Wrony z ulicy Czerskiej
Kiedyś już ładnych parę lat temu ktoś napisał, że mam obsesję na punkcie Gazety Wyborczej. Po jakimś czasie wyczytałem znowu, że w tej obsesji dogoniłem nawet samego Stanisława Michalkiewicza. To już potraktowałem, jako wielki komplement, bo nie ma nic ważniejszego w walce o wolną i suwerenną Polskę niż właściwe zdefiniowanie wroga, a Stanisław Michalkiewicz, co jak co, ale zdefiniować zagrożenia i namierzyć wroga potrafi, jak mało kto.
Trzeba przyznać, że po tych wszystkich latach sytuacja Gazety Wyborczej odwróciła się o 180 stopni i dla wielu ludzi z busoli stała się ona anty-busolą.
Dzisiaj większość czytających organ z Czerskiej wie, że kiedy atakuje ona na przykład panią poseł Krystynę Pawłowicz to znaczy, że musi być z niej super babka. Jeżeli Wyborcza lansuje i podtyka czytelnikom pod nos takie „autorytety” jak byli zakonnicy Obirek i Bartoś czy ksiądz Lemański to wiadomo, że są to wrogowie Kościoła. Kiedy bierze w obronę jakiegoś komunistycznego aparatczyka czy esbeka lub kabewiaka to w ciemno możemy założyć, że musi to być jakieś wyjątkowe czerwone bydlę, łachudra i łajdak.
Ktoś powie, że nie ma co za bardzo się cieszyć, ponieważ nadal sporo jest takich, którzy Gazetę Wyborczą ciągle kupują i czytują.
Sięgnijmy do naszej historii.
Niemiecka okupacyjna gadzinówka, Nowy Kurier Warszawski miała nakład 200 tysięcy egzemplarzy i rozchodziła się w okupowanej Warszawie jak świeże bułeczki. Tylko jeden raz, 1-go września 1940 roku po ogłoszeniu jej bojkotu przez Państwo Podziemie sprzedano tego szmatławca o połowę mniej. Później wszystko wróciło do normy.
Dlaczego tak się działo? Mechanizm podobny do tego, z jakim mamy do czynienia dzisiaj.
Decydowała nie tyle propagandowa treść, co zamieszczane tam prywatne ogłoszenia, porady, nekrologi i praktyczne informacje o produktach na kartki czy racjach żywieniowych.
Niestety, my Polacy tacy jesteśmy, że zamiast szybkich i gwałtownych przemian zawsze przed wydaleniem wszystko musimy powoli i dokładnie rozdrobnić oraz przetrawić.
Dzisiejsza Gazeta Wyborcza przypomina mi stado wron, które doskonale wiedzą, że wstrętnie kraczą, ale zdają sobie też sprawę z tego, że inaczej nie mogą, nie potrafią, a co najważniejsze, nie chcą.
To wygląda wbrew ich intencjom coraz uczciwiej i jednocześnie zabawnie, a nawet fajnie.
Gdy rozdziawią dziób - wiedzą dokładnie,
Że ich głosy brzmią raczej nieładnie,
Lecz nie wstydzą się i nie tłumaczą,
Że brzydko kraczą...
I myśl w głowach nie świta im dzika,
By krakaniem udawać słowika,
By krakaniem nieść sobie pociechę -
- i to jest w dechę!
(Wojciech Młynarski)
Artykuł opublikowany w ogólnopolskim tygodniku Warszawska Gazeta
Polecam moją nową książkę, "Polacy, już czas" ozdobioną rysunkami śp. Arkadiusza "Gaspara"
Gacparskiego, jak i poprzednią, „Jak zabijano Polskę”.
Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6
Najnowszy numer ogólnopolskiego tygodnika Warszawska Gazeta w kioskach
- kokos26 - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz