O śmieszności demokracji przedstawicielskiej.
Piotr Francisze..., pt., 22/02/2013 - 22:21
Są takie mity w naszej głowie – większe niż tabu. Urobione tak, że każdemu przedstawią więzienie jak zieloną łąkę, prawie raj. Coś
większego niż tabu jest skandalem, który urąga sobie z ludzkiego serca. I to
choruje, i to się dusi. Rozum jednak nie rozpoznaje kpiny z samego siebie, bo dla niego więzienie ego jest najwyższym
rozumem.
Dziś kilka słów o przedstawicielskiej demokracji
parlamentarnej, która hucpą jest i basta. Amerykańska hucpa w Polsce tworzy
coraz mocniejsze węzły gordyjskie dla
cywilizacji, narodu i człowieka, by ich nigdy nie rozwiązać.
A nasi
przedstawiciele? A oni coraz bardziej popadają w zachłanność i utrwalanie swej
władzy pochodzącej jakoby od ludu.
Wyobraźcie sobie
człowieka. Ma on dwie nogi – lewą i prawą, oraz, dwie ręce – lewą i prawą.
Na drodze człowiek poruszy się sprawnie, gdy skorzysta z obu nóg: lewej i
prawej - naprzemiennie.
A tymczasem w polityce lewica wrzeszczy: lewa, lewa, lewa.
Prawica zaś chce posuwać sprawy do przodu tylko na jednej, prawej nodze.
Toż tu absurd widać, wielki jak truchło Lenina w mauzoleum, który za
życia robił dwa kroki wstecz, by jeden postawić naprzód, i tak kluczył
dialektycznie do komunizmu po meandrach walki z klasowym wrogiem, że miliony ludzi z głodu i
po gułagach pomarło - dla nieśmiertelnej
idei, dla raju przyszłości.
A w naszej demokracji jak święta krowa? Nogi się kłócą, w
najlepszym razie – debatują, która jest ważniejsza, cenniejsza, piękniejsza –
dla wyborcy. A efekt? Wielkie bum. Katastrofa,
upadek, potłuczenie ciała.
Potłukłeś się już o
kanty ściemy, czy jeszcze ani, ani – wcale?
Lewica: idziemy na lewej do postępu, serce jest po lewej
stronie.
Prawica: na prawej dojdziemy do normalności, prawość jest po
prawej.
No dobra, łotry. Będziecie potrzebowali kul, wózków inwalidzkich
lub innych protez. Bo przecież tłuki łżecie jak bure suki,: kuśtykać na jednej nodze, to z istoty samej chore.
Bo prawość jest na
górze, a miłość, czyli serce – potrafi pochylić się nad największą niedolą.
Człowiek ma dwie nogi, a gdy chce iść przed siebie, one
zwyczajnie ze sobą współpracują – nawet przy tym specjalnie nie myśląc, gdy człowiek ustali cel i kierunek.
A naród ma państwo i w tym państwie lewicę i prawicę, które
ze sobą rywalizują. O co? O władzę nad całym człowiekiem – tu narodem. O
miejsce przy żłobie. Ot, altruistyczny chów mamy hodowlany – prawie same
świnie, co mlaskają, że nie chcą żreć przy korycie. Toż kosmiczne jajo.
Rąk człowiek używa do
pracy.
Co robią ręce, gdy myjesz garnki, odkurzasz mieszkanie,
zbijasz z desek budę dla psa? No… one współpracują. Nad taką współpracą czuwa
umysł lub rozumny duch… człowieka.
A w polityce? Na łapy - lewą i prawą, nakłada się rękawice
bokserskie. No… łapy – rywalizujcie o żłób. I przekonajcie naród, że do dla jego
dobra. No…dobra. Najważniejszy jest tu żłób, a jeśli uwiódł was do żłobu jakiś polityczny
trup, to mi szkoda… słów.
Dwoje oczu jest konieczne do panoramicznego widzenia – i głębi perspektyw rzeczywistości. Dwoje
uszu, by słyszeć w stereo.
Dwie półkule mózgowe –
prawa i lewa, jakby się specjalizują.
Lewa bardziej się brata z matematyką i liniowym wnioskowaniem,
zaś prawa staje się siostrą wyobraźni i holograficznego myślenia. Na ten temat
jest cała literatura, ergo tu – tyle. Cała
wielkość człowieka wyłania się jednak
dopiero ze współpracy prawej i lewej półkuli, z integracji wyłaniającej się ze
specjalizacji, nad czym czuwa umysł,
samoświadome ja.
Samoświadome ja, gdy gra polonezy Chopina na fortepianie,
nie używa tylko białych lub tylko czarnych klawiszy. Używa wszystkich, gdyż
tego wymaga muzyka. Dyrygent z batutą naprzeciw orkiestry, gdyby miał rozegrać
utwór na werble walące w bębny, zwolniłby całą resztę muzyków. Tak też da się
wprowadzić publikę w trans.
Ale właśnie dokładnie tak uprawia się politykę – na werblach ściemy.
I te bambusy z buszu ściemy, nie ma tu źdźbła ściemy, uwodzą
nas – wprowadzają w trans waląc w bębny. Toż to pitolenie, a nie muzyka.
Tymczasem: Naród, gdy już odda władzę nad sobą prawemu lub
lewemu bokserowi, idzie na zieloną trawkę, gdzie zalega. Zwolniony z pracy nad
decydowaniem o własnym losie ma słuchać
debili.
Mylisz się jednak, że dostaje zatrudnienie raz na cztery
lata, gdy bambusy pozwalają mu łaskawie wrzucić kartkę do urny. Oj, ciężko się
mylisz, człowiecze.
Nic nie dostaje. Traci resztkę złudzeń, dopadają go zmory zwątpienia,
trolle ociężałości, im dłużej bambusy walą na oślep przy żłobach - bezkarnie i poza kontrolą. Bo ani lewa nie
kontroluje prawej, ani prawa lewej – dla dobra człowieka, tu narodu. One się
okładają na oklep lub klepią w kuluarach, że takie sprytne, bo wciąż u żłobu.
Pora się obudzić.
Puk, puk, człowiecze.
Karmisz te lewe lewizny,
kładziesz się u podnóżka jak niewolnik lub piesek swojego pana. I tyle.
I basta. Puk, puk… słyszysz duchy
uwiedzenia?
Nie. Nie słyszysz, bo masz rozum nieochrzczony, zniewolony,
powalony – jak spróchniałe drzewo, które padło na zbity pysk - w medialnej i prawnej, czyli bezprawnej - wichurze ściem.
No… dobra. Tu była
jazda na oklep - na dziko żyjącym w naturze ogierze kpiny .
Do tematu będę jednak zawracał.
A to słowo o demokracji bezpośredniej rzeknę, a to słowo o
zdrowym pieniądzu, o dobrym stanowieniu
prawa, o solidarności komórek i organów, gdy chcą nieść zdrowego człowieka
przez życie, o narodzie, który winien być jak jedno ciało człowieka, a innym
razem o Konstytucji i ważnych takich
sprawach… Serio.
Bo jak grać na fortepianie, to na wszystkich klawiszach. A
ja kocham boską muzykę – od kropelki, która iskrzy się na płatku róży o poranku
do najdalszych sfer kosmosu iskrzących się od gwiazd i galaktyk - i od życia.
No… to jeszcze raz. Są
problemy, da się znaleźć i rozwiązania.
Są rozwiązania dla istniejących problemów po stronie aniołów,
lecz są i pokraczne hybrydy po stronie demonów. Dla problemu demokracji przedstawicielskiej,
będącej fasadą dla mamony i jej
właścicieli, gdzie dzielni bokserzy, czyli nasi przedstawiciele, okładają się piąchami na niby, a tak naprawdę nas walą
w łeb, rozwiązaniem są pewne formy
demokracji bezpośredniej.
Uprzedzam jednak uczciwie: Nie wolno będzie ich wprowadzać,
po prostu nie da się i już, nim duch ludzki nie obudzi się do solidarności, samodzielnego
myślenia, wiedzy, miłości i prawdziwego siebie w kreacjach dla wolności – tej indywidualnej, i tej
wspólnotowej.
No to już! Mamy pozamiatane.
- Piotr Franciszek Świder - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz