Ewa Stankiewicz: Dziękuję za siłę, odwagę, nadzieję i lekcję wolności…
Protest pod TVP i całodobowa pikieta pokazała naszą siłę i determinację. Było z nami mnóstwo młodych ludzi. Świetna organizacja protestu niemal bez środków, tylko dzięki dobrej woli i sprawności uczestników protestu pokazuje, że nie ma przeszkód, których nie moglibyśmy pokonać.
Nas samych nawet to zaskoczyło. Determinacja i solidarność między osobami, które spędziły ponad 30 godzin na ulicy protestując przeciwko cenzurze, daje nadzieję. Zorganizowaliśmy się i pokazaliśmy, że możemy być skuteczni, nieustępliwi, że potrafimy sobie wyobrazić wolność i sięgnąć po nią samodzielnie, nie oglądając się na nikogo. Bo wolność powstaje w głowie…
Jak obalić dyktaturę Platformy i przejąć budynek Telewizji Publicznej, który jest narzędziem do utrzymania tej dyktatury? Podczas protestu pod budynkiem TVP otoczonym przez dziesiątki policjantów, nagrywani przez anonimowe kamery z okien telewizji (która oczywiście nagraniami nie podzieliła się z widzami – najwyraźniej cel nagrań był inny) zastanawialiśmy się nad metodami szturmu na gmach TVP. Wierzę, że prędzej czy później dołączą do nas słuchający nas policjanci.
Tłumaczyliśmy im, że obalenie tego reżimu to nasza wspólna sprawa. Że ktoś marnuje tutaj ich czas: są młodzi, zdolni, przeszkoleni i mają ambicję ścigać przestępców. Tymczasem reżimowa władza wysyła ich z bronią w ręku do studenta prowadzącego satyryczny portal internetowy, do kibica, który wymyślił piosenkę i do ochrony cenzorów z TVP przed grupą ludzi, którzy dobro Polski stawiają wyżej niż dobro swojej kieszeni. Zresztą ta sama władza, która ich tutaj postawiła za słupy, nie wystawiła ani jednego funkcjonariusza do obrony polskiego prezydenta na terenie Rosji słynącej z zamachów terrorystycznych. A skoro nikt nie zadbał o bezpieczeństwo prezydenta, a bardzo możliwe, że wręcz wystawiono go na śmierć – to o bezpieczeństwo szeregowych policjantów tym bardziej nikt się nie będzie troszczył. Tak nie musi być. I w cywilizowanym świecie tak się nie dzieje. My właśnie po to
tutaj jesteśmy. Również w imieniu policjantów. Bo chcemy, żeby byli bezpieczni i robili pożyteczne rzeczy, a nie byli używani przez władzę do utrzymania śmieszno-groźnego reżimu.
Profesor Zybertowicz podczas wykładu twierdził, że większość społeczeństwa wie, że ten rząd jest do luftu, ale ci ludzie bardziej boją się nas – bo tak ich nami wystraszono. I teraz trzeba przekonać ich że my nie jesteśmy tacy straszni. Niech każdy przekona kilka osób, choćby sąsiadkę przy śmietniku.
Ja się z profesorem zgadzam z diagnozą sytuacji, jednak uważam, że w sytuacji, kiedy non stop do milionów widzów media głównego ścieku mówią, że jesteśmy tacy straszni – udowadnianie pojedynczemu sąsiadowi, że się nie jest słoniem – nie ma sensu. Należy przejąć telewizję, ukrócić kłamstwo i cenzurę, przywrócić dziennikarstwo w miejsce propagandy. A mediom prywatnym, które kłamią - odebrać koncesje. Profesorowi chyba nie bardzo ta metoda wydaje się realna: jak przejąć ten gmach? Podajcie 3 kroki. Ze zgromadzonych osób bierze mikrofon Jarek z Solidarnych: Liderzy, którzy zorganizowali marsz powinni zawołać ludzi, żeby po marszu przyszli pod ten gmach i go po prostu wzięli – żadna siła by ich nie powstrzymała, a oddziały policji musiałyby się grzecznie wycofać. - I co wtedy? Liderzy tego nie zrobili, bo myślą kilka kroków do przodu – odpowiada Profesor. Patrząc na ostatnie lata, nie wydaje mi się, aby liderzy po stronie niepodległościowej patrzyli kilka kroków do
przodu, co pokazują kolejne przegrane i stan państwa. Dlaczego? Dlaczego pozwalają na dystrybucję kłamstwa i zniewolenia ludzi na tak masową skalę, dlaczego nie zawalczą o najważniejsze – o stan świadomości i komunikację ze społeczeństwem? – Polemizuję z Profesorem, którego bardzo szanuję i całkiem możliwe, że to on ma rację. Tymczasem ja czuję, że oni tego nie robią z głębszych powodów.
Żeby poszerzyć przestrzeń wolności najpierw trzeba ją znaleźć w sobie. Wolność rodzi się w głowie.
Jesteśmy w stanie tyle wolności wywalczyć, ile możemy jej sobie wyobrazić. Nasi liderzy zachowują się jak zastraszeni niewolnicy, którzy nie umieją sobie wyobrazić Polski autentycznie wolnej silnej i suwerennej. Społeczeństwo postkolonialne to także my, także nasi liderzy.
Jak widać po sporach na pl. Powstańców Warszawy, zakiełkował kawałek przestrzeni wolnego słowa; wprawdzie był szczelnie otoczony policją, ale nie przejmując się dziwną scenerią z tej wolności, korzystaliśmy zachłannie garściami.
- Co jeśli jesteśmy w stanie Targowicy? Jeśli to był zamach, a my jesteśmy po ataku na nasze państwo i eliminacji głowy państwa. Co robić, jeśli to jest atrapa demokracji, za fasadą której władza robi, co chce, a opozycja trzyma się bezskutecznych i nierespektowanych przez drugą stronę metod przynależnych do demokracji. Na te i inne pytania próbowaliśmy znaleźć odpowiedź.
Zaskoczyła mnie siła naszego protestu. I to, jak ważne rzeczy się wydarzyły w ciągu 30 godzin okupowania skrawka ulicy.
Dokonany został Akt społecznego osądu winnych działań na szkodę narodu polskiego. Po kolei zostały odczytane nazwiska Donalda Tuska, Bronisława Komorowskiego, Tomasza Arabskiego, Pawła Grasia, Bogdana Klicha, Radosława Sikorskiego, Andrzeja Seremety, Ewy Kopacz. Ludzie mieli odpowiadać: „Winny/Nie winny działań na szkodę narodu polskiego”. Wszyscy zostali osądzeni jako winni. I tego nie da się cofnąć. W myśl konstytucji ten akt ma swoją wagę.
Przed wielkim społecznym protestem, w którym uczestniczyło kilkaset tysięcy ludzi dopominaliśmy się rzetelnej relacji medialnej z marszu dla wolności słowa. Odczytaliśmy list z żądaniem zaprzestania prorządowej propagandy w telewizji publicznej i przekazania II programu TVP środowiskom związanym z największą siłą opozycyjną w kraju. Byłby to pierwszy niewystarczający, ale konieczny krok w kierunku ograniczenia cenzury i zagwarantowania pluralizmu w telewizji publicznej.
Żądaliśmy zwolnienia Piotra Kraśki z funkcji szefa Wiadomości, który skompromitował telewizję cenzurując wielokrotnie ważne fakty z życia społecznego w Polsce. Chcieliśmy przekazać ten list na ręce dyrekcji TVP, ale zamknięto przed nami drzwi i wezwano policję. Policja ustawiła blokadę wszystkich wejść. W odpowiedzi postanowiliśmy pomóc policji i ustawiliśmy własny kordon przed policjantami. Sukces akcji polegał na ograniczeniu ilości kłamstw w TVP tego dnia, w wyniku niedopuszczenia niektórych pracowników czy gości do anteny.
Kolejna ważna rzecz, która się wydarzyła: zainicjowaliśmy pomysł zbierania pieniędzy na Telewizję Tomka Sakiewicza. Skoro mu się udało z Gazetą, tak jak nikomu innemu, to czemu nie spróbować z telewizją? Będziemy do upadłego walczyć o miejsce na multipleksie dla telewizji TRWAM, ale to za mało. To będzie jedna z 8 telewizji, z których pozostałe 7 jest z rozdania władzy. Dlatego muszą powstawać nowe duże media. Tomek Sakiewicz powiedział, że można wystartować już z 3 milionami złotych. Tak więc, jeśli 150 tys. ludzi wpłaci po 20 zł - mamy telewizję. Zobowiązałam się do założenia subkonta w ramach Fundacji „Cegiełka dla wolności słowa” na rzecz POLSKIEJ TELEWIZJI INFORMACYJNEJ (ROBOCZA NAZWA: TELEWIZJA TOMKA SAKIEWICZA) Telewizji Tomka Sakiewicza, a protestujący zobowiązali się do pierwszych wpłat. Już teraz mogę podać nr tego subkonta:
Bank Zachodni WBK 92109024020000000119875904
Przedstawiliśmy „żywe dowody” cenzury w Polsce. Swoim świadectwem podzielił się z nami
Antykomor, Wojciech Reszczyński, Tomasz Sakiewicz, Rafał Ziemkiewicz, Jerzy Jachowicz, senator Andrzejewski (który niegdyś w procesach bronił m.in. Andrzeja Gwiazdę). Upomnieliśmy się o Piotra Staruchowicza – więźnia politycznego III RP przetrzymywanego w areszcie od kilku miesięcy za piosenkę „Donald matole, twój rząd obalą kibole”.
Przepięknej lekcji wolności i patriotyzmu udzielił nam Francuz – Michael Marbot, który od wielu dni ponownie głoduje przed polskim sejmem, upominając się o dolę pracowników zrujnowanego polskiego zakładu produkcji makaronów „Malma”, którego był właścicielem.
– Mam żonę Polkę i dzieci, dla których chcę walczyć o Polskę, wolną od sitw, korupcji, w której urzędnicy walczą o interes publiczny.
W sobotę w nocy grał dla nas wspaniały i zagrzewający do walki Paweł Piekarczyk, a rankiem w słoneczną niedzielę mogliśmy posłuchać przepięknego koncertu piosenek kabaretowych Intuicji z Ob-ciachu, której akompaniował Kayan. To była dopiero niespodzianka! Przedstawiły się niezależne organizacje: NiepoprawneRadio.pl (Marek Deptuła), Blogpress (Bernard), BlogMedia (Teresa Tokarska) Koliber (Piotr Mazurek), Katolickie Stowarzyszenie Dziennikarzy (Aldona Ciborowska), Fundacja Katyńska, Kluby Gazety Polskiej, Solidarni 2010 oraz blogerzy, m.in. Niegdysiejszy Blondyn.
Mieliśmy prawdziwy Hyde Park, mikrofon otwarty dla ludzi.
Nie będę opisywać – bo to po prostu trzeba zobaczyć: wystąpienia Janusza Szewczaka – głównego ekonomisty SKOK-ów, czy Adama Borowskiego, który doskonale wie, co to znaczy niewola, umie ją rozpoznać i tak jak kiedyś tworzył wydawnictwo podziemne, tak dziś znów widzi potrzebę zwalczania panoszącego się reżimu. Niezależne media wystawiły silną ekipę 7-8 kamer. Na pewno pojawią się relacje w Internecie. O 3 krokach wyjścia z kryzysu służby zdrowia próbowała nam mówić senator Czudowska.
Wszystkim wystąpieniom i dyskusjom przysłuchiwali się policjanci. Po raz kolejny zwróciliśmy się do nich bezpośrednio.
– Jesteście nam bardzo potrzebni, żeby ścigać w Polsce przestępców i bronić
bezpieczeństwa ludzi. Zależy nam na waszym bezpieczeństwie. Jesteśmy tu także w waszym imieniu – żeby żaden skorumpowany minister nadzorujący waszych dowódców nie wystawił was w akcji na pewną śmierć, bo dogadał się z mafią, którą rozpracowujecie. Jesteśmy tu, bo chcemy silnego suwerennego państwa. I nie widzimy innego sposobu, żeby to się stało, jak tylko wyjść na ulicę.
Rozstawiliśmy 8 namiotów, które rotacyjnie przygarniały ludzi na drzemkę, choć muszę powiedzieć że nawet w najgorszych godzinach między 4 a 6 nad ranem było sporo osób na nogach. Być może sprawiły to wyświetlane filmy Krzysia Siuciaka z Gazety Polskiej.
Przed 400 jeszcze urządziliśmy happening – szturm z pochodniami na TVP – miała to być próba generalna przed przejęciem budynku.
Nad ranem podchmielone lemingi zaczęły wracać z imprez i tradycyjnie chciały sobie poużywać, jak kiedyś pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu. Jednak zdecydowanie inny przedział wiekowy protestujących sprawił, że nie byliśmy tak bezbronni wobec ich agresji i zarazem wobec bierności policji. Bardzo szybka, zdecydowana „nauka szacunku” okazała się skuteczniejsza niż wielomiesięczne tłumaczenia na Krakowskim Przedmieściu bojówkom palikotowskim czy gazetowyborczym, czym jest godność człowieka i że nie powinno się sikać na krzyż.
Na końcu pojawiła się ekipa TVP INFO, która została przywitana skandowaniem: „przestańcie kłamać”. Zaprosiliśmy dziennikarzy, którzy pytali o protest. Zgodzili się na „Wywiad za Wywiad”.
Padły pytania, jaką liczbę uczestników sobotniego marszu przedstawili swoim widzom. Dziennikarz powiedział, że podali, że według organizatorów sto kilkadziesiąt tysięcy, a według policji 50 tysięcy. Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Dziennikarz został zapytany, czy liczba uczestników marszu , to kwestia przekonań, czy fakt, który łatwo można ustalić. Dziennikarz bronił się podaniem różnych źródeł. Następnie zagadnięty, czy nie głupio mu pracować w instytucji, która zataja fakty i uprawia propagandę, odpowiedział, że on odpowiada za swoją pracę. Na końcu nikt nikogo nie przekonał, ale dziennikarz został pożegnany brawami za odwagę zejścia do nas i rozmowy.
Cały protest rozpoczął się i zakończył wspólną modlitwą poprowadzoną przez księdza Stanisława Małkowskiego, przyjaciela księdza Jerzego Popiełuszki. Jego obecność dała nam wszystkim poczucie bezpieczeństwa, zakorzenienia naszego protestu w sile trwalszej niż ludzkie siły, w Bogu.
Brak mi słów, żeby wyrazić wdzięczność dla wszystkich tych, którzy dołożyli własną cegiełkę współtworząc protest. Za wysiłek nieprzespanej nocy, za to że mogliśmy się usłyszeć, bo mieliśmy kilka zestawów sprzętu nagłaśniającego przywiezionych przez ludzi z różnych stron Polski, za chleb ze smalcem i gorącą herbatę, za namioty dźwigane na plecach podczas marszu, za stół krzesła i wielki namiot, który po prostu znalazł się, za oświetlenie, projekcję filmów, za transmisję on-line do Internetu, za obsługę medialną niezależnych portali, prasy i radia, za wszystkie kamery, które nam towarzyszyły, za relacje z protestu, za wszystkich gości, którzy poszerzali nasze horyzonty i za genialne koncerty. Ci, którzy organizują tego typu wydarzenia wiedzą, ile środków i pracy to wymaga. Dziękuję za entuzjazm i odwagę, za zastrzyk nadziei, za zdumienie naszą siłą i pięknem ludzi, których spotkałam. Nie ma takich przeszkód, których razem nie moglibyśmy pokonać. Wolność rodzi się w głowie. I daje siłę.
Ewa Stankiewicz
http://solidarni2010.pl/11125-ewa-stankiewicz-dziekuje-za-sile-odwage-nadzieje-i-lekcje-wolnosci8230.html
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz