Niektórzy najważniejsi politycy mieli pod górkę do szkoły

avatar użytkownika Janusz40

 Rzetelność rosyjskich protokołów sekcyjnych doskonale ilustruje poniższy akapit.: "Gazeta Polska -..., pt., 23/03/2012 - 10:41 Dubrowka sekcje zwłok Smoleńsk

Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu uznał, że wszyscy zakładnicy z teatru na Dubrowce w 2002 r. w Moskwie zostali zagazowani przez służby specjalne. Tym samym rosyjskie protokoły sekcyjne 129 osób trafiły do kosza – wykazano w nich niemal wszystkie przyczyny śmierci poza jedną – zastosowaniem gazu bojowego."

W sprawie smoleńskiej o rzetelności Rosjan wszyscy (łącznie z premierem Tuskiem) przekonali się po opublikowaniu raportu MAK; owa rzetelność kończyła sie z chwilą, kiedy należało dostrzec winę strony rosyjskiej. Dziwne, że polscy prokuratorzy nie uczestniczyli w sekcji zwłok, chociaż mogli uczestniczyć. Prok. Seremet użył nawet zwrotu "wymogli" na stronie rosyjskiej prawo do uczestniczenia w sekcji, ale nie uczestniczyli. Będąc jednak choćby obserwatorami - powinni wiedzieć, że jakość sekcji w wykonaniu rosyjskim jest niewiele warta. Zatem zgodnie ze śledczymi procedurami - sekcje zwłok należało przeprowadzić niezwłocznie po przywiezieniu trumien do kraju. Tłumaczenie Tuska, że chciano oszczędzić rodzinom ofiar dodatkowej traumy związanej z ponownymi sekcjami jest nieuprawnione, gdyż wg wypowiedzi większości rodzin ofiar katastrofy - są oni zainteresowani tym, by mieć pewność, że doczesne szczątki w grobach, przy których się modlą - należą rzeczywiście do ich bliskich. Ponadto wszyscy (łącznie z rodzinami ofiar) są zainteresowaniu w wyjaśnieniu przyczyn katastrofy, a rzetelne sekcje mogłyby pewne warianty potwierdzić, lub wykluczyć.

Wysłana do Rosji ówczesna min. zdrowia Ewa Kopacz w swoich wypowiedziach uspokajała społeczeństwo i rodziny ofiar mówiąc o bardzo dobrej współpracy rosyjskich i polskich specjalistów. Oto jej wypowiedzi:

Wg portalu - Gazeta pl: 29 kwietnia 2010 r., Sejm:

"- Z wielką uwagą obserwowałam pracę naszych patomorfologów przez pierwsze godziny. Pierwsze godziny nie były łatwe, i to państwo musicie wiedzieć. Przez moment nasi polscy lekarze byli traktowani jako obserwatorzy tego, co się dzieje. To trwało może kilkanaście minut, a potem, kiedy założyli fartuchy i stanęli do pracy razem z lekarzami rosyjskimi, nie musieli do siebie nic mówić. Wykonywali jak fachowcy swoją pracę, z wielkim poszanowaniem ofiar tej katastrofy. (...) Badania, które odbywały się w Moskwie, nie były wyłącznie prowadzone przez specjalistów rosyjskich. Nasi polscy genetycy uczestniczyli w tych pracach i spędzali tam po kilkanaście godzin dziennie. Byli tam zarówno wtedy, kiedy od rodzin pobierano materiał porównawczy do badań genetycznych, jak i wtedy, kiedy te badania analizowano."

Dzisiaj, 26 września 2012 r., w sprawie wywiadu w "Kropce nad i":

"- Ja tę sprawę wyjaśniałam, rozmawiałam również na spotkaniach, które miały miejsce w kancelarii premiera, wtedy kiedy było spotkanie z rodzinami. Mówiłam, owszem, moja zbitka słowna, niezręczność, która padła w wywiadzie z panią Moniką Olejnik, którą ja potem kilkakrotnie wyjaśniałam, łącznie z tym, że wyjaśniałam to rodzinom - polscy lekarze, i powtórzę to ostatni raz, uczestniczyli w przygotowaniu zwłok do identyfikacji. To jest zupełnie coś innego niż sekcja."

W swojej wypowiedzi w sejmie prokurator Seremet przyznał, że prawdopodobnie jest w sumie sześć "pomyłek" związanych z zamianą zwłok. Wynika to z analizy rosyjskich protokołów sekcyjnych. Szereg przedstawicieli rodzin też zgłasza swoje zastrzeżenia; w opisach jest np. "mężczyzna otyły sześćdziesięcioletni" podczas, gdy bliska osoba mówi o swoim mężu, że przecież miał trzydzieści parę lat i był wysportowany. Nieprawidłowości polegały m.in. na przypisywaniu np. organów w ciele ofiary, o których z historii przebytych operacji wiadomo, iż były z organizmu usunięte...

Seremet w trosce o dobre imię (chyba rosyjskich lekarzy) ukuł wersję, iż przyczyną zamiany zwłok Anny Walentynowicz z innymi zwłokami była błędna identyfikacja dokonana przez rodziny. Dowodem na to miała być obrączka z datą ślubu. Rzecz w tym, że owa obrączka nie znajdowała się na palcu żadnej z tych dwóch kobiet, tylko razem z innymi rzeczami, a rodziny rozpoznały bez trudu ciała swoich bliskich. Tak dzisiaj wypowiada się syn Anny Walentynowicz.

Wersja Seremeta jest dla niego kompromitująca i nie umniejsza w żadnej mierze ogromu zaniedbań prokuratury w sprawie smoleńskiej. Z uwagi na nie dość jasne sprawy kompetencyjne - nie wiem, czy obciąża to Seremeta, czy ówczesnego szefa naczelnej prokuratury wojskowej - Parulskiego.

Państwo po raz kolejny nie zdało egzaminu i to w sprawie w pewnym sensie technicznej, gdyż w sprawie zasadniczej - czyli w sprawie całego śledztwa smoleńskiego - "państwo" ów egzamin oblało na wstępie. Później doszło szereg istotnych spraw - odmowa przyjęcia pomocy w śledztwie zgłaszanej przez różne zagraniczne ośrodki, odmowa powołania międzynarodowej komisji, odmowa udziału zagranicznego eksperta w komisji przy sekcji zwłok, seria przypadkowych śmierci i samobójstw specjalistów, którzy wypowiadali sie krytycznie o jakości prowadzonego śledztwa, "niefortunne" wypowiedzi min. Sikorskiego, że "wszyscy zginęli" - pół godziny po katastrofie, chociaż jego zastępca w TV informował, że prawdopodobnie trzy osoby żyją, przejecie funkcji prezydenta przez marszałka sejmu przed oficjalnym komunikatem o śmierci prezydenta Kaczyńskiego.

Wszystko to splata się w jakiś ciąg - w najlepszym przypadku - wyjątkowej nieporadności tego całego obozu władzy w Polsce. Wypowiedzi i zaklęcia z jego strony o nieupolitycznianie sprawy smoleńskiej brzmią żałośnie, jak prośba o wyrozumiałość nierozgarniętego uczniaka, żeby mu postawić trójkę, bo przecież ma do szkoły pod górkę.

 
Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz