Brawo Redaktorze! Polska Wam dziękuje.
Po kilku dniach ciężkich zmagań z materią wewnętrzną i zewnętrzną, pora na coś lekkiego. Okazję do tego dała mi informacja, którą znalazłem na blogu księdza Artura Stopki. Ksiądz chwali redaktora z Gazety Wyborczej, Piotra Pacewicza za to, że zaprotestował przeciwko nominacji Bogdana Rymanowskiego na Dziennikarza Roku 2008. http://wyborcza.pl/1,76842,6079642,Niedziennikarz_Roku.html .
To że Rymanowski dostał od magazynu Press 10 tys. euro i informację na papierze, że w zeszłym roku w Polsce każdy inny dziennikarz był od niego gorszy, powziąłem wczoraj od młodego Toyaha i wzruszyłem ramionami. W końcu kto miał ją dostać, skoro cała reszta już chyba dostała tę nagrodę w latach poprzednich? A drugi raz fundować ekstra zakupy Olejnik, czy Sekielskiemu trochę chyba niezręcznie. No owszem, mógł ten dyplom otrzymać sam Pacewicz, ale on dostanie pewnie coś tam, jak to coś tam będzie rozdawać jego środowisko.
Natomiast wiadomość dzisiejsza, że Pacewicz się wściekł, spadła na mnie zupełnie niespodziewanie i sprawiła mi przyjemność przede wszystkim dlatego, że w ogóle jest miło widzieć jak się piorą służby, ale również dlatego, że podzielam zdanie Pacewicza - Rymanowski jest do bani. A w związku z tym jest prawdopodobne, że taki głos przynajmniej troszkę zepsuje Rymanowskiemu nastrój. Nastrój który wczoraj wieczorem był niezwykle irytujący.
Dlaczego uważam, że Pacewicz ma, przynajmniej częściowo, rację? Głównie dlatego, że faktycznie jest tak, że Rymanowski nie jest dziennikarzem. Rymanowski to jest taki ktoś, kto przez jakiś niezwykły zbieg wypadków, uzyskał dostęp do publicznej domeny, a tam ktoś wymyślił, że on jest sympatyczny i że związku z tym będzie rozmawiał z politykami. I faktycznie, od tego czasu, rozmawia on z tymi politykami, całą swoją aktywność ograniczając do dwóch rzeczy. Pierwsza z nich to irytujące demonstrowanie wręcz dziecięcego zadowolenia, że tak los sprawił, że on może sobie posiedzieć obok kogoś sławnego. Druga, to nieznośne, połączone nieodmiennie a tą wspomnianą już radością typu „patrzcie-tu-jestem", jak to określa Pacewicz, „podkręcanie pyskówki".
To szczucie przybiera dwie formy. Jeśli Rymanowski ma przed sobą jednego rozmówcę, to błyskawicznie rzuca na stół jakieś nazwisko i zaczyna plotkować. Jeśli ten ktoś, kogo Rymanowski ściągnął do programu powie, że poseł X się myli, Rymanowski natychmiast rzuca: „Chce pan, panie pośle powiedzieć, że X, nie ma pojęcia, o czym mówi?" Jeśli studyjny gość Rymanowskiego wyrazi opinię, że X nie ma racji, Rymanowski natychmiast wali: „Chce pan, panie pośle, powiedzieć, że X kłamie?" I tak to leci. Nie ma nic więcej. Nie ma żadnej rozmowy, żadnych dylematów, żadnej inteligentnej myśli. Jest tylko przeciwnik i „Czy pan, panie pośle, twierdzi, że X jest głupi?" I wciąż ta sama, głupkowata mina dziecka, zadowolonego, że sprawił komuś figla.
Nieco inaczej jest wtedy, gdy Rymanowski ma przed sobą kilku rozmówców. Wtedy już tylko jest ten rozradowany wzrok, a poza tym najzwyklejsza ‘naparzanka'. Rymanowski rzuca temat, który on wie, że musi ‘chwycić' i od tego momentu wszyscy wrzeszczą na wszystkich, nie ma mowy, żeby cokolwiek zrozumieć, czas leci, chaos kipi, by po dziesięciu minutach Rymanowski z zadowoloną miną zapowiedział przerwę, bo „jak teraz nie przerwiemy to chyba ja się będę musiał pokłócić z moim szefem". I szeroki uśmiech satysfakcji z udanego żartu.
Ja nie znam jednego zdania wypowiedzianego przez Rymanowskiego, które zawierałoby jakąkolwiek własną i oryginalną myśl. Nie znam jednego zdania, o którym można by było powiedzieć, że oto Rymanowski coś spostrzegł, czego kto inny już wcześniej nie zauważył. Żeby Rymanowski otworzył jakiś nowy poziom debaty. Nic. Jedynie to radosne wiercenie się w fotelu i podbijanie bębenka. Ja nie widziałem ani razu, żeby Rymanowski, usłyszawszy jakąś odpowiedź, spróbował temat pogłębić, albo poszerzyć w inny sposób, jak przez prowokowanie do powtarzania tego samego, tyle że w innej, bardziej agresywnej wersji. A to stwarza wrażenie, że Rymanowski w ogóle nie słucha tego co do niego mówią. On jedynie zauważa pojedyncze słowa i każe się nimi ekscytować. Albo się w ogóle nie odzywa, tylko się cieszy.
Daję słowo, że od Rymanowskiego lepszy jest każdy. No może prawie każdy. Na przykład, nie jestem wcale pewny, czy akurat do tej grupy zaliczyłbym Pacewicza. No ale to już jest osobny temat i osobny tym ‘nie-dziennikarstwa'. Mogę jednak pocieszyć Pacewicza. W swoim gazetowym środowisku na sto procent nie jest on aż tak bardzo osamotniony.
Nie zmienia to faktu, ze dziś napisałem wyraźnie i jednoznacznie, że Pacewicz ma rację. Ktoś mi teraz może pewnie zarzucić, że wczoraj skopałem Ziemkiewicza, a dziś chwalę Pacewicza. I że to o mnie świadczy fatalnie. Mógłbym na to, równie prosto i jednoznacznie, odpowiedzieć, że przede wszystkim Pacewicza nie chwalę, tylko uznaję fakt, że nawet ktoś taki jak on dostrzegł poziom dziennikarski Bogdana Rymanowskiego. I że, o ile mi wiadomo, żaden z tzw. ‘naszych' dziennikarzy akurat tej odwagi nie miał. Ale, niech i tak będzie. Niech będzie że go chwalę.
Jest bowiem jedna rzecz, którą Pacewicz może sobie zapisać na plus. Doprowadził do tego, ze wojna między WSI, a stara ubecją weszła w nową fazę. Dziś czytam, że po opublikowaniu komentarza Pacewicza, TVN24 odwołał Skaner Polityczny, w którym miała wystąpić Dominika Wielowiejska, inna wybitna ‘nie-dziennikarka'. A to jest zdecydowanie wystarczający powód, żeby powiedzieć: „Brawo, Pacewicz! My wiemy, że za tym co wy wyprawiacie stoją jakieś tam wasze ciemne sprawki, ale dobrze robicie. Tak trzymać!"
- toyah - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz