Przyszedł człowiek i odstawił końskie zaloty
Wielką wartością Warszawskiej Gazety jest to, że na jej łamach może sobie szczerze napisać, co myśli taki jak ja Kokoszkiewicz, a już w następnym numerze Osiejuk w felietonie „Przyszedł człowiek z koniem i chce nam opowiedzieć o Polsce”, przegalopuje się po mnie i zasugeruje, że działam w interesie „prowokatorów” z Ruchu Narodowego.
Jedna gazeta, a jaki przykład demokracji pluralizmu i wolności słowa.
Ilość tekstów wspierających PiS i Jarosława Kaczyńskiego, jakie w ostatnich latach popełniłem spowodowała, że lewactwo i fani Tuska „ochrzcili mnie” mianem pisowca, pisuara, jarkowego lokaja. Cała moja książka „Jak zabijano Polskę” to wielki krzyk o tym, że po 10 kwietnia 2010 roku nie ma dla nas alternatywy i dla każdego powinno być jasnym, że naszym patriotycznym obowiązkiem jest stanąć nie z tyłu, ale obok Jarosława Kaczyńskiego i wspierać jego partię.
Niestety na nic to wszystko sokoro napisałem również, że „nie ma wroga na prawicy” i nie potępiłem w czambuł Ruchu Narodowego. Teraz okazuje się, że trzymam lejce wprowadzanego na łono prawicy "konia trojańskiego”.
Tak jak wspieram dzisiaj słowem młodych ludzi z Ruchu Narodowego uczulając ich i jednocześnie ostrzegając (można łatwo sprawdzić) przed wetknięciem im, jako „przywódcy” jakiejś współczesnej wersji Tejkowskiego, tak stanąłem twardo po stronie zwalczanych przez Tuska i ferajnę środowisk kibicowskich zbierając z kolei cięgi, jako zakonspirowany w Warszawskiej Gazecie sojusznik handlarzy narkotyków i zorganizowanych grup przestępczych owiniętych dla kamuflażu w klubowe szaliki.
Jeżeli według Krzysztofa Osiejuka słowa „Nie ma wroga na prawicy” i nawoływanie do zgody oraz wspólnego frontu przeciwko Systemowi III RP to pomocnictwo we wprowadzaniu konia trojańskiego mającego rozbić polską prawicę to traci w tym momencie całą swoja mądrość powiedzenie, że „zgoda buduj, niezgoda rujnuje” i według Osiejukowej logiki powinno ono brzmieć „niezgoda buduje, zgoda rujnuje”.
Trzymając się zaczerpniętej przez Kolegę Krzysztofa z Iliady i Eneidy, poetyki oraz legendy o koniu trojańskim to przecież nie może on „zauroczony własnym głosem”, bynajmniej nie „śliskim” sugerować, że tego typu prowokacje to wyłączna specjalność Ruchu Narodowego.
Zdrowy rozsądek podpowiada, że służby i ich prowokatorzy najbardziej krzątają się wokół ugrupowań zdiagnozowanych, jako najgroźniejsze dla Układu i trzeba raczej próbować tę agenturę zwalczać i demaskować niż ze strachu przed nią deprecjonować cały ruch i odsyłać do diabła („wsadzać w tyłek”) zaangażowanych weń młodych ludzi.
Kierując się nadal twardo logiką Osiejuka i biorąc sobie do serca jego obawy oraz przestrogi to nie powinienem w ostatnich wyborach głosować na PiS pamiętając do końca swoich dni casus „koni trojańskich”, Marcinkiewicza, Sikorskiego, Kaczmarka, Kornatowskiego, Kluzik-Rostkowskiej, Kowala czy Poncyliusza.
I tu chyba dochodzę do sedna.
Podstawową różnicą między mną, a Krzysztofem Osiejukiem jest fakt, że był on członkiem Porozumienia Centrum, dziś należy do PiS oraz startował z ramienia tej partii w wyborach parlamentarnych zaś ja nigdy w swoim życiu do żadnej partii politycznej nie należałem i należał nie będę.
Trzymając się w dalszym ciągu końskiej terminologii, Kolega Krzysztof jest takim lojalnym pisowskim koniem artyleryjskim ciągnącym lawetę z partyjną strzelającą armatą, a ja mogę sobie z całego serca popierać PiS z Jarosławem Kaczyńskim i jednocześnie z sympatią odnosić się do młodych ludzi z Ruchu Narodowego, których potencjału nie wolno nam zmarnować.
Należy się tylko cieszyć z faktu, że istnieje taka gazeta, w której obaj możemy pisać i ja w przeciwieństwie go Krzysztofa Osiejuka, który wpycha mnie na siłę do wnętrza tego „trojańskiego narodowego konia”, szczerze wierzę, że jemu chodzi wyłącznie o Polskę, a partyjne klapki aż tak bardzo nie przesłaniają mu pola widzenia, no może z wyjątkiem tej nieudanej próby kopnięcia z kopyta mojej skromnej osoby, co potraktowałem z uśmiechem, jako swego rodzaju końskie zaloty oczywiście bez żadnych erotycznych podtekstów.
http://toyah1.blogspot.com/2013/06/przyszed-czowiek-z-koniem-i-chce-nam.html
Artykuł opublikowany w ogólnopolskim tygodniku Warszawska Gazeta
Polecam moją nową książkę, "Polacy, już czas" ozdobioną rysunkami śp. Arkadiusza "Gaspara"
Gacparskiego, jak i poprzednią, „Jak zabijano Polskę”.
Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6
Najnowszy numer ogólnopolskiego tygodnika Warszawska Gazeta już w kioskach
- kokos26 - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
3 komentarze
1. @kokos26
hmmm... kopanie się z koniem to nie najlepsze zajęcie. O pokrętności myśli Toyaha mogliśmy się przekonać naocznie podczas procesu udawadniania przez śp. Zbyszka Łabędzkiego Toyahowi, że koń jest taki, jak widać.
Beznadziejny dowcip z Brodą
Toyah i jego drużyna
http://www.ojczyzna.pl/Arch-Teksty/Afera%20Toyaha.htm
Zbigniew Łabędzki redaktor naczelny portalu "Ojczyzna"
ś.p. Zbigniew Łabędzki redaktor naczelny portalu "Ojczyzna" zm. 13 XII 2009, Oshawa, Kanada Zaskoczyła mnie t... Więcej »
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Maryla
Dzięki za przypomnienie. To już cztery od tamtego nikczemnego ataku i szczerze mówiąc zapomniałem. Warto pamiętać.
3. @kokos26
bardzo warto pamiętać.
Szczególnie polecam wszystkim tekst ś.p. Zbyszka do przeczytania w całości i chwili zadumy nad osobami zaangażowanymi w tamtą oszczerczą aferę.
Toyah i jego drużyna
http://www.ojczyzna.pl/Arch-Teksty/Afera%20Toyaha.htm
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl