Zgony specjalnego znaczenia - Piotr Bączek

avatar użytkownika Maryla

Zgony specjalnego znaczenia

R. Sobkowicz / Nasz Dziennik Petelicki nie ujawnił, kto był nadawcą słynnego SMS-a o treści: Petelicki nie ujawnił, kto był nadawcą słynnego SMS-a o treści: Petelicki nie ujawnił, kto był nadawcą słynnego SMS-a o treści:

 

Niespodziewana śmierć generała Sławomira Petelickiego jest kolejnym takim zdarzeniem w okresie rządów Platformy Obywatelskiej. W dziwnych i niewyjaśnionych okolicznościach umierali wojskowi, funkcjonariusze służb specjalnych, urzędnicy, politycy, podejrzani o popełnienie najgłośniejszych morderstw oraz świadkowie i osoby mogące pomóc w ważnych śledztwach.


Znajomi wykluczają samobójstwo
Petelicki był wieloletnim funkcjonariuszem wywiadu cywilnego PRL, pracował za granicą. Po 1989 r. uczestniczył w utworzeniu jednostki GROM. Znajomi generała wątpią w samobójstwo. Były szef UOP i zarazem jego przełożony gen. Gromosław Czempiński wyraził zdumienie. "Tak dalece wydaje mi się to nieprawdopodobne, że czekam na wiadomość, że coś innego się stało niż to. Potrzebuję trochę czasu, żeby przyjść do siebie. Dla mnie jest to duży szok".
Szoku nie krył również ppłk Krzysztof Przepiórka z Fundacji Byłych Żołnierzy Jednostki Specjalnej GROM: "Szok. Byliśmy od początku w jednostce. Razem z panem generałem zakładaliśmy GROM. Wiele mu zawdzięczam. To on nauczył nas prawdziwej żołnierki, jeśli chodzi o działania specjalne. Był moim dowódcą, szefem".
Przepiórka nie był przekonany do wersji samobójczej: "Nie wierzę w samobójstwo. To jest taki typ człowieka... Twardy facet, nie przejmował się złymi rzeczami, które się zdarzają. Zostawmy wyjaśnienia prokuraturze i policji".
Natomiast mecenas Wojciech Brochwicz, wiceminister spraw wewnętrznych w rządzie Jerzego Buzka, mówił dziennikarzom: "Z tego, co wiem, nie miał żadnych problemów natury prawnej czy zdrowotnej. Nic nie wskazywało na to, że może targnąć się na własne życie". Dlatego po śmierci dowódcy GROMU domniemania i niewygodne pytania dotyczące okoliczności są jak najbardziej uzasadnione. Zwłaszcza jeżeli przypomnimy sobie, że nie jest to wyjątkowe zdarzenie. W ostatnich latach odnotowano kilka podobnych tajemniczych zgonów w służbach specjalnych.

Samobójstwa w specsłużbach
W czerwcu 2011 r. samobójstwo popełnił oficer Służby Kontrwywiadu Wojskowego, który odbywał służbę w Wejherowie w województwie pomorskim, gdzie znajduje się Centrum Wsparcia Teleinformatycznego i Dowodzenia Marynarki Wojennej. Znaleziono go powieszonego. Posiadał wysoki certyfikat dostępu do informacji niejawnych. Według oficjalnego komunikatu SKW: "Zdarzenie nastąpiło po godzinach służbowych i poza miejscem wykonywania obowiązków. Właściwa jednostka organizacyjna SKW przeprowadziła czynności wyjaśniające w tej sprawie, w wyniku których wykluczono jakikolwiek związek popełnionego przez żołnierza samobójstwa z wykonywanymi przez niego zadaniami służbowymi". W tej sprawie interpelację złożył poseł Marek Opioła. Pytał m.in., czy wojskowe specsłużby posiadały informacje o jakichkolwiek problemach osobistych żołnierza i czy miał kontakty, które mogły być dla niego niebezpieczne.
Po kilku tygodniach śledztwa wiceminister obrony Czesław Mroczek udzielił bardzo dziwnej odpowiedzi. Otóż oficer nie miał żadnych problemów, ale mógł załamać się w pracy. Według niego, "nie stwierdzono udziału osób trzecich". Jednocześnie zapewnił, że SKW "nie posiada wiedzy na temat jakichkolwiek spraw mogących świadczyć o problemach osobistych bądź zawodowych zmarłego żołnierza". Mroczek odpowiedział także, iż "nie można wykluczyć, że wymieniony mógł przechodzić załamanie na tle nerwowym, niezwiązane z wykonywaniem obowiązków służbowych". Nie odnotowano też, aby wśród osób kontaktujących się z żołnierzem byli ludzie mogący stwarzać zagrożenie wywiadowcze. Czyli MON nie posiadało żadnej konkretnej wiedzy na temat samobójstwa oficera tak newralgicznej instytucji dla bezpieczeństwa państwa jak SKW. Z kolei w styczniu 2009 r. samobójstwo popełniła podpułkownik z delegatury ABW w Poznaniu. Kobietę znaleziono powieszoną w domku letniskowym. Za czasów Bogdana Święczkowskiego awansowała do centrali ABW w Warszawie, zajmowała się sprawami finansowymi. Po wyborach w 2007 r. odesłano ją z powrotem do Poznania. Jednak często była wzywana do centrali na przesłuchania. Media spekulowały, że przyczyną tragedii mógł być mobbing nowego szefostwa ABW. Zdaniem rzecznik ABW, funkcjonariuszka przed tragedią miała problemy psychiczne i zażywała leki. W kwietniu 2008 r. w Garwolinie powiesił się sędzia. Wcześniej ABW przeszukała jego biuro, był podejrzewany o korupcję. W sierpniu 2008 r. poderżnął sobie gardło przemytnik, który został zatrzymany przez ABW. Wykorzystał moment nieuwagi funkcjonariuszy, uratowała go szybka pomoc lekarska.

Tajemnice wojskowych
W maju 2009 r. wyszła na jaw sprawa zaginięcia chorążego Stefana Zielonki, szyfranta Służby Wywiadu Wojskowego, a wcześniej Wojskowych Służb Informacyjnych. Wyszedł z domu tylko z podręczną torbą. Zielonka znał kody stosowane przez polski wywiad wojskowy, a także - jak pisały media - miał dostęp do najściślejszych danych, m.in. wiadomości nadawanych z placówek zagranicznych do centrali. Dysponował wiedzą o tajnikach łączności w NATO. Najprawdopodobniej szkolił "nielegałów", czyli zakonspirowanych agentów wywiadu z fałszywym życiorysem. Przechodzili oni również szkolenie z łączności i kontaktu z centralą. Gdyby prowadził takie szkolenie, znałby ich twarze, charakterystyki, rozlokowanie itd. Dlatego podejrzewano, że Zielonka mógł zdradzić i uciec za granicę. Pojawiały się informacje, że mieszka w Szanghaju i że najprawdopodobniej współpracował z chińskim wywiadem. W kwietniu 2010 r. nad Wisłą niedaleko Wału Miedzeszyńskiego w Warszawie znaleziono zwłoki, przy których były dokumenty Zielonki. Ciało było w stanie zaawansowanego rozkładu, długo przebywało w wodzie. Ale dokumenty były w stanie nienaruszonym. Wojskowa prokuratura okręgowa po badaniach DNA uznała, że jest to ciało Stefana Zielonki.
W lutym 2012 r. nagłą śmiercią zmarł płk Leszek Tobiasz, główny świadek ABW w tzw. prowokacji przeciwko komisji weryfikacyjnej ds. WSI. Zgon nastąpił na imprezie integracyjnej pracowników OHP. W trakcie sekcji stwierdzono m.in. "ranę w okolicach zausznych, która powstała przed śmiercią" i "rozległą niewydolność krążenia". Tobiasz był żołnierzem WSI, który oczekiwał na weryfikację. W 2007 r. zgłosił się do ówczesnego marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego z informacją, że posiada dowody na korupcję w komisji. Następnie złożył zeznania w ABW i prokuraturze, jednak sprawa okazała się sfingowana, żadnemu z członków nie postawiono zarzutów. Prokuratura oskarżyła inne osoby. Tobiasz miał zeznawać w tym procesie. Prawdopodobnie miała być przeprowadzona jego konfrontacja z Komorowskim. W styczniu 2012 r. zamordowany został generał broni Henryk Szumski, w latach 1997-2000 szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Do 2005 r. zasiadał w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego przy prezydencie Aleksandrze Kwaśniewskim. Ciało generała znaleziono w jego domu w Komorowie niedaleko Warszawy. Został śmiertelnie ugodzony nożem, policja oskarżyła jego 38-letniego syna, który miał być leczony psychiatrycznie. Jednak w kwietniu prokuratura w Pruszkowie poinformowała, że sprawa zostanie umorzona, bo syn po obserwacji psychiatrycznej nie zostanie oskarżony o zabójstwo.

Zgony ze Smoleńskiem w tle
Zamordowany przez syna miał być również dr Eugeniusz Wróbel, który mógł być biegłym w śledztwie smoleńskim. Wróbel podawał w wątpliwość oficjalną wersję katastrofy podawaną przez MAK. Był wykładowcą na Politechnice Śląskiej, specjalistą od komputerowych systemów sterowania samolotem. W latach 2005-2007 sprawował funkcję wiceministra transportu. Przed śmiercią zaangażowany był w tworzenie Centrum Kształcenia Kadr Lotnictwa Cywilnego Europy Środkowo-Wschodniej przy Politechnice Śląskiej. Pomagał posłowi Jerzemu Polaczkowi, który konsultował z nim interpelacje w sprawie tragedii 10 kwietnia 2010 roku. Według prokuratury dr Eugeniusz Wróbel został zamordowany we własnym domu, a jego ciało wrzucono do Zalewu Rybnickiego. Do zabójstwa początkowo przyznał się jego syn, ale potem odwołał wcześniejsze zeznania. Prokuratura umorzyła śledztwo w związku ze stwierdzeniem niepoczytalności sprawcy.
Kolejnym zagadkowym zgonem związanym z katastrofą smoleńską była śmierć Dariusza Szpinety, założyciela i prezesa firmy lotniczej. W grudniu 2011 r. znaleziono go powieszonego w łazience ośrodka wczasowego w Indiach. W 2009 r. Szpineta zawiadomił prokuraturę o możliwości korupcji w Urzędzie Lotnictwa Cywilnego, jednak śledztwo nakierowano na niego samego. Przed śmiercią wypowiadał się w mediach na temat katastrofy w Smoleńsku. Mówił jednoznacznie, że lot Tu-154M był lotem wojskowym. W lipcu 2011 r. ocenił, że brak numeru uzyskania przez MSZ zgody na przelot i lądowanie był poważnym przeoczeniem. W tym kontekście należy odnotować śmiertelny wypadek samochodowy prof. Marka Dulinicza, 6 czerwca 2010 roku. Profesor Dulinicz miał być szefem grupy archeologicznej, zginął przed wyjazdem do Smoleńska. Zastanawiające jest również, że i osoba gen. Petelickiego wiąże się z tragedią smoleńską. Rok temu generał ujawnił, że zaraz po katastrofie główni politycy PO otrzymali SMS-y z instrukcją, jaki mają formułować przekaz. "Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił". Generał ujawnił, że taką wiadomość przesłał mu jeden z jego bliskich znajomych z Platformy. Twierdził, że instrukcja wysłana została "w strachu", stał za nią trójkąt Donald Tusk - Tomasz Arabski - Paweł Graś. Pod koniec 2009 r. samobójstwo popełnił również Grzegorz Michniewicz, dyrektor generalny kancelarii premiera. Nagle, tuż przed Wigilią. Powiesił się na kablu od odkurzacza. Nie zostawił listu pożegnalnego. Był jednym z najważniejszych urzędników rządu, posiadał najwyższe poświadczenia bezpieczeństwa, krajowe, NATO i UE. Mógł mieć dostęp do najważniejszych dokumentów kancelarii premiera. Jedną z ostatnich osób, z którą kontaktował się przed śmiercią, był podobno minister Tomasz Arabski. Trzy miesiące później doszło do katastrofy na Siewiernym.

Czarna seria w więzieniach
Omawiając przypadki nagłych zgonów w czasach rządów PO, nie sposób nie przypomnieć tajemniczego samobójstwa byłego wicepremiera Andrzeja Leppera. Szef Samoobrony miał się powiesić w swoim biurze, chociaż wiele okoliczności wskazuje na to, że planował kolejne działania polityczne, biznesowe i osobiste, tuż przed śmiercią brał nawet leki.
Równie niewyjaśniona jest seria samobójstw w więzieniach świadków najgłośniejszych morderstw i oskarżonych o ich popełnienie. W styczniu 2010 r. zmarł w gdańskim areszcie świadek w sprawie zabójstwa gen. Marka Papały Artur Zirajewski ps. "Iwan", jako przyczynę podawano zator płucny. W ostatnich latach również zabójcy Krzysztofa Olewnika - Wojciech Franiewski, Sławomir Kościuk i Robert Pazik - zostali znalezieni martwi w celach więziennych. Natomiast strażnika, który nadzorował celę Franiewskiego, w 2009 r. znaleziono powieszonego na drzewie. Takich przykładów zaskakujących i niewyjaśnionych zgonów jest być może jeszcze więcej, zapewne nie wszystkie zostały nagłośnione i opisane. Komentatorzy pisali o wręcz "seryjnym samobójcy", który grasuje po kraju. Jak długo jeszcze? Sytuacja jest patologiczna z wielu powodów, z powodu bezpieczeństwa indywidualnego tych osób, ale również ze względu na ochronę całego państwa. Seria niewyjaśnionych śmierci ważnych osób świadczy o tym, że odpowiednie instytucje nie wykonują swoich zadań, co stwarza inne zagrożenia dla państwa.

Piotr Bączek


Autor był członkiem komisji weryfikacyjnej ds. WSI. Do grudnia 2007 r. pełnił funkcję szefa Zarządu Studiów i Analiz Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Po objęciu urzędu prezydenta RP przez Bronisława Komorowskiego wyrzucony z Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20120618&typ=po&id=po21.txt

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz