Pieniądze dla nas, czy dla społeczeństwa?

avatar użytkownika Janusz40

 

Kraj

Zapewne ekonomiści zgodzą się z moja tezą, iż obserwowane przez wszystkich medialne zawody dotyczące wyliczeń kosztów realizacji propozycji prezesa PIS - nie maja nic wspólnego z porządnym rachunkiem. Jest po prostu zbyt mało konkretnych założeń, nie ma ustalonych warunków brzegowych; w niektórych kwestiach wyniki mogą sie różnic nawet o rząd wielkości (niżej podam taki przykład).

Cała sprawa dotyczy czegoś innego - w istocie propozycje PIS (skierowane do społeczeństwa), to jedno wielkie pytanie - Czy nie lepiej byłoby posiadane środki (gromadzone w budżecie) przeznaczyć na poprawę życia kilkudziesięciu (a przynajmniej kilkunastu) milionom Polaków niż na luksusowe życie 200 tysięcy partyjnych nominatów. Przy czym owa poprawa życia, to nie pieniądze "na przejedzenie", to pieniądze na poprawę sytuacji demograficznej w Polsce, to program mieszkaniowy, to poprawa opieki zdrowotnej, to stymulacja przedsiębiorczości to pieniądze na aktywizację zawodową młodzieży - szczególnie tej wykształconej. Zatem propozycje zgłoszone przez J. Kaczyńskiego dotyczą dziedzin szczególnie przez obecny rząd zaniedbanych, dziedzin, które właśnie w dłuższym okresie czasu decydują o rozwoju państwa, lub jego upadku.

Oczywiście pojawiło sie pytanie - skąd pieniądze; tu właśnie rozgrywa sie batalia. Odpowiedź jest nadzwyczaj prosta - z ograniczenia ilości synekur i nadzwyczajnego w nich uposażenia. Przedstawię tylko pewne szacunki, które powinny dać do myślenia:

- Gdyby przyjąć, że we wspomnianych 200 tysiącach etatów zajętych z partyjnego klucza - pensje są zawyżone średnio o 5000 zł. wówczas mamy nadmierne wydatki budżetowe (i samorządowe) - w wysokości 12 mld. zł.
- Gdyby przyjąć, że w Polsce jest zbędna instytucja samochodu służbowego (przynajmniej w większości przypadków - wszak każdy jest kierowcą i posiadaczem auta - pomijam wyjątki), to powiedzmy płace 50 tysięcy kierowców odciążyłyby budżet (inne koszty eksploatacyjne mogłyby być poniesione poprzez stosowne dodatki dla wykorzystujących własne pojazdy), to przy założeniu średniej pensji 4tys. zł. - oszczędności wyniosłyby 2,4 mld. zł.
- Gdyby uszczelnić ustawę kominową; zlikwidować tylko możliwość zawierania kontraktów menedżerskich - zapewne byłyby oszczędności rzędu dalszych miliardów.
- Gdyby przyjąć zasadę, iż wszelkie Rady W Polsce pracują społecznie (wyłączam RM, ale KRRiT, czy RPP - już nie), członkowie pobierają jedynie diety, lub z braku źródeł utrzymania wspierani są przez desygnujące ich partie. To oczywiście nie byłyby pieniądze znaczące, ale taka zasada wyeliminowałaby ludzi, którzy idą po pieniądze, a nie mają własnego dorobku (nie tylko finansowego, ale życiowego doświadczenia i np.osiągnięć naukowych). Tak postawiona kwestia wygląda na pogląd oszołoma, tyle tylko, że praktycznie taka zasada realizowana jest w najbogatszych państwach świata.

Pomijam inne "osiągnięcia" obecnej rządowej ekipy, które już skutkują horrendalnym obciążeniami dla polskiej gospodarki, a negatywne ich skutki będą sie nasilać - mam na myśli katastrofalne skutki podpisanego przez Tuska pakietu klimatycznego, czy rażące zaniedbania w całej polityce energetycznej tego rządu. Wspomnę jeszcze o rekordowym zadłużaniu państwa (obsługa tego długu to ponad 45 mld. zł rocznie), o fatalnym rozwiązaniu systemy emerytalnego w Polsce (utrzymywanie OFE w aktualnej wersji...).

Dla przykładu:
Rostowski "wyliczył" koszty wprowadzenia propozycji PIS dotyczące reformy funkcjonowania państwa. Na podstawie tylko wyliczenia kosztu zwolnienia z podatku osób o dochodach niższych niż 1000 zł. miesięcznie - widać nierzetelne i tendencyjne podejście rachmistrzów - jak to stwierdził minister - etatowych pracowników resortu.

Wg danych GUS takich podatników jest w Polsce ok 600 tysięcy - prosty rachunek - x 180 zł. x 12 miesięcy - daje zaledwie ok 1,3 mld. zł rocznie, a nie 13 mld, jak chce Rostowski. Gdyby jeszcze uwzględnić, że i tak wszyscy mają tzw.kwotę wolną, to tę kwotę należałoby jeszcze obniżyć o 360 tys. zł. Zatem propozycja J. Kaczyńskiego w tej mierze kosztowałaby budżet jedynie niecały miliard zł., a nie 13 razy więcej - jak chce Rostowski. Oczywiście, do rozważenia jest po prostu podniesienie kwoty wolnej od podatku z 3.090,- zł. do 12.000,- zł. rocznie. To kosztowałoby i tak najwyżej 8 - 9 mld. zł. rocznie, ale to już nie jest propozycja PIS.

Ten przykład pokazuje o co szło Rostowskiemu w owym "wyliczeniu"; zresztą - propozycje szefa PIS, to nie była interpelacja poselska skierowana pod adresem rządu, tylko przedstawienie społeczeństwu pomysłu na Polskę - alternatywnego w stosunku do braku jakiegokolwiek pomysłu ze strony rządzącej koalicji. Zatem wyliczenia dokonane przez pracowników MF są pracą na koszt podatnika wykonana na rzecz partii - jest to swoiste gospodarcze przestępstwo. Rząd widzi groźbę nadchodzącego kryzysu, zagrożenie recesją, co uniemożliwi utrzymanie obowiązujących progów ostrożnościowych dotyczących zadłużenia państwa i deficytu budżetowego, ale panaceum upatruje jedynie w znoszeniu ulg, zamrożeniu płac, odstąpieniu od waloryzacji emerytur (kwotowa podwyżka emerytur i rent nie jest żadną waloryzacja - to komunistyczna "urawniłowka" - na tej operacji kosztem emerytów rząd zyskuje kilka miliardów zł.), a przede wszystkim w dalszym podnoszeniu podatków (wisi nad Polakami możliwość podniesienia VAT do poziomu 25, a nawet 25% - stosowna ustawa w tej mierze jest już uchwalona).

O wyimaginowanych kosztach reform PIS jeszcze będę pisał, ale zacznijmy wyliczać - ile kosztują nas dyletanckie rządy PO-PSL. Drobna, na pozór, sprawa - polityczne gabinety w resortach. Niby drobna, bo składy osobowe tych gabinetów - nie są zapewne nadto liczebne - to też z punktu widzenia racjonalnej gospodarki - pieniądze wyrzucone w błoto. Nieporównanie większa stratę dla Polski generuje ich działalność. Kojarzą się one z tzw. pionem politycznym w Wojsku Polskim za komuny - to była najważniejsza w owym wojsku formacja - w myśl zasady, że ważniejszą rzeczą od umiejętności strzelania - jest wybór, do kogo strzelać. Ów polityczny pion odgrywał jeszcze znaczącą rolę w indoktrynacji młodych ludzi - masowo powoływanych do woja.

Jaką rolę odgrywają owe gabinety w ministerstwach - nie wiadomo, a raczej można się domyślać - dbają o czystość i spolegliwość pracowników resortu, ale o zatrudnienie martwią sie już kadry. Mamy tu do czynienia z podwójnym współczynnikiem bezpieczeństwa; przez taki filtr nie przeciśnie sie żaden najzdolniejszy nawet specjalista, o ile nie jest prawomyślny. Najważniejsze jest tzw. kryterium partyjne - nie fachowe.

Straty dla polskiej gospodarki spowodowane działalnością gabinetów politycznych, to nie wirtualne 60 mld.,to przynajmniej kilka razy więcej. Te (jak niektórzy oceniają) 200 tysięcy "swojaków" na państwowych stanowiskach i różnych synekurach, zamiast ludzi kompetentnych, to kamień u szyi polskiej gospodarki, to emigracja najzdolniejszych - wykształconych młodych ludzi do państw, w których ich wiedza jest doceniana, to drenaż mózgów na niespotykaną skalę. Zdolni Polacy - dobrze zakorzeniają się w zachodnich gospodarkach - do kraju wracają ciężko pracujący na przysłowiowym zmywaku; oni nie. Ci docenieni (a jest ich już kilka setek tysięcy) do kraju już nie wrócą - tu czekałaby na nich mało satysfakcjonująca praca i wegetacja - to ogromna strata dla Polski.

 
Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz