Dowódca Marynarki Wojennej RP (1)
godziemba, pon., 26/08/2013 - 06:53
Szef Kierownictwa Marynarki Wojennej w latach 1925-1939 kontradmirał Jerzy Świrski w zasadniczy sposób wpłynął na kształt polskiej floty wojennej.
Jerzy Włodzimierz Świrski urodził się 5 kwietnia 1882 roku w Kaliszu, jako syn Włodzimierza rotmistrza 15 pułku dragonów oraz Cecylii z Wasilewskich. W 1894 roku wstąpił do Korpusu Kadetów w Moskwie, a po zdaniu egzaminów w 1899 roku do elitarnego Korpusu Morskiego Kadetów w Petersburgu, który ukończył z drugą lokatą w 1902 roku, otrzymując stopień miczmana.
Po ukończeniu szkoły został skierowany do służby na krążowniku Ashold – jednym z najnowocześniejszych okrętów rosyjskiej floty. Po wyleczeniu poważnej choroby płuc, na którą zapadł w 1903 roku, został skierowany do floty czarnomorskiej, w której służył do 1918 roku. Tuż przed wybuchem wojny przez krótki czas pełnił obowiązki zastępcy attache morskiego w ambasadzie rosyjskiej w Atenach. Na wiosnę 1914 roku został głównym oficerem nawigacyjnym w sztabie Floty Czarnomorskiej, którą tę funkcję pełnił do maja 1918 roku, zyskując bardzo wysokie oceny przełożonych, awansując do stopnia kapitana I rangi i otrzymując szereg odznaczeń z Orderem Świętej Anny II klasy z mieczami na czele. Po oddaniu przez Niemców w maju 1918 roku okrętów floty czarnomorskiej Ukraińskiej Republice Ludowej Świrski rozpoczął służbę w ukraińskiej marynarce, zostając szefem Głównego Sztabu Morskiego w Ministerstwie Marynarki. W październiku 1918 roku został mianowany ministrem spraw morskich Ukrainy w stopniu kontradmirała.
W grudniu 1918 roku zrezygnował ze stanowiska i oddał się do dyspozycji Komitetu Narodowego Wojska Polskiego na Wschodzie w Odessie. W marcu 1919 roku został wezwany przez gen. Hallera do Francji, gdzie został ekspertem do spraw morskich delegacji polskiej na konferencję pokojową w Wersalu. W kwietniu 1919 roku na własną prośbę wyjechał do Warszawy, gdzie został – w stopniu komandora - szefem sekcji organizacyjnej Departamentu Spraw Morskich MSWojsk., kierowanego przez swego znajomego z rosyjskiej floty kontradmirała Kazimierza Porębskiego.
Na życzenie swego szefa opracował latem 1919 roku pierwszy program budowy floty, przewidujący posiadanie jednego krążownika, czterech kontrtorpedowców, dwóch okrętów podwodnych, sześciu trałowców i czterech ścigaczy artyleryjskich. W rozwinięciu tych propozycji w planie rozwoju floty na lata 1920-1929 zakładał kupno 2 pancerników, 6 krążowników, 28 niszczycieli, 42 okrętów podwodnych i szeregu mniejszych jednostek. Ten oderwany od rzeczywistości i zupełnie nie adekwatny do potrzeb program nie zyskał akceptacji MSWojsk. W nowym planie z września 1920 roku zrezygnowano z zamiarów stworzenia potężnej floty i przygotowano nową strategię zakładającą aktywną obronę Wybrzeża, przez działanie sił lekkich (torpedowców i kutrów torpedowych).
W kwietniu 1920 komandor Świrski został dowódcą Wybrzeża Morskiego z siedzibą w Pucku. Posiadanie niewielkiego portu nie zabezpieczało polskich interesów, stąd komandor bardzo mocno zaangażował się w inicjatywę budowy portu wojennego w Gdyni, bardzo często jeżdżąc do Gdyni i nadzorując toczące się tam prace. W 1924 roku przeniósł siedzibę swego dowództwa do Gdyni.
Wkrótce po zakończeniu wojny z bolszewikami doszło do jego sporu z Porębskim, który „reprezentował, szeroką myśl morską, zaś komandor Świrski był bezkompromisowym rzecznikiem wyłącznie rozwoju floty wojennej i instytucji z nią bezpośrednio związanych”. Porębski wystąpił z inicjatywą utworzenia Głównego Urzędu Morskiego, łączącego marynarkę wojenną z handlową. Świrskiemu udało się zapobiec realizacji tego pomysłu i doprowadzić – dzięki uzyskaniu poparcia ministra gen. Sosnkowskiego – do cofnięcia uchwały Rady Ministrów. Ostatecznie sprawy marynarki handlowej wycofano z kompetencji MSWojsk. Porębski przyjął ten fakt jako swoją wielką porażkę, za co winił komandora Świrskiego.
W 1924 roku kierowane przez Porębskiego Kierownictwo Marynarki Wojennej wystąpiło z planem rozbudowy floty, który zakładał posiadanie 2 krążowników, 6 kontrtorpedowców, 12 torpedowców, 12 okrętów podwodnych oraz szeregu innych, mniejszych okrętowe. Program ten nie zyskał akceptacji ministra spraw wojskowych gen. Sikorskiego, który planował powierzenie Świrskiemu szefostwa KMW.
W 1925 roku doszło wybuchu tzw. afery minowej, związanej z nadużyciami finansowymi popełnionymi przez kmdr ppor. Jana Bartoszewicza-Stachowskiego, szefa samodzielnego referatu Broni Podwodnej, podczas zakupu min w Estonii. W jej wyniku w maju 1925 roku został zdymisjonowany Szef Kierownictwa Marynarki Wojennej wiceadmirał Kazimierz Porębski. Jego następcą został – dzięki poparciu gen. Sikorskiego - kmdr Jerzy Świrski, który w czasie kryzysu napisał memoriał, w którym przedstawił własną wizję organizacji Marynarki Wojennej.
Po przejęciu władzy w Marynarce Wojennej Świrski energicznie przystąpił do wdrażania programu rozbudowy floty oraz zmian na kluczowych stanowiskach w marynarce wojennej. Nowym dowódcą Floty został kmd. por. Józef Unrug, a szefem sztabu Floty kmdr. ppor. Karol Korytkowski.
Pomimo złej sytuacji finansowej państwa, na jesieni 1925 roku Świrskiemu udało się przeforsować zakup dwóch kontrtorpedowców (późniejsze „Wicher” i „Burza”) we francuskiej stoczni Chantier Navals Francais. Wskazywał przy tym słusznie, iż okręty Polskiej Marynarka Wojenna nie stanowiły realnej siły, zdolnej przeciwstawić się w jakikolwiek sposób flocie sowieckiej lub niemieckiej, a przecież w przypadku konfliktu ze Związkiem Sowieckim najważniejszym zadaniem floty miał być obrona linii komunikacyjnych łączących Polskę z Europą Zachodnią. Świrski podawał również przykład państw bałtyckich, które podjęły większe niż Polska wysiłki w dziedzinie obrony morskiej.
Ostatecznie szef KMW w kwietniu 1926 roku podpisał stosowną umowę na dostawę dwóch ww. kontrtorpedowców. Koszt wybudowania jednego okrętu wraz z uzbrojeniem i amunicją wyniósł 1,2 mln dolarów, a pierwszy okręt miał zostać dostarczony Polsce w ciągu 27 miesięcy (drugi w ciągu 39 miesięcy). Jak się potem okazało stocznia francuska miała szereg kłopotów z wywiązaniem się z umowy i doszło do znacznych opóźnień w realizacji kontaktu.
Po przejęciu władzy przez Piłsudskiego pozycja Świrskiego uległa osłabieniu – w okresie zamachu majowego szef KMW nakazał zachować flocie neutralność, jednocześnie marszałek Piłsudski nie widział potrzeby dalszej rozbudowy polskiej floty. Pomimo tego Świrski uzyskał zgodę na podpisanie w grudniu 1926 roku umowy z inną stocznią francuską na budowę i dostawę trzech podwodnych stawiaczy min wraz z wyposażeniem, uzbrojeniem i amunicją. Ogólną wartość dostawy ustalono na prawie 2,4 mln dolarów.
Szef Kierownictwa Marynarki Wojennej musiał walczyć o zachowanie organizacyjnej odrębności marynarki od wojsk lądowych. W memoriale z czerwca 1926 roku skierowanym do Józefa Piłsudskiego wskazywał, iż „Marynarka Wojenna, niezależnie od jej wielkości, jest osobną siłą zbrojną, nie zaś bronią czy służbą armii lądowej. W konsekwencji – marynarka jest osobnym kompleksem organizacyjnym, zasadniczo równorzędnym z armią lądową”. Pomimo pojawiających się prób ingerencji władz wojskowych w sprawy marynarski udało mu się zachować samodzielność marynarki. Jednak próba przekonania Ministerstwa Spraw Wojskowych do zakupu kolejnych 3-6 okrętów podwodnych zakończyła się niepowodzeniem.
W kolejnym piśmie do marszałka Piłsudskiego z żalem stwierdzał, iż „czynniki dysponujące budżetem MSWojsk. są zdania, że dopóki ważniejsze potrzeby wojska lądowego nie zostaną zaspokojone, nie może być mowy nie tylko o dalszym rozwoju marynarki, lecz i o robieniu wydatków dla wytworzenia całokształtu warunków, w których budujące się okręty mogłyby w rzeczywistości posiadać swoją teoretyczna wartość bojową. Ważniejsze potrzeby wojska lądowego nie będą nigdy zaspokojone, więc taki pogląd na sprawę zahamuje całkowicie rozwój marynarki, a nawet w znacznym stopniu zniszczy dotychczasowe wysiłki”.
W odpowiedzi Piłsudski słusznie podkreślił, iż „jeżeli w naszej dziwnej modzie megalomanji wyrażonej w słowach nie mających treści, jeżeli w naszej śmiesznej projektomanji czyniącej z muchy słonia, albo przynajmniej panterę lub tygrysa, mamy mnóstwo kwiatków w naszej armii, to bodaj nieszczęsna nasza marynarka trzyma prym w tych wielkich słowach. Boć gdy myśli są bezbrzeżne, to gdzież ich szukać jak nie na oceanach. Jest to zdaniem moim główna choroba marynarki, która z tego powodu z trudem daje się naciągnąć do roli składniowej części jednolicie pracującej dla obrony państwa. Państwo bowiem nie posiada ani możności, ani jakichkolwiek środków do tego, aby tak drogą prawdę o swojej sile, jak flotę wojenną mogąca być użytą na wielkich morzach świata czy kreować, czy zbudować”.
O ile Świrski dążył do tego, aby MW mogła bronić własnych połączeń morskich na Bałtyku oraz własnych baz na wybrzeżu, a także przerwać nieprzyjacielskie linie komunikacyjne, to Marszałek zdając sobie doskonale sprawę, iż marynarki nie można zbudować od razu, wyznaczał flocie bardzo ograniczone zadania, które obejmowały obronę i panowanie nad Zatoką Gdańską. Postulował także przygotowanie personelu marynarki do współpracy z wojskiem.
Cdn.
- godziemba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
napisz pierwszy komentarz