident.salon24.pl/531688,demontaz-finansow-polski
napisz pierwszy komentarz