22. lipca 1942 - Początek Zagłady Żydów
22. lipca przypada ważna, lecz przedziwnie zapomniana siedemdziesiąta rocznica rozpoczęcia przez Niemców w 1942 roku totalnej zagłady Żydów. W przygotowanych do tego kilku obozach zagłady zamordowano ich wówczas ponad milion przez trzy miesiące. Jako jeden najbliższych i najstarszy żyjący krewny brata mojej Mamy Zbigniewa Sadkowskiego (1910-1943) chcę tu przypomnieć Jego rolę w informowaniu świata o sytuacji w okupowanej przez Niemcy Polsce a o zagładzie Żydów w szczególności.
Zbigniew Sadkowski z siostrzeńcem Wiktorem Kobylińskim na Kutnowskiej 10 (lato 1943)
22 lipca 1942, po półrocznym gruntownym przygotowaniu, rozpoczęła się na ziemiach polskich doskonale zorganizowana, a w swoim ogromie nie mająca precedensu w dziejach, metodyczna rzeź Żydów. Przygotowana pod przywództwem niemieckich narodowych socjalistów (zwanych błędnie „nazistami”) wykonana z skądinąd znaną niemiecką dokładnością spowodowała zamordowanie ponad miliona Żydów przez niecałe cztery miesiące.
Niedawna - pożałowanie godna - wypowiedź Baracka Obamy podczas uroczystości dekorowania uratowanego z Zagłady polskiego Żyda przyznanym Janowi Karskiemu (1914-2000) odznaczeniem za poinformowanie Aliantów o zagładzie Żydów, jakby miała zasugerować światu współudział Polski w tej na Żydach popełnionej zbrodni oraz to, że Jan Karski był wśród Polaków postacią wyjątkową, że był sprawiedliwym wyjątkiem, a co najmniej był pierwszym, który poinformował świat o okupowanej Polsce w ogóle, a o Zagładzie Żydów w szczególności. Nie jest to teza prawdziwa.
Tak jak świat już nie pamięta o dacie rozpoczęcia akcji zmasowanej rzezi Żydów dnia 22.lipca 1942, tak samo nie wie o Zbigniewie Sadkowskim, bracie mojej Matki, Hanny Kobylińskiej. Jak już wspominałem w jednej z poprzednich notek wuj Zbigniew ukończył studia dziennikarskie w Poznaniu a tuż przed wojną odbył szkolenie w polskim wywiadzie. Miał udać się do czeskiej Pragi jako korespondent, ale nie zdążył przed zajęciem Czechosłowacji przez Niemcy. Na początku października 1939 Zbigniew Sadkowski uzyskał pracę w wydziale ewidencji ludności warszawskiego magistratu. Niebawem wyrobił dla siebie „lewe” papiery i pod nazwiskiem „Barański” zameldował się w mieszkaniu swojej siostry Hani i jej męża przy Kutnowskiej 10.
W Polsce Podziemnej działał w podległym Delegaturze Rządu na Kraj wywiadzie i kontrwywiadzie przeciw-niemieckim. Wraz z Sabiną Różycką poległ w walce, kiedy 13/14 listopada 1943 zostali w Warszawie zaskoczeni przez gestapo przy podziemnej radiostacji. Po wojnie Jego koledzy z konspiracji zarówno pozostali w Kraju jak i na emigracji ze zrozumiałych względów obciążyli nieżyjącego Zbigniewa Sadkowskiego wszystkimi działaniami wywiadu antykomunistycznego (zw. AntyK). Spowodowało to w powojennej Polsce absolutny zapis cenzuralny o nim i jego publikacjach, zapis który jakby trwa do dzisiaj. Wprawdzie dr. Andrzej Kunert korespondował kiedyś z moją Matką na temat Zbigniewa, ale jak dotychczas skutków tego nie ma. Wiele wskazuje, że w swoich relacjach Zbigniew Sadkowski i Jan Karski oparli się o te same źródła. Sadkowski informował o tym na bieżąco przez radio, Karski relacjonował ustnie. Książkę Sadkowski wydał rok wcześniej niż Karski.
Ambasador Edward Raczyński notuje w Londynie między innymi:
„Niedziela, 13 grudnia 1942.
W tych dniach byłem bardzo zajęty montowaniem i podsycaniem kampanii propagandowej na tle masowej rzezi Żydów w Polsce dokonywanej przez gestapo. Przedwczoraj wystosowałem notę stwierdzającą stan rzeczy i protestacyjną, która skierowaliśmy tymczasem do mocarstw anglosaskich, Sowietów i rządów okupowanych państw europejskich […]
Materiały do noty, otrzymane niedawno z Polski ze źródeł żydowskich i nieżydowskich, poza tym zaś potwierdziły je zeznania naocznego świadka […].
W końcu listopada przyjechał do Londynu młody człowiek, który występuje pod nazwiskiem Karski. Jeszcze w pierwszych dniach października był w Warszawie. […]
Jego opowieść o bohaterstwie Polaków wśród okrutnych prześladowań przypominała dzieje pierwszych chrześcijan i katakumb. [...] ”
Tym naocznym świadkiem był Jan Karski a jednym ze wspomnianych „źródeł” w Polsce był Zbigniew Sadkowski, dziennikarz i pracownik polskiego wywiadu, operujący przy skierowanej na Londyn radiostacji. Jan Karski w połowie 1944 roku znalazł w Ameryce wydawcę książki, w której opisał swoje wspomnienia. Ustąpił jednak amerykańskiemu menedżerowi modyfikując niektóre fragmenty i fabularyzując opowieść według sugestii sponsorów wydawnictwa. Dokumentacja tych „poprawek” niestety się nie zachowała - a szkoda.
Materiały źródłowe o sytuacji w Polsce Zbigniew Sadkowski gromadził i weryfikował jako profesjonalny pracownik wywiadu państwowego. Zasadnicze informacje na bieżąco przekazywał przez radio do władz Polski w Londynie. Działał w strukturze Delegatury Rządu na Kraj. Jako wykształcony i doświadczony dziennikarz potrafił opisać zebrane informacje, obserwacje i uczucia literacką polszczyzną. Wydał je w Podziemiu rok przed wydaniem książki Karskiego.
Dla upamiętnienia tragicznej 70. rocznicy rozpoczęcia Zagłady Żydów podaję związane z tą datą fragmenty książki „Honor i Ojczyzna”. Zachowuję pisownię oryginału. Pisaną w 1942 i na początku 1943 książkę Zbigniewa Sadkowskiego podziemne wydawnictwo D I wydało w czerwcu 1943. Książka porusza wiele wątków dotykających wyzwań istotnych dla Polaków nie tylko wówczas, ale i obecnie. Zbigniew Sadkowski uznał, że relację o rzezi Żydów należy umieścić rw Jego książce wraz z opisem działań Wojska Polskiego na wszystkich frontach, sytuacji w Kraju i sformułowaniem celu polskiej walki cywilnej, konieczności zapewnieniem bezpiecznych dla przyszłej Polski sprawiedliwych granic.
Z okazji 70. rocznicy rozpoczęcia zagłady Żydów przytoczę fragmenty książki zagłady Żydów dotyczące. Autor jako pracownik Delegatury Rządu RP na bieżąco w 1942 roku przekazywał relacje z zagłady Żydów do Londynu. Skarżył się mojej Matce na brak z tamtej strony reakcji.
Wydanie podziemne książki Zbigniewa Sadkowskiego „Honor i Ojczyzna” - czerwiec 1943
SPRAWA ŻYDÓW W POLSCE(fragmenty z okupacyjnego /czerwiec 1943/ wydania książki Zbigniewa Sadkowskiego „Honor i Ojczyzna”- zachowano pisownię oryginału)
[...]
Z chwilą ogłoszenia zarządzenia o „ghettach” i przymusowej pracy żydów, sytuacja się zmieniła. Wypadki prześladowania przeszły w system. Nikt jednak nie przeczuwał, ani żydzi ani Polacy, w jaki sposób Niemcy „zlikwidują” sprawę żydowską. Nikomu na myśl nie przyszło, by można było w ciągu kilku miesięcy wymordować dwumilionową masę żydowską, zamieszkującą teren Generalnej Gubernii. Wprawdzie, po wybuchu wojny z Rosją i zajęciu wschodnich ziem Polski przez Niemców, dochodziły słuchy o masowym mordowaniu żydów w miasteczkach kresowych, nikt jednak nie dawał temu wiary. Uważano to za plotkę nawet w tych warunkach. Później zaczęły dochodzić wiadomości, że w lubelskim dokonuje się masowego mordowania żydów, że już w Lublinie „ghetto” jest zlikwidowane.
Dopiero dnia 22. lipca 1942 r. rozplakatowane zostało w warszawskim „ghetcie” obwieszczenie Rady Gminnej Żydowskiej, o wysiedlaniu wszystkich mieszkańców „ghetta”, z wyjątkiem zatrudnionych w przedsiębiorstwach niemieckich, pracowników gminy i podległych jej instytucji, członków żydowskiej policji porządkowej, zarządu komisarycznego domów i dozorców domowych. Wraz z nimi mogą zostać członkowie najbliższej rodziny (mąż, żona i dzieci do lat 16). Reszta zostanie wysłana na wschód, codziennymi transportami po 6.000 osób na dobę. Jednocześnie straż u bram „ghetta” objęli Litwini i Łotysze w tym celu sprowadzeni. Nadzór nad nimi powierzono SS. Wycofano nawet żandarmerię niemiecką, która dotąd wspólnie z policją granatową i żydowską pilnowała ghetta.
W nocy oddziały Łotyszów i Litwinów rozpoczęły masową rzeź, według oznaczonego planu. Otaczano, uprzednio specjalnie ponumerowane bloki domów i rozpoczynano, „likwidację” Kogo tylko zastano w domu, mordowano na miejscu. Przed tym przeważnie brano okup za życie, zmuszając obietnicami i groźbami do oddania kosztowności i pieniędzy. W dzień policja żydowska spędzała codzienny kontyngent 6.000 osób, który jednak szybko podwyższono do 14.000. Pojawiły się również afisze, że kto zgłosi się dobrowolnie, na ochotnika, ten dostanie 1 kg marmelady, 1 kg chleba, będzie mógł zabrać 15 kg bagażu, pieniądze i kosztowności, oraz nie będzie oddzielony od rodziny. Zgłaszano się więc „na ochotnika”, aby uniknąć zamordowania w nocy, we własnym mieszkaniu. Jeszcze zostały resztki wiary w to, że to jednak... na Wschód.
Wkrótce już nikt nie miał wątpliwości. Transporty zajeżdżały na bocznicę kolejową w Treblince i Sobiborze. Tam nagle przepadali wszyscy. Z wagonów późniejszych transportów, bił już w niebo śmiertelny jęk grozy tysięcy skazańców. Równocześnie z transportami warszawskimi, zaczęły przychodzić pociągi z innych miast. Pojawiły się transporty z zagranicy, z Czech, Niemiec, Francji. Wagony nie były plombowane, eskortowała je tylko straż. Jadący rozmawiali między sobą swobodnie, i z zaciekawieniem rozglądali się po okolicy. Byli pewni, że jadą, jako koloniści do opustoszałych miejsc na Wschodzie. I nic nie wiedząc ginęli za bramami fabryk śmierci Treblinki i Sobibora. Truto ich, jak szczury, w komorach gazowych.
W małych miasteczkach i osadach, nie urządzano podobnych ceregieli. Przyjeżdżały oddziały S. S. mordowały wszystkich na miejscu. Bywały wypadki, i to częste, że ktoś z mordowanych uciekł do lasu i wracał po kilku dniach, zgłaszając się, by go zabito. Nie było też ze strony żydów żadnego odruchu, żadnej reakcji. Jest to fakt niespotykany w dziejach. Tak samo straszny, jak i zbrodnia niemiecka.
Rezultatem tych masowych rzezi, było wymordowanie przeszło miliona żydów, w ciągu niespełna trzech miesięcy.
W „ghetcie” warszawskim, z 400 tysięcy zostało 33.000, zaopatrzono ich w specjalne „marki na życie”. Są oni skoszarowani i pracuję dla wojska i władz niemieckich. Jak długo?
W innych miastach i miasteczkach, wymordowano od 70 — 90%. Bardzo niewielu zdołało się ukryć.
W Wilnie masowych mordów dokonali Litwini na własną rękę.
My, pisząc o tej niesłychanej w dziejach zbrodni, musimy zwrócić uwagę na kilka jej momentów:
1) Nie wiemy czym wytłumaczyć zupełną bierność żydów, zupełne poddanie się losowi i brak jakiejkolwiek chęci ratowania życia.
2) Stwierdzamy, że zbrodni tej dokonali Niemcy, przy pomocy Ukraińców, Litwinów i Łotyszów.
3) Stwierdzamy, że społeczeństwo polskie, jak mogło, pomagało żydom. Najlepszym tego dowodem było, że dzieci żydowskie, które ginęły z głodu w ghetcie, mimo iż tylu w nim miały bogatych rodaków, tysiącami były dożywiane przez polską ludność Warszawy.
4) Zupełnie nie wiemy, czemu przypisać należy milczenie żydów całego świata w chwili gdy masowo mordowano ich braci w Polsce. Stwierdzamy przy tym, że o faktach tych mieli oni doskonałe i szczegółowe informacje.
Jak zachowało się społeczeństwo polskie wobec tej zbrodni? Mimo zachęty ze strony okupanta, wypadków współdziałania ze strony polskiej nie było. Pomoc okazywana żydom przez Polaków musiała być znaczna i wydatna, gdyż władze niemieckie wydały w początku września specjalne zarządzenie, grożące śmiercią za udzielenie pomocy żydowi. W zarządzeniu tym obiecywano, że kto do dnia 7 września dobrowolnie wyda ukrywanych zbiegów, nie poniesie żadnej odpowiedzialności. Wezwanie to nie odniosło żadnego skutku. Oczekiwane zgłoszenia nie nastąpiły.
W szeregu polskich pism tajnych, bez względu na zapatrywania polityczne, ukazały się artykuły piętnujące zbrodnię! Jedno z ugrupowań katolickich wystąpiło z protestem w formie ulotki. Żadne, nawet najbardziej antysemickie pismo nie pochwaliło tej strasznej zbrodni Hitlera.
Niejeden Polak, widząc tę potworną masakrę, pomyślał sobie zapewne:
…..
Uważam, że z racji zaniechania podczas wojny pomocy polskim Żydom przez prezydenta Roosevelta jak i ukrywania przed Polakami treści jego teherańskiej zmowy ze Stalinem urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych ma małe moralne prawo fundowania Polakowi medalu za informowanie o Holokauście. Oczywiście Karskiemu i Jego pamięci takie odznaczenie się należy. Należy się również Zbigniewowi Sadkowskiemu i wielu innym Polakom, którzy o niemieckich zbrodniach informowali świat. Uważam też, że nie Żyd uratowany z Zagłady powinien takie odznaczenie odbierać ale ktoś żyjący z rodzin tych co o Zagładzie Żydów informowali, na przykład moja siostra lub ja.
A kto powinien taką nagrodę ufundować? Nie musi to być medal, może być wstążka, kotylion czy kartka papieru. A ufundować powinien właśnie uratowany przez Polaków pan Adam Rotfeld lub w dzieciństwie uratowany z krakowskiego getta Roman Polański lub z warszawskiego getta uratowany obecny korespondent Najwyższego Czasu w Izraelu Kataw Zar.
- Zaloguj się, by odpowiadać
8 komentarzy
1. Almanzor
dziękuję za świadectwo .
Masz rację, to odznaczenie zostało przyznane tym, którzy krzyczeli na cały świat o pomoc dla mordowanych Zydów. Powinni odebrać go potomkowie tych, dla których został przyznany.
Od początku skandal towarzyszył przygotowaniom do tej uroczystości.
Komorowski z Tuskiem wydelegowali Wałęsę, pomijając zupełnie Rodzinę
Jana Karskiego.
25 maja wciąż nie było wiadomo, kto 29 maja odbierze w Białym Domu
Prezydencki Medal Wolności, którym Barack Obama pośmiertnie odznaczył
legendarnego kuriera AK Jana Karskiego. Kandydatem był Lech Wałęsa, ale
nie zgodziły się na to władze USA. Nie wykluczone, że na taką decyzję
wpływ miał list od Aleksandra Kwaśniewskiego. Były prezydent przesłał do Baracka Obamy osobisty list. Jego
zdaniem, w imieniu zmarłego w 2000 roku Karskiego, Prezydencki Medal
Wolności powinien odebrać Elie Wiesel. W końcu Komorowski/Tusk
wydelegowali Adama Daniela Rotfelda. Były
ambasdor Izraela w Polsce dzisiaj w TVN24 pochwalił wybór. Wg niego
żydowskie pochodzenie Rotfelda daje mu najwyższe prawo do tego honoru.
Krewna Jana Karskiego żyje. Jest zdumiona pogłoskami, które
dotarły do Stanów Zjednoczonych, że nie ma żyjących krewnych
legendarnego kuriera polskiego podziemia. Wiesława Kozielewska-Trzaska
mieszka na gdańskim Przymorzu. Jest bratanicą i córką chrzestną zmarłego
w 2000 roku Jana Karskiego.
Medal Wolności dla Karskiego, który pierwszy przekazał na Zachód
informacje o Holocauście, odbierze były szef polskiej dyplomacji Adam
Rotfeld. Decyzję o tym podjął Biały Dom po rozpatrzeniu różnych
sugestii.
Wiesława Kozielewska-Trzaska, emerytowany
lekarz-stomatolog, ze zdziwieniem przyjęła informację, że nikt z
rodziny jej stryja nie leci do USA. Jak podkreśla w rozmowie z Polskim
Radiem Gdańsk, gdyby otrzymała zaproszenie, poleciałaby.
Zdaniem Wiesławy Kozielewskiej-Trzaski medal powinien trafić do Łodzi, gdzie mieści się gabinet Jana Karskiego.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Marylu
Słusznie komentujesz.
Mnie zadziwia, że książka Honor i Ojczyzna, Zbigniewa Sadkowskiego, nie tylko była objęta zakazem cenzury w PRLu ale również jest zakazana obecnie. A jest w niej wiele obserwacji okupacyjnego życia Polaków, sporo relacji z działań polskich żołnierzy na wojennych frontach jak również z pasją napisany stosunek do relacji polsko niemieckich i polsko rosyjskich nie tylko podczas okupacji ale również sprawa konieczności odwetu na Niemcach i wzajemnych relacji po wygranej(!) wojnie. Książka była pisana w latach najlepszej sytuacji międzynarodowej Polski. Anglicy pamiętali jeszcze wkład Polaków w Bitwie o Anglię. Rosjanie ciężko walczyli jeszcze o Stalingrad. Świat docenił polski wysiłek wojenny w 1939. Rząd Sikorskiego budował, zdawało się skutecznie, środkowo europejskie sojusze.
W Bibliotece Narodowej jest przypieczętowana orłem bez korony adnotacja odnośnie książki "prawa autorskie zastrzeżone"!
3. Almanzor
"W Bibliotece Narodowej jest przypieczętowana orłem bez korony adnotacja odnośnie książki "prawa autorskie zastrzeżone"!"
nie próbowałes tego wyjaśnić? Przecież ktoś z Waszej Rodziny ma prawa spadkowe po Zbigniewie Sadkowskim, które może udokumentować.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. Maryla
Sprawą zająłem się niedawno. Skonsultuję sprawę z prawnikiem. Zebrałem nieco papierów mojej Mamy. Chcę poszperać w IPN.
Z BN porozmawiam nieco później. Podejrzewam że zapis powstał prawem Kaduka.
5. Drogi Almanzorze,
książkę Twojego bohaterskiego Wuja należy wydać koniecznie, a także przywrócić Jemu samemu godną pamięć!
Cieszę się i dziękuję, że o tym piszesz, bo wypełniasz tym samym poważną lukę w naszej wiedzy: mamy wielką historię i wielkich bohaterów, a i tylu wrogów, którzy nam tej wielkości ze wszystkich sił chcieliby ująć.
Z całego serca życzę Ci powodzenia w Twoich staraniach,
Anna
6. Almanzorze,
Polacy ratowali Żydów podczas niemieckiej okupacji. Być może dlatego coraz boleśniej odczuwamy ich "wdzięczność" za to (np Gross).
Dzięki za Twoja notatkę, w której przypominasz sylwetkę Twojego bohaterskiego Wujka. Nie rozumiem, dlaczego n ominęła go nagroda Sprawiedliwego. Czy tak ma wyglądać żydowska sprawiedliwość?
Pozdrawiam
"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz
7. Almanzor
lata propagandy PRL-u, a szczególnie w III RP sączenie nienawiści do Polaków przez środowisko z Czerskiej i Okolic, daje tak zgniłe owoce. Robienie z Polaków, dzieki którym przeżyło tak wielu Zydów, katów przez przemysł nienawiści .
Szlachetny cel, uczczenie pamięci śmierci dzieci i ich opiekuna Janusz Korczaka, a tak mały, jak na Warszawę, odzew społeczny, a raczej ZERO reakcji. W marszu szli tylko wydelegowani przez władze i organizatorów.
"Wprowadzając w klimat uroczystości prof. Paweł Śpiewak, dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego podkreślił, że przypada ona w rocznicę urodzin Janusza Korczaka, który właśnie spod Umschlagplatz wyruszył ze swymi wychowankami do Treblinki, aby znaleźć tam śmierć.
Profesor przypomniał również, że 70 lat temu Niemcy przystąpili do likwidacji warszawskiego getta celowo wybierając na ten dzień 22 lipca, kiedy to Żydzi obchodzą swoje najsmutniejsze święto – tisza beaw – upamiętniające zniszczenie pierwszej i drugiej Świątyni Jerozolimskiej.
Po złożeniu kwiatów i zapaleniu zniczy sprzed Umschlagplazt wyruszył niemy pochód, który zatrzymał się przy Muzeum Więzienia na Pawiaku, aby następnie wyruszyć dalej, do Domu Dziecka im. Janusza Korczaka przy ul. Jaktorowskiej na Woli. Tutaj wygłoszono przemówienia, wysłuchano koncertu Mikołaj Trzaski, a ze wstążek przyniesionych przez uczestników utworzono pomnik pamięci dedykowany najmłodszym ofiarom Zagłady.
W marszu uczestniczyło ok. tysiąca mieszkańców Warszawy. Byli wśród nich min. Jacek Michałowski z kancelarii prezydenta RP, wiceminister oświaty Izraela rabin Moses Menachem, ambasador Izraela w Polsce Zvi Rav-Ner. W marszu wzięli udział także duchowni trzech wyznań chrześcijańskich: rzymskokatolickiego (ks. Wojciech Lemański), ewangelicko-reformowanego (ks. Michał Jabłoński) i baptystycznego (ks. Konstanty Wiazowski).
Organizatorem marszu był Żydowski Instytut Historyczny im. Emanuela Ringelbluma we współpracy z organizacjami żydowskimi, korczakowskimi i działającymi na rzecz zachowania pamięci o Żydach oraz Rzecznikiem Praw Dziecka.
22 lipca mija 70 lat od rozpoczęcia pierwszej akcji likwidacji getta warszawskiego, w wyniku której zamordowano w obozie zagłady w Treblince ponad 250 tysięcy żydowskich mieszkańców Warszawy.
Rok 2012 został z inicjatywy Rzecznika Praw Dziecka ogłoszony Rokiem Janusza Korczaka, który zginął w Treblince w 1942 roku razem ze swoimi wychowankami i współpracownikami."
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
8. Almanzor
jest jeszcze gorzej, te łachmyty tworzą "nową historię" ! Nie ma miejsce w niej na wszystkich tych, którzy oddali zycie ratując Zydów. ONI DZISIAJ TWORZĄ ĆÓŚ RAZEM.
NOWE ŚWIĘTO 22 LIPCA, DAWNIEJ WEDEL.
http://www.polskatimes.pl/artykul/622591,70-rocznica-likwidacji-getta-wa...
"Na wyjątkowość dawnego Umschlagplatz zwrócił uwagę także Piotr M. A. Cywiński, dyrektor Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau. "Tu skończyła się pewna Warszawa, tu zaczął się początek końca Żydów warszawskich. Warszawa potrzebowała wiele dekad, aby odnaleźć to miejsce w swoim sercu, dlatego dzisiejsze obchody są takie istotne" - powiedział Cywiński.
Jak dodał, "akcja likwidacyjna oddziałała na powojenny kształt miasta, dlatego data 22 lipca powinna jak najmocniej zaistnieć w sercach warszawiaków".
"Jesteśmy innymi ludźmi niż byliśmy godzinę wcześniej. Ten marsz nas połączył" - podsumował naczelny rabin Polski Michael Schudrich.
Na jednoczącą rolę marszu wskazał również rzecznik praw dziecka Marek Michalak. "Przeszliśmy dziś trasę od Umschlagplatz (...) do tego miejsca, gdzie 100 lat temu powstał Dom Sierot i gdzie rodziła się zasada podmiotowości dziecka, rozwijania odpowiedzialności za siebie i za innych, gdzie rodziły się podwaliny dziecięcego obywatelstwa i dziecięcej demokracji. W ogniu praktyki tworzyły się podstawy nowoczesnej, europejskiej filozofii wychowania. Zatem przebyliśmy drogę od znaku śmiercionośnej nienawiści do znaku miłości, czułości i opieki (...). Pokonaliśmy dziś drogę od śmierci do życia" - konkludował.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl