Zdrajca Rosji? (2)
godziemba, śr., 21/11/2012 - 07:29
W interesie Polski było przedłużanie wojny domowej w Rosji.
W końcu września 1919 roku Piłsudski zdecydował się na wysłanie misji wojskowej gen. Karnickiego do Taganrogu – siedziby Denikina, której zadaniem było ustalenie skali ustępstw rosyjskich w zamian za polską pomoc wojskową. Od początku rozmów Rosjanie „zaledwie tolerując Polskę w granicach priwislinskiego kraju” nie byli w stanie zrozumieć, iż Polacy nie traktują ich jako przedstawicieli wszechmocnego imperium, dyktującego Warszawie warunki porozumienia.
Jakkolwiek Denikin zapewniał górnolotnie polskich delegatów, iż „dwa bratnie narody słowiańskie wychodzą na światową arenę w nowych relacjach, opartych na tożsamości interesów państwowych i wspólnocie zewnętrznych sił przeciwdziałających”, to równocześnie nalegał na „utrzymanie granicy dotychczasowej aż do rozwiązania na bazie etnograficznej losów terenów nadgranicznych wspólnie przez władzę polską i przyszłą ogólnorosyjską”.
W tej sytuacji Piłsudski uważając, iż „gdybyśmy bowiem poparli teraz Denikina w naszej walce z bolszewikami, byłaby to w istocie walka o Rosję. A my z każdą Rosją prowadzimy walkę o Polskę”, postanowił powrócić do negocjacji z bolszewikami, uznając iż najlepszym rozwiązaniem dla Polski byłaby stale ciągnąca się wojna domowa, powodująca dalszą ruinę Rosji oraz dająca czas na wzmocnienie się Rzeczypospolitej. Zdanie Komendanta podzielali prominentni oficerowie Naczelnego Dowództwa z gen. Stanisławem Hallerem na czele, którzy uważali „za błędne mniemanie, że uda się nam przez udzielenie pomocy Denikinowi przeistoczyć zwycięskiego wroga w przyjaciela. Pomoc nie byłaby zmieniła uczuć denikinowców, a ułatwiając Denikinowi zwycięstwo, zrobiłaby go pewniejszym siebie i nieustępliwym wobec Polski”.
Z kolei gen. Tadeusz Rozwadowski otwarcie wskazywał, iż „może byłoby najlepiej, aż po Petlurze bolszewicy wybiją teraz znów Denikina, aby po tym rozgromić w końcu tychże bolszewików i mieć tym sposobem ułatwione zadanie. Przy pewnej wstrzemięźliwości musimy dojść niebawem do tego, że nas tu jako jedyne wojsko naprawdę zdatne przeciw bolszewikom traktować i odpowiednio też wreszcie wspierać zaczną”.
Stanisław Haller uważał także, iż „gdy bito na trwogę w niektórych obozach, że Denikin weźmie Moskwę, wiedzieliśmy, że gdy w takim razie przeniesie on swą bazę do Moskwy, opierając się na pobrzeże bałtyckie, starci wtedy zapewne południe żyzne, ale zarazem najbardziej anarchistyczne i do utrzymania trudne. A wtedy bolszewicy przenieśliby swą bazę nad Wołgę i znów będzie Rosja przecięta frontami wewnętrznymi i znów niegroźna, a zanim się wzmocni – my już będziemy dostatecznie silni”.
W trakcie październikowych rozmów z Marchlewskim wysłannik Komendanta kpt. Ignacy Boerner wyraźnie oświadczył, iż „Polska nie jest żandarmem Europy i nie chce im być. Polska chce i będzie pilnować jedynie i wyłącznie własnych interesów. To, czego polska racja stanu wymaga, może być jedynie probierzem jej polityki. Wspomaganie Denikina w jego walce z bolszewikami nie może być polską racją stanu. Uderzenie na bolszewików w kierunku na Mozyrz bezsprzecznie dopomogłoby Denikinowi w jego walce z bolszewikami, a nawet mogło być decydującym momentem zwycięstwa. Polska na froncie poleskim miała i ma wystarczające siły, aby to uderzenie wykonać. Czy wykonała? Czy ten moment nie powinien był otworzyć oczu bolszewikom?”
Mimo tych deklaracji Piłsudski nie ufał bolszewikom, a przystąpienie przez nich do negocjacji słusznie uważał jako wybieg, mający na celu zyskanie na czasie. Zawarto więc jedynie umowę o wymianie jeńców, a delegacji sowieckiej proponującej zawarcie warunków pokoju, odpowiedziano, iż „jej pełnomocnictwa są tylko ograniczone do rokowań o wymianie jeńców, a nie o polityce”.
W połowie listopada 1919 roku Piłsudski powiedział Kossakowskiemu, iż „zarówno bolszewikom, jak i Denikinowi jedno jest do powiedzenia – jesteśmy potęgą, a wyście trupy. Mówiąc inaczej, językiem żołnierskim: dławcie się, bijcie się, nic mnie to nie obchodzi, o ile interesy Polski nie są zahaczone. A jeśli gdzie zahaczycie je, będę bił. Jeśli gdziekolwiek i kiedykolwiek was nie biję, to nie dlatego, że wy nie chcecie, ale dlatego, że ja nie chcę. Lekceważę, pogardzam wami. (…) Dla celu konkretnego, dla ratunku naszych ludzi w Rosji zgodziłem się, by Czerwony Krzyż z ich Czerwonym Krzyżem rozmawiał. (…) A jeśli spytacie, co dalej, odpowiem: owszem, wydostańcie jeszcze archiwa przedstawicielstwa polskiego, zabytki nasze, skarby, a wówczas można będzie już o niczym więcej nie mówić”.
W tym czasie Denikin cofał się na całym froncie po naciskiem bolszewików oraz współpracującymi z nimi anarchistami Nestora Machno. Od wiosny 1919 roku bolszewicy instrumentalnie traktowali machnowców – raz z nimi współdziałali, aby potem ich zwalczać. Sam Trocki nazywał ich zjadliwie „anarchistyczno-kułackim rozpasaniem”. Pomimo nieporozumień z bolszewikami, Machno pozostawał rewolucjonistą i nie znosił Denikina, który nie był skłonny do jakichkolwiek kompromisów i na każdym kroku podkreślał swe dążenie do odbudowy carskiej Rosji. Denikin kategorycznie nie zgadzał się, aby w administrowaniu na zdobytym przez niego terytorium uczestniczyli jacyś socjaliści lub liberałowie. W guberniach pełnię władzy sprawowali gubernatorzy wojskowi, odpowiedzialni tylko przed Denikiniem, ignorując liberalne prośby o przywrócenie demokratycznych zgromadzeń miejskich czy regionalnych, istniejących w okresie władzy Rządu Tymczasowego (marzec-listopad 1917 r.).
Kwestia reformy rolnej była najważniejszą sprawą, przed jaką stanął Denikin, jako że jego sukcesy latem 1919 roku były możliwe po części dlatego, że chłopi rozczarowani bolszewikami, którzy chcieli ich zapędzić do „komun” i ziemię uspołecznić, podjęli działania zbrojne w swej obronie. Zamiast ostatecznego zalegalizowania dotychczasowych parcelacji, powołana przez Denikina Komisja wezwała do natychmiastowego zwrotu wszelkiej ziemi poprzednim właścicielom. Taka polityka nie mogła doprowadzić do pozyskania chłopów przez białego generała, który łaskawie pozwolił chłopom na pozostanie na zabranej właścicielom ziemi, ale kazał im płacić czynsz w formie obowiązkowych dostaw zboża. Bolszewicy konfiskowali zboże „w interesie sojuszu biedoty wiejskiej z robotnikami”, a Denikin odbierał je „zamiast nieopłaconego czynszu za ziemię nielegalnie zdobytą” – skutek dla chłopa był ten sam.
Denikin nie był także skłonny do ustępstw w sprawie ustawodawstwa pracy, a także praw dla związków zawodowych. Ośmiogodzinny dzień pracy wprowadzono dopiero 12 grudnia, kiedy wojska Denikina były w pełnym odwrocie.
W obliczu groźby odbudowy starego reżimu eserzy z grupy „Narod” początkowo wrodzy bolszewikom doszli do przekonania o konieczności współdziałania z bolszewikami. Bolszewicy z kolei wobec groźby klęski na południu poczynili pewne gesty w stosunku do zielonym atamanów. I tak Mironom, eserowiec i dowódca dońskich kozaków, niedawno aresztowany i skazany na śmierć za bunt przeciwko Armii Czerwonej, został po cichu zwolniony i pozwolono mu podjąć walkę z Denikinem.
Rozgromienie Denikina zostało przyspieszone przez odbicie Ukrainy przez Machno. Dodatkowo wojska białych były atakowane od południa przez oddziały zielonych W. Filippowskiego, kolejnego eserowca, który uznał, iż bolszewicy stanowią mniejsze zło, niż Denikin.
W tej sytuacji Denikin w liście do Piłsudskiego z 29 listopada ostrzegał, że „Upadek sił militarnych południa Rosji, lub nawet znaczne ich osłabienie, postawi Polskę twarzą w twarz z taką siła, która przez nikogo już nie szachowana, zagrozi samemu bytowi Polski i jej kultury. Wszystkie zapewnienia bolszewików, ze tak nie jest, to oszukaństwo”.
Na początku grudnia Naczelne Dowództwo WP poinformowało gen. Karnickiego, że Polska zachowała względem gen. Denikina ścisłą neutralność na skutek jego nie zdeklarowanego stanowiska wobec polskich wschodnich granic. Podkreślono jednakże, że współdziałanie Wojska Polskiego z gen. Denikinem nie było wykluczone, wszystko zależy jednak od zmiany stanowiska Rosjan.
Do dalszych rozmów Karnickiego z Denikinem już nie doszło. Rosjanie twardo trzymali się zasady „jednej, wielkiej i niepodzielnej Rosji”, mimo iż w tym czasie ponosili kolejne porażki w walce z bolszewikami, którzy zajęli prawie całą Ukrainę z Charkowem i Kijowem i rozpoczęli natarcie na Zagłębie Donieckie.
Do połowy grudnia 1919 roku bolszewicy pokonali wojska Denikina, które dobiła wiadomość o zakończeniu, i tak skromnej, brytyjskiej pomocy. Zawiodły także nadzieje na fińską pomoc. Lloyd George zdecydowanie odradził marszałkowi Mannerheimowi mieszania się do rosyjskiej wojny domowej. „Koniec Denikina zbliżał się szybkim krokiem. Zanadto gwałtowana likwidacja Denikina nie leżała w naszym interesie. Woleliśmy, aby jego opór trwał dłużej, aby przez czas jakiś jeszcze wiązał siły bolszewickie”.– zapisał gen. Stanisław Haller. W końcu listopada 1919 roku jednostki polskie wznowiły natarcie, zajmując m.in. Płoskirow i Kamieniec Podolski.
Jednocześnie do Warszawy przyjechała wreszcie rosyjska misja wojska, na której czele stał płk. Jewgienij Doliński. Przyjechali jako petenci, a jeszcze miesiąc wcześniej poseł Georgij Kutiepow na łamach „Warszawskoj Rieczi” podkreślał, iż „natychmiast po zdobyciu Moskwy przez Denikina wydane będzie rozporządzenie Dowództwu Wojsk Polskich, aby wojska niezwłocznie odstąpiły od granic „Priwilslinskawo Kraja”, gdyż sprawę granic wschodnich rozpatrywać będzie kongres paryski przy naszym udziale. Przy czym o granicach historycznych z 1772 r. nawet mowy nie będzie”.
Jakkolwiek Piłsudski opowiadał się na koncepcją federalistyczną, to jednak – jak sam stwierdził w końcu 1919 roku – „realizm polityczny każe mu stanąć na gruncie tych, co żądali prostej aneksji terytoriów z kulturą polską”.
W połowie grudnia 1919 roku wszelkie rokowania z bolszewikami zostały zaniechane, a MSWojsk. Wydało zarządzenie nakazujące przygotowanie wojsk polskich do „ostatecznego uregulowania kwestii rosyjskiej”. Następnym krokiem jaki na wiosnę 1920 roku zamierzał podjąć Komendant było uprzedzenie ataku bolszewików i zajęcie Ukrainy. „Polska musi – stwierdził Piłsudski – przygotować się do trzaśnięcia po łapach, dopóki te łapy są jeszcze słabe”.
Gen. Denikin w swoich pamiętnikach oskarżył Polskę i Józefa Piłsudskiego o przyczynienie się do upadku jego „białego” ośrodka i ostatecznego zwycięstwa bolszewików w wojnie domowej. W rzeczywistości jego niechęć do porozumienia z zielonym sprawiła, iż zwrócili się oni przeciwko niemu, umożliwiając bolszewikom jego ostateczne pokonanie.
Polsko-bolszewickie negocjacje umożliwiły czerwonym na wycofanie z frontu polskiego około 40 tysięcy żołnierzy i rzucenie ich przeciwko Denikinowi. W szczytowym momencie wojny siły zbrojne „białej” Rosji liczyły około pół miliona żołnierzy. Walczące z Denikinem bolszewickiej fronty Południowy i Południowo-Wschodni otrzymały od września do listopada 1919 roku ponad 300 tysięcy żołnierzy uzupełnień. W tym czasie Armia Czerwona służyło ponad 3,5 mln żołnierzy. Z zestawienia tych liczb jednoznacznie wynika, iż 40 tysięcy żołnierzy przerzuconych z frontu polskiego przeciwko Denikinowi nie odegrało większej roli w ostatecznej klęsce „białej” Rosji.
Wybrana literatura:
Dokumenty i materiały do historii stosunków polsko-radzieckich
Tajne rokowania polsko-radzieckie w 1919 r. Materiały archiwalne i dokumenty, oprac. W. Gostyńska
A. Nowak – Polska i trzy Rosje. Studium polityki wschodniej Józefa Piłsudskiego (do kwietnia 1920 r.)
R. Pipes – Rosja bolszewików
A. Juzwenko – Polska i biała Rosja (od listopada 1918 do kwietnia 1920)
J. Piłsudski – Pisma zbiorowe
M. Wrzosek – Wojna o granice Polski odrodzonej 1918-1921
W. Materski – Na widecie. II Rzeczpospolita wobec Sowietów 1918-1943
T. Kutrzeba – Wyprawa kijowska 1920 roku
K. Świtalski – Diariusz 1919-1935
W. Baranowski – Rozmowy z Piłsudskim 1916-1931
- godziemba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz