Igor Janke i Chińczycy
Igor Janke opublikował 20.06.2012 w portalu www.rp.pl artykuł "Czy Pekin zastąpi nam Waszyngton?" /TUTAJ/. Rzadko można w polskiej publicystyce spotkać tak otwarte postawienie tego pytania. Autor pisze:
"Kiedy Wen Jiabao, premier Chin, niedawno przyjechał do Warszawy, spotkał się z 16 premierami pastw środkowoeuropejskich. Poprzednio takie spotkanie miał tylko Barack Obama. Z tym, że amerykański prezydent zapowiada dziś militarny odwrót od Europy i nie miał dotąd ani jednej ważnej politycznej deklaracji związanej z naszym regionem. Tymczasem Wen Jiabao złożył w Warszawie konkretne zapowiedzi. Już dawno żaden przywódca innego kraju nie zgłosił takiego zainteresowania naszym regionem.". I dalej:
"Kiedy nikt nie ma pieniędzy, wszyscy tną wydatki i ograniczają inwestycje, Chińczycy przyjeżdżają do Europy Środkowej, zapowiadają ofensywę gospodarczą i proponują linie kredytowe na inwestycje w nowe technologie i infrastrukturę. Chińska wizyta została przyjęta ciepło i można było usłyszeć ciche: „Uffff". Wreszcie ktoś się nami interesuje, zapowiada rozwój, a nie zwijanie się.".
Janke zastanawia się nad politycznymi skutkami chińskiej ekspansji. Zauważa, że: "Chińczycy na razie nie oczekują poważnych politycznych koncesji. Ale powoli będą się one pojawiać. Biznes i polityka są u nich ściśle ze sobą połączone i gdy pojawi się poważny problem polityczny, zapewne pojawią się też równie poważne oczekiwania. Na razie Chińczycy mają już zapewnione jedno - Europa, w tym Polska, przestała mówić o łamaniu praw człowieka w Chinach. Już dziś Polska popiera przyznanie jej statusu gospodarki rynkowej. Jakie mogą być następne kroki z naszej strony?".
Igor Janke nie byłby jednak sobą, gdyby nie usiadł okrakiem na barykadzie. Po tym entuzjastycznym opisie możliwości Chin zaczął nagle napominać USA: "Amerykańska administracja - niezależnie od tego, kto wygra jesienne wybory - powinna przemyśleć swoją strategię wobec Europy Środkowej. Ten tradycyjnie proamerykański region z każdym dniem osłabia swoje związki Waszyngtonem. A wiele wskazuje na to, że będzie je wzmacniał z gwałtownie rosnącym w siłę konkurentem Waszyngtonu. Końcowy efekt nie musi być dla nas wcale taki przyjemny. Dlatego, rozwijając biznes z Chinami, musimy myśleć o tym, jak zachęcić Amerykanów, by nie odwracali się od naszej części świata.".
Stwierdza potem: "Przede wszystkim nie obrażać się tak łatwo na Waszyngton. Musimy pokazać, że Europa Środkowa jest potencjalnym poważnym partnerem Ameryki. Musimy wspólnie budować nasze zdolności militarne w regionie poważniej niż do tej pory. (...) Ameryka musi się obudzić, a my musimy ją do tego zachęcać. Siła i stabilność Ameryki jest nam potrzebna równie mocno jak chińskie inwestycje.". Jednym słowem "i chciałabym, i boję się" :))) Sprawa jest jednak poważna.
Osiem dni temu 14 czerwca odbyło się w Fundacji Republikańskiej spotkanie z mec. Jackiem Bartosiakiem i Tomaszem Szatkowskim na temat geopolityki oraz strategii obrony Polski. Opisałam je /TUTAJ/, a relacja Blogpressu i film wideo jest /TUTAJ/. Przytoczę fragmenty obu sprawozdań: "Po dekadzie zajmowania się głównie Bliskim Wschodem Stany Zjednoczone zorientowały się, ze Chiny są głównym wyzwaniem dla ich hegemonii. Obecnie USA redukują swoje siły zbrojne w Europie i przerzucają główne siły marynarki wojennej na Pacyfik. Ich flota ćwiczy walkę w rejonie cieśniny Malakka i Morza Południowochińskiego.".
"Mec. Bartosiak wyjaśnił, że zaistniałe zmiany mają związek ze wzrostem potęgi Chin, która stała się poważnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych. Następstwem tego zjawiska jest nowa polityka USA, której priorytetem stało się zabezpieczenie amerykańskich interesów na Pacyfiku. Wobec prawdopodobnego starcia ChRL - USA na kluczowego gracza, o którego zabiegają obie strony zaczęła wyrastać Rosja. Współpraca Stanów z tym państwem w oczywisty sposób oddziałuje negatywnie na rolę NATO oraz na rangę stosunków polsko-amerykańskich.".
Jeśli rzeczywiście konflikt USA z Chinami zacznie się zaostrzać, wtedy pojawi się problem: Z kim trzymać? Ja uważam, że nie należy przeceniać Chin Podejrzewam, że wciągu najbliższych 10-15 lat może tam dojść do załamania wzrostu i kryzysu demograficznego znacznie gorszego od obserwowanego obecnie w Europie /zwłaszcza wschodniej/. Należy oczywiście wyciągać wszelkie możliwe korzyści z dobrych stosunków z Chinami, ale nie spodziewać się po nich zbyt wiele. Warto na koniec przypomnieć, że w roku 2008 Europa /bez Turcji i Rosji/ wytworzyła 35% światowego PKB, Azja /z Chinami, Indiami oraz krajami arabskimi/ - 27,5%, a Ameryka Płn. - 26%.
- elig - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz