Turnus mija a ja niczyja czyli zdarta płyta psycholog prof. Krystyny Skarżyńskiej
Pierwsza rocznica katastrofy smoleńskiej w lewackich polskojęzycznych mediach prowadzona była pod hasłem "Polacy mają dość Smoleńska". Pouczano nas, że czas skończyc tę żałobę i zapomnieć.
Trzecia rocznica katastrofy w mediach przyjęła inna formułę - pokazujemy wszystko, co tamci wymyslili, my się chowajmy i obśmiewajmy. Taktyka okazała się nietrafiona, tysiące Polaków w całej Polsce przez drugi tydzień oddaje cześć ofiarom katastrofy. No to wyciągamy ciotkę Kryśkę, żeby znów wytłumaczyła, że "fajny Polak" nie może oddawać sie takim wspólnym uniesieniom.
Newsweek:
17 kwietnia 2011
Newsweek: Trzy czwarte Polaków uważa temat katastrofy smoleńskiej za irytującyi nudny. Tak wynika z ostatniego badania CBOS►. Rok temu takich opinii nikt by się nie odważył głosić. Co się z nami stało przez ten rok?
Krystyna Skarżyńska: Część społeczeństwa dość szybko poczuła się zmęczona. Najpierw był powszechny szok i silne emocje. Rodzaj osłupienia, znieruchomienie. Ale życie ma swoje prawa. Nie można całymi miesiącami tak samo intensywnie przeżywać. Nawet po największej osobistej czy społecznie podzielanej tragedii większość ludzi wraca do emocjonalnej równowagi. Wymaganie, byśmy wszyscy pozostawali w permanentnej żałobie, ponieważ „polskość i patriotyzm tego wymagają”, jest więc przez wielu Polaków traktowane jako emocjonalny szantaż prowadzony przez grupę „żałobników”. Przecież nikt nie lubi być szantażowany. Nie lubimy też, gdy ktoś nakazuje nam myśleć według jednego wzoru.
Newsweek: Kto jest w tej grupie „żałobników”?
Krystyna Skarżyńska: To nie jest jednorodna grupa. Skupia kilka środowisk. Są w niej najbliższe rodziny ofiar, przyjaciele, znajomi – wbrew pozorom dość liczne grono osób, bo ofiary były w większości ludźmi publicznie znanymi, żyjącymi w szerokim kręgu towarzyskim. Dla nich katastrofa – przeżycie bardzo osobiste – pozostanie ważnym elementem życia. Ale przecież nie wszyscy bliscy ofiar chcą ogólnopolskiego żałobnego święta. W grupie „żałobników” jest także wielu polityków i część kleru, ludzi, dla których katastrofa stała się instrumentem uzyskiwania efektów politycznych. Jest jeszcze trzecia liczna grupa. Ta, która wciąż przeżywa, choć nie była związana z ofiarami. Nawet nie wiem, czy wszyscy przeżywają autentyczny żal. Być może część z nich wcześniej w ogóle nie słyszała o większości osób, które zginęły. Ogólny nastrój żałoby w pierwszych dniach po wypadku sprawił, że ludziom przypomniały się ich wszystkie dawne i aktualne nieszczęścia, porażki i krzywdy. Katastrofa stała się zastępczym obiektem cierpienia dla tych, którzy najchętniej zapłakaliby nad swoim losem i indywidualną krzywdą.
Newsweek: Dlatego solidaryzują się z krzywdą innych?
Krystyna Skarżyńska: Nie całkiem. Tym ludziom miesza się własny niezbyt udany los, z losem Polski, katastrofami, martyrologią narodową. Sami o sobie myślą jak o ofiarach kapitalizmu i demokratycznych przemian. Identyfikują się z losem ludzi, którzy zginęli pod Smoleńskiem. Zwykle niedostrzegani i lekceważeni przez establishment i tych, którym powiodło się w życiu, mają swoje pięć minut. Udało im się pośrednio wykrzyczeć, że im jest źle, że państwo ich nie wspiera, a społeczeństwo – właściwie wyklucza. Są przynajmniej zauważeni. W dodatku spotkała ich dodatkowa nagroda – pochówek pary prezydenckiej na Wawelu. A więc ofiary są czasem nagradzane. Miejsce na Wawelu to niezwykły zaszczyt. Właśnie wybór tego ważnego dla Polaków miejsca spoczynku dla prezydenckiej pary sprawił, że Lech Kaczyński może być trwałym obiektem identyfikacji dla tych ludzi, którzy w gruncie rzeczy nie znali ani jego ideologii, ani sposobu sprawowania urzędu prezydenta. To jest moim zdaniem identyfikacja psychologiczna, a nie polityczna. Jeśli inaczej nie mogę podnieść samooceny, to podnoszę ją, podkreślając chociażby emocjonalną bliskość z osobą, która zaszła najwyżej, na Wawel. Do tego dochodzi jeszcze poczucie grupowej bliskości i siły, wspólne świętowanie – ważne z punktu widzenia tych, którzy dotąd czuli się samotni i odrzuceni."
Przegrali w domu i pracy. Czują się ofiarami "Ruskich", komunistów
Jednym z możliwych wyjaśnień jest wykrystalizowanie się specyficznej zbiorowej tożsamości opartej na poczuciu krzywdy połączonym z poczuciem moralnej wyższości. ''Lud smoleński'' byłby zatem wspólnotą osób czujących się ofiarami..(...) i tak ble ble jak w 2011 roku.
Politycznej w Instytucie PAN, członek Komitetu Nauk Psychologicznych PAN.
Wydaje się więc, że szczęście zależy także od nas samych!
Częściowo tak jest. Na przykład, bardzo ważną drogą budowania szczęścia jest aktywność w organizacjach wspólnotowych, czyli rodzaj interakcji społecznych, w jakie wchodzimy. W USA te funkcje spełniają wspólnoty religijne. W niedawnych badaniach 47 proc. amerykańskich obywateli uczestniczących w nabożeństwach twierdziło, że są bardzo szczęśliwi. Wśród osób, które nie brały w nabożeństwach udziału, tak samo intensywne szczęście wyrażało tylko 27 procent. Ale uwaga – nie chodzi tu wcale o głęboką wiarę, tylko o uczestnictwo w spotkaniach religijnych, czyli aktywność społeczną.To Polacy powinni być bardzo szczęśliwi! Według ostatnich badań CBOS-u ponad 90 proc. uważa się za wierzących, a ponad połowa deklaruje regularne uczestnictwo w praktykach religijnych.
Rzeczywiście, to polskie zagregowane szczęście nie znajduje się wcale na tak niskim poziomie. Pokazują to m.in. wyniki badań międzynarodowych, takich jak Word Value Survey czy European Value Study, w których nie wypadamy najgorzej. Co ważne, w ostatniej dekadzie nastąpił zauważalny przyrost liczby szczęśliwych Polaków. Ale nie sądzę, że to z powodu naszej religijności. Jesteśmy daleko za krajami skandynawskimi, bardziej zsekularyzowanymi, które przodują przecież w europejskich rankingach szczęścia.
- Zaloguj się, by odpowiadać
4 komentarze
1. Do Pani Maryli
Szanowna Pani Marylo.
Proszę się nie dziwić, pani doktor, ba profesor od Ciupaków, to ulubienica kublikówny, czerskiej może i adasia jąkały.
Tyle, że on już przystary. Ciupak tyż, więc niczyja
Ukłony moje najniższe
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
2. dzisiaj powtórka w TOK FM
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103454,13745223,Lud_smolenski_to_trzy_typy_l...
Spór nie jest o Smoleńsk. Smoleńsk tylko wpisał się w podział na przegranych i wygranych, na tych, którzy mają bardziej tradycyjną i bardziej nowoczesną wizję Polski - mówiła w TOK FM prof. Krystyna Skarżyńska, psycholog społeczny, która wraz ze swoimi studentami bada podziały w polskim społeczeństwie. Wg niej "lud smoleński" dzieli się na trzy podstawowe grupy.
Skąd przychodzi lud smoleński? Prof. Krystyna Skarżyńska z PAN i SWPS opowiadała w "Popołudniu Radia TOK FM" o wynikach badań i rozmów z osobami przychodzącymi na smoleńskie marsze i wiece. - Źródła są trzy. Pierwsza ścieżka to osoby, które w ciągu wielu lat gromadziły różne przykre doświadczenia: spotkały się z odrzuceniem, miały poczucie gorszości, traciły pracę czy mieszkanie... Ludzie ci, kiedy patrzyli na to, co się w Polsce dzieje, mogli mieć poczucie, że inni ich wykluczają. Mówi się, że jest super, a oni wcale tego nie widzą i uważają, że jest to niesłuszne. To zatem droga doświadczenia gorszego losu, niekoniecznie zawinionego. A ponieważ zawsze próbuje się szukać winnych swoich niepowodzeń, ci ludzie też szukali. Winią system - mówiła o pierwszej, bardzo licznej grupie tworzącej "lud smoleński".
Druga grupa przypomina pierwszą, ale jej złe doświadczenia sa krótsze, czasem jednorazowe: - Ludzie ci mają krótkie doświadczenia porażki. Startowali w tej nowej rzeczywistości o sukces i odnieśli porażkę z różnych powodów: albo nie starczyło im kompetencji społecznych czy intelektualnych, albo ktoś ich wykiwał. Ale oni bardzo generalizują swoje doświadczenia i uważają, że coś jest nie tak w elitach, skoro nie pozwolono im pokazać swojej wyjątkowości. Mają też poczucie wyższości moralnej: są przekonani, że postępowali fair. W tej kategorii mieszczą się dziennikarze niepokorni, którzy uważają, że to oni są prawdziwie szlachetni i prawdziwie poszukujący prawdy, a reszta to hołota.
Ostatnia grupa to politycy: - Trzecie źródło ludu smoleńskiego to przegrana w walce politycznej. To ci, którzy nie mogą pogodzić się z przegraną w wyborach i z tym, że naród niekoniecznie ich wielbi, a oni są przecież wspaniali. W ramach racjonalizacji mówią, że nie zostali docenieni, bo wokoło są ludzie, którzy albo nie rozumieją, czym jest polityka, albo mają inne, niepolskie systemy wartości... Ta część ludu smoleńskiego próbuje zarażać nim innych.
Ludzie, którym się nie udało, są wszędzie. Ale grupa nr 3 to polska specyfika
Jak podkreśliła ekspertka, wszystkie grupy łączy poczucie niesłusznej krzywdy, ale i wyższości wobec tych, którzy mieli ich skrzywdzić: - To tożsamość specyficznych ofiar - takich, które czują się lepsze. Lokują przyczyny tego, że są ofiarami w jakichś nadzwyczajnych wartościach własnych.
Prof. Skarżyńska podkreśla, że dwie pierwsze grupy są obecne wszędzie, nie tylko w Polsce. Szczególnie widać to na przykładzie krajów postkomunistycznych, gdzie wiele osób nie zdołało dostosować się do nowych warunków ekonomicznych. Wyjątkowym, typowym dla Polski zjawiskiem jest jednak występowanie grupy trzeciej - polityków, którzy uważają się za moralnie uprawnionych do wygrania wyborów: - W innych krajach postkomunistycznych nie ma tej trzeciej warstwy. W Czechach, na Słowacji czy na Węgrzech nie widać takich grup. Raczej widać dwie pierwsze grupy.
Ekspertka podkreśla, że przyczyny powstania "ludu smoleńskiego" leżą też po stronie jego przeciwników, którzy po 1989 roku postawili na indywidualizm, a zapomnieli o tych, którym się nie powiodło. Podobnie jak "lud smoleński, zamknęli się we własnej grupie, a ta druga, niezadowolona z życia część społeczeństwa nie była im do niczego potrzebna. - I to było początkiem takich silnych tożsamości antysystemowych. Skutkiem tego jest duża grupa tych, którzy mają poczucie krzywdy, ale i duży konflikt społeczny. Bo spór nie jest o Smoleńsk. Smoleńsk tylko wpisał się w ten konflikt na przegranych i wygranych i na tych, którzy mają bardziej tradycyjną i bardziej nowoczesną wizję Polski. On istniał już przed 1998 rokiem, choć dyskusji między różnie myślącymi ludźmi nie było. Nie umiemy tego robić i nie widzę ku temu woli - ocenia prof. Skarżyńska.
Różnice istniały zresztą jeszcze przed transformacją, ale wtedy były uśpione: - Z racji tego, że wspólny wróg łączy, nurty np. w "Solidarności" były zamknięte na różnice, a podkreślały podobieństwa. Z różnicami trudniej żyć, ale zróżnicowane społeczeństwa lepiej się rozwijają. Gdyby lepiej się poznać i nie wykluczać nawzajem, różnice dotyczące tego, jaka Polska ma być, byłyby dla nas konstruktywne.
Polacy wolą mity antysystemowe. A można wybierać inne
- Trochę robią to dziennikarze: pokazują różnorodność "ludu smoleńskiego". "Lud smoleński" nie bardzo tego chce, bo generalnie ofiary są zamknięte w sobie i w ogóle nie są empatyczne. Ale gdybyśmy spróbowali porozmawiać o tym, że te osoby, które odnoszą sukces, też są bardzo różne i że temu sukcesowi i radości w weekendy towarzyszą bardzo duże koszty, to wiadomo by było, że moralna legitymizacja systemu zależy od mitów. Np. uzupełniających się strat i zysków - tym można pokazywać, że ten system jest w miarę sprawiedliwy. Ale my wybieramy mity delegitymizujące, patriotyczne, mit Polaka cierpiącego za miliony. Czyli, po pierwsze, rozmawiać. Jeśli nie ma zainteresowania innymi i rozmowy, nie ma rozwiązania problemu. A problem jest: jesteśmy coraz bardziej nieufni i nie lubimy się nawzajem. Tracimy przez to energię, którą można by wykorzystać inaczej - twierdzi ekspertka.
Ale to nie wszystko. Ważne jest budowanie szerszej tożsamości. - Choć "lud smoleński" swoją tożsamość tylko jako "my, prawdziwi Polacy". Trudno szerszą tożsamość zbudować. Europejskość? Nie. Bo eskalacja konfliktu wokół Smoleńska polega na tym, że wszystkie sprawy przewartościowują przez pryzmat spojrzenia na przyczyny katastrofy. Wg badań ludzie, którzy uważają, ze to wina władz, nie błędów, uważają wszystko, co proponuje rząd, za niedobre. Nawet gdy eksperymentalnie zmienia się propozycje rozwiązań, ale mówi, że to rząd, to ci ludzie i tak to odrzucają - mówiła prof. Skarżyńska.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. Johann: Władza łamie nasze
Johann: Władza łamie nasze podstawowe prawa, mąci nam w głowach. Władza doprowadziła do pęknięcia
"Rządzący oficjalnie mówią, że nie chcą dzielić społeczeństwa,
jednak robią wszystko, żeby właśnie to społeczeństwo podzielić. Władza
dzieli Polaków. Jestem przekonany, że robi się to w sposób celowy, z
pełną świadomością".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. kolejny tydzień mija, a ona niczyja....
dzisiaj na stronie głównej portalu jako nowość stare kotlety sprzed 3 lat
noweSkąd się bierze lud smoleński? "To 3 typy ludzi, wszyscy czują się przegrani, ale i lepsi"
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl