Atak Tygodnika Powszechnego na księdza Isakowicza-Zaleskiego. Nie pierwszy, nie ostatni. Taka ich natura.
Atak „Tygodnika Powszechnego” na księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego!
Powszechne są różnorakie napaści słowne i drukowane byłych komuchów, a zwłaszcza tajnych współpracowników SB na tego niezłomnego kapłana, ale gdy do tych ataków przyłączył się jeden z członków Rady IPN podpierający się w dodatku tytułem naukowym, to mamy już symptom nagonki medialnej na księdza Tadeusza.
Pan doktorowi habilitowany Grzegorz Motyka najwyraźniej (ur. w 1967 roku) uznał, że może teraz wypłynąć na szersze wody medialne na ataku skierowanym przeciwko książkom ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego.
Czym zasłynął autor ataku na księdza, który potępia zbrodnie ukraińskich nacjonalistów na Polakach? Grzegorz Motyka uzyskał stopień doktora nauk humanistycznych w zakresie historii w 1998 r. na podstawie rozprawy doktorskiej Walki polsko-ukraińskie na ziemiach dzisiejszej Polski w latach 1943–1948, napisanej pod kierunkiem prof. Tomasza Strzembosza. Stopień doktora habilitowanego nauk humanistycznych w zakresie nauk o polityce w roku 2007 na podstawie rozprawy habilitacyjnej Ukraińska partyzantka. Działalność Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii 1942–1960.
Zatem specjalizuje się w historii UPA!
Co tak bardzo rozsierdziło pana doktora habilitowanego, że napisał w Tygodniku Powszechnym artykuł pt.: „Potępienia i przestrogi”?
Od razu w pierwszym zdaniu Grzegorz Motyka ujawnia kogo chce potępić, a kogo wybielać! Cytuję dosłownie: „ Ustawienie metropolity Szeptyckiego w jednym szeregu z banderowcami niewiele ma wspólnego z prawdą, o którą chce walczyć ks. Isakowicz Zaleski.”
Potem już czytamy same pochwały dla arcybiskupa Andrzeja Szeptyckiego, który w 1941 roku wydał odezwę witającą z entuzjazmem hitlerowskie wojska Wehrmachtu na Ziemi Lwowskiej i popierał dążenia Ukraińców do utworzenia z pomocą Niemców nowego państwa.
Panu doktorowi habilitowanemu nie przeszkadza nawet fakt, że arb. Szeptycki pisał słowo Polacy z małej litery, ale Grzegorzowi Motyce najwyraźniej przeszkadzają takie książki księdza Isakowicza-Zaleskiego jak: „Chodzi mi tylko o prawdę” ( wyd. Fronda 2012r), „Nie zapomnij o kresach” ( wyd. 2011rok), a zwłaszcza dzieło „Przemilczane ludobójstwo na kresach” wydane w 2008 roku.
Artykuł w Tygodniku Powszechnym jest jedną wielka manipulacją wybiórczego wyrywania „bulwersujących” ( zdaniem pana dr hab.) twierdzeń z kontekstu książek ks. Isakowicza-Zaleskiego i przeciwstawiania im komentowanych przez Motykę „prawomyślnych” tez Grekokatolickiego arbp. Andrzeja Szeptyckiego.
Wszelkie socjo-techniczne wypatrzenia prawdy historycznej i manipulacje opinią publiczną charakteryzuje przerost wielkości komentarza ponad cytat. Zatem komentator próbuje wyjaśnić czytelnikowi ....” Co autor chciał powiedzieć między wierszami i jak należy właściwie rozumieć to, co faktycznie powiedział”....
Czyli w tym konkretnym przypadku pan doktor habilitowany tłumaczy czytelnikom jak należy rozumieć słowa abp. Andrzeja Szeptyckiego tak, jakby czytelnicy byli zbyt mało inteligentni na to, aby sami mogli wyciągać własne wnioski.
Równocześnie autor artykułu w „Tygodniku Powszechnym” liczy na to, że czytelnicy nie zapoznali się jeszcze z pełną treścią przytoczonych książek ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego i uwierzą słowom doktora habilitowanego, że ...”zawarte w nich wypowiedzi krzywdzą”...
Warto przypomnieć kim był wychwalany przez Grzegorza Motykę Andrzej Szeptycki. zwany przez Ukraińców Urodził się 19 lipca 1845 roku w rodzinie polsko-ukraińskiej. Jego brat Stanisław czuł się Polakiem i został generałem Wojska Polskiego. Andrzej Szeptycki natomiast całe życie popierał nacjonalistów ukraińskich. 31 października 1900 został mianowany przez papieża Leona XIII metropolitą halicko-lwowskim (urząd objął 17 stycznia 1901).
W listopadzie 1918 roku, gdy rodziła się niepodległość Polski metropolita został poinformowany przez ukraińskich oficerów o przejęciu władzy we Lwowie i proklamowaniu zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej. W obliczu polsko-ukraińskiego konfliktu Andrzej Szeptycki opowiedział się po stronie ukraińskiej. Za tą decyzją stało jego samookreślenie narodowe.. Polecił, aby w całej metropolii halicko-lwowskiej odprawiono nabożeństwa w intencji narodu i państwa ukraińskiego, we Lwowie metropolita celebrował osobiście 3 listopada 1918 roku.
Ponad dwa lata po wywalczeniu przez Polskę niepodległości Andrzej Szeptycki udał się w grudniu 1920 roku do Rzymu, gdzie przebywał do marca roku następnego. Podróż ta miała posłużyć czynieniu starań u zachodnich rządów o uznanie suwerenności nieistniejącej już Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej na terenie Galicji Wschodniej. Szeptycki chciał aby obszar ten stanowił niepodległe państwo ukraińskie. Twierdził, że Polacy nie są w stanie obronić swojej niepodległości, a ponadto sami są imperialistami i wynaradawiają Ukraińców. Według polskich dyplomatów spotykających się z metropolitą w zachodnich krajach, po których podróżował jego działalność była szkodliwa dla państwa polskiego. Głoszone przez Szeptyckiego za granicą poglądy potępiali również m.in.: arcybiskup metropolita krakowski Adam Stefan Sapieha i arcybiskup lwowski obrządku ormiańskiego Józef Teofil Teodorowicz.
Tych informacji historycznych jednak nie znajdziemy w artykule doktora habilitowanego, będącego pracownikiem Instytutu Studiów Politycznych PAN!
Nie ma w Tygodniku Powszechnym również wzmianki o tym, że :
W sierpniu 1921 roku metropolita Szeptycki udał się do Kanady, a następnie do Stanów Zjednoczonych, gdzie osobiście złożył w Sekretariacie Stanu memorandum, w którym stwierdził, że Rada Najwyższa przekazała Polsce Galicję Wschodnią pod wrogą i obcą okupację. Kolejnym krajem na trasie podróżny była Brazylia, gdzie metropolita nie został przyjęty przez prezydenta, a prymas Cavalcani odmówił mu poparcia.
Po ostatecznym uznaniu przez aliancką Radę Ambasadorów suwerenności Polski nad Galicją Wschodnią (15 marca 1923) i samorozwiązaniu rządu Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej Jewhena Petruszewycza, Andrzej Szeptycki zadecydował o powrocie w granice Polski. Polska opinia publiczna była zbulwersowana faktem powrotu Szeptyckiego do kraju, ponieważ prasa szeroko relacjonowała jego postawę podczas podróży zagranicznej. Stanisław Grabski pisał wtedy: "Dyplomacja polska powinna znaleźć argumenty, by wytłumaczyć w Watykanie, że po tych krwawych walkach w Małopolsce Wschodniej potrzebny jest inny pasterz metropolii lwowskiej”.
Warunkiem powrotu metropolity Szeptyckiego do Polski, było złożenie przez niego deklaracji lojalności wobec państwa polskiego. Deklaracja taka nie padła, a sam metropolita zajął pozycję nieprzejednaną wobec Polski i wyruszył w jej granice. W związku z tym Rząd Polski podjął decyzję o zatrzymaniu Szeptyckiego po przekroczeniu granicy i przedłożeniu mu kolejnego zobowiązania się do lojalności. Przy powrocie w nocy z 22 na 23 sierpnia 1923 został zatrzymany na granicy polsko-czechosłowackiej na 24 godziny i zwolniony po osobistej rozmowie z prezydentem RP Stanisławem Wojciechowskim i złożeniu na ręce prezydenta deklaracji lojalności wobec Państwa Polskiego.
Członek Rady IPN nie raczył w swoim artykule zamieścić wzmianki, że po agresji ZSRR na Polskę rozpoczętej 17 września1939 roku i okupacji Lwowa przez Armię Czerwoną Szeptycki oficjalnie zalecił kapłanom współpracę z nową władzą,
Historyk Grzegorz Motyka nie wspomniał również następujących faktów: W czasie okupacji niemieckiej, podobnie jak uprzednio - do czerwca 1941- w czasie okupacji sowieckiej – wobec braku prymasa Polski i nuncjusza apostolskiego, metropolita Szeptycki, prowadził samodzielną politykę wobec władz okupacyjnych, kontaktując się także bezpośrednio z episkopatem Niemiec. Dzięki temu w dystrykcie Galicja Ukraińcy byli uprzywilejowani; istniały np. greckokatolickie seminaria duchowne i Akademia Teologiczna (podczas gdy polskie były w tym czasie zamknięte). 22 lipca 1941 w imieniu swoim i narodu ukraińskiego kieruje do Hitlera własnoręcznie podpisaną deklarację chęci uczestnictwa w budowaniu "nowego porządku w Europie.” Po zdobyciu przez Wehrmacht Kijowa, arcbp szeptycki wysłał do Hitlera list z gratulacjami !!!
W 1943 Niemcy w ramach Waffen-SS utworzyli 14 Dywizję Grenadierów SS rekrutowaną z ochotników ukraińskich. Biskupi greckokatoliccy Josyf Slipyj i Nikita Budka odprawili mszę dla żołnierzy dywizji. Do dywizji Szeptycki delegował kapelanów greckokatolickich aby.... wzmóc działalność duszpasterską!
Gdy Armia Czerwona wkroczyła ponownie do Lwowa 27 lipca 1944roku i rozpoczęła wysiedlenia ludności polskiej, a już w październiku 1944 pod nazwiskiem Szeptyckiego opublikowano list do Stalina z gratulacjami i podziękowaniem za przyłączenie ziem zachodnioukraińskich do Wielkiej Ukrainy!
Więcej złego arcbp. Szeptycki już nie zdążył uczynić, bo zmarł 1 listopada 1944, w 79 roku życia.
Teraz po wielu latach, historyk z tytułem naukowym Grzegorz Motyka w swoim artykule „Potępienia i przestrogi” nie potępia tych wszystkich antypolskich działań arcbpa Andrzeja Szeptyckiego, lecz „potępia” księdza Tadeusza Isakowicza Zaleskiego, natomiast „przestrzega” czytelników przed czytaniem takich opracowań odważnego księdza jak: „Chodzi mi tylko o prawdę” ( wyd. Fronda 2012r), „Nie zapomnij o kresach” ( wyd. 2011rok), a zwłaszcza dzieło „Przemilczane ludobójstwo na kresach” wydane w 2008 roku.
Moim zdaniem bo tak stronniczym artykule prasowym, pomijającym najważniejsze fakty wielokrotnej zdrady Polski przez Grekokatolickiego arcybiskupa Andrzeja Szeptyckiego, dr hab. Grzegorz Motyka powinien zostać odwołany z Rady IPN-u .
Rajmund Pollak
http://wpolityce.pl/dzienniki/dziennik-ks-isakowicza-zaleskiego/36643-atak-tygodnika-powszechnego-nie-potepia-antypolskich-dzialan-abpa-szeptyckiego-lecz-potepia-ksiedza-isakowicza-zaleskiego
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. Podzielamy tę opinię.
po tak stronniczym artykule prasowym, pomijającym najważniejsze fakty wielokrotnej zdrady Polski przez Grekokatolickiego arcybiskupa Andrzeja Szeptyckiego, dr hab. Grzegorz Motyka powinien zostać odwołany z Rady IPN-u .
Redakcja Blogmedia24.pl