Szalony profesor, zatroskany o państwo polskie premier.

avatar użytkownika Piotr Franciszek Świder

Donald Tusk ma swoje wielkie sukcesy – w zadłużaniu państwa. Gdy w 2007 roku obejmował jako 50-latek ster rządu,  dług wynosił 529 mld zł, by na koniec roku 2012 osiągnąć pułap 1 bilion 32 mld zł. Cudowne podwojenie w siedem lat:  chudych, czy tłustych dla Polski? Ocenę pozostawiam Polakom.

Ale wiem z góry,  bez sięgania do Biblii, jaka będzie ta „ocenka”. Dla tuczących się w epoce Tuska beneficjentów systemu lichwy (to obecnie kilka procent) minione lata były tłuste, dla całej reszty posiadających dług, i wiążących lub nie wiążących końca z końcem,  lata minione były chude. Kropka.

 A nic idzie – nie trzeba być prorokiem, by to widzieć – na jeszcze gorsze. Bo z tytułu tylko odsetek na obsługę  długu musimy zrolować lub wybulić z budżetu w 2013 roku  astronomiczną kwotę 106 mld złotych. Oczywiście, w naszym imieniu wybuli lub zroluje Sztukmistrz z Londynu, ale to nas obłoży klątwą, czyli robotą w kieracie niewolniczym na rzecz naszych wysoko urodzonych panów.

Astronomia długu ma naturę postępu geometrycznego.

Tabelka ilustruje, co napisane powyżej:

Ale my bądźmy odważniejsi od tabelek: Nie boimy się wchodzić w futurologię narodowej klęski. Daliśmy się zbajerować, przerobić na mydło i powidło, uwieść czarnoksiężnikowi z zielonej wyspy. Donald Tusk to arcymistrz bajeru propagandowych sukcesów, które  - ostatecznie jednak - wiodą lud do pogardy myślenia, do kolejnych odsłon czarnej magii, która czyni cuda – na ekranach mediów oligarchicznych. Jasne, że bez pomagierów siedzących w kieszeniach banksterów, nasz dzielny wódz nic by nie wskórał.

A we współczesnym świecie karłów duchowych kieszeń lichwy banksterskiej  puchnie od wirtualnych długów pochodzących z emisji pieniądza ex nihilo: ta kieszeń jak złodziejski worek bez dna była, jest i będzie jak czarna dziura zachłanności. Nic jej nie zaspokoi, nawet totalitarna władza – bo ona pochłonie każde dobro i przemieni je w zło. I z mocy swej diabelskiej, lekko i jakby od niechcenia,  przekona każdego dorobkiewicza wspinającego się po szczeblach piramidy panów, że  niewola szczurów, biegających w labiryncie by się nażreć, to wolność.

Geometria postępu lichwy w zniewalaniu Państwa Polskiego, a poprzez to państwo – Polaków, to sztuka - niewyobrażalnych dla lemingów - przyszłych lotów w otchłań. Nie ma granicy głupoty dla takiego lotu, lecz on zawsze się kończy – twardym walnięciem o glebę rzeczywistości.

Gleba jest tuż, tuż – wielu już walnęło i  przebudziło się do trwogi o los własnych dzieci i wnuków, lecz dla większości - lot w letargu jeszcze potrwa. Będą śnić swoje sny o wyższości własnej wersji ideologii nad wersjami innych dzieci matriksu.  Będą budzić się i zasypiać w mroku  wklepywanych wprost do wyleniałych mózgów  narracji  o napędach kosmicznego postępu ludzkości, który zda się nie ma końca. Będą uwijać się jak w ukropie, by rozkręcić własny biznes w dobrobyt lub sięgnąć po szmal, który leży na ulicy. A tymczasem:

Nakręcą sobie  - dzięki niewidzialnym mocom rynków finansowych -  tylko spirale długu.

Dług będzie jak najbardziej fałszywy, bo pieniądz emitowany w formie długu,  może tworzyć wyłącznie dług. Ale wiara w prawdę o konieczności długu jako motoru postępu -  wynoszona ponad wiarę w Boga przez demony chciwości, które  koronowały się na cesarzy ludzkości i siedzą przy samym szczycie oka piramidy -  zahipnotyzowała narody, ba – całą ludzkość, poczynając od profesorów ekonomii, socjologii, nauk politycznych, przywódców ideologicznych i religijnych,  a kończąc na:  biorących, bo dają, pożyczkę w banku, przyszłych klientach komornika lub, oddających dorobek swego życia za obietnicę dodatkowej emeryturki  z odwróconej hipoteki,  pacjentach chorej służby zdrowia i zatruwanego jedzenia.

My nie mamy wiary w lichwę ani nawet w system Putina, Obamy, Merkel  i innych marionetek władców, zaś taki kreator mód na salonach europejskich, Herman Van Rompuy ma dla nas   gębę clowna, że jawi się nam  jako pokraczny królik w psychodelicznych zaświatach ”Alicji z krainy czarów”.

Będziemy obnażać system niewidzialnych tortur, które sprowadzą na ziemię plagi gorsze od egipskich.  Będziemy pisać o inkwizytorach lewej przewrotności, którzy chcą nas przykuć do madejowych legowisk Sodomy i Gomory na kolejne wieki. Będziemy rozbrajać ten absurdalny system, gdzie lichwa i dyktatura relatywizmu ma wykończyć w człowieku wszystko, co naturalne i święte. Wreszcie: Będziemy nagłaśniać takie słowa przestrogi:

„Wierzę, że banki są bardziej niebezpieczne od gotowej na walkę armii… Jeśli Amerykanie kiedykolwiek zezwolą prywatnym bankom kontrolować produkcję pieniądza, banki i korporacje, które wokół nich wyrosną, będą rabować ludzi z dóbr, DOPÓKI ICH DZIECI NIE OCKNA SIĘ BEZDOMNE, na kontynencie podbitym przez swoich ojców”
Thomas Jefferson Prezydent USA (1743 – 1826)

I dziwić się, że głusi nie widzą, ślepi nie słyszą, a ograni w pokera nie mogą – pojąć matematyki.

Donald Tusk jawi nam się jako – a jest to dobrotliwa dla tego obywatela wersja dziejów  – ograny w pokera macho lemingów nadwiślanych. W co uwierzył nasz premierek, że po przegraniu Polski, wciąż chce siedzieć przy stołach możnych i ciąć w karty?  No, tak szczerze, to nie wiemy, ale mamy własne hipotezy i teorie.

Pan premier Donald Tusk ma po prostu wrodzony błysk bazyliszka, gdy już się odezwie. Dlatego stał się naszym pupilem. Będziemy przyklaskiwać Trybunowi – zawsze, gdy słusznie zbeszta wodza wrogiego plemienia lub krnąbrnego profesora, który odmawia ćwierkania w chórku klakierów mainstreamu. Nawet, gdy trafi na Krzysztofa Rybińskiego.

Nasz ukochany Wódz, niech zapłoną lampiony dla jego chwały, słusznie był zbeształ od nieuków profesora wszystkich oburzonych, nie potrafiącego liczyć do 90 mld złotych,  za wyciągnięty z kapelusza pomysł,  by rodzice otrzymywali tysiąc złotych miesięcznie na dziecko -  od urodzenia do ukończenia 18. roku życia.

Bo, nawet gdybyśmy  utrzymali  obecny przyrost naturalny w Polsce, czyli staczali się w niebyt demograficzny, to i tak  rozwiązanie  Rybińskiego kosztowałoby  budżet 90 mld zł rocznie. No a co by się działo, gdyby życie nad Wisłą i pod Tatrami nagle bujnie rozkwitło? Strach się bać. Kwotę strat budżetowych trzeba by podwoić, a może nawet potroić?

Musimy więc pochwalić mocno przenikliwego szefa Polaków za słowa:

- Nie jestem profesorem ekonomii, ale uważam, że 15-latek jest w stanie w ciągu dwóch minut wyliczyć, że to jest katastrofa. (…) Nikomu w ten sposób nie pomożemy. Natomiast gdybyśmy serio potraktowali taki pomysł, to znaczy, że podpisalibyśmy wyrok na państwo polskie.

Ale powinniśmy też przy tej okazji napisać i sobie  usprawiedliwienie, prawie jak uczeń, który był na wagarach i podrabia podpis rodziców, żeby  nie wydało się, że sobie kpi z pani nauczycielki i ze starych. Bo tak naprawdę  zaśmiewamy się przez łzy z  draństwa troskliwego janczara.

A coś robił para-premierze w oparach para-państwa, zanim odsetki od długu dobiły do 106 mld złotych rocznie? Gdzieżeś to bywał osiołku chwalący spryt arytmetyczny 15-latka? Toż w tym tempie zadłużania państwa,  tylko po to, by wszystkim urzędnikom, nieinnowacyjnym cynikom i znajomym królika pana żyło się lepiej,  odsetki od długu, które trzeba będzie w zębach i na kolanach oddać banksterom w kolejnych siedmiu latach nierządu,  przebiją sufit 200 mld złotych rocznie. I zamiast dzieci, robić będziemy i zarabiać na trumny – w niewoli odsetkowej.

Mamy to liczyć  dalej, poprzez wchodzenie w detale wyższej matematyki, czy wystarczy łopatologia?

Drogi Premierze, ukochany Wodzu własnego plemienia, powiemy więcej: na nasze oko, nawet 10-latek, gdyby nauczano go prawdziwej ekonomii i wiedzy o świecie, wyliczyłby, że okręt, na pokładzie którego  - mówisz dumnie – jestem kapitanem, tonie. Wstyd.

Nie w ciągu dwóch minut  - jak powiadasz, lecz w jedną minutę, dałby radę taki uczeń wyliczyć czas do „katastrofy".  Z tym, że w odróżnieniu od „katastrofy” proponowanej przez Rybińskiego, kurs na który skierowałeś statek nazywający się „Polska” będzie prawdziwą Katastrofą. Bez cudzysłowu i z dużej litery.

My tu dobrze wiemy, że narażamy się lemingom, feministkom bujającym w obłokach obłąkania i facetom w czerni, ale bardziej nam się podobał nieco młodszy Donald Tusk, autor poniższych słów:

„Bomby demograficznej nie rozbroi nikt, poza nami samymi. My możemy napisać 150 ustaw, zbudować 65 systemów emerytalnych, a bomba demograficzna po polsku nazywa się: za mało dzieci. A skoro za mało dzieci, to nie trzeba pisać ustaw, tylko wziąć się do zupełnie innej roboty.”

Jesteśmy za. Za tym, żeby wyrzucić do kosza na śmieci nie 150 ustaw, lecz z 1500, a i nawet Konstytucję chcemy od nowa napisać. Sporo trzeba zmienić w tej wypaczonej legislaturze, żeby dało się oddychać normalnie w Polsce.  I „robić” dzieci.

Polki w Londynie już wzięły sobie te słowa do serca i dzielnie rodzą. Podejrzewamy jednak, że już nie Polaków, lecz Anglików. Lecz gdy tak sobie dumamy, dlaczego rodzą, wychodzi nam jak nic, że dlatego, że mają… warunki. Czują się bezpieczne, doposażone przez Boga i naturę w pracę o godziwych zarobkach, a w ostateczności  - w pomoc socjalną znacznie wyższą niż 1000 złotych na jedno dziecko miesięcznie.

A Polki w kraju nie rodzą i rodzić nie będą.

Przestaliśmy się temu dziwić,  już dawno. Wiesz, Wodzu, dlaczego? Wiesz. Aby jednak przepowiednie futurologów stały się ciałem i na koniec XXI wieku było nas już tylko 15 milionów,  Wodzu musisz - zadbać bardziej o wdrażanie projektów banksterów w życie.

Polki nie będą rodzić – o to już zadbałeś. Ale mogą się obudzić i wkurzyć – tu musisz się bardziej postarać. Trzeba uszczelnić  i wzmocnić sygnał na nadajnikach systemu propagandy, bo zawali się cały gmach ściemy:  żeby żadna mysz niepoprawna nie mogła nadawać na falach eteru takich bredni, jakie my nadajemy.

Najlepiej zresztą, kontynuować kurs na anty-wartości cywilizacji śmierci:  zagonić myszy do kruchty wykluczenia, hipnotyzować, hipnotyzować, potępiać, wbijać w kompleksy o narodowej niższości i nadal egzorcyzmować lewackimi ideologiami. Szczurom dać silniejsze  bodźce do wyścigu, Ferdynandom Kiepskim telewizory  piękniej ociekające seksem i przemocą.  To uchroni naród  przed niechcianymi dziećmi skuteczniej niż bieda.

My już wiemy, że pancerna brzoza, która skosiła z tego świata ruskiej produkcji  samolocik w mgle i zakończyła życie Bogu ducha winnych Polaków, odegra pewną rolę w przyszłości. To symbol, ale przez ten symbol  coś jeszcze się skosi -  z umysłów Polek i Polaków . W nieodległej przyszłości upadnie w smoleńskie błoto ostatni skrawek papieru toaletowego, na którym Anodina i Miler pisali w pocie czoła własne raporty. Bo żaden Lasek nie da już rady brzozie pancernej.  Bo ta brzoza wyrasta coraz wyżej.  Ponad mgłę.

Ponad mgłę zaczną też wyrastać pomysły takie jak ten – szalonego Profesora.

Krzysztof Rybiński wprawdzie nie mierzył sławnej brzozy, bo zajmuje się – celnie lub tylko głośno  – inną ekonometrią.  Według naszej prognozy,  profesor, mówiąc o tysiaku na każde dziecko w rodzinie, przestrzelił. Mogłoby być przecież dwa tysiące, lecz pod wieloma warunkami, które są dziś utopią. Wiedzą zakazaną,  utopioną w piekle banksterów i ich sługusów, którzy z wielkim sukcesem, czyli bez pudła,  zbudowali system piramidalnie zniewalający ludzkość, przed którym ostrzegał m.in. Thomas Jefferson, Prezydent USA (1743 – 1826).

Rozmontować takiego systemu nie da się prosto. Bomba, setki bomb oraz marszów protestu i oburzenia w imię interesów własnej grupy czy stada,   nic nie dadzą, będą raczej przeciw-skuteczne,  czyli  wręcz wzmocnią moce demoniczne starego porządku. W walce o Nowy Porządek Świata, tak nowy, że zupełnie przeciwstawny do mrocznego Nowego Porządku Świata banksterów i liderów politycznych, wolno będzie  używać  biernego oporu, pracy, modlitwy, pokoju, świadomej siebie przytomności, wiedzy typu Open Source  i innych wartości. Toż jawi się to jak kwadratura koła przy naturze ludzkiej zanurzanej co rusz w bagno grzechu.

Może  anioł nie rozbije się o materię współczesnego świata mroku – nie człowiek. Anioł jednak, gdy upadnie, to na wieki, zaś człowiek upadający  – póki sił i rozumu starcza – ma sposobności, by się podnieść. My Donalda Tuska coraz bardziej lubimy, gdyż coraz więcej Polaków widzi, że  drybluje pośród przeszkód – realnych i urojonych, że siebie samego już tylko kiwa. Towarzysze w końcu wymienią go na bardziej skuteczne narzędzie – a nam, najzwyczajniej w świecie, szkoda takiego napastnika. Oczywiście, znów sobie kpimy:

Bo przyjdzie następny zawodnik z bandy i zacznie nas  kiwać z nowym, podwojonym zapałem.

Zanim się zorientujemy, podzielimy się znów – na wrogie plemiona, trochę inaczej stygmatyzowane egoizmami, bo w nieco  innych momentach wojny domowej skaczące sobie do gardeł i złorzeczące sobie w paroksyzmach nienawiści i pogardy, tylko dlatego, że  ktoś śmie myśleć inaczej.

Może już nie będziemy zastanawiać się:  Jak mierzą różni ludzie do żłobu i puścimy w niepamięć słowa byłego wówczas Premiera o brzozie: "Okazało się, że różni ludzie różnie mierzą, ale z tego co mi wiadomo mierzą tę samą brzozę" i o tym,  dlaczego niby to, różni różnie mierzą, podczas gdy wzorzec metra mamy na ziemi wspólny?

Będziemy jednak jak małpy klaskać kolejnemu pierwszemu sekretarzowi – za nowe otwarcie wrót do starego burdelu. Bo co niby zmieni władza wyłoniona przez wybór innego wodza i jego partyjnych żołnierzy? Może uspołeczni Narodowy Bank Polski i wyrwie go odpowiednimi zapisami w Konstytucji z łap lichwiarzy i komisarzy? A niby jak? Problemów i ich rozwiązań trzeba by, przy okazji poruszenia tego tematu,  zapisać setki i tysiące,  lecz publicystyczna brzytwa Ockhama nakazuje metodologiczne przycięcie eseju.

My wiemy jednak jedno: Dopóki pieniądz będzie emitowany w formie długu, ponad realną gospodarką, pracą, innowacyjnością i kapitałem, unosić będą się wirtualne długi i wampiry wysysające moc kreatywności z ludzi. One będą coraz mroczniejsze i rozleglejsze, coraz bardziej żarłoczne i nienasycone:  Aż nadejdzie dzień, gdy ponownie – tak już było kilka razy w historii ludzkości – trzeba  będzie wyciąć w pień owoce nierządu i nieprawości. Wyzerować liczniki, anulować wsystkie długi. I – wprowadzić zupełnie nową ekonomię, opartą  nie na skalach poddaństwa i piramidy, lecz na fraktalach i Świętej Aksjologii.

My wszelako, w przeciwieństwie do przydupasów mainstreamu, nie mamy oligarchicznych mediów, nikogo nie nawracamy, ani nie gwałcimy, żeby uwierzył w nasz Nowy Porządek Świata. Nie mamy sądów wyrokujących zamącenie sprawiedliwości  podług litery stanowionego prawa i nie mamy żadnej władzy – poza własnym sercem i umysłem.

Myślimy jednak, ergo widzimy, że uwierzy w takie opowieści prędzej 7-latek niż wyrobnik systemu z tytułem profesorskim, czy urzędnik z buławą w tornistrze. Taki jest ten nasz świat – po prostu chory. Nic a nic,  nie zmienił się  od czasów  Chrystusa.

Przerwa.

napisz pierwszy komentarz