Dość tej histerii, Panowie!
rewident, pon., 08/12/2008 - 07:00
Od czasu kiedy Jarosław Kaczyński wytknął Stefanowi Niesiołowskiemu słabość w kontaktach z SB, polskimi mediami wstrząsnął krzyk oburzenia. Prezes PiS powiedział, że marszałek Niesiołowski pierwszy „pękł" w śledztwie w sprawie Ruchu, a dostępne w Internecie zapisy zeznań potwierdzają tę tezę - co więcej pokazują wyraźnie, że Niesiołowski na tle swojej narzeczonej wypadł jak zwykły mięczak. Skąd zatem ten medialny wrzask? Czy w Polsce nie można już mówić prawdy?
Dziennikarze jednorodnym chórem piętnują zachowanie Kaczyńskiego. Dotyczy to nawet tych osób, którym niektórzy przypisują sympatie pro-pisowskie. Podobno wypowiedź szefa największej partii opozycyjnej ma obniżać poziom debaty publicznej w Polsce. Zgodnie z tą logiką działaczom PiS i samemu Jarosławowi Kaczyńskiemu można codziennie pluć w twarz, pomawiać, obrażać, obrzucać inwektywami i chamskimi obelgami. Jakakolwiek próba odpowiedzi, nawet oparta na udokumentowanych faktach, będzie traktowana jako „skandal" lub w najlepszym razie „błąd" czy „przesada".
Każdy myślący człowiek musi odrzucić tego typu rozumowanie. Wspierani przez media liderzy układu PO-PSL, marszałkowie Komorowski i Niesiołowski używają swojej kombatanckiej przeszłości jako karty przetargowej. Zdają się mówić, że skoro „wtedy" siedzieli w więzieni, dziś bezwarunkowo muszą dobrze służyć Polsce. Probierzem efektywności polityka ma być jego postawa w Stanie Wojennym, a konkretnie to czy „siedział", jak długo „siedział" i jak był prześladowany. Ten, który zebrał najwięcej batów - kiedyś Michnik i Kuroń - dziś Komorowski i Niesiołowski, ma być predestynowany do najwyższych zaszczytów władzy.
Jestem daleki od banalizowania tamtych czasów i poświęcenia ludzi opozycji. Wynika to nawet z moich doświadczeń rodzinnych. Kiedy jednak patrzę na pomysły młodego Niesiołowskiego i jego kolegów z organizacji Ruch, mam wrażenie, że tego typu „opozycja" była czymś najgorszym ,co mogło zdarzyć się ówczesnej Polsce i wręcz wymarzonym przeciwnikiem dla SB. Niesiołowski i jego kumple prowadzili coś w rodzaju działalności chuligańsko-terrorystycznej. Sam marszałek chwalił się w telewizji, ze „zrzucił tablicę z Rys". Później jego grupa miała wysadzić pomnik czy muzeum Lenina w Poroninie. To ostatnie to czysty terroryzm, którego jedynym rezultatem mogła być śmierć bądź rany osób postronnych oraz natychmiastowe umocnienie reżimu komunistycznego w Polsce. Innymi słowy, Stefan Niesiołowski pokazał wtedy, że jest osobą niepoważną, oszalałą, która w normalnym państwie nie nadaje się nawet na stanowisko intendenta w Sejmie, nie mówiąc już o wyższych zaszczytach władzy. Sam zainteresowany codziennie potwierdza zresztą tę tezę swoim zachowaniem furiata, oszołoma i osoby nie kontrolującej swoich emocji.
Z kolei Marszałek Komorowski, który po 89 roku współpracował z byłymi funkcjonariuszami WSI, do czego sam bezwiednie się przyznał zeznając w prokuraturze, oskarża PiS o „zatrudnienie" sędziego Kryże. Pan sędzia rzeczywiście źle zapisał się w okresie komunistycznym skazując opozycjonistów na kary więzienia. Rzecz jednak polega na tym, że ten sam Kryże rzucił wyzwanie potężnej mafii odpowiedzialnej za aferę FOZZ i praktycznie sam doprowadził do skazania kilku zamieszanych w sprawę osób. Kryże uchronił sądownictwo niepodległej Polski przed kolejną koszmarną kompromitacją i tylko dzięki jego determinacji oraz tytanicznej pracy, przestępcy nie mogli skorzystać ze zbliżającego się wielkimi krokami przedawnienia. Poza tym sędzia Kryże wielokrotnie przepraszał za swoje postępowanie w okresie komunistycznym. Można by rzec, że z nawiązką odkupił swoje winy i powinien dziś być traktowany z szacunkiem i należytym respektem.
Tak naprawdę obserwując elity solidarnościowe po 89 roku odnosi się wrażenie, że praktycznie w 100% byli to ludzie zupełnie nieprzygotowani do rządzenia. Model państwa, który stworzyli był jakimś potworkiem, organizacją bez ładu i składu, gdzie esbeckie mafie działały bez ograniczeń. Oprócz tego, „ludzie Solidarności" nie mieli i nie mają podstawowych kwalifikacji wymaganych do sprawowania władzy. W normalnej demokracji Niesiołowski, Komorowski czy Czuma nie mieliby żadnych szans na miejsce na listach wyborczych. Tylko w głupiutkiej Polsce, ludzie tak bezużyteczni mogą, dzięki swoim styropianowym odciskom na plecach, korzystać z najwyższych splendorów władzy.
Co ciekawe miliony osób, które naprawdę uwierzyły w wielkie ideały i poświęciły swoje kariery i zdrowie na ołtarzu „lepszej sprawy" pozostaje dziś na marginesie życia społecznego III RP, żyjąc często na granicy nędzy i upodlenia. I dzieje się to w kraju, gdzie kluczową rolę odgrywają „herosi z Poronina" oraz im podobni z ROAD, UD, UW, KLD, AWS, a dziś PO. Co więcej taki Stefan Niesiołowski nazywa Annę Walentynowicz i małżeństwo Gwiazdów „karłami moralnymi". Przyjmując wersję bardziej łaskawą dla marszałka sejmu RP, możemy powiedzieć, że jego wypowiedź była kolejną emanacją jego socjopatii oraz postępującej lawinowo degeneracji osobowości. W wymiarze bardziej ogólnym pokazuje, do jakiego rynsztoka zeszła dziś tamtejsza Solidarność, a konkretnie, ta jej część, która przejęła władzę po Okrągłym Stole.
Biorąc to wszystko pod uwagę, głośny skowyt mediów w reakcji na słowa Prezesa PiS jawi się jak objaw paranoicznej choroby. Kombatancka przeszłość niektórych VIPów post-Solidarności nie nadaje im żadnego immunitetu. Co więcej, biorąc pod uwagę żałosny wynik „transformacji", rozkład moralny i deprawację III RP, powinna być tylko faktem obciążającym. Zasmucające jest to, że nawet spora grupa ludzi przyzwoitych pozwoliła sobie wmówić, że dziś byłym partyzantom Solidarności należy się szacunek, niezależnie od ich całkowitego blamażu w wolnej Polsce. Stąd zresztą tak szeroka fala krytyki Jarosława Kaczyńskiego
Widzimy zatem, że stan mediów i debaty publicznej zbliża nas powoli do jakiegoś koszmarnego matrix. Jest jednak światełko w tunelu. Rządząca PO i media coraz bardziej alienują się i odwracają uwagę od codziennych spraw zwykłych Polaków. Ludzie nie do końca rozumieją, o co tutaj chodzi, nie znają szczegółów sprawy zeznań Niesiołowskiego czy przeszłości TW Bolek. Jednak podskórnie wyczuwają, że egzaltacja niektórych aktorów tego taniego wodewilu o nazwie PO-PSL plus wspierające media, jest nieszczera i obłudna. Dla większości Polaków liczy się ich stan portfela i jakość dróg, a nie gdańskie szopki na cześć Lecha Wałęsy czy dyskusje podnieconych troli w telewizji.
Jestem wielki krytykiem Jarosława Kaczyńskiego i jego sposobu działania. Jednak w dalszym ciągu PiS jest jedyną partią, która jest w stanie przywrócić sens debacie publicznej w Polsce i posiada rzeczywisty program naprawy naszego kraju. Choć słaby w sondażach, zaczyna powoli zyskiwać na sile. Wygląda na to, ze siła dezinformacji zaczyna słabnąć. Podobnie jak wątpliwy urok napiętej fizys Stefana Niesiołowskiego - żywej wizytówki jakości elit III RP.
- rewident - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz