Los Zespołu Zamkowo-Parkowego w Baranowie Sandomierskim wciąż niepewny. Renesansowa perła znana z podręczników historii idzie pod młotek.
Tymczasem chęć przejęcia obiektu wyraził Samorząd Województwa Podkarpackiego. Jaki zatem los czeka "Mały Wawel"? Czy o jego przyszłości zdecyduje odpowiednio gruby portfel, czy przeważy rozsądek i troska o zachowanie dla potomnych dziedzictwa narodowego?
Zespół Zamkowo-Parkowy w Baranowie Sandomierskim uchodzi powszechnie za jedno z najwspanialszych dokonań architektury renesansowej nie tylko w Polsce. Od 1997 r. w imieniu Skarbu Państwa zarządza nim Agencja Rozwoju Przemysłu SA. Spółka nie chce jednak dłużej utrzymywać zabytku, którego zarządzanie w ostatnich latach przynosiło straty finansowe.
Decyzja o pozbyciu się zamku wywołała stanowczy sprzeciw miejscowej społeczności. Mieszkańcy Baranowa Sandomierskiego przygotowują protest, zbierają podpisy przeciwko sprzedaży dobra kultury narodowej. W zaproszeniu do składania ofert na zakup Zespołu Zamkowo-Parkowego w Baranowie nie znalazły się żadne zapisy gwarantujące funkcjonowanie muzeum w zamku i pracę dla zatrudnionych w nim dziś osób. Tym samym istnieje zagrożenie, że przyszły właściciel zamknie muzeum.
Za pół darmo
Muzeum w zamku funkcjonuje od 1968 r., kiedy to opiekę nad nim przejęły w imieniu Skarbu Państwa Kopalnie i Zakłady Przetwórcze Siarki. Także ARP, przejmując zamek w 1997 r., zobowiązała się w akcie notarialnym do "prowadzenia muzeum na wysokim poziomie". Widać teraz ARP interesuje tylko zysk ze sprzedaży zabytku. Za jaką cenę chce sprzedać zamek, oficjalnie nie wiadomo.
Rzecznik prasowy ARP Roma Sarzyńska-Przeciechowska odmawia udzielenia informacji, zasłaniając się tajemnicą handlową. Nam jednak udało się nieoficjalnie dowiedzieć, że chodzi o sumę 35 mln złotych.
Nie wiadomo natomiast, czy i ilu chętnych złożyło do 7 września swoje oferty. W tym kontekście zastanawiające jest, dlaczego cała procedura przetargowa dotycząca sprzedaży Zespołu Zamkowo-Parkowego w Baranowie objęta jest tajemnicą handlową, skoro dotyczy nieruchomości, której ARP jest tylko użytkownikiem wieczystym. Wydawałoby się bowiem, że zgodnie z art. 28 ustawy o gospodarcenieruchomościami procedura powinna być transparentna, a informacje jawne.
Czy ARP zgodnie z ustawą o nieruchomościach nie powinna się zwrócić do konserwatora zabytków o wyrażenie zgody na sprzedaż zamku i czy o taką zgodę wystąpiła? Według Agencji, nie musi, bo jedynym organem ustawowo wyrażającym zgodę na zbycie składników majątku ARP jest właściciel, w tym przypadku funkcję walnego zgromadzenia pełni Ministerstwo Skarbu Państwa.
- Agencja stoi na stanowisku, że jako spółka akcyjna, czyli podmiot o charakterze komercyjnym, nie jest zobligowana do ubiegania się o uzyskanie pozwolenia wojewódzkiego konserwatora zabytków, jeżeli będzie zamierzała rozporządzić zespołami zamkowymi - twierdzi Roma Sarzyńska-Przeciechowska.
Przypomnijmy, że chodzi tu o wymóg, jaki znajduje się w ustawie o gospodarce nieruchomościami. Zgodnie z art. 13 ust. 4 sprzedaż, zamiana, darowizna lub oddanie w użytkowanie wieczyste nieruchomości wpisanych do rejestru zabytków stanowiących własność Skarbu Państwa lub jednostki samorządu terytorialnego, a także wnoszenie tych nieruchomości jako wkładów niepieniężnych do spółek wymaga pozwolenia wojewódzkiego konserwatora zabytków.
Obawy konserwatora
Dziwnie bierne w tej sprawie jest stanowisko Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które przecież powinno stać na stanowisku ochrony tak cennych dóbr kultury, jakim jest zamek w Baranowie Sandomierskim.
Tymczasem resort kultury uważa, że mienie należące do ARP, jednoosobowej spółki prawa handlowego zaliczanej do "innych państwowych osób prawnych", nie jest własnością Skarbu Państwa. I wręcz stwierdza: "W przypadku nieruchomości stanowiących mienie innych niż Skarb Państwa państwowych osób prawnych, norma z art. 13 ust. 4 ustawy o gospodarce nieruchomościami nie ma zastosowania, co oznacza, że przeniesienie własności nie wymaga zgody organu ochrony zabytków".
Jak zatem te interpretacje prawne mają się do zapisu w księgach wieczystych nieruchomości, z których wynika, że ARP jest tylko właścicielem zamku, a nie gruntu, na którym jest on wybudowany, oraz otaczającego go 13-hektarowego parku? O funkcjonowaniu państwa za rządów PO wiele mówi fakt, że przez dłuższy czas brakowało odpowiedzi Podkarpackiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Przemyślu - osoby z mocy prawa odpowiedzialnej za przestrzeganie wymogów zapisów art. 13 ust. 4 ustawy o nieruchomościach - na pismo, jakie skierowała ARP 22 czerwca br., w którym przedstawiła swoje stanowisko w sprawie wspomnianego przepisu prawnego.
- ARP skierowała do mnie pismo, w którym wyjaśniła, że jako spółka prawa handlowego nie wymaga zgody konserwatora zabytków na sprzedaż nieruchomości. Wobec powyższego o rozstrzygnięcie prawne i wyrażenie opinii w tej sprawie zwróciłam się 18 lipca do ministra kultury, któremu podlega konserwator zabytków. Jednak do dzisiaj nie otrzymałam odpowiedzi. Tyle mam w kwestii Baranowa do powiedzenia - oznajmiła Grażyna Stojak, podkarpacki wojewódzki konserwator zabytków.
Jej zdaniem, konserwator nie ma nic do spraw własności, a wszelkie pytania należy kierować do Podkarpackiego Urzędu Wojewódzkiego, który zajmował stanowisko w sprawie zwrotów tak Krasiczyna, jak i Baranowa. - Konserwator odpowiedzialny jest za zabytek - uważa Grażyna Stojak.
Na pytanie, czy nie obawia się, że zamek w Baranowie może trafić w niepowołane ręce, odpowiada:
- Nawet gdybym się obawiała, nic mi do tego. Moje obawy nic nie znaczą. Nikt nie będzie się pytał, czy mi się to podoba, czy nie. Nawiasem mówiąc, nikt się mnie do tej pory nawet nie pytał o zdanie w tej sprawie. Taki nasz los, że musimy się zajmować właścicielem, jaki będzie - tłumaczy Grażyna Stojak.
Przypomnijmy, że ustawa o nieruchomościach narzuca na konserwatora obowiązek podejmowania decyzji w tej sprawie, także w kontekście wcześniej cytowanego stanowiska resortu kultury, wskazującego, że to konserwator zabytków jest osobą odpowiedzialną za podejmowanie decyzji i rozstrzyganie tego typu spraw. Czas jednak uciekał i działał na korzyść ARP, która nie otrzymała odpowiedzi od konserwatora zabytków, a ten z kolei czekał na wskazania resortu kultury; brak odpowiedzi Agencja interpretowała na swoją korzyść, jako przyjęcie ich stanowiska do wiadomości. Po naszej interwencji Podkarpacki Wojewódzki Konserwator Zabytków 18 września br. (dopiero po ponad dwóch miesiącach oraz po konsultacjach z resortem kultury) skierował do ARP odpowiedź z wyjaśnieniem, że de facto sprzedaż Zamku w Baranowie nie wymaga zgody konserwatora, powtarzając tym samym stanowisko, jakie "Nasz Dziennik" otrzymał już wcześniej od ministerstwa kultury.
Zdrojewski umywa ręce
Skoro ARP nie chce już utrzymywać zamku, to może ministerstwo skarbu odda ten cenny obiekt polskiemu społeczeństwu, dzięki któremu zamek odbudowano? Przypomnijmy, że ARP otrzymała zamek w Baranowie za niecałe trzy miliony złotych, które w akcie notarialnym zostały zaliczone na poczet ceny wartości dokonanych przez nią nakładów na remonty i konserwację obiektu, a teraz, jak już wspomnieliśmy, chce za niego otrzymać 35 mln złotych.
W ocenie przedstawicieli szeroko rozumianego świata kultury, w zamku w Baranowie powinno mieścić się muzeum. Podobnie jak w przypadku innych obiektów ważnych dla Narodu, jak Wawel, Wilanów, Łazienki czy Łańcut. Sejmik Województwa Podkarpackiego w swojej uchwale z 27 sierpnia br. wyraził intencję przejęcia przez Samorząd Województwa Podkarpackiego mienia Zespołu Zamkowo-Parkowego w Baranowie Sandomierskim.
- Decyzję radnych przekazaliśmy Ministerstwu Skarbu Państwa jako sygnał gotowości samorządu do przejęcia tej nieruchomości. Teraz wszystko jest w rękach ministerstwa - powiedział nam Wiesław Bek, rzecznik marszałka województwa podkarpackiego. Aby zamek mógł przejść pod zarząd samorządu wojewódzkiego, potrzebna jest jednak decyzja polityczna. Czy stać na to koalicję PO - PSL?
- Rozumiem, że obecny rząd na czele z ministrem Rostowskim jak może "ratuje" budżet, który jest w katastrofalnym stanie, pozbywając się uzdrowisk, zamków, słowem wszystkiego, co jeszcze pozostało do sprzedania, ale są pewne granice - zauważa Wojciech Buczak, przewodniczący Klubu Radnych PiS w Sejmiku Województwa Podkarpackiego.
- Sprzedaż takiej perły jak baranowski zamek byłaby działaniem szkodliwym dla rozwoju kultury - dodaje.
Komunalizacja, czyli nieodpłatne przekazanie zamku w ręce samorządu, wydaje się najlepszym rozwiązaniem. Gwarantuje, że zabytek będzie ogólnodostępny, nie będzie niszczał, a przy tym może być także wykorzystywany do celów komercyjnych jako obiekt hotelowy, który przyniesie zysk. Jednak przede wszystkim będzie służył celom kulturalnym. Czy w tej sytuacji samorząd może liczyć na wsparcie ze strony resortu kultury i ewentualnie jakie? Niestety, ministerstwo wyklucza możliwość udzielania dotacji na rzecz przejęcia zamku przez samorząd województwa. Zasłania się tym, że wsparcie finansowe przekracza kompetencje ministra kultury i dziedzictwa narodowego.
Bez jednego wystrzału
Skoro jest wola samorządu wojewódzkiego i społeczności lokalnej, to trzeba zrobić wszystko, by tak cenny zabytek jak zamek w Baranowie nie trafił w ręce prywatne, lecz znalazł się pod kuratelą państwa bądź samorządu. Warto zapytać też o los kaplicy w baranowskim zamku ozdobionej witrażami projektu Józefa Mehoffera, z tryptykiem ołtarzowym będącym dziełem Jacka Malczewskiego.
W okresie rządów komunistycznych kaplica została zdewastowana, ołtarz i ławki wyrzucono i spalono, a w pomieszczeniu urządzono salę kinową. Dopiero w latach 2006-2008 kaplicy przywrócono sakralny charakter, zrekonstruowano wystrój: ołtarz, witraże, boazerie, ławki, powstała też kopia tryptyku ołtarzowego. Dzisiaj kaplica jest dostępna dla społeczeństwa, odbywają się w niej uroczystości religijne. Czy tak samo będzie, gdy zamek znajdzie się w rękach prywatnych?
Przed wiekami polskie zamki stały na straży kraju, broniąc całości Rzeczypospolitej. Teraz jeden z najpiękniejszych tego typu obiektów w Polsce, który wkrótce otrzyma tytuł pomnika historii, może być oddany bez jednego wystrzału tym, którzy wniosą do kasy państwa więcej "srebrników".
1 komentarz
1. Widać, że winnych jest dwóch
Agencja Rozwoju Przemysłu SA i Ministerstwo Skarbu Państwa.<?xml:namespace prefix = o ns = "urn:schemas-microsoft-com:office:office" />
Innymi słowy jeśli cokolwiek złego stanie sie temu zabytkowi to powinny polecieć głowy zarządu tej spółki tj. panów
Wojciech Dąbrowski - Prezes Zarządu
Jerzy Góra - Wiceprezes Zarządu
Piotr Majchrzak - Wiceprezes Zarządu
Marcin Zieliński - Wiceprezes Zarządu
no i oczywiście ministra skarbu państwa p.Mikołaja Budzanowskiego, a każdy Polak prowadzący dla siebie listę antypolaków powinien wpisać sobie tych panów na taką listę.