Zgliszcza tamtego świata - wołyńskie wspomnienia

avatar użytkownika guantanamera


         W poprzednim wpisie zamieściłam wspomnienie drogiej mi Pani Stasi. Teraz rozpoczynam publikowanie świadectwa spisanego przez Jej starszą kuzynkę, ś.p. Stanisławę Morelowską-Jóźwiak. Będę je publikować pod tytułem: „Zgliszcza tamtego świata - wołyńskie wspomnienia”. To ważne osobiste świadectwo zostało spisane właśnie po to, by nie zaginęła pamięć o tamtym świecie i tamtych wydarzeniach ... Nie może też zaginąć pamięć o tym jakie uczucia napełniały serca Polaków tam wychowanych. Ani o tym, jak  pięknym polskim językiem się posługiwali. Przekazanie wiedzy o tamtej Polsce traktuję jako swoją misję.  A teraz niech przemówi Autorka wspomnień.

 MOJE WOŁYŃSKIE WSPOMNIENIA   
       
 WSTĘP

      Postanowiłam opisać swoje wspomnienia. Dotyczą one mego miejsca urodzenia, t.j. małej wioski Sielec, na południe od Włodzimierza Wołyńskiego, dotyczą pierwszych lat szkolnych w szkole podstawowej w Sielcu, potem wojny w dniu 1 września 1939 r., następnie wejścia Rosjan w dniu 17 września 1939 i nowych porządków wprowadzonych przez okupanta. Przeżyłam okres dwóch lat władzy sowieckiej, potem znowu była wojna – wkroczenie Niemców 22 czerwca 1941, nowe przeżycia i wreszcie te najstraszniejsze -  w 1943 roku, gdy nad głowami Polaków na Kresach zawisło śmiertelne niebezpieczeństwo – śmierci od siekiery ukraińskich nacjonalistów.
        Nie myślałam wcześniej o spisaniu moich wspomnień, a to dlatego, że w okresie istnienia PRL wydarzenia na Wołyniu w 1943 roku były tematem tabu, a po drugie, przy codziennych obciążeniach w pracy  zawodowej, prowadzeniu domu, wychowywaniu dzieci nie było zbyt wiele czasu na grzebanie w przeszłości własnej i mojej rodziny. Jeżeli w domu, wśród bliskich i znajomych z naszych stron wspominaliśmy ten straszny okres, to tylko po to, by wyrzucić z siebie nagromadzony bagaż przeżyć, uwolnić się od nich, odreagować.
 W mojej miejscowości ukraińscy nacjonaliści zamordowali kilka polskich rodzin. Wśród nich zginęli moi dziadkowie Józef i Stefania Witkowscy. Pod Łuckiem w Iwanczycach zginęła moje młodsza siostra Irena Morelowska po mężu Papowszek.
       Czas upływa, moje pokolenie, które było świadkiem i uczestnikiem wojny w 1939 i przeżyło piekło rzezi nacjonalistów ukraińskich odchodzi powoli ... Moje dzieci i wnuki żyją własnymi problemami, dla nich okres lat 1939 - 43 na Wołyniu jest zupełnie nieznany i mało znaczący. Stąd potrzeba napisania wspomnień.
      Moje przeżycia być może nie wywołają takiego przerażenia i grozy jak przeżycia wielu innych Polaków.  Trzeba sobie wyobrazić tych, którzy cudem ocaleli z pożogi i wracając do swoich domów oglądali zwłoki swych najbliższych – przepiłowane na pół piłą do drewna, wykłute oczy, u kobiet odrąbane piersi, rozprute brzuchy, podziurawione karabinami ciała, czy główki niemowląt porozbijane o mur oraz morze krwi. Myślę że ci ludzie do końca życia mają ten koszmar w pamięci.
    Ja nie widziałam zwłok pomordowanych. Napisałam, że zginęli... Cóż znaczy określenie „zginął”, czy nawet „został zamordowany”...  To tak, jak powiedzieć: był człowiek  i nie ma go wśród żywych.
     Uważam, że tym wszystkim, którzy zginęli zamordowani – mojej siostrze Irenie i rodzinie jej męża, moim dziadkom, wszystkim moim sąsiadom w mojej wiosce winna jestem zachowania ich w pamięci. Oby ich przeżycia  i cierpienia nie zaginęły, oby ich nazwiska zostały utrwalone.
      Sielec
       Na południe od Włodzimierza Wołyńskiego leży mała wioska Sielec. Jedzie się do niej główną drogą w kierunku na Sokal. W odległości ok. 8 km droga skręca w lewo. Na tym zakręcie miał swoją chałupinę mój stryjek Michał Morelowski oraz naprzeciw – rodziny Stadnickich i Bociów. Ich zabudowy były jakby drogowskazem do Sielca. Wieś miała nietypowe położenie. Przepływa przez nią rzeka Ługa, która w Sielcu rozlała się szeroką doliną tworząc staw, a z niego, jak macki ośmiornicy wypływały w kilku różnych miejscach wąskie odnogi tego rozlewiska wodnego, które płynąc dalej znowu łączyły się i tworzyły wspólny bieg, aby znaleźć ujście w Bugu.  Dzięki takiemu ukształtowaniu rzeki Ługi Sielec miał położenie wyspiarskie. Brzmi to może zbyt mocno. Nie były to wyspy w sensie dużych połaci ziemi, po prostu małe enklawy trochę pagórkowatych, a trochę równinnych terenów. Przejeżdżając przez Sielec trzeba było pokonać 4 mosty...
    Między pierwszym, a drugim mostem rozciągały się niewielkie obszary pól uprawnych. Tutaj nie było zabudowań. Dopiero za drugim mostem droga po obydwu stronach miała budynki gospodarcze. Pierwsza skromna chatka należała do rodziny żydowskiej, tam mieszkała Chajka, moja koleżanka szkolna. Drugi dom była ładny, murowany, pokryty blachą, co świadczyło o zamożności gospodarza Michałkiewicza. Dalej znowu stał nowo wybudowany dom mego brata ciotecznego, Edwarda Stanisławskiego. Po prawej stronie mieszkali Niedzielscy, Ukraińcy o bardzo ładnym polskim nazwisku, bo pochodzili z dawnej polskiej rodziny, ale byli zrusyfikowani, a raczej zukrainizowani, o przekonaniach nacjonalistycznych, co odczuliśmy w czasie II wojny światowej. Za nimi mieszkała samotnie p. Jadwiga Jastrzębska, osoba w średnim wieku, która żyła z sezonowych prac w polu i małego ogródka obok domu. Przed frontonem miała piękny gazon kwiatowy, który przyciągał oczy przechodzących. Jakie piękne miała gladiole, białe lilie, chryzantemy, a jesienią astry i wiele innych kwiatów. Na zimę p. Jadwiga ocieplała swój skromny domek grubą warstwą jesiennych liści. Nie od rzeczy będzie też wspomnieć, że miała piękny głos – sopran., którym śpiewała pieśni kościelne. W jej wykonaniu „Ave Maria” brzmiało równie pięknie jak w wykonaniu wykształconej śpiewaczki operowej. Niestety, nie urodziła się w czasie, lub raczej w rodzinie, gdzie mogłaby kształcić swój głos... Za domem p. Jadwigi był sad rodzinny Stanisławskich i stary dom, w którym mieszkał ojciec Edwarda z żoną, nota bene moją chrzestną matką oraz siostra p. Stanisławskiego, Bronia z synem Romanem. Potem dalej była jeszcze rodzina Gronowiczów i Kowalskich, którzy zajmowali dom – bliźniak. Gronowicze byli teściami Kowalskich.
 Po lewej stronie przed 3 mostem tkwiły ruiny dawnego foluszu i gorzelni. Przechodząc tędy wieczorem kuliłam się ze strachu, bo tam ktoś mógł być. Kto miał być tym postrachem – nie wiem, ale ruiny nie nasuwają miłych skojarzeń. Dodatkowych emocji dostarczały przydrożne wysokie topole, które rozrosły się po obu stornach drogi. Na nich wrony uwiły swoje gniazda i biada przechodzącemu, gdyż mógł znaleźć się pod ostrzałem ptasich pocisków – odchodów.
         Za 3 mostem po prawej stronie była duża jama, zarośnięta po brzegach trzcinami i tatarakiem, też niemile przyjmowana przez dzieci i też pamiętam, że ten odcinek drogi przebiegałam szybko, by znaleźć się w bezpiecznym miejscu. A potem był jeszcze jeden taki odcinek, tj stary zapuszczony sad, należący wraz z kawałkiem pola uprawnego i łąki do miejscowego proboszcza. Po wsi krążyła fama, że kiedyś ktoś w tym sadzie się powiesił... Też miejsce zakazane, pełne strachu. Tutaj droga skręcała w prawo pod górkę. Po obu stronach stały dwa murowane domy-bliźniaki. W prawym mieszkała rodzina Dziembowskich i Czerwonków. Przed ich domem rósł piękny krzak bzu tureckiego.  Czerwonkowie mieli sklep spożywczy i z napojami alkoholowymi. Dziembowscy natomiast mogli pochwalić się czterema córkami, z którymi bawiłam się w dzieciństwie. W naszej rodzinie też było pięć dziewcząt, jak mówią Arabowie – Pan Bóg nie poskąpił wrzodów...
         My mieszkaliśmy po prawej stronie. Przy naszym domu rosły rozłożyste akacje. W maju, gdy zakwitły, roznosząc mocny miodowy zapach, zrywaliśmy białe grona i mama smażyła je w cieście. Niektórzy dziwią się, że można je jeść, ale one zawsze nam bardzo smakowały. Naprzeciw domu mieszkalnego stał budynek gospodarczy, który w części spełniał rolę stodoły, a w drugiej był warsztatem stolarskich, w którym tata nasz wykonywał swój zawód. Tuż przed wojną tata wybudował wolno stojącą nową stodołę. Obok była obora. Przed domem mieliśmy ogródek kwiatowy.  Muszę z dumą powiedzieć, że był o również godny podziwu i przyciągał oczy każdego przechodnia. Nie było znane  na wsi kupowanie kwiatów i po wojnie, gdy mieszkałam w mieście trudno mi było przyzwyczaić się do wydawania pieniędzy na ten cel.
            Drugą stronę domu-bliźniaka zajmowała  rodzina krewnych, Witkowskich. Dziadek i jego dwaj synowie  trudnili się kowalstwem i obok domu meli kuźnię. Za zabudowaniami rozciągały się ogrody warzywne i rosły drzewa owocowe. Mieliśmy też pasiekę. Nasze ogrody pochylały się łagodnym stokiem w dół i kończyły pasmem łąki, gdzie już płynęła jedna z odnóg rzeki Ługi. Dalej za nami mieszkała rodzina Zamkiewiczów, potem Pańków, a następnie w ładnym murowanym budynku mieścił się posterunek policji i naprzeciw był urząd pocztowy. Parę metrów dalej stał piękny budynek szkolny, ozdoba całej wsi. Tutaj pobierałam pierwsze nauki i przygotowywałam się do egzaminu w szkole średniej. Za szkołą w pewnej odległości od drogi mieszkała rodzina Michałkiewiczów, ich córka Cecha była moją najbliższą koleżanką.  Pan Michalkiewicz pracował w pobliskim młynie. Ten młyn usytuowany był przy rozlewisku stawu. Tutaj  korzystając z nierówności terenu ujście wody zostało spiętrzone zaporami, zbudowano czwarty most i woda spadając z hukiem w dół obracała koło młyńskie Zawsze, gdy przechodziło się obok młyna unosiła się tam delikatna biała mgiełka....  
 

Etykietowanie:

17 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. @guantanamera

to jest niesamowite wspomnienie. Może dlatego, że Pani Stanisława, jak pisze :
" Ja nie widziałam zwłok pomordowanych."
Dlatego zachowała w swojej pamięci jak w fotografii tamten świat żywy, a "strachy" w Jej wspomnieniach to takie dzienne lęki, które celowo dorośli opowiadają dzieciom, aby je ustrzec przed niebezpieczeństwami jak staw i ruiny budynku.
Jak dziecinne i błahe były te "strachy" przywoływane ze wspomnień , a stają się tarczą i obroną przed tymi prawdziwymi, strasznymi nieszczęściami, które spotkały Panią Stanisławę , Jej rodzinę i sąsiadów.

Bardzo Ci dziękuję za publikację tego świadectwa.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika guantanamera

2. @Maryla

Kiedy zaczęłam czytać te wspomnienia to jakbym weszła do innego wymiaru... Czystość uczuć, miłość do tamej ziemi, do piękna natury. To jest jak rekolekcje. Jak oczyszczenie.

avatar użytkownika Maryla

3. świat, którego nie ma, dzisiaj mierzony krzyżami

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika guantanamera

4. @Maryla

Ten pierwszy film sprzed wojny też przenosi w inny świat, inny wymiar. Jakby taśma filmowa zarejstrowała ciepło tamtych relacji... Ale może to wrażenie wywiera piosenka...

avatar użytkownika guantanamera

5. Temat tabu

"Nie myślałam wcześniej o spisaniu moich wspomnień, a to dlatego, że w okresie istnienia PRL wydarzenia na Wołyniu w 1943 roku były tematem tabu" ...
Zwracam uwagę na te słowa. Oczywiśćie wiemy o tym, ale one przypominają, że my jednak byliśmy pod okupacją...
Oto ludzie na których napadano, których bliskich mordowano, których wreszcie wypędzono z domów, które oni sami albo ich przodkowie zbudowali .... nie mogą o tym nawet rozmawiać. Przecież to jest sytuacja ludu podbitego. Niewolników...
I tak żyliśmy wiele lat. Nie wolno nam było mówić o Katyniu, nie wolno nam było mówić o Wołyniu...
A ci którzy przeżyli to nie dość, że to wszystko przecierpieli... Jeszcze musieli się z tym ukrywać... Nie wolno im było o tym rozmawiać. Nie wolno było zła nazywać złem, mordu mordem... No, chyba że w ukryciu... Ich cierpienia miały być czymś wstydliwym, ukrywanym...
Jaką nikczemnością jest narzucanie przymusowego milczenia na cierpienie... Jaka to hańba dla ówcześnie rządzących, którzy nas w tę niewolę sprzedali... I jaką hańbą okryło to naszych "aliantów"....
Jeżeli nie doprowadzimy do tego, że dzień 11 lipca w końcu zostanie ogłoszony Dniem Męczeństwa Kresowian to będzie znaczyło, że wciąż wolni nie jesteśmy...

avatar użytkownika Maryla

6. @guantanamera

"Jeżeli nie doprowadzimy do tego, że dzień 11 lipca w końcu zostanie ogłoszony Dniem Męczeństwa Kresowian to będzie znaczyło, że wciąż wolni nie jesteśmy... "

jestem pełna obaw. Wykład Michnika o "nie szukaniu winnych" zrównujący mord ludobójstwa z desperacką obroną niedobitków jest "sygnałem" niosącym złe znaki.
Do tego pozorne zaangażowanie Komorowskiego w doprowadzenie do wejścia Ukrainy do UE może być wygodną wymówką.
Przypominam, że 3 lata temu w 2010 r. zaczynaliśmy od pisania do "elekta".
W 2011 r. już musielismy głosno protestować :

W lipcu 2010 r. napisalismy do prezydenta elekta Bronisława Komorowskiego list otwarty - apel o podjęcie działań mających na celu uznanie zbrodni wołyńskiej za ludobójstwo. W tym roku musimy niestety ponowić ten apel, ponieważ zapowiadana jest uroczystośc, na której dojszie do zrównania zbrodni UPA z akcją odwetową AK. Administracja prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza i Kancelaria Prezydenta Bronisława Komorowskiego przygotowują się do

upamiętnienia polskich ofiar zbrodni w Ostrówkach na Wołyniu oraz Ukraińców, którzy zginęli we wsi Sahryń na Lubelszczyźnie.

Z nieoficjalnych informacji od organizatorów wynika , że prezydenci mieliby wspólnie udać się w te miejsca 30 sierpnia. W lutym ukazujący się w Kijowie tygodnik "Ukrainski Tyżdeń" podał, z powołaniem na szefa Kancelarii Prezydenta RP Jacka Michałowskiego, że uroczystości w Ostrówkach i Sahryniu odbędą się latem. Ustalenia takie miały zapaść na początku lutego, podczas rozmów Komorowskiego i Janukowycza w Warszawie.

http://blogmedia24.pl/node/49197

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Pelargonia

7. Guantanamera,

Najserdeczniejsze dzięki:)
Czyta się to "na wdechu" i dlatego z wielkim zainteresowaniem czekam na dalsze odcinki.
Jakże pięknym językiem pisze Pani Stanisława, której rodzina tak wiele nieszczęść i strat przeżyła na Wołyniu.
Pani Stanisława zachowała w pamieci ofiary zbrodni jako żywe osoby, nie była świadkiem okrutnych mordów i nie widziała zwłok pomordowanych - dlatego jej spojrzenie na sprawę Wołynia będzie inne, pozbawione opisów okrucieństw. Uważam to za plus, gdyż należę do osób wrażliwych.

Pozdrawiam serdecznie

"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz

avatar użytkownika guantanamera

8. @Pelargonia

Ocalić...
Mam takie uczucie, że Ich świadectwa, świadectwa osób pamiętajacych tamtą Polskę pozwolą nam Polskę ocalić...
Oni stają dzisiaj przeciwko tym, co nas zbrukali. Jak ci, co bronią tej kobiety z Poznania, z teatru imienia dnia, który w kalendarzch nie istnieje ...
Język świadków polskości niech będzie murem, który nas obroni przed językiem brudu ... Słowa świadków polskości niech nas bronią przed słowami które nie powinny padać... Ich uczucia niech nas ratują przed brakiem uczuć...
Pozdrawiam serdecznie.

avatar użytkownika guantanamera

9. @Maryla

Właśnie zauważyłam, że ominęłam w opowieści znaczące zdanie, które brzmi: Kwiaty przeznaczone były do kościoła - do umajania ołtarzy.
To we fragmencie zaczynjącym się od słów:
Przed domem mieliśmy ogródek kwiatowy. Muszę z dumą namienić, że był on również godny podziwu i przyciągał oczy każdego przechodnia. Kwiaty przeznaczone były do kościoła - do umajania ołtarzy. Jeśli ktoś o nie poprosił, też otrzymywał wiązankę.
Nie będę tam wstawiać, bo boję się, że wyniknie z tego jakiś bałagan...

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

10. Do Pani Guantanamery

Szanowna Pani,

W nocy z 26/27 marca banda UPA dokonała masakry ponad 180 Polaków we wsi Lipniki na Wołyniu. Z rzezi został ocalony przez ojca 1,5-roczny Mirosław Hermaszewski.


Można powiększyć

 Wyrazy szacunku

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Maryla

11. @guantanamera

To brakujące zdanie jest wspomnieniem z mojego dzieciństwa, kiedy w czasie wakacji jeździłam do "matecznika" Mamy mojego Taty, w Puszczy Kampinowskiej.

Tak było i na tej mazowieckiej wsi, gdzie tradycja była i jeszcze jest żywa, choć pola już nie sa uprawiane, podzielone na działki na których pobudowano okazałe domy ludzi uciekających z Warszawy na "swoje". Żyje jeszcze w domach, w których mieszkają jeszcze żyjące Babcie, wychowane w II RP. Tam tradycja jest wciąż żywa, choc z ziemi juz prawie nikt się nie utrzymuje.

"Przed domem mieliśmy ogródek kwiatowy. Muszę z dumą namienić, że był on również godny podziwu i przyciągał oczy każdego przechodnia. Kwiaty przeznaczone były do kościoła - do umajania ołtarzy. Jeśli ktoś o nie poprosił, też otrzymywał wiązankę."

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika guantanamera

12. Pan Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

Mój Boże! Kiedy rozmawiałam z Matką Mirosława Hermaszewskiego - tuż po Jego locie w kosmos, a może nawet w trakcie tego lotu - nie wspomniała o tym, chociaż opowiadała o Jego dzieciństwie... Zapamiętałam Ją jako przemiłą kobietę o wspaniałym poczuciu humoru...

avatar użytkownika guantanamera

13. @Maryla

Znam tę radość... Z taką radością umajałam kwiatami stół, gdy przychodził kapłan z komunią świętą do mojej chorej Mamy. Ja wtedy dopiero zrozumiałam, że te złote kielichy, te kwiaty, to po prostu płynące z serc ludzkich pragnienie ofarowania Bogu tego, co piękne... W naszych oczach...

avatar użytkownika Maryla

14. mapa II RP, która zobrazuje

mapa
II RP, która zobrazuje nam obszar banderowskiego ludobójstwa. Były to w
całości 3 południowo-wschodnie województwa: wołyńskie, tarnopolskie i
stanisławowskie, oraz część lwowskiego, lubelskiego i poleskiego. 1/5
terytorium II RP!

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika guantanamera

15. @Maryla

Dziękuję za zamieszczenie tej mapy.
Tutaj http://wolyn.ovh.org/opisy/sielec-10.html
można znaleźć mapę Sielca z tymi charakterystycznymi odnogami rzeki Ługi.
Natomiast tutaj: http://forumemjot.wordpress.com/2013/03/22/zgliszcza-tamtego-swiata-wolyn/
poprzednią opowieść Pani Stasi - w lepszym niż moje i bardziej czytelnym opracowanu graficznym...

avatar użytkownika Maryla

16. Kresowe Zdjęcia Święcenie

Święcenie pokarmów gdzieś na kresach...

Święcenie pokarmów gdzieś na kresach...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

17. Ważny komunikat organizatorów

Ważny komunikat organizatorów SPOŁECZNYCH OBCHODÓW 70 ROCZNICY LUDOBÓJSTWA OUN-UPA 11 LIPCA 2013 r. W WARSZAWIE

Szanowni Państwo!

1. W związku z organizacją w dniu 11 lipca 2013 roku w Warszawie uroczystych obchodów 70 rocznicy ludobójstwa dokonanego przez OUN-UPA na ludności polskiej Wołynia i Małopolski Wschodniej zwracamy się do Państwa o jak najszybsze przekazanie następujących informacji:

− skąd grupa przyjeżdża?
− czy i jaka potrzebna jest pomoc w zorganizowaniu dojazdu autokarem?
− ile autokarów jest planowanych?

Przesyłamy na adres meliowy: e.szakalicka@wp.pl

2. Załaczamy ramowy program organizowany przez nasze kresowe organizacje – Ewa Szakalicka i Aleksandra Biniszewska, koordynatorzy obchodów społecznych w Warszawie.

Program:
12:00 Msza św. w kościele pod wezwaniem św. Aleksandra na Pl. Trzech Krzyży w Warszawie, udział parlamentarzystów.
13:30 Marsz Pamięci z Pl. Trzech Krzyży, ul. Nowym Światem, ul. Krakowskim Przedmieściem do Domu Polonii.
14:30 Złożenie kwiatów pod tablicą pamiątkową umieszczoną na Domu Polonii ul. Krakowskie Przedmieście 64, przemówienia okolicznościowe, zaprezentowanie stowarzyszeń kresowych, zaproszenie do udziału w imprezach towarzyszących.
16:00 Koncert Pamięci, na który składa się prezentacja multimedialna o zbrodni ludobójstwa Ewy Siemaszko oraz wykonane w całości oratorium "Kres Kresów..." Krzesimira Dębskiego – Plac Zamkowy, udział władz państwowych (realizacja
telewizyjna). Tłem dla wykonania dzieła muzycznego będzie inscenizacja stworzona z przedwojennych fotografii Polaków, którzy w 1943 roku zostali pomordowani na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. W ten sposób pragniemy ożywić pamięć o ofiarach. Scenarzystą i reżyserem projektu jest Ewa Szakalicka. Jakiekolwiek skorzystanie z całości lub części projektu jest naruszeniem praw autorskich.
17:30 zakończenie oficjalnych obchodów w Warszawie na Placu Zamkowym.

3. Prosimy o przesyłanie zeskanowanych w wysokiej rozdzielczości – 600dpi – przedwojennych fotografii jeszcze żyjących Państwa krewnych, których później zamorodwano, na adres meilowy autorki inscenizacji: e.szakalicka@wp.pl

Fotografie zostaną wykorzystane jako scenografia podczas Koncertu Pamięci.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl