Zauważyliśmy ciekawe zjawisko astronomiczne. Im bardziej blednie gwiazda Gazpromu na świecie, im ciemniej jest na rosyjskim niebie, tym jaśniej gwiazda ta świeci na polskim firmamencie. Rynki międzynarodowe od czasu Gruzji całkowicie straciły zaufanie do państwowych firm rosyjskich, Kreml przestał stwarzać też jakiekolwiek pozory dotyczące tego w jakim celu zamierza używać swoich czołowych pancerników surowcowych Gazpromu i Rosnieftu. Wycena Gazpromu spadła do 60 mld USD podczas gdy jeszcze niedawno jego szef zapowiadał przekroczenie biliona USD. Prawda jest taka, że rosyjski monopolista gazowy i energetyczne ramię Kremla, pogrąża się w zapaści. I tu właśnie ciekawostka. Im bardziej Zachód oddala się od Gazpromu i Rosnieftu tym silniejsza ofensywa tych firm w… Polsce. Gazprom stara się dogadać z Lotosem, a Rosnieft z PKN. Wszystko przy wsparciu władz i co najmniej neutralnej sympatii mediów. W trudnej sytuacji okazuje się, że rękę do rosyjskich pancerników energetycznych najchętniej wyciągają… Polacy.
Okazuje się, że w ciężkich czasach można liczyć na przychylność tych którzy najgłośniej krzyczeli przez lata o potędze Gazpromu. Polska delegacja w Rosji na czele z wicepremierem Waldemarem Pawlakiem nie ma nic przeciwko temu, żeby dogadywać się z Gazpromem. Postawa Pawlaka to jeszcze niewiele. Historycznie zawsze kiedy jakieś państwo padało łupem intryg Gazpromu dzielne media w Polsce nie wahały się ostro pisać o każdej takiej próbie. Weźmy dla przykładu tylko tytuły z „Gazety Wyborczej”: „Gazprom chce połknąć Ukrainę”, „Węgry sprzedały Gazpromowi Europę Środkową”, „Wojna Gazpromu z Ukrainą zagraża Europie”. Mocne. Tymczasem dzisiaj w „Gazecie Wyborczej” ukazał się tekst „Weźmiecie ropę, dołożymy gazu”. Można by pomyśleć, że chodzi o jakąś zwykłą transakcję, wymianę barterową. Tymczasem autor artykułu już w pierwszym zdaniu wyjaśnia, że chodzi o normalny szantaż.
„Gazprom nie zostawi Polski bez gazu, ale w zamian państwowy Lotos będzie kupować ropę bezpośrednio od gazowego giganta? Polskie władze zaczęły układać nowe stosunki z rosyjskim koncernem.” – wyjaśnia Andrzej Kublik. Już nie „atak”, „wojna” tylko zawarte w tekście wyrażenie „kusząca propozycja” najlepiej oddaje sytuację. Zastanawia nas gdzie zniknęły wszystkie dookreślenia Gazpromu tak znane z łamów: „zbrojne ramię Putina”, „zasłona milczenia o szantażu Gazpromu”. Spodziewaliśmy się tytułu „Gazprom szantażuje Polskę”, a tymczasem mamy prawie sukces w rozmowach gospodarczych polskiej delegacji.
Najciekawszy w tym wszystkim jest fakt, że Polska jest skłonna popaść w głębsze uzależnienie od Kremla w momencie, w którym sytuacja rynkowa powoduje, że po raz pierwszy od wielu lat istnieje możliwość realnej dywersyfikacji geograficznej dostaw surowca. Mówiąc wprost istnieje możliwość sprowadzania ropy nierosyjskiej do Naftoportu praktycznie po cenie Uralsa. Dawniej taka ropa była droższa kilka a nawet kilkanaście procent. Dzisiaj dyferencjał między rosyjskim i nierosyjskim surowcem zbliża się do zera.
Jeśli dzisiaj zwycięży Gazprom lub Rosnieft to Polska znowu na długie lata uzależni się nie tylko od Uralsa ale od rosyjskich firm państwowych. Partia Gazpromu jeśli istnieje to teraz nastał czas jej aktywności.
Są bowiem dwie możliwości. Albo ktoś nie rozumie mechanizmów rynkowych i szansy jaka jest przed Polską w uniezależnieniu się od dostaw z Rosji albo partia Gazpromu ma większe wpływy nad Wisłą niż ktokolwiek przypuszczał. Do tego stopnia, że nikogo nie razi fakt, że dwa miesiące po wydarzeniach w Gruzji można składane propozycje porozumia z Gazpromem określić jako o „kuszącą propozycję”.
„Jest mało prawdopodobne, by rosyjski koncern chciał utracić ok. 1 mld dolarów rocznie, jakie na dostawach do Polski zarabia RUE. W negocjacjach z Gazpromem PGNiG może tez wygrać dodatkowy atut, jakim jest dla Rosjan pokusa opanowania dostaw ropy do rafinerii w Gdańsku.” – pisze dzisiaj „GW”.
Czyli chcemy okiwać Rosje pozwalając Gazpromowi opanować dostawy do rafinerii !
napisz pierwszy komentarz