Urlopu ciąg dalszy

avatar użytkownika dzierzba

 

           Drogi dzierzbo,

          Piszę do Ciebie zaniepokojona przedłużającym się brakiem aktywności na moim ukochanym blogu. Minął już ponad miesiąc od Twojego ostatniego wpisu i coraz poważniej zastanawiam się, czy przypadkiem nie porzuciłeś tego miejsca oddając się jakimś innym, być może nawet poważniejszym i ciekawszym rozrywkom. Jeżeli faktycznie tak się stało, zwracam się z gorącą prośbą, żebyś jeszcze raz przemyślał swoją decyzję. Nie chcę wypowiadać się za innych (choć jestem głęboko przekonana, że jest więcej osób, które z przyjemnością czytają wpisy Twojego autorstwa), jednak ja na pewno znajduję w tym niesamowitą, nieporównywalną z najlepszą nawet telenowelą przyjemność.
       Teraz, gdy kolejny dzień z rzędu blog dzierzby świeci pustką, pocieszam się lekturą archiwalnych wpisów. Jest ich sporo i w dalszym ciągu chwytają mnie za serce swoją lekkością, przenikliwością i głębią, tym niemniej nie sposób przecież żyć cały czas przeszłością. Bez nowej porcji duchowej strawy Twojego autorstwa więdnę czując, że nawet tak ukochana przeze mnie wiosna (rzecz jasna jeżeli w ogóle jej doczekam…) będzie marną tylko pociechą.
Dlatego też, drogi i na pewno bardzo przystojny dzierzbo, jeżeli wprawdzie obca, ale atrakcyjna i wolna kobieta nie jest Ci obojętną, zechciej mieć na względzie jej dobro i opublikuj kolejny wpis bez wahania i prędko.

 

Czekam z utęsknieniem.

 

Wirtualnie Twoja
M.

 

Tej treści list napisałem sam do siebie planując, że wyślę go na własny adres mailowy z jakiegoś fikcyjnego, założonego specjalnie w tym celu konta. Liczyłem, że jako człowiek łasy na pochlebstwa i w gruncie rzeczy naiwny, uwierzę we własną propagandę i tak zmotywowany powrócę w wielkim stylu oddając się znów blogowym szaleństwom. Wszystko było przygotowane i już cieszyłem się na kolejne notki, gdy trafiłem na informację, że opozycja nadal żyje tematem fotoradarów… Niby detal, bo przecież nie takimi pierdołom oddają się politycy z lubością, ale we mnie ponownie coś zgrzytnęło i pękło. Stwierdziłem, że jednak nie, ch…, mam to gdzieś, niech wyimaginowane fanki dostają spazmów i jęczą, jednak ja muszę trochę dłużej odsapnąć. No bo niby jak ja mam zajmować się swoimi pierdółkami na serio, skoro politycy takie marginalne bzdety całkiem na poważnie męczą?


Filed under: dywagacje, fun, słabe

napisz pierwszy komentarz