Wydawałoby się, że tylko w komunie była możliwa "maszynka wyborcza" . Rządząca koalicja udowodniła, że można i teraz; wsród 235 posłów koalicji nie znalazł się żaden (chciałoby się powiedzieć "sprawiedliwy"), ale to parlamentarne zgromadzenie mogłoby szybko uchwalić, iż to obraza sejmu i minimalna kara to galery. Więc zmilczę i tylko się zdziwie, że żaden z posłów PO i PSL  nie okazał innych poglądów, przecież wielu z nich w innych okolicznościach pokazywało swój rozsądek i charakter, nawet wydawało się, iż wielu z nich posiada jednak jakiś gen odwagi i uczciwości. Niestety - niesamowita mobilizacja i partyjna dyscyplina nie pozostwiły wątpliwości; nad niedzisiejszymi cnotami górę wzięły interesy partyjne i co nie dziwi ... interesy indywidualne WSZYSTKICH posłów koalicji.

          Paniczny lęk przed publicznym przedstawieniem swoich racji i swoich powiązań z aferą AG - jest zrozumiały w przypadku premiera, niektórych jego ministrów i partyjnej władzy na Wybrzeżu Gdańskim, ale co ryzykowali posłowie - tak bez wyjatku poświęcając własną twarz w imię obrony niejasnych interesów swoich liderów? Wyłamanie się z partyjnej dyscypliny, to nie tragedia, to najwyżej wykluczenie z partii, która nie chce pokazać społeczeństwu swoich ewentualnych (a wszystko wskazuje na to, że uprawdopodobnionych) grzechów. Z funkcji posła nikt ich za to nie wyrzuci; wielu zdaje sobie sprawę, że w następnych wyborach i tak nie zostaną kandydatami na posów - co więc ryzykują, że gotowi są splamić swój życiorys?

          Jedyna sensowna odpowiedź na tak postawione pytanie jest prosta i niesamowicie przykra zarazem - otóż WSZYSCY posłowie koalicji są powiązani (uwikłani) w sieć wielostronnych zależności obejmującą rodzinę i przyjaciół;  każdy, nawet najmniej znaczacy poseł posiada możliwość załatwiania tysiąca spraw dla swojej koterii -przede wszystkim są to miejsca pracy (to eufemizm - w rzeczywistości  - lukratywne stanowiska). To wszystko tłumaczy - wyłamanie się z partyjnej dyscypliny, to utrata w/w możliwości, to partyjne sankcje skierowane nie przeciwko posłowi, lecz przeciwko jego koterii.

          Właśnie przykre jest to, że ŻADEN poseł rządzącej koalicji nie udowodnił, iż posiada jakiekolwiek moralne kwalifikacje do sprawowania tego ważnego społecznego mandatu. Tłumaczenie, że pwołanie sejmowej komisji śledczej jest zbędne, gdyż ona i tak niczego nie wyjaśni jest czystym udawaniem, przeznaczonym dla naiwnego elektoratu; komisja sejmowa nie wyręcza policji i prokuratury w śledztwie, lecz przedstawia społeczeństwu rolę i ewentualny udział najwyższych przedstawicieli władzy w aferach i sprawach. Tego boją się jak ognia nasi rzadzący; wolą (jak mówił klasyk - JKM) "rżnąć głupa".