Politruk Łazarewicz z "Newsweeka" — z jaczejki bolszewika Blumsztajna — pozywa SDP

avatar użytkownika Andy-aandy

 

SDP nominowało Łazarewicza do "hieny roku" za tekst, w którym po chamsku opisywał on prywatne życie nieżyjącego już od kilku lat Rajmunda Kaczyńskiego — ojca Lecha i Jarosława Kaczyńskich. 

"Newsweek" podważa także wiarygodność SDP. Pisze: "Sprawa ma drugie dno. Obecny zarząd SDP to głównie konserwatywni dziennikarze m.in Krzysztof Skowroński, Jadwiga Chmielowska i Piotr Legutko."

  

Politruk Łazarewicz z "Newsweeka(z jaczejki bolszewika Blumsztajna z "GWna") — nominowany przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich do "hieny roku" — pozywa SDP
 
 
"Łazarewicz, ‘dziennikarz salonowy’, cierpi być może na obsesję, bo wszędzie widzi PiS. Każdy o poglądach niezależnych, odmiennych od preferowanych przez niego, to dla niego wróg. A w pewnych kręgach "pisowiec" czy "moher" to wręcz obelga. Tak nakręca się spiralę nienawiści."
 
"Skąd tyle nienawiści tego dziennikarza do SDP? Wreszcie zrozumiałam. Otóż Cezary Łazarewicz i jego żona Ewa Winnicka-Łazarewicz, są członkami założycielami ‘Towarzystwa Dziennikarskiego’ - stowarzyszenia grupującego ludzi o jednolitych, ‘jedynie słusznych’ poglądach - Seweryna Blumsztajna (‘Pierdolę, nie rodzę!’) i Jacka Żakowskiego" — pisze Jadwiga Chmielowska w artykule "Na salonach czy w maglu. Dziwi, że Cezary Łazarewicz z 'Newsweeka' nie wie, za co dostał lipcową nominację do 'Hieny'".
 

 
Krzysztof Skowroński odpowiada dziennikarzowi "Newsweeka" w sprawie "hieny" za tekst poniżej pasa: "udowodnimy, że mieliśmy prawo tę nominację przyznać"
 

Dziennikarz "Newsweeka" Cezary Łazarewicz poinformował, że złoży pozew przeciw Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich - w związku z nominowaniem go przez SDP do "hieny roku" za tekst, w którym bez pardonu, bez twardych podstaw i bez żadnej istotnej społecznej potrzeby (poza, można odnieść wrażenie, chęcia poniżenia oponenta politycznego) - analizował prywatne życie śp. taty Lecha i Jarosława Kaczyńskich - Rajmunda. "Można dyskutować z moim tekstem, ale nie mnie obrażać, używajac inwektyw" - twierdzi Cezary Łazarewicz na stronie "Newsweeka".

CZYTAJ TAKŻE: Na salonach czy w maglu. Dziwi, że Cezary Łazarewicz z "Newsweeka" nie wie, za co dostał Cezary Łazarewicz

 

Portal wPolityce.pl zapytał red. Krzysztofa Skowrońskiego, prezesa SDP, jak odpowie na pozew Łazarewicza: 

Krztysztof Skowroński, prezes SDP, dziennikarz, założyciel Radia Wnet: 

To się już ciągnie od jakiegoś czasu. Pierwsze pismo od adwokata Łazarewicza otrzymaliśmy miesiąc albo dwa miesiące temu. I odpowiedzieliśmy na to pismo prostym stwierdzeniem: że sprawy między dziennikarzami nie powinny być rozstrzygane w sądzie. Że proponujemy wspólne zorganizowanie debaty na temat etyki, granic, hien i wszystkiego innego. Przekonywaliśmy, że to może być korzystne dla całego środowiska. Jesteśmy bowiem przekonani, że nasze wskazanie, ta nominacja, jest uzasadniona. I oczywiście, jeżeli dziennikarz chce, by sąd rozstrzygnął, to stawimy się w tym sądzie, z naszymi argumentami, z naszą teorią dziennikarstwa, z naszą praktyką dziennikarstwa. Ale powtarzam: to nie powinien być spór sądowy. To powinien być spór rozstrzygnięty w SDP, w połączeniu z ciekawą dyskusją.

 

Proponujecie rodzaj sądu towarzyskiego, jeżeli dobrze rozumiem?

Proponujemy debatę publiczną, uważamy to za dużo bardziej zasadne niż sądzenie się przez 3 lub 5 lat. Ale jeżeli ktoś wybierze drogę sądową, to cóż, mamy argumenty. Jesteśmy przeświadczeni, że to był tekst, który mogliśmy nominować. Bo to nie jest przyznanie "hieny", ale nominacja. To też ma znaczenie. Będziemy bronić swojej decyzji.

 

Łazarewicz przekonuje, że w jego tekście "rozmówcy są wymienieni z imienia i nazwiska", a on sam "dotarł do osób, które znały Rajmunda Kaczyńskiego, podał dokumenty, z których korzystał". Rozumiem, że wasz zarzut odnosi się przede wszystkim do tego, czy powinno się grzebać w życiu prywatnym po pierwsze osób już nie żyjących, po drugie osób nie będących osobami publicznymi, a po trzecie - tak ostentacyjnie bez żadnego interesu społecznego, kierując się jedynie intencją poniżenia lidera opozycji?

Między innymi. Bo przecież na podstawie jednej relacji, nawet nie anonimowej, można zbudować nieprawdziwy obraz. Ale szerzej patrząc, to należy zapytać, po co o pewnych rzeczach, tak prywatnych, tak nieweryfikowalnych, tak intymnych, pisać, zamiast milczeć? Nie będę wchodził w szczegóły tekstu, ale jestem przekonany, że udowodnimy, że mieliśmy prawo, by taką nominację przyznać za lipiec.

 

"Newsweek" podważa także wiarygodność SDP. Pisze: "Sprawa ma drugie dno. Obecny zarząd SDP to głównie konserwatywni dziennikarze m.in Krzysztof Skowroński, Jadwiga Chmielowska i Piotr Legutko."

To już korzystniejsza dla nas wersja (śmiech). W pierwszej wersji pisma do nas było coś o "pisowcach", tego typu język. Teraz mamy postęp. Bo tak, jesteśmy konserwatywni.

SDP wybrał swoje władze, takie jakie są, i te władze mają swoje własne myśli, ale każdy ma przecież swoje myśli.

CZYTAJ TAKŻE: Piotr Zaremba: stało się coś naprawdę złego. Rodzice Kaczyńskich zostali potraktowani jak zakładnicy

Portret: zespół wPolityce.pl

     

 


 

Sąd wyrówna rachunki krzywd – felieton Piotra Legutki

Cezary Łazarewicz pozwał SDP. „Każdy ma prawo oceniać mój tekst, ale nikt nie ma prawa uwłaczać mojej godności” – powiedział Wirtualnym Mediom nominowany do „Hieny Roku”. Prawo uwłaczania innym Łazarewicz rezerwuje dla siebie, bowiem wylał już na SDP w ostatnich tygodniach wiele wiader pomyj.

Teraz uznał, że pozwie zarząd Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, idąc tym samym w ślady Przemysława Orcholskiego. Laureat Hieny z 2003 także postawił sobie za punkt honoru zmuszenie (przy użyciu wszelkich dostępnych środków) zarządu SDP, by ten „odszczekał” publicznie swoją ocenę jego utworu.

News o pozwie zainteresował nie tylko branżowe media. Bez komentarzy (poza rytualną porcją obelg od pozywającego). A przecież to temat ciekawy sam w sobie: jakie motywy przyświecają dziennikarzowi pozywającemu stowarzyszenie dziennikarzy? Co w ten sposób chce osiągnąć? 

Oczywiście żyjemy w czasach, gdy dziennikarze z dziennikarzami coraz częściej dyskutują przez adwokatów, ktoś powie – czas przywyknąć. Tylko dokąd zmierzamy – jako środowisko – odwołując się w kwestiach opinii, w sprawach etycznych i warsztatowych do oceny sądów? To nie jest pytanie do pozywającego (który SDP nie uważa za stowarzyszenie twórcze, ale „przybudówkę jednej z partii”), tylko do dziennikarzy piszących o całej sprawie. Czy nie uważacie, że spory między nami powinny się rozgrywać na zupełnie innym poziomie? Że gdy dyskutuje się o warsztacie, etyce, standardach to nie za pomocą adwokatów i nie na sali rozpraw?

Pokusa oczywiście jest duża. W końcu sąd może coś nakazać, wesprzeć swoim autorytetem opinię pozywającego. Ale czy po odczytaniu sentencji wyroku, jak za dotknięciem różdżki czarodziejskiej zmieni się opinia – na przykład - zarządu SDP o tekście „Ojciec braci”? Albo opinia pozywającego (jeśli przegra)? Bądźmy poważni. Każdy pozostanie przy swoim zdaniu.

Jako powód, dla którego kieruje się dziś pozwy w podobnych sprawach pada często argument prawdy. „Niech sąd rozstrzygnie jak było naprawdę”.  Czy w kwestii smaku, przyzwoitości, kultury – też ma to robić? Nominacja do Hieny dotyczy naruszeń standardów dziennikarskich właśnie w tej dziedzinie.  Zdaniem nominujących autor posunął się za daleko wchodząc w czyjąś prywatność. O jeden most. Spór może się – i powinien - toczyć tylko o to. I nie między SDP a Łazarewiczem (z udziałem adwokatów), lecz wewnątrz środowiska, o ile oczywiście ktoś uważa, że nominacja jest trafiona kulą w płot, bo już obowiązują nowe standardy i tak pisać można. 

Sęk w tym, że nie wiemy, czy ktoś tak uważa. Press zatytułował swoją notatkę: „Dostał hienę bo napisał o Kaczyńskich”. Sam Łazarewicz ujawnia: „Nie pisałem tekstu na kolanach i to uznano za błąd”. Być może gdzieś tak uznano, ale nie podczas dyskusji w gronie ZG SDP. Nie przewidywaliśmy tego, ale okazało się, że o głębokości kryzysu etyki naszego zawodu więcej mówi to, jak pisze się o nominacji niż sama nominacja. Mamy tu pełną listę przypadłości: przypisywanie wyłącznie intencji politycznych (okładanie PiS-em),  pogłębianie okopów (listy otwarte, protesty zamiast dyskusji), wreszcie pozwy sądowe.  Nikt nie przejawia gotowości do rozmowy o etyce, o standardach. Czyli nie o tym, co jest łamaniem prawa, a co nie (koń jaki jest każdy widzi) a raczej o tym, co wypada, a czego się nie powinno robić, jeśli chcemy szanować siebie nawzajem i nie zrezygnowaliśmy z tego, by szanowali nas czytelnicy.

Warto przy okazji kolejnych newsów w sprawie Łazarewicz vs SDP i na ten aspekt zwrócić uwagę.

Piotr Legutko

26 września 2012

Za portalem SDP


 

 

napisz pierwszy komentarz