Przed i po Monachium (2)
godziemba, czw., 04/04/2013 - 06:30
Zmiana obrazu Niemiec na przełomie 1938 i 1939 roku w polskiej prasie prorządowej następowała stopniowo.
Dopiero w końcu października 1938 roku Ilustrowany Kurier Codzienny w artykule pt. „ Nie oddamy Niemcom ani Gdańska ani nawet kawałka Pomorza. Minister Beck dementuje pogłoski o tajnym układzie Polski z Rzeszą” stanowczo zaprzeczył pojawiającym się doniesieniom prasy zachodniej o długofalowym porozumieniu Warszawy z Berlinem. Należy zauważyć, iż po raz pierwszy napisano o jakimkolwiek pomyśle zmiany statusu Wolnego Miasta w kontekście relacji polsko-niemieckich. Gazeta przytoczyła jednocześnie odpowiedź Becka na pytanie amerykańskiego korespondenta koncernu Hearsta o rokowaniach polsko-niemieckich w sprawie Gdańska. Polski minister spraw zagranicznych podkreślił, iż „nie prowadzimy rokowań w tej sprawie. (…) Stosunki między Polską a Gdańskiem są zadowalające. (…) Wewnętrzne życie ludności niemieckiej w Gdańsku nie było przedmiotem interwencji rządu polskiego, który ma w tym portowym mieście bardzo żywotne interesy, ale innej kategorii”.
Także „Gazeta Polska” wydrukowała ten wywiad Becka. Oba artykuły z bardzo jasnym dementi polskiego ministra spraw zagranicznych na pewien czas zakończyły wszelkie dywagacje na temat polsko-niemieckich rokowań oraz realnej groźby poważnego kryzysu w tych stosunkach.
Obie gazety opisywały jednak postępujące przekształcanie się Niemiec w państwo policyjne, podobne do Związku Sowieckiego. Ksawery Pruszyński na łamach „IKC” zauważył słusznie, iż hitlerowcy czerpali pełnymi garściami z wzorów sowieckich, stosując m.in. odpowiedzialność zbiorową oraz prześladowanie przeciwników politycznych. Publicysta zarzucił tym samym przywódcom Trzeciej Rzeszy odejście od przyjętych w Europie cywilizowanych zasad prawnych. „Ten typ ewolucji totalizmu – napisał – pokrywa się z ewolucją dyktatora, a nie męża stanu. Po tej linii rozwija się od lat dyktatorski totalizm stalinowski. (..) W Rosji i w Niemczech nie ma już ani jednej domeny w machinie państwowej, któraby nie była związana bezpośrednio z osobą dyktatora”.
Wszelkie te niepokojące informacje o rozwoju sytuacji w Niemczech nie były interpretowane w kontekście relacji Warszawy z Berlinem. Jedynie pogarszająca się sytuacja Polaków w Gdańsku była tematem kilku artykułów w „IKC”, w których przytaczano wiadomości o „terrorze i niskich złodziejskich instynktach policji gdańskiej, która kradła aresztowanym Polakom pieniądze” oraz wzmożonych prześladowaniach polskich obywateli.
O ile jednak w „IKC” Trzecia Rzesza jawiła się jako potencjalne zagrożenie, o tyle w „Gazecie Polskiej” utrzymywano wizerunek Niemiec jako lojalnego, choć czasem trudnego, partnera, z którym można było ostrożnie planować wspólne dobrosąsiedzkie współżycie. Na początku stycznia 1939 roku jednak nawet „Gazeta Polska” , odnosząc się do komunizmu i nazizmu, zauważyła, iż „jeśli obie ideologie zdradzają ambicje zapładniania umysłów poza granicami państw, w których się zrodziły, to ambicje te przetłumaczone na język dla wszystkich zrozumiały dadzą się znakomicie określić jednym wymownym słowem – imperializm”.
Po styczniowej wizycie Becka w Niemczech i spotkaniu z Hitlerem i Ribbentropem w Berchtesgaden, Ribbentrop zanotował: „Rezultaty rozmów nie były zachęcające. Ale Beck nie zajął w nich również całkowicie negatywnego stanowiska. Oświadczył mi, że problem jest bardzo trudny i że będzie wpływał na swych kolegów z rządu w kierunku znalezienia jakiegoś rozwiązania. Nic nie były więc zerwane i zostałem zaproszony przez Becka do Warszawy”. W „Gazecie Polskiej” przytoczono fragment oficjalnego oświadczenia polskiego ministra spraw zagranicznych, że „na drodze polsko-niemieckiej współpracy nie ma żadnych trudności nieprzezwyciężonych, że nie istnieją żadne sprawy i okoliczności, któreby musiały prowadzić do zboczenia z linii, po której oba narody kroczą od pięciu lat”. Jednocześnie gazeta uspokoiła swych czytelników „ze źródeł dobrze poinformowanych”, że „w Berchtesgaden dokonano tour d”horyzont w atmosferze szczerości, przy czym pewne przesadzone pogłoski o zamiarach politycznych Niemiec na wschodzie Europy, rozsiewane ostatnio przez rozmaite czynniki, nie znalazły potwierdzenia”.
Równocześnie redakcja w artykule pt. „Zasada tajności” apelując o zaufanie dla Becka, podkreśliła, iż „dyplomacja polska musi być tajna w tym sensie, że ministrowi spraw zagranicznych winna być pozostawiona swoboda oceny chwili, w której ma za możliwe i wskazane uzewnętrznienie wobec opinii publicznej rzeczy już dokonanych, czy też planów dopiero zamierzonych. Nie znaczy to, żeby zasadnicze linie naszej polityki zagranicznej były ogółowi społeczeństwa nieznane. Zatajenie ich byłoby błędem. Przeciwnie, naród musi mieć przekonanie, że stanowią one jego własność duchową”. Na koniec redakcja przypomniała, że Józef Piłsudski „uczynił z polityki zagranicznej sprawę chronioną w sanktuarium rzeczy niepowszednich przed wścibskim spojrzeniem żądnej sensacji gawiedzi. I ta zasada musi obowiązywać”. Ten argument miał zakończyć wszelkie dywagacje o rzekomych niepokojących kulisach rozmów polsko-niemieckich.
Relacjonując przebieg wizyty Ribbentropa w Warszawie w końcu stycznia 1939 roku „Gazeta Polska” uwypukliła słowa Becka, że „zdrowe zasady, którymi kierowała się wzajemna polityka obu naszych narodów w stosunkach polsko-niemieckich, pozwolą – jak bym tego pragnął – rozważać zawsze wszystkie zjawiające się zagadnienia w duchu wzajemnego szacunku i zrozumienia słusznych interesów obu krajów” , które korespondowały ze zdaniem Ribbentropa, że „wszystkie zagadnienia, wynurzające się w toku przyszłej ewolucji wydarzeń, znajdą między naszymi krajami rozstrzygnięcie w tym samym duchu, uwzględniającym poszanowanie i zrozumienie dwustronnych, uprawnionych interesów”.
„Ilustrowany Kurier Codzienny” także uspokajał swoich czytelników, wskazując, iż „szczere i otwarte rozmowy oczyściły atmosferę, wytworzoną w ostatnich miesiącach na skutek – nie tyle może poczynań odpowiedzialnych za państwo czynników – co wskutek występujących tu i ówdzie objawów nieskoordynowanych, niewiadomego pochodzenia, niepokojących polską opinię publiczną”.
Na początku lutego, odsunięty przez Becka z dyplomacji, Roman Knoll w broszurze pod tytułem „Uwagi o polskiej polityce 1939” słusznie zauważył, iż zmiana polityki Niemiec w stosunku do Polski spowodowana była potrzebą załatwienia innych problemów i w rzeczywistości stwarzała „tylko pozory, za którymi nic nie było, bo żaden z naszych postulatów nie został spełniony i na żadnym odcinku nic realnego nie uzyskaliśmy. Przeciwnie, nawet opinia nasza została w ten ton wprowadzona w błąd i przypisała swemu kierownictwu politycznemu sukcesy tam, gdzie za faktyczną zmianą form kryły się realne straty. Bo mówiliśmy jedynie korzyściach przejścia do władzy hitleryzmu. Stokroć ważniejsze od nich są nasze straty, bo z przemianą tą złączone są i z niej wynikły: odbudowa szalonej siły wojskowej, zabranie Austrii i Sudetów, podporządkowanie Gdańska i Czechosłowacji”.
Opinię tę zaczęli podzielać także inni przedstawiciele ówczesnych elit politycznych. Także w „Gazecie Polskiej” zaczęto delikatnie wskazywać na realne zagrożenie kraju i związaną z tym konieczność zwiększenia polskiego budżetu wojskowego lub – jak to sformułował gen. Tadeusz Kasprzycki – „planowe organizowanie narodu i państwa do działań wojennych”.
Do dalszego zaognienia stosunków z Trzecią Rzeszą doszło po pobiciu polskich studentów Politechniki Gdańskiej w Cafe Langfuhr w końcu stycznia 1939 roku. „IKC” w alarmującym tonie wskazywał, iż „Polonia gdańska jest w niebezpieczeństwie. (…) Fala ofensywy hitlerowskiej przeciw polskości w Gdańsku coraz to przybiera na sile, wzmaga się i atakuje we wszystkich możliwych kierunkach”. „Gazeta Polska” choć nawoływała do porozumienia i nadal przedstawiała Niemcy jako partnera, a nie przeciwnika II RP, to jednocześnie przyznawała, iż istniały między stronami „pewne trudności”.
Wraz z wkroczeniem Niemiec do Czechosłowacji i utworzeniem Protektoratu Czech i Moraw, Trzecia Rzesza po raz pierwszy była przedstawiana w prasie prorządowej jako agresor. „IKC” wskazywał, iż „społeczeństwo polskie nie lubiło i nie lubi Czechów; naród nasz nie może też wydobyć ze siebie zrozumienia dla bierności czeskiej w tragicznych dniach. (…) Pomimo to wszystko wypadki ostatnich dni zasnuły poważną troską czoła wszystkich myślących Polaków”. Praski korespondent gazety Ksawery Pruszyński w dosadnych słowach opisywał panoszenie się Niemców w Pradze i porównując ich do gadów, pisał: „zdecydowano się to wszystko, wreszcie wyleźć z aut pancernych, wypełzać z czołgów, wysiąść z motocykli, zleść na ziemię, otrzeć się o ludzi. (…) Łazi to po całem mieście, kupami, kolektywnie, zbiorowo, po dziesięciu, po pięciu. (…) Ich kolor feldgrau wyraźnie odcina się na ulicy. (…) Za 15 koron nażre się, (…) przyssało się do stołów, nie odrywa zębisk od sznycla, zapija piwem, potem białą kawą, potem „noch a mal” piwem, potem oranżadą. Czesi patrzą na to tłumnie z pogardliwym spojrzeniem: A to nienażarte bestie”.
Z kolei „Gazeta Polska” przytoczyła na pierwszej stronie przemówienie szefa Obozu Zjednoczenia Narodowego, gem. Stanisława Skwarczyńskiego, który dobitnie podkreślił, iż „polska polityka zagraniczna musi być oparta na własnej naszej sile, zarówno sile fizycznej, jaką stanowi armia, jak i na sile moralnej, którą my musimy tworzyć w Polsce (…). Wierzymy w siły żywotne narodu polskiego, jesteśmy pewni siły i gotowości bojowej naszej armii, oraz, że nic nie jest w stanie naruszyć naszych praw i naszych interesów”. Ta manifestacja twardej postawy Polski pośrednio świadczyła o istnieniu zagrożenia dla jej niepodległego bytu.
Równocześnie poinformowano czytelników o zaproszeniu ministra Becka do Londynu i przytaczano opinię Hugh Daltona – przywódcy brytyjskiej Labour Party, że wizyta polskiego ministra „prowadzić będzie do bliższego zacieśnienia stosunków polsko-angielskich i do pewnego rodzaju skoncentrowania działań na przyszłość”. Wskazywano także, że miejsce Polski było w sojuszu z Zachodem, choć przypominano o kompromitacji mocarstw zachodnich w ostatnich miesiącach.
W końcu marca obie gazety zamieściły kolejne przemówienie gen. Skwarczyńskiego, wygłoszone w obecności marszałka Rydza-Śmigłego, w którym bezpośrednio wskazał na Niemcy, jako potencjalnego wroga Polski w nadchodzącym konflikcie. „Stworzone przez Niemców – przypominał generał – w ostatnich dniach fakty dokonane, stanowiące o przemianach karty Europy i stosunków w Europie postawiły nas w bez wątpienia bardzo trudnym położeniu politycznym. (…) Nie jesteśmy jednak pacyfistami w tym złym, małodusznym słowa znaczeniu” I dodawał: „O nasze granice i prawa, o niezależność naszej polityki i gospodarki, o honor narodu podejmiemy każdą walkę. Walczyć będziemy i potrafimy walczyć. Zwycięstwo do ostatniego tchu i ostatniej krwi. Wie o tym każdy Polak i wiedzieć musi cały świat”.
Te słowa miały niewątpliwie przygotować opinię publiczną na zasadniczą zmianę polskiej polityki zagranicznej, zmianę, która została dokona w czasie wizyty ministra Becka w Londynie.
Wybrana literatura:
E. Król – Polska i Polacy w propagandzie narodowego socjalizmu w Niemczech 1919-1945
O. Terlecki – Pułkownik Beck
S. Żerko – Stosunki polsko-niemieckie 1938-1939
W obliczu wojny. Z prasy polskiej 1939 roku
A.Paczkowski – Prasa polska w latach 1918-1939
- godziemba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
napisz pierwszy komentarz