Świat Internetu - światem Orwella?
Wszyscy pamiętamy, czym zajmował się Winston Smith, bohater słynnej książki Orwella "Rok 1984". Pracował on w Ministerstwie Prawdy, dopasowując archiwalne materiały do linii politycznej narzucanej aktualnie przez Wielkiego Brata. Podstawowa zasada głosiła: "Kto kontroluje przeszłość - kontroluje teraźniejszość, a kto kontroluje teraźniejszość - będzie kontrolował przyszłość".
Winston Smith, podobnie jak sowieccy propagandziści, na których jego postać była wzorowana, musiał się jednak sporo namęczyć, zanim usunął ze zdjęć osoby, które popadły w niełaskę lub sfałszował nieprawomyślne artykuły. Pod tym względem Internet jawi się jako spełnienie marzeń Wielkiego Brata. Aby zmienić zdjęcie lub tekst, wystarczy kilka kliknięć. Czasem nawet i tego nie trzeba. Mogę n.p. edytować moją notkę sprzed trzech lat i całkowicie zmienić jej treść.
Takie możliwości są oczywiście wykorzystywane i to nie tylko przez rządy. Przykładem może być archiwum "Gazety Wyborczej". Rafał Ziemkiewicz w swojej książce "Wkurzam salon" /TUTAJ/ tak o nim pisze na str. 168:
"Kto się nudzi, niech sobie policzy w ich archiwum internetowym ... Tylko uprzedzam przy okazji, że w tym elektronicznym zbiorze, jeśli potrzebujesz na przykład materiałów do procesu, teksty okazują się jakieś takie grzeczniejsze, niż je zapamiętałeś, bez tych najbardziej kompromitujących fragmentów, a tych szczególnie wrednych w ogóle nie można znaleźć, trzeba iść na mozolną kwerendę w papierze do biblioteki. To taki ich rys orwellowski, skoro wspomniałeś o procesach.".
Ostatnio jednak kursuje plotka mówiąca, iż od nowego roku "GW" przestanie się ukazywać w wersji papierowej. Wtedy żadna kwerenda już nie pomoże. Jeśli elektronika wyprze papier, to zasoby Internetu zaczną przypominać ruchome wydmy koło Łeby z ich wciąż przesypującym się piaskiem. Zauważmy, że przy obecnej technice nie trzeba totalitarnych rządów ani wielkich organizacji, by fałszować rzeczywistość. Mogą to robić pojedynczy blogerzy.
W marcu 2012 niejaki Robakks zamieścił w Salonie24 zdjęcie swojego własnego nekrologu /TUTAJ/ /używając nicka Rekscel i podając się za kumpla z bloku/. Była tam data i miejsce pogrzebu. Trzynastu blogerów dało się nabrać i złożyło kondolencje. Dopiero dociekliwy komentator Syzyf zauważył, że fotografia była obrabiana w Fotoszopie i sprawdził listę pogrzebów w Krakowie. Mistyfikacja wyszła na jaw.
Na szczęście orwellowskie sztuczki można ujawniać przy pomocy Wayback Machine /TUTAJ/ ukazującej wygląd stron internetowych sprzed lat. Linki do niej są także w Alexa.com. Wypróbowałam ją na przykładzie Salon24.pl i aż się zdumiałam, widząc jak bardzo orwellowski jest to portal. Ta sama dyskusja w wersji sprzed kilku lat może się bardzo różnić od obecnej. Z czasem znikają nicki oraz komentarze. Tak to wygląda.
- elig - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz