AMBER GOLD ZA ESBECKIE MINISTERSTWO SPRAW ZAGRANICZNYCH
aleksander szumanski, śr., 10/10/2012 - 19:30
AMBER GOLD ZA ESBECKIE MINISTERSTWO SPRAW
ZAGRANICZNYCH
Agentura nie lubi być postrzegana. Tam gdzie jest najmniej potrzebna, tam właśnie tkwi. Ale dlaczego? Naiwne pytanie. Bo tam gdzie nie widać, tam się najlepiej robi szmal. Przecież biedni agenci peerelowskiej bezpieki też ludzie. Muszą z czegoś żyć. W kraju macierzystym mają ogromną konkurencję, że aż wyżyć trudno. Na pierwszym miejscu do żłobu są bowiem ruscy agenci rozsiani zresztą po całym świecie. Oni mają pierwszeństwo. Niech się tylko ktoś spróbuje sprzeciwić to zaraz popełni samobójstwo. Czasami nawet zbiorowe, bywa, że nawet lotnicze. Czy rosyjskie służby mogą tkwić w polskim kontrwywiadzie? Albo np. w ukraińskim? Dlaczego nie? Odpowiem pytaniem na pytanie.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych pod wodzą „dorzynającego watahę” „Radka” Sikorskiego jest w tej „niedorżniętej” jeszcze części jedną wielką agenturą tajniaków i cwaniaków. Ministerstwo Spraw Zagranicznych to znaczy urzędnicy najwyższego szczebla, dyplomaci na różnych wysokich stołkach. Nie zdarza się im spadać z wysokich stołków, chyba, że na bani. Radek nie skąpi. Mają dobre posadki. Ale, iż dusza taka nie zwyczajna razwiedkowa zwykle za życia już pragnie do nieba, a to kosztuje, trzeba dorobić. „Robią” więc radkowi dyplomaci np. w stolicy męczeńskiego polskiego Wołynia, Łucku również i za „doradców” najstarszych zawodów świata. Doradztwo w tym zawodzie jest zawsze ciekawe. Korzyści jest cały pęczek. Doradca przecież nie jest płatnym klientem. Doradca w ogóle nie jest klientem. Doradca pobiera jeszcze dobre „diengi” za usługi.
Polskie Ministerstwo Spraw Agenturalnych jest chytre. Co się stało z kasą wschodnich mediów jak przejęło nad nimi władztwo? Gdzie wyparowały pieniądze przeznaczone na obsługę Radia Lwów? Ja się idę pytać pana Radka? To pytanie lwowskim szmoncesem. A po bałaku to: dawaj flote, bo ci ryło wyplote. I co? I nic. Floty niet. Poszła na wspólne wypłaty dyplomatyczne, spacerkiem sutenerskim.
Jeszcze Radiu Lwów coś przyobiecali przyszłościowo na 2013 – bezkonsulat – polskiej racji bezstanu. Bo jak na falach ukraińskich coś postrzyknie do janukowiczów i innych merów o ministerialnym fachu alfonsowskim naszych dyplomatołków to diengów do końca PO nie budiet. I szto budiet? Wmiestie wsio amber gold, wot szto budiet.
To sie bidne Radio Lwów ze..strachało i dawajjj tępić pismaków co się podszywają pod dziennikarzy, co to ministerstwu hańby narodowej flaki wypruwają i bezczelnie ich alfonsują elektronicznie. A pisatiel kak pisatiel, dłuższe piszesz – dalsze budiesz i dawaj dalsze w żopu im smatriet’.
W Polsce sutenerstwo (podobnie jak stręczycielstwo i kuplerstwo) jest przestępstwem, opisanym w art. 204 § 2 Kodeksu karnego, zagrożonym karą do 3 lat pozbawienia wolności (lub karą do 10 lat, jeśli osoba prostytuująca się jest małoletnia). Jest to również przestępstwo w wielu krajach świata.
Przestępcy trudniący się sutenerstwem nazywani są sutenerami, lub potocznie alfonsami. To ostatnie określenie pochodzi od głównego bohatera wydanej w 1873 r. powieści Aleksandra Dumasa (syna) pt. Monsieur Alphonse, który trudnił się tym procederem. Wcześniej sutenerów w slangu przestępczym określano słowem "luj", co z kolei pochodziło od francuskiej wersji imienia Ludwik (Louis).
To oznacza również, że co jedenasty aktywny dzisiaj dyplomata III RP, który pracuje poza granicami Polski współpracował z cywilnymi bądź wojskowymi (WSI) służbami PRL. W owej grupie jest siedmiu ambasadorów lub konsulów, a więc osób stojących na czele polskich placówek dyplomatycznych.
Który z nich handlował polskim wizami w Łucku, czy we Lwowie? Który z nich zajmował się sutenerstwem, skoro tak łatwo ukraińskie prostytutki pracują w Polsce, Danii, Hiszpanii, czy w Niemczech?
Skandal z ubeckim Ministerstwem Spraw zagranicznych trwa! ( patrz „Esbecka szajka pod okiem Sikorskiego” – „Gigantyczna afera w polskiej dyplomacji”
http://niezalezna.pl/31584-esbecka-szajka-pod-okiem-sikorskiego
Z rozbrajającą szczerością dane o dyplomatach umoczonych w służby peerelowskie podała Grażyna Bernatowicz wiceminister spraw zagranicznych, zapewne zmuszona wstydem zmieszanym z farbą, która już nie chce puścić z emblematu – „dorżnąć watahę” Ministra Spraw Zagranicznych „Radka” Sikorskiego.
Konsulat polski w Łucku – stolicy męczeńskiego Wołynia - sprzedaje polskie wizy m.in. prostytutkom! (patrz „Konsulat w Łucku – bezprawie i samowola”). –
http://media.wp.pl/kat,1022943,wid,14826417,wiadomosc.html?ticaid=1f33f
W ślad za istniejącym wstydem Ministerstwa Spraw Zagranicznych red. Włodzimierz Knap „Dziennik Polski” podjął temat.
To oznacza, że co jedenasty aktywny dzisiaj dyplomata III RP, który pracuje poza granicami Polski współpracował z cywilnymi bądź wojskowymi (WSI) służbami PRL. W owej grupie jest siedmiu ambasadorów lub konsulów, a więc osób stojących na czele polskich placówek dyplomatycznych.
Który z nich handlował polskim wizami w Łucku, czy we Lwowie? Który z nich zajmował się sutenerstwem, skoro tak łatwo ukraińskie prostytutki pracują w Polsce, Danii, Hiszpanii, czy w Niemczech?
Oto jest pytanie?
Z rozbrajającą szczerością dane o dyplomatach umoczonych w służby peerelowskie podała Grażyna Bernatowicz wiceminister spraw zagranicznych, zapewne zmuszona wstydem zmieszanym z farbą, która już nie chce puścić z emblematu – „dorżnąć watahę” Ministra Spraw Zagranicznych Radosława Sikorskiego.
m.in.podaje:
„…wizy Schengen do Francji, Danii, czy Niemiec dostawały osoby trudniące się nierządem, objęte zakazem wjazdu do tych krajów. Obywatele ukraińscy byli zmuszani do płacenia haraczu za załatwienie wiz. Przez granicę przewożono nielegalnie dzieci…w konsulacie RP w Łucku na Ukrainie działała szajka kierowana przez byłych esbeków, a osłaniana przez polskie służby specjalne…dotarliśmy do Ukrainki, która starała się o wizę legalnie, ale zmuszono ją do zapłacenia haraczu…funkcjonariusz BOR poinformował mnie…że moje zaproszenie nic nie znaczy i że na tej podstawie wizy nie dostanę… ze wskazaniem do „pani Ludy”. Poszłam tam….rozmowę ze mną zaczęto od kwoty 400 – 500 euro…”
„… w nocy przygotowują dokumenty, znoszą do zaufanych ludzi w konkretnych okienkach. Nie tylko wizami handlują. Karty Polaka też sprzedają za 700 euro. Można spotkać ogłoszenia na mieście i na Fecebooku. Za łapówki załatwiają też wizy (na podstawie fikcyjnych zaproszeń). Konsulat raj dla prostytutek…”.
Proceder trwa pod okiem konsula Sylwestra Szostaka nadzorującego wydawanie wiz w konsulacie(„Gazeta Polska” 8 sierpnia 2012).
Bernatowicz poinformowała, że obecnie z osób pracujących w polskiej dyplomacji ok. 60% podlega lustracji.
Dlaczego 60% polskich dyplomatów nie zostało zlustrowanych przed objęciem służby - Bernatowicz nie poinformowała polskiej i światowej opinii publicznej.
Fakt zatrudnienia w polskiej dyplomacji współpracowników peerelowskiej Służby Bezpieczeństwa został ujawniony w czasie posiedzenia sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych. O przedstawienie informacji dotyczących obecnego stanu zatrudnienia w MSZ funkcjonariuszy i tajnych współpracowników komunistycznych służb specjalnych wystąpili w czasie posiedzenia komisji posłowie Prawa i Sprawiedliwości.
Minister Grażyna Bernatowicz usiłowała przekonywać członków komisji, że o zatrudnieniu w polskiej dyplomacji przede wszystkim decydujące znaczenie mają kwalifikacje. W czasie swojego wystąpienia Bernatowicz nie sprecyzowała o jakie kwalifikacje chodzi. Czy wyłącznie moralne?
Członkowie komisji dowiedzieli się od Bernatowicz, iż polityka personalna w MSZ jest realizowana zgodnie z prawem oraz zasadami zarządzania zasobami ludzkimi, gdzie najważniejszym kryterium jest posiadanie właściwych kompetencji merytorycznych.
Zachodzi pytanie, czy współpraca z komunistycznym wywiadem, lub sutenerstwo, to wystarczające kwalifikacje dyplomatyczne w Ministerstwie Spraw Zagranicznych?
Dyplomaci umocowani dla handlu wizami przeznaczonymi dla ukraińskich prostytutek uprawiali sutenerstwo – czerpanie korzyści majątkowych z uprawiania prostytucji przez inną osobę.
Zwykle jest to powiązane ze stręczycielstwem (nakłanianiem do uprawiania prostytucji) i kuplerstwem (ułatwianiem uprawiania prostytucji), a czasami z innymi przestępstwami, jak handel ludźmi oraz stosowanie gróźb i przemocy wobec prostytutek. Oprócz indywidualnych sutenerów, jest to jedno z pól działalności, którą zajmują się zorganizowane grupy przestępcze.
Bernatowicz zwróciła uwagę, że żaden z przepisów prawa nie nakazuje pracodawcy zwolnienia, lub niezatrudnienia pracowników, którzy złożyli zgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne. Przekonywała, że usuwanie ze służby zagranicznej osób, które przyznały się w swoich oświadczeniach do współpracy jest trudne z prawnego punktu widzenia.
Dr hab. Krzysztof Szczerski, były wiceminister spraw zagranicznych, wicedyrektor Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest zaskoczony liczbą podanych przez Bernatowicz tajnych współpracowników, która potwierdziła jego opinię o polityce personalnej ministra Radosława Sikorskiego, kierującego się zasadą utrzymania status quo na kierowniczych stanowiskach w swoim resorcie. Minister Sikorski preferuje ludzi o rodowodzie PRL-owskim, choć sam mieni się najgorętszym przeciwnikiem komunizmu.
Krzysztof Szczerski uważa, że osoby które były zaangażowane po stronie państwa komunistycznego nie powinny dzisiaj pracować w dyplomacji III RP. Tacy ludzie służyli temu, aby Polska była państwem zniewolonym przez Związek Sowiecki, krajem zacofanym pod każdym względem. Jego zdaniem ludzi związanych z PRL-owskimi służbami specjalnymi, a zatrudnionych obecnie w MSZ, z uwagi na ich oddanie władzom komunistycznym nie należy traktować dzisiaj jak normalnych urzędników. Tymczasem w MSZ, na czele którego stoi Radosław Sikorski, takie osoby są nie tylko tolerowane, ale wręcz preferowane – a od upadku komunizmu minęło prawie ćwierć wieku - mówi Krzysztof Szczerski.
Natomiast Bernatowicz przekonuje, że osoby które były współpracownikami peerelowskich służb bezpieczeństwa, a teraz zajmują wysokie stanowiska państwowe w polskiej dyplomacji to profesjonaliści, których nie można dyskryminować i przez długi okres życia poświadczyli oddanie temu krajowi, który dzisiaj mamy!
Bernatowicz w swoim oświadczeniu sejmowym nie podała kwot, których nie otrzymały polskie kresowe media, ani przyczyn w jaki inny sposób rozdysponowano milionowe środki przeznaczone na doroczny, określony cel utrzymania polskich mediów na Kresach, w tym Radia Lwów.
W wyniku rozwiązania Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego (Komitiet Gosudarstwiennoj Biezopastnosti) znanego pod skrótem KGB ZSRR w październiku 1991 i rozpadzie Związku Radzieckiego dwa miesiące później (grudzień 1991), pozostał potężny system wywiadowczy i służby bezpieczeństwa.
Jak się ocenia, w latach 80. w KGB ZSRR pracowało ponad 400 tysięcy osób w tym 230-250 tysięcy w wojskach pogranicznych i ok. 50 tysięcy w jednostkach łączności oraz ochronie i obsłudze Kremla. KGB ZSRR miało kilkaset tysięcy informatorów wśród ludności oraz w kołach rządowych i siłach zbrojnych.
Placówki (rezydentury) KGB ZSRR operowały we wszystkich stolicach świata pod przykrywką konsulatu ZSRR lub ambasady ZSRR, albo po prostu jako misje i firmy handlowe.
Po likwidacji KGB ZSRR działała przejściowo od września 1991 roku do grudnia 1991 roku Centralna Służba Wywiadu, która została przeformowana zarządzeniem prezydenta Federacji Rosyjskiej Borysa Jelcyna Nr 293 z dnia 18 grudnia 1991 na Służbę Wywiadu Zagranicznego (SWR),. Podlegała pod utworzone w grudniu 1991 roku Ministerstwo Bezpieczeństwa.
Służba Wywiadu Zagranicznego FR przejęła zadania wykonywane wcześniej przez I Zarząd Główny KGB ZSRR (PGU), zajmujący się wywiadem zagranicznym.
Głównym zadaniem SWR jest m.in. dostarczanie prezydentowi i rządowi Federacji Rosyjskiej informacji politycznych, ekonomicznych, technicznych, naukowych, analiz oraz informacji o państwach, organizacjach, ludziach, o wszystkim co ma znaczenie dla prowadzenia skutecznej polityki przez prezydenta, premiera i rząd Federacji Rosyjskiej.
Funkcjonariusze SWR działają jako dyplomaci, funkcjonariusze bez immunitetu dyplomatycznego tzw. nielegalni będący pod przykryciem dziennikarzy, turystów itp. Wykorzystują do tego celu ambasady, konsulaty rosyjskie rozsiane po całym świecie oraz (nielegalni) rozmaite przedsiębiorstwa i organizacje. Po rozpadzie Związku Radzieckiego i zakończeniu zimnej wojny, głównym zadaniem wywiadu Rosji było zlikwidowanie luki naukowo-technicznej między Rosją a krajami NATO.
Początki działalności Służby Wywiadu Zagranicznego nie były zbyt pomyślne. W bardzo krótkim czasie między 1991 a 1992 rokiem z placówek zagranicznych SWR we Włoszech, Wielkiej Brytanii, Belgii, Finlandii oraz Francji uciekło na Zachód pięciu wysokich rangą oficerów. Przy okazji zabrali oczywiście ze sobą najtajniejsze dokumenty, jeszcze ze służby Pierwogo Gławnogo Uprawlienija KGB ZSRR.
Służba Wywiadu Zagranicznego przejęła po KGB mnóstwo agentów-informatorów. Ważniejszym współpracownikiem SWR, zwerbowanym jeszcze przez KGB ZSRR, był m.in. Earl Edwin Pitts, oficer FBI pracujący w sekcji kontrwywiadu w Nowym Jorku.
Zwerbowany został przez KGB ZSRR między 1987 a sierpniem 1989 roku. Po 9 latach współpracy z wywiadem rosyjskim został aresztowany przez FBI w 1996 roku.
Drugim agentem wywiadu, którego SWR RF odziedziczyła po KGB SSSR, był pracownik Centralnej Agencji Wywiadowczej z 16 letnim stażem, Harold Nicholson. Został aresztowany przez Federalne Biuro Śledcze w listopadzie 1996 roku.
Ile jeszcze podobnych kretów KGB zostawiło w CIA lub FBI oraz innych specsłużbach całego świata, wyjdzie na jaw z czasem. Do 1996 SWR korzystała z danych gromadzonych przez Połączony System Przetwarzania Danych o Przeciwniku (SOUD). W tym też roku przejęła część jego kompetencji, dzieląc je z FAPSI.
Jednym z najbardziej wartościowych agentów przejętych przez SWR od KGB niewątpliwie był Aldrich Ames. Swoje usługi zaoferował 16 kwietnia 1985 roku rezydentowi KGB) w Waszyngtonie.
Aby udowodnić Rosjanom, że nie jest to kolejna prowokacja amerykańskiego kontrwywiadu (FBI), wydał im dwóch oficerów KGB zwerbowanych przez CIA w Moskwie.
Następnie 13 czerwca 1985 roku Ames przekazał KGB nazwiska wszystkich oficerów KGB, GRU oraz innych wschodnich agencji wywiadowczych, współpracujących z CIA jakie były mu znane. W ten sposób siatka agentów budowana przez CIA od trzydziestu lat zamieniła się w kupę gruzu. Przez dziewięć lat szpiegowania dla radzieckiego KGB i jego następczyni, SWR, Aldrich Ames zrobił prawdopodobnie wszystko, co agent może zrobić, poza podstawieniem ciężarówki pod siedzibę CIA w Langley i wywiezieniem z niej dokumentów.
Ames ujawnił ponad sto tajnych operacji, wydał Rosjanom ponad 30 osób współpracujących z CIA (z których dziesięć zostało skazanych na karę śmierci i rozstrzelanych) i innymi zachodnimi agencjami.
Aldrich Ames wydał w ręce KGB m.in. Siergieja Fiedorenko, dyplomatę radzieckiego przy Organizacji Narodów Zjednoczonych (ONZ).
Siergiej Fiedorenko pracował dla CIA pod pseudonimem "Pyrrhic" do chwili wydania przez Amesa w 1985 roku. Wyczuwając niebezpieczeństwo zbiegł do USA, żyje do dziś prawdopodobnie gdzieś w Stanach Zjednoczonych.
Adolf Tołkaczew pod pseudonimem "Vanquish" dostarczał CIA informacje na temat najnowszych samolotów Mig, głównie systemów naprowadzania oraz tzw. technologii stealth. Wydany przez Amesa został aresztowany i stracony.
Sergiej Motorin, major KGB pod pseudonimem "Gauze", współpracował z CIA informując o operacjach KGB przeprowadzanych w stolicy Stanów Zjednoczonych. Wskazany przez Amesa został aresztowany przez KGB w sierpniu 1985 roku, i stracony.
Gen. mjr Dmitrij Polakow wysoki oficer wywiadu wojskowego GRU, współpracował z CIA pod pseudonimem "Tophat" lub "Roam", przez ponad 20 lat dostarczając nieocenionych informacji. Wydany przez Amesa w 1985 roku, został aresztowany w czerwcu 1986 roku i stracony.
Aldrich Ames został aresztowany przez FBI 21 lutego 1994 roku i skazany na dożywotnie więzienie.
Bardzo głośną sprawą było aresztowanie 20 lutego 2001 roku przez sekcję kontrwywiadu FBI Roberta Hanssena, wieloletniego pracownika Federalnego Biura Śledczego FBI. Hanssen zgłosił się do radzieckiej firmy handlowej w Nowym Jorku już pod koniec 1979 roku. Przekazał on wówczas radzieckiemu wywiadowi wojskowemu GRU tajne materiały.
Został przyłapany przez żonę, chowając tajne dokumenty w domu (myślała ona, że to listy miłosne). Poleciła mężowi, aby natychmiast udał się do spowiedzi.
Hanssen uzyskując rozgrzeszenie (pieniądze otrzymane od Rosjan miał oddać na cele charytatywne) od znajomego pastora, zerwał kontakty z GRU, radzieckim wywiadem wojskowym.
Ponownie nawiązał kontakt z wywiadem radzieckim, tym razem z KGB, 1 października 1985 roku, wysyłając list do ambasady w Waszyngtonie, a następnie tam dzwoniąc, oferując własne usługi. Za 15-letnią współpracę z KGB otrzymał 1,4 miliona dolarów w gotówce i brylantach.
Za informacje, które pozwoliły aresztować Roberta Hanssena, FBI zapłaciło 6 milionów USD. W materiałach kompromitujących Hanssena były m.in. kaseta z nagraniem telefonu, który Hanssen wykonał do ambasady Związku Radzieckiego w 1985 oferując swoje usługi, zdjęcia z ukrytego aparatu przedstawiające Hanssena podczas odbioru pieniędzy zostawionych przez oficera prowadzącego w tzw. martwej skrzynce kontaktowej, oraz kawałek plastikowej torebki, w której Hanssen dostarczył tajne materiały dla KGB, z odciskami jego palców.
Robert Hanssen został skazany na dożywotnie więzienie, a cała sprawa doprowadziła do dymisji ówczesnego dyrektora Federalnego Biura Śledczego FBI, Louisa Freeha.
Siedziba SWR mieści się w Moskwie w dzielnicy Jasienowo oraz posiada 27 stacji radiowywiadu usytuowanych przeważnie w stolicy danego państwa, np. Paryżu, Londynie, Waszyngtonie, Berlinie, działających jako część ambasad lub konsulatów Rosji. Służba Wywiadu Zagranicznego SWR dysponuje własną tzw. szkołą szpiegów. Liczbę zatrudnionych funkcjonariuszy wywiadu w pierwszych latach działalności ocenia się na 15 tys.
Prezydent Rosji Władimir Putin wprowadza reformę rosyjskich służb wywiadu, kontrwywiadu i bezpieczeństwa. Federalna Służba Bezpieczeństwa (FSB) ma zostać przemianowana na Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego oraz odzyskać kontrolę nad Służbą Wywiadu Zagranicznego (SWR) i Federalną Służbą Ochrony (FSO) – odpowiednika polskiego BOR.
W kręgach wywiadowczych i prasie mówiło się, że Putin dążył do połączenia wszystkich instytucji bezpieczeństwa. Celem tego miała być odbudowa wpływów służb specjalnych na wzór KGB.
Rosyjskie służby w polskim kontrwywiadzie. Kilka miesięcy temu w siedzibie Służby Kontrwywiadu Wojskowego odbyła się wizyta przedstawicieli rosyjskich służb specjalnych. Na teren SKW wjechali służbowym samochodem, który wcześniej nie był sprawdzony przez Polaków – podaje Dorota Kania „Gazeta Polska Codziennie” 9 października 2012 r.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych kryje agentów, byłych współpracowników służb specjalnych PRL z konsulatu w Łucku w związku z opisana wyżej aferą wizową – podaje Jacek Dytkowski „Nasz Dziennik” 4 października 2012 roku.
- aleksander szumanski - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
napisz pierwszy komentarz