Po prostu w i e m ... 13.V. 1981

avatar użytkownika guantanamera

 

      Kiedy na krótki czas Wanda wróciła do domu znów mogłyśmy się spotkać, potem znów znalazła się w szpitalu na Lindley'a. Nie było jej na Sobieskiego w dniu, w którym jeszcze raz ujawnił się ukryty wymiar zdarzeń.

       Tego dnia uczestniczę po południu w jakimś seminarium odbywającym się w domu Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich - przyszło na nie kilka osób z naszej redakcji. Tematu nie pamiętam...
Zapamiętałam za to przerwę w zajęciach. O, jak dobrze ją zapamiętałam! W restauracji zamawiamy herbatę. Zaczyna grać orkiestra żeńska. Orkiestra żeńska grająca do wódki budzi zażenowanie, ale coś jeszcze wisiało w powietrzu, jakieś odczucie grożącego nam wszystkim koszmaru.
       - Co za straszliwa dekadencja – powiedziałam - atmosfera naprawdę jakby miał nastąpić koniec świata...
Koniec świata zaczął się po chwili.
       Do sali wbiegł jakiś człowiek. Machał nerwowo rękami do orkiestry, która jeszcze na razie zagłuszała jego słowa. Kiedy wreszcie umilkły instrumenty, wziął do ręki mikrofon i powiedział:- Przed chwilą był w Rzymie zamach na Papieża. .... po czym zamilkł na kilka sekund. Wiadomość wydawała się do mnie nie docierać. - O co mu chodzi? - myślałam drętwiejąc - co to ma znaczyć?....
- Ojciec Święty jest ciężko ranny - podjął mężczyzna - otrzymał postrzał w żołądek. Prawdopodobnie została uszkodzona trzustka. Zabrali Go do szpitala....

         Zapanowała zupełna cisza. Potem ludzie w milczeniu zaczęli opuszczać restaurację. Wróciłam do sali wykładowej, ale usiadłam na kilka tylko sekund. - Co ja tu robię?- pomyślałam, podniosłam się i wybiegłam z budynku. Przez całą drogę narzucała mi się myśl: „Jeżeli nie została uszkodzona trzustka, wszystko skończy się dobrze.” Ta myśl towarzyszyła moim krokom, gdy biegłam do jedynego miejsca, w którym powinnam się w tej chwili znaleźć. Do Kościoła Świętego Krzyża.
Był prawie zupełnie pusty. Skierowałam się do bocznej kaplicy Matki Boskiej Częstochowskiej, w której wtedy znalazłam się po raz pierwszy. Co może począć bezsilny człowiek w takiej sytuacji? Jakie podjąć decyzje, jakie działania? Może tylko modlić się i ofiarować swoje życie...
       Myślę, że podobnie uczyniły miliony ludzi na Ziemi... ”Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy kto życie swoje oddaje za przyjaciół swoich”. (J.15,13). Taka Miłość nie może nie łączyć, musi tworzyć więzi silniejsze niż śmierć. Właśnie w ten sposób z Jezusem Chrystusem połączyła nas na wieczność - wszystkich ludzi którzy się kiedykolwiek narodzili i wszystkich, którzy się jeszcze kiedykolwiek narodzą - ta sama niewidzialna więź, jaka tworzy się miedzy ratującym i ratowanym. A czy Jan Paweł II nie ofiarował tamtego dnia swojego życia i cierpienia za ten nieszczęsny świat, w którym atakowany jest nawet namiestnik Chrystusa? Sądzę, że tak...
       Czy więc to porozumienie bez słów, jakie łączyło milionowe rzesze z Janem Pawłem II nie powstało po zamachu, gdy miało miejsce to wzajemne ofiarowanie? Czy to właśnie ta Miłość - od której nie ma większej - okazana Janowi Pawłowi 13 maja 1981 roku - połączyła nas z Nim szczególnymi więzami? Myślę, że jest tak właśnie...

      W kaplicy, w której klęczałam, na wprost wejścia, znajdował się ołtarz. Do niego po pewnym czasie wyszedł z zakrystii mężczyzna w komży - nie wiem - duchowny, czy świecki. Krzątał się wokoło, a gdy podniosłam oczy, właśnie nakrywał ołtarz. Nagle odwrócił się, popatrzył na nas i wypowiedział jedno jedyne zdanie: „ Radio podało, że trwa już operacja i że nie została uszkodzona trzustka....” - po czym wrócił do swoich zajęć.
          Wiele razy myślałam później o tym zwiastunie dobrej wiadomości. Dalczego wypowiedział dokładnie te słowa? Czy zapamiętał tamtą chwilę? Ale przecież takich chwil nie można zapomnieć. W tamtej chwili stałam się absolutnie spokojna o życie papieża. Po prostu w i e d z i a ł a m: nie ma zagrożenia... I byłam przekonana, że słowa – odpowiedź na myśl towarzyszącą moim krokom niemal od chwili podania strasznej wiadomości - są skierowane właśnie do mnie.

Ale przecież chorował też Prymas kard Stefan Wyszyński. - Spraw Boże, żeby i On wyzdrowiał - modliłam się przed obrazem Maryi. „ - Wszystko będzie dobrze – dotarło do mnie bezgłośne pocieszenie - ale najważniejszy jest Papież.”
Gdy kościół wypełniał się przerażonymi, płaczącymi ludźmi, ja wychodziłam z uśmiechem, zupełnie uspokojona...
     W tym czasie na placu świętego Piotra, na pustym - chwilowo - tronie papieża stała przywieziona przez pielgrzymów z Kościana kopia Jasnogórskiego obrazu, na której szaty Maryi i Dzieciątka wykonano ze słomki i ziaren. Ale Maryja spoglądała na wszystkich ludzi świata modlących się o życie i zdrowie Jana Pawła II ze wszystkich wizerunków: - z Fatimy, Lourdes, La Salette, Guadalupe. Ona objawia się zawsze - w każdej chwili i w każdym miejscu - temu, kto uciszy się, oderwie od zewnętrznego zgiełku i zechce posłuchać Jej głosu. Nasza Matka, która zna losy świata, może nas zawsze pocieszyć.

Minęło kilka dni i przez radio usłyszałam przesłanie umierającego Księdza Prymasa.
„Dzisiaj pozostaje nam jedno: wszystkie nasze cierpienia i udręki starajmy się dołączyć do tej wielkiej męki świata.
Na pewno i Ojciec Święty tak to przeżywa, składając swoje osobiste cierpienia w dłonie Matki Kościoła, Tej, której zawierzył się na Jasnej Górze. To jest jego najważniejsze dzieło. W porównaniu z tym wielkim dziełem, wszystkie nasze osobiste cierpienia staja się maluczkie i dlatego najmilsi, i ja, dotknięty obecnie najrozmaitszymi moimi dolegliwościami fizycznymi, muszę uważać je za skromne i małe w porównaniu z tym, co dotknęło głowę Kościoła.
I dlatego proszę Was, aby te heroiczne modlitwy, które zanosiliście w mojej intencji na Jasnej Górze, w świątyniach warszawskich i diecezjalnych, gdziekolwiek, abyście to wszystko skierowali w tej chwili wraz ze mną ku Matce Chrystusowej błagając o zdrowie i siły dla Ojca Świętego. Czyńmy te niewielkie ofiary, aby nasz „wdowi grosz” wyjednał miłosierdzie Boże, aby Chrystus rozeznał ogromną miłość, która mamy dla Jego zastępcy na Ziemi.
Wraz z wami, moi najmilsi, współpracownicy i dzieci Boże, klękam przed tronem łaski i proszę o zdrowie dla głowy Kościoła. Niech Pan go nam zachowa i ożywi swoimi mocami, niech sprawi, aby długie jeszcze lata mógł służyć Kościołowi powszechnemu i kulturze światowej w duchu Ewangelii.
Błogosławię Was w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.”
Rozpoznaję w tych słowach pocieszenie, które dotarło do mnie 13 maja w kościele Świętego Krzyża...

        Wanda straszne chwile zamachu przeżyła w klinice na Lindley’a. Wróciła do domu kilka dni później i wtedy się znów spotkałyśmy.
- Czy nie jest znamienne, że tego dnia kiedy Karol Wojtyła został wybrany papieżem ja weszłam na Mount Everest, a teraz obydwoje w prawie tym samym czasie odnieśliśmy ciężkie obrażenia, obydwoje odnieśliśmy krwawe rany? I że oboje jednak zostaliśmy uratowani?- zapytała... W pierwszej chwili.... Tak, w pierwszej chwili znów pomyslałam, że to naginanie faktów. Ale chwilę później przemknęła mi myśl, że być może ona też ofiarowała swoje życie za papieża. Skoro zdobyłam się na to ja, nieskłonna szafować życiem podczas ryzykanckich wyczynów, o ileż łatwiej podjąłby taką decyzję ktoś, kto nieustannie podejmuje ryzyko w górach ... I ten 16 października. Noblesse oblige.

      Pamiętam naszą rozmowę prowadzoną tamtego dnia. Długo rozmawiałyśmy o złu, które pojawia się zawsze tam, gdzie znajduje się wielkie dobro. Bo przecież tamtego dnia 13 maja 1981 roku znaleźliśmy się w samym centrum najstraszliwszych zmagań. Jest to wielka tajemnica grzechu pierworodnego - i naszego świata. Jej sens opisał podczas kazania na święto Trzech Króli 1977 roku kardynał Jean-Marie Lustiger:
Skoro tylko zostaje zapowiedziane, że Bóg zstępuje między nas jako król pokoju, gdy pojawia się Niewinny, który jest obietnicą Boga, kiedy powstaje choćby jeszcze niejasne i skryte, osłonięte tajemnicą przekonanie, że Bóg wypełni swoje słowo, Jego królestwo przyjdzie na tę ziemię , a wraz z nim zamieszkają w świecie sprawiedliwość i prawo, pokój i prawda, miłość i przebaczenie - ta zwykła zapowiedź przyniesiona przez nieznanych ludzi, którzy sami są niezupełnie pewni czego szukają - ta prosta zapowiedź pojawienia się takiej możliwości w małym, bezradnym Dziecku, rozpętuje śmiercionośne moce.
Jeśli bowiem prawda rzeczywiście pojawia się na świecie, to stanowi ona śmiertelne zagrożenie dla kłamstwa. I jeśli rzeczywiście pojawia się na świecie przebaczenie, wówczas królestwa tego świat muszą odsłonić to, czym są: królestwami morderstwa i kłamstwa. Mówię wyraźnie: morderstwa. Czy przesadzam? Przypomnijcie sobie to zdanie ze św. Jana: „Każdy człowiek, który nienawidzi swego brata, jest zabójcą? Czy mnie słyszycie? Znajduje się to w pierwszym rozdziale św. Jana. Podobnie każdy człowiek, który nie uznaje swego grzechu i nie uznaje przebaczenia, którym Bóg go ogarnia, jest kłamcą (...)
Kiedy więc zjawia się król prawdziwy, rzeczywistość królestw tego świata odsłania się w swoim nagim, zabójczym, kłamliwym, diabolicznym okrucieństwie. Tym właśnie bowiem jest szatan. A królestwa tego świata natychmiast bronią się, zabijając. Jezus zostaje ocalony. Tymczasowo ocalony, przynależy do grona niewiniątek wymordowanych przez Heroda; rozgrywka zostaje tylko odłożona.” (...)
     
My również bierzemy codziennie udział w tej walce. Każdego dnia od nowa stajemy po którejś ze stron - albo po stronie Boga albo po stronie królestw tego świata z ich nagim, zabójczym, kłamliwym, diabolicznym okrucieństwem, którym jest szatan, ukryty za swoimi cechami. A jeżeli stajemy po stronie prawdy - królestwa tego świata bronią się, zabijając. Naprawdę trzeba sobie zdać sprawę, że opowiadając się po stronie Jezusa trafiamy na pole bitwy."

      Pamiętaj! Opowiadając się po stronie Jezusa trafiamy na pole bitwy. Zawsze! 13 maja 1981 znów rozkazem walczących z prawdą mocy, miał być zabity człowiek, niosący światu pokój w imię narodzonego prawie dwa tysiące lat wcześniej Zbawiciela. Przez moment, przez chwilę, znaleźliśmy się znowu w wywołanym przez szatana zawirowaniu - ujawniło się zło, dla którego wszelkie dobro stanowi śmiertelne zagrożenie. A jednak - nawet ku zdumieniu strzelającego - tor pocisku został skorygowany....

     Kilka dni później uczestniczę w pogrzebie Prymasa Tysiąclecia, pogodnym jak ingres do nieba. Wracając jak zwykle wstępuję do Wandy. Jest tam kilka osób, trwa jakaś narada i ze zdumieniem słyszę, że otóż moja koleżanka ze szkoły z tą połamaną kością zespoloną teraz metalem wybiera się ... w Himalaje. Zamierza pokierować pierwszą polską kobiecą wyprawą na K2 z bazy, do której będzie musiała dojść o kulach - bagatela - 120 kilometrów. Pamiętam jak straszliwie zbulwersowany pomysłem Wandy był jeden z gości... Dla mnie też ten heroizm był doprawdy niepojęty. Ale mogliśmy przekonywać – i tak wiadomo było, że jeśli postanowiła, pojedzie. Przemknęła mi wtedy myśl, że może te przyszłe cierpienia i trudy ofiarowała za życie i zdrowie Jana Pawła II...

          Wieczorem u przyjaciół oglądam w telewizji retransmisję z pogrzebu Prymasa Tysiąclecia. Zapamiętałam: nad tłumem ludzi, na których padają promienie zachodzącego słońca, unosi się biała Hostia, trzymana przez celebransa w chwili Podniesienia. Nałożone z dwu kamer obrazy - tysięcy ludzi, promieni słońca i rąk z uniesioną nad rzeszami Białą Hostią tworzą jedność. Ten obraz mam w pamięci, kiedykolwiek myślę o wydarzeniach maja 1981 roku - o zamachu, narzucających się słowach, pocieszeniach przekazanych mi w kościele Świętego Krzyża, o cudownym uratowaniu Jana Pawła II, o śmierci i pogrzebie Prymasa Tysiąclecia, porównaniu losów papieża i Wandy,
Jest dla mnie oczywiste, że ten właśnie obraz symbolizuje nasze losy. Biała Hostia - a w Niej Miłość, od której nie ma większej. Dzięki tej Miłości stajemy się jedno i potrafimy ofiarowywać samych siebie. Choćbyśmy byli jak najdalej od tej Miłości - a nawet - w trwających nieustannie zmaganiach - znaleźli się chwilowo po złej stronie, Najświętsza Hostia i tak góruje nad światem. Zwykła jak chleb i cicha jak zawarte w Niej tchnienie Bożego Serca. Ostateczny sens naszego świata.
Dzisiaj, 6 czerwca 2012 roku idzie z nami, między nami, po naszych codziennych drogach ...

 

Etykietowanie:

25 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. @guantanamera

"Czyńmy te niewielkie ofiary, aby nasz „wdowi grosz” wyjednał miłosierdzie Boże, aby Chrystus rozeznał ogromną miłość, która mamy dla Jego zastępcy na Ziemi."

aby Chrystus rozeznał ogromną miłość... Tak, każda modlitwa byle ofiarowana i żarliwa , zbija się z innymi modlitwami w jasny strumień miłości.

Własnie u pana Aleksandra pisałam o tej żarliwej modlitwie do Matki Boskiej Królowej Polski , którą Polacy wznosili w 1920 roku.

A przecież wtedy po zaborach byliśmy tak rozbici, róznice między klasami były tak duże, a jednak Bóg nas pokierował, a żarliwa modlitwa dała spokój, który nie pozwolił ulec strachowi , który przynosi klęski.

Panie dobry jak chleb,
bądź uwielbiony od swego Kościoła,
bo Tyś do końca nas umiłował,
do końca nas umiłował.

1. Tyś na pustkowiu chleb rozmnożył, Panie,
byśmy do nieba w drodze nie ustali.
Tyś stał się manną wędrowców przez ziemię
dla tych, co dotąd przy Tobie wytrwali.

2. Ziarna zbierzemy, odrzucimy chwasty,
bo łan dojrzewa, pachnie świeżym chlebem.
Niech ziemia nasza stanie się ołtarzem,
a Chleb Komunią dla spragnionych Ciebie.

3. Ty nas nazwałeś swymi przyjaciółmi,
jeśli spełnimy, co nam przykazałeś.
Cóż my bez Ciebie, Panie, uczynimy?
Tyś naszym życiem i oczekiwaniem.

4. Tyś za nas życie swe oddał na krzyżu,
a w znaku chleba w świątyniach zostałeś.
I dla nas zawsze masz otwarte serce,
bo Ty do końca nas umiłowałeś.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Jacek Mruk

2. Jak trudno kochać wroga , jeszcze bardziej zbrodniarza

Ale to jest sedno przemiany z Ołtarza
Uczę się wciąż pokory , chcę kochać prawdziwie
Lecz czy mi się uda, choć powściągliwie
Dane Tobie było doznać spotkania bardzo bliskiego
Bo sięgające już chyba do stopnia Boskiego
Nie ma przypadku co powtarzam jak maniak
Bo nie jest sztuką , tylko chęć brania
Pozdrawiam serdecznie:)

avatar użytkownika guantanamera

3. @Maryla

Panie dobry jak chleb. Hymn Kongresu Eucharystycznego w 1987 roku napisany przez ks. bpa Józefa Zawitkowskiego.... Mija 25 rocznica tego Kongresu. 14 czerwca na placu Defilad Jan Paweł II mówił: " Dlaczego Syn Boży stał się człowiekiem, jednym z nas? Dlatego, ażeby w całym wszechświecie stworzonym z Miłości Ktoś wreszcie odpowiedział taka samą miłością. Aby Ktoś wreszcie wypełnił swoim życiem i śmiercią owe wezwanie "będziesz miłował... z całego serca i ze wszystkich sił". Aby Ktoś wreszcie...umiłował do końca: Boga w świecie. Boga w ludziach – i ludzi w Bogu. To jest właśnie Ewangelia – i to jest Eucharystia."
Powiedział wtedy, że ta Boża miłość została "z a o p u s z c z o na". I z całego Kongresu najbardziej zapadło mi w pamięć to słowo, którego nie ma w słownikach. "Zaopuszczona miłość" ...zabrzmiało wtedy jak dzwonek alarmowy...

avatar użytkownika guantanamera

4. @Jacek Mruk

Oczywiście, że słowo "przypadek" powinno zniknąć z naszego słownika...
Jeszcze o tym napiszę...:)

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

5. Pani guantanamera

Szanowna Pani,

Z przyjemnością przeczytałem kolejny odcinek
Ukłony

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika guantanamera

6. Panie Michale

Dziękuję za wsparcie do tego wyrażone w miłych słowach:)
Ale mam prośbę. Próbowałam, ale nie potrafię skopiować z internetu "Obwieszczenia - Bekanntmachung" o karze śmierci dla Polaków za pomoc Żydom. Chciałabym zrobić z tego "internetową pocztówkę", żeby można było łatwo wydrukować i wysyłać prowokatorom i kłamcom drogą pocztową albo też internetową... Czy potrafiłby Pan coś takiego przygotować? Bardzo bym chciała, żeby to niemieckie obwieszczenie zaczęło krążyć po świecie jako odkryta pocztówka - wysyłana masowo do podłych kłamców... Co Pan o tym sądzi?

avatar użytkownika intix

7. Guantanamera

...idzie z nami, między nami, po naszych codziennych drogach ...
***
Zawsze JEST z nami
Nawet wtedy
Gdy od Niego się odwracamy...
Nawet wtedy Idzie z nami...
I czeka na nas... 
I  cierpi... przez nas i z nami...
Nieustannie rozgląda się
Za Swoimi owieczkami
Kiedy do Niego wrócimy...
Kiedy za Nim
I z Nim podążymy...

***
Guantanamero...
Z nieukrywanym wzruszeniem...
Dziękuję!... za CAŁOŚĆ, którą dotychczas przekazałaś...
A ja...
Przez ostatnich "kilka chwil", być na BM... nie było mi dane...
Ale byłam... jak zawsze, byłam z Wami...
Ciałem i duszą... było mi dane...być bliżej Pana...
W tym wyjątkowym Dniu, kiedy
...Najświętsza Hostia ... góruje nad światem. Zwykła jak chleb i cicha jak zawarte w Niej tchnienie Bożego Serca. Ostateczny sens naszego świata...

Cały SENS naszego Istnienia...
Dziękować Mu nie przestanę, że mogę TO przeżywać
Będąc dzieckiem ...Tej Ziemi...
Że jest mi dane przeżywać TO na ...Tej Ziemi...
Szczególnie rozumieją te słowa wszyscy Ci, którzy od Ojczyzny setki, tysiące kilometrów oddaleni...
...Najświętsza Hostia ... góruje nad światem...
Jest wszędzie... w każdym ... świata zakątku...
Ale nigdzie  Ta Hostia nie jest tak czczona... jak w Polskim, Świątecznym... Bożego Ciała... Eucharystycznym Obrządku...
Tłumy Serc...podążające za Najświętszą Hostią... w Jej Jasność zapatrzone... 
I niech idą... niech iść nie przestaną...
Każdego dnia w każdej chwili... niech idą z Panem... za Panem...
Idźmy RAZEM...
***
Serdecznie Pozdrawiam...

 

avatar użytkownika intix

8. Legenda brazylijska o Wierności i Miłości Boga


"NIGDY CIĘ TEŻ NIE OPUŚCIŁEM , NIGDY NIE ODDALIŁEM SIĘ OD CIEBIE NAWET WTEDY GDY TY ODCHODZIŁEŚ ODE MNIE ... "

avatar użytkownika guantanamera

9. @intix

Dobrze, że wróciłaś...:) Dziekuję, za komentarz też...

avatar użytkownika nadzieja13

10. @Guantanamera

Skoro tylko zostaje zapowiedziane, że Bóg zstępuje między nas jako król pokoju, gdy pojawia się Niewinny, który jest obietnicą Boga, kiedy powstaje choćby jeszcze niejasne i skryte, osłonięte tajemnicą przekonanie, że Bóg wypełni swoje słowo, Jego królestwo przyjdzie na tę ziemię , a wraz z nim zamieszkają w świecie sprawiedliwość i prawo, pokój i prawda, miłość i przebaczenie - ta zwykła zapowiedź przyniesiona przez nieznanych ludzi, którzy sami są niezupełnie pewni czego szukają - ta prosta zapowiedź pojawienia się takiej możliwości w małym, bezradnym Dziecku, rozpętuje śmiercionośne moce.
Jeśli bowiem prawda rzeczywiście pojawia się na świecie, to stanowi ona śmiertelne zagrożenie dla kłamstwa. I jeśli rzeczywiście pojawia się na świecie przebaczenie, wówczas królestwa tego świat muszą odsłonić to, czym są: królestwami morderstwa i kłamstwa.
(...)

Kiedy więc zjawia się król prawdziwy, rzeczywistość królestw tego świata odsłania się w swoim nagim, zabójczym, kłamliwym, diabolicznym okrucieństwie. Tym właśnie bowiem jest szatan.

My również bierzemy codziennie udział w tej walce. Każdego dnia od nowa stajemy po którejś ze stron - albo po stronie Boga albo po stronie królestw tego świata z ich nagim, zabójczym, kłamliwym, diabolicznym okrucieństwem, którym jest szatan, ukryty za swoimi cechami. A jeżeli stajemy po stronie prawdy - królestwa tego świata bronią się, zabijając. Naprawdę trzeba sobie zdać sprawę, że opowiadając się po stronie Jezusa trafiamy na pole bitwy."

Pamiętaj! Opowiadając się po stronie Jezusa trafiamy na pole bitwy. Zawsze!

13 maja 1981 znów rozkazem walczących z prawdą mocy, miał być zabity człowiek, niosący światu pokój w imię narodzonego

Wyróżniłam Prawdy które mnie osobiście tak wiele tłumaczą..
Spraw trudnych, codziennych, a dotąd niezrozumiałych.. też..

Słowa dające pociechę, gdy w chwilach świadczenia prawdy, spolegliwego świadczenia, gdy wytęża się wszystkie siły, by zostać dobrze zrozumianym - następuje zawsze zalew kłamstw, coraz szeszy i coraz bardziej wzburzony..

Te słowa wyjaśniaja to, co dotąd nie do pojęcia i co boli niejeden raz niewyobrażalnie..

Guantanamero - po raz kolejny - dziękuję

avatar użytkownika guantanamera

11. @Nadzieja13

Autor tych słów, kard. Jean Maria Lustiger do roku 1940 nazywał się Aron Lustiger. Jego ojciec w roku 1917 wyemigrował z Będzina. Stąd też pochodziła jego matka - była córką rabina. W 1943 roku zginęla w Auschwitz. Urodzony w 1926 roku Aron którym po wybuchu wojny opiekowała się katolicka rodzina postanowił przjść na katolicyzm i 21 sierpnia 1940 roku przyjął chrzest.
Warto czytać jego kazania...Pozdrawiam.

avatar użytkownika nadzieja13

12. @Guantanamera

Z pewnością będę do nich sięgać. I za te wiadomości dziękuję:)
Z niecierpliwością czekam tez na ciag dalszy..
Pozdrawiam.

avatar użytkownika intix

13. Guantanamera

Dziękuję Ci...:)
Ale wiesz...:) dobrze wiesz...
Ja... nie "musiałam" wracać...
Dobrze wiesz...:)
Co to oznacza...
Ta więź...
Wczoraj, kiedy się modliłam...
Za Ojczyznę, za Świat... za Nas...
Wiem, że z Wami Wszystkimi
W tej modliwie byłam...
Miliony Serc tworzyły jedno...
Wielbiąc Hostię Przenajświętszą...
...opowiadając się po stronie Jezusa trafiamy na pole bitwy.
Miliony Serc... za Jezusem się opowiadały...
Stanęły na polu bitwy ...
Z Jezusem Chrystusem jako Wodzem...  wygrały...

Mendia TEGO nie POkazały...
ONI nawet przekazu się boją...
***
Serdecznie Pozdrawiam...








***

avatar użytkownika guantanamera

14. Chcę tylko powiedzieć

że dzisiaj po 17-tej Krzyż do którego przytulił się w Wielki Piątek roku 2005 Jan Paweł II przybywa do mojej parfii. Będziemy mogli także się do tego Krzyża przytulić. Czuwając przy Nim będę wspominać dzień 13 maja 1981 roku. Przypadek?

avatar użytkownika Maryla

15. @guantanamera

ziarno, które w nas zostało zasiane, wzrasta..... oby Dobry Bóg dał kolejnemu pokoleniu młodych Polaków takiego Pasterza ....
Módlmy się o to do Błogosławionego Jana Pawła II, aby wyprosił u Maryji Królowej Polski dar dla nas wszystkich.

1. Tyś na pustkowiu chleb rozmnożył, Panie,
byśmy do nieba w drodze nie ustali.
Tyś stał się manną wędrowców przez ziemię
dla tych, co dotąd przy Tobie wytrwali.

2. Ziarna zbierzemy, odrzucimy chwasty,
bo łan dojrzewa, pachnie świeżym chlebem.
Niech ziemia nasza stanie się ołtarzem,
a Chleb Komunią dla spragnionych Ciebie.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika guantanamera

16. @Maryla

Strzał wymierzony w Jana Pawła II był również atakiem przeciw Polsce. Matka Boża uratowała Go, a nas obroniła.
Jesteśmy znowu atakowani. I jak wtedy Maryja nas broni. A Błogosławiony Jan Paweł II wspomaga.
Będę się dzisiaj modlić za Ojczyznę, za nas - prosząc o pomoc Jana Pawła II. I kardynała Stefana Wyszyńskiego także. Jak wtedy...

avatar użytkownika Maryla

17. 13 maja 81 r. - Matka Boska


13 maja 81 r. - Matka Boska Fatimska uratowała Ojca Świętego


13 maja 1981 – świat wstrzymał oddech. Matka Boska Fatimska uratowała Ojca Świętego.

tablicazamachSImidwiki

Jak co tydzień, na Placu św. Piotra odbywała się audiencja
generalna. Jan Paweł II pozdrawiał wiernych. Ali Agca czekał na dogodny
do oddania strzału moment, ukryty w tłumie.

Obserwował.
Nie przewidział, że papież pochyli się by wziąć w ramiona małą
dziewczynkę, Sarę Bartoli. Ten gest uratował Ojca Świętego. Na moment
Agca stracił cel z oczu. Chwilę później, o godzinie 17:19, w pogodny
majowy wieczór na Placu św. Piotra w Watykanie padły dwa strzały.
Przerażającą ciszę jaka po nich zapadła przerwały krzyki, nawoływania,
warkot pędzącego białego jeepa. Spłoszone rzymskie gołębie poderwały się
do lotu. Płacz zszkowanych uczestników papieskiej audiencji generalnej
mieszał się ze słowami modlitwy tysięcy zgromadzonych na placu ludzi.
"Biskup w bieli upadł". Strzelał Mehmet Ali Agca, 23-letni Turek.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika guantanamera

19. Na zakończenie

po 21.37 zaśpiewaliśmy Barkę. Słowa:
Dziś wypłyniemy już razem
Łowić serca na morzach dusz ludzkich
Twej prawdy siecią
I słowem życia.
O, Panie, to Ty na mnie spojrzałeś...
wszyscy śpiewali z wielkim przejęciem.
Obiecywali to Bogu i bł. Janowi Pawłowi II.

avatar użytkownika guantanamera

20. Na spotkanie z Krzyżem

Jana Pawła II przyszły tłumy. Zwłaszcza rozmodlona młodzież... Przyszli przytulić się do tego Krzyża do którego On się przytulił. Znów być RAZEM.
Mamy błogosławionego. Mamy orędownika w Niebie. Mamy ludzi spragnionych Jego obecności i słów...
Co my robimy z tym skarbem?

avatar użytkownika guantanamera

21. Tamten maj...

Jan Paweł II modlił się o zdrowie dla Prymasa, a Kardynał
Wyszyński prosił by wszystkie modlitwy kierować do Pana Boga o zdrowie
rannego w zamachu papieża. Mówił w swoim ostatnim przesłaniu do
polskiego Narodu:
"... proszę Was, aby te heroiczne modlitwy, które zanosiliście w mojej
intencji na Jasnej Górze, w świątyniach warszawskich i diecezjalnych,
gdziekolwiek, abyście to wszystko skierowali w tej chwili wraz ze mną
ku Matce Chrystusowej błagając o zdrowie i siły dla Ojca Świętego.
Czyńmy te niewielkie ofiary, aby nasz „wdowi grosz” wyjednał
miłosierdzie Boże, aby Chrystus rozeznał ogromną miłość, która mamy
dla Jego zastępcy na Ziemi.
Wraz z wami, moi najmilsi, współpracownicy i dzieci Boże, klękam przed
tronem łaski i proszę o zdrowie dla głowy Kościoła. Niech Pan go nam
zachowa i ożywi swoimi mocami, niech sprawi, aby długie jeszcze lata
mógł służyć Kościołowi powszechnemu i kulturze światowej w duchu
Ewangelii.
Błogosławię Was w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.”

Rozmawiali ze sobą – obydwaj ciężko chorzy. Rozmawiali o sprawach
wielkich, najważniejszych, bo taka była dla nich zawsze Polska.
Ojczyzna, Jej los i los ludzi tutaj mieszkających, oddanie Polski Bogu
i Jego Matce - było dla Nich zawsze najważniejszym celem i zadaniem.
Obdarowywali się nawzajem modlitwą, ucząc nas wspaniałej modlitewnej
wzajemnej troski i wielkoduszności.

Niech wspomnienie po 35 latach tamtych modlitw Wielkich Polaków i
naszych obudzi w nas znów najlepsze drgnienia naszych serc, najlepsze
porywy uczuć dla Boga, dla Polski i braci. Niech płynące z tego
wspomnienia dobro opromienia nasz świat, na który Ich dzisiaj naszymi
modlitwami przywołujemy....

avatar użytkownika Maryla

22. Mija 41 lat od zamachu na


Mija 41 lat od zamachu na Jana Pawła II


W czasie środowej audiencji ogólnej 13 maja 1981 o godz. 17.00 Ojciec
Święty rozpoczął objeżdżanie papamobile Placu św. Piotra, błogosławiąc
przybyłych pielgrzymów. Dwadzieścia minut później turecki płatny
morderca Mehmet Ali Agca trzykrotnie wystrzelił do papieża, ciężko
raniąc go. Zamachowca ujęto w pobliżu miejsca zbrodni. Jana Pawła II
przewieziono zaś natychmiast do rzymskiej kliniki im. Agostino
Gemellego. Z powodu upływu krwi stracił przytomność. Lekarze
stwierdzili, że ciśnienie spada, a bicie serca jest coraz mniej
odczuwalne. Poproszono sekretarza Jana Pawła II – ks. Stanisława
Dziwisza, o udzielenie Ojcu Świętemu na sali operacyjnej sakramentu
chorych, przygotowując go do śmierci.

Podczas pięciogodzinnej operacji lekarzom udało się powstrzymać
upływ krwi, pozszywać rozszarpane kulami narządy wewnętrzne i uratować
życie pacjentowi. Jednak po operacji, papieża spotkało kolejne
niebezpieczeństwo: rozwijający się po przetoczeniu krwi wirus
cytomegalii, co według lekarzy stanowiło ogromne zagrożenie dla jego
życia. Podkreślali, że stopień zakażenia jego organizmu przekraczał
znane im przypadki śmiertelne. Rekonwalescencja trwała długo.
Ostatecznie Ojciec Święty pożegnał się z kliniką 13 sierpnia 1981 roku.

"Agca strzelał, by zabić" - jest przekonany emerytowany metropolita
krakowski kard. Stanisław Dziwisz. Relacja papieża i jego ówczesnego
sekretarza zawarta jest w końcowym fragmencie książki Jana Pawła II
"Pamięć i tożsamość": "Ten strzał powinien był być śmiertelny. Kula
przeszyła ciało Ojca Świętego, raniąc go w brzuch, prawy łokieć i palec
wskazujący lewej ręki. Upadła między papieżem, a mną. Usłyszałem jeszcze
dwa strzały, dwie stojące w pobliżu osoby zostały zranione. Zapytałem
Ojca Świętego: "Gdzie?". Odpowiedział: "W brzuch". "Boli?" - "Boli".
(...) Jan Paweł II: "Byłem już właściwie po tamtej stronie" (...)
„Pamiętam tę drogę do szpitala. Zachowałem jeszcze przez pewien czas
świadomość. Miałem poczucie, że przeżyję. Cierpiałem, był powód do
strachu, ale miałem taką dziwną ufność. Mówiłem do ks. Stanisława, że
wybaczam zamachowcowi”.

"Mimo iż od zamachu minęło już tyle lat, te tragiczne wydarzenia
ciągle pozostają żywe w pamięci wszystkich. "Poczułem się, jakby cały
świat zawalił mi się na głowę i nie wiem, jak mogłem w szoku
fotografować, ale z pewnością kierowała mną ręka Matki Bożej" -
wspominał w rozmowie z KAI papieski fotograf Arturo Mari.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

23. 30 lat temu zginęła Wanda


30 lat temu zginęła Wanda Rutkiewicz. "Chodzę w góry, bo potrzebne jest mi ryzyko. Ono nadaje smak życiu" - mówiła

autor: Fratria

To już 30 lat od tragicznej śmierci Wandy Rutkiewicz na grani
Kanczendzongi (8598 m n.p.m.) w Himalajach. Jedna z najwybitniejszych
himalaistek w historii została na zawsze w górach, które były jej pasją
i którym podporządkowała całe swoje życie. Była postacią nietuzinkową
i wybitną. Jako pierwsza z Polski zdobyła najwyższe góry świata: Mount
Everest i K2. Wyprzedzając w tym swoich kolegów.

Idę
w góry dla nich samych, dla sportu, bo interesują mnie rekordy, dla
ludzi których tam spotykam i z którymi łączy mnie braterstwo liny.
Chodzę w góry bo potrzebne jest mi ryzyko i poczucie niebezpieczeństwa.
Ono nadaje smak życiu. I dla jakiejś twórczości

— mówiła w wywiadzie telewizyjnym w 1989 roku.

Już wtedy życie straciło w nich 30 ludzi, których znała i jak sama mówiła byli jej bliscy.

Zmarła
prawdopodobnie w wyniku wyczerpania i choroby wysokościowej 13 maja
1992 roku. Ostateczną datę śmierci w 1996 roku ustalił sąd. Chodziło
o przecięcie spekulacji i wypłatę odszkodowania. Matka nigdy się
z tą informacją nie pogodziła. Śmierć Rutkiewicz była wielkim wstrząsem
dla całego światowego środowiska wspinaczkowego.

Urodziła się
4 lutego 1943 r. w Płungianach na Litwie, skąd po wojnie, w r. 1946,
przybyła wraz z rodziną do kraju. Wychowywała się we Wrocławiu. W 1961
roku po raz pierwszy wspinała się w Sokolikach w Kotlinie
Jeleniogórskiej. Potem przyszedł czas na Tatry, Alpy, Pireneje, szczyty
w Norwegii i Ałtaju. A końcu także na Himalaje, Karakorum, Hindukusz.

Zdobyła osiem z czternastu ośmiotysięczników:
Mount Everest, Nanga Parbat, K2, Sziszapangmę, Gaszerbrum II,
Gaszerbrum I, Czo Oju oraz Annapurnę. Jej wejście na Mount Everest
16 października 1978 roku zbiegło się w czasie z wyborem Karola Wojtyły
na Stolicę Piotrową. Od pewnego czasu chciała pojechać do Watykanu, aby
przekazać Ojcu Świętemu kamień z najwyższej góry świata. Udało się
to 10 czerwca 1978 roku Krakowie.

Pani Wando, ludzie gór witają się, stojąc. Dobry los sprawił, że nam obojgu tego samego dnia udało się wyjść tak wysoko”

— powiedział Jan Paweł II podczas spotkania w 1978 roku.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

24. piękne wspomnienia Przyjaciół

i tak oto za nami kolejny 13 Maja
Drodzy Nieobecni i Obecni
dzięki Wam za Wasze piękne i mądre wspomnienia
Anno ,panie Michale
Wy już wszystko wiecie ,niech nasza ukochana Matenka otuli WAS płaszczem swej Miłosci,wspierajcie nas swymi modlitwami,tak jak i my to robimy
Ojcze sw ,niech Anioły spiewają Ci wciąż Twoją ukochaną BARKĘ
Droga Blogmedio ,jesteś cudowna :)

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

25. Na Jasnej Górze trwa modlitwa

Na Jasnej Górze trwa modlitwa w 42. rocznicę zamachu na Jana Pawła II

Na Jasnej Górze trwa modlitwa dziękczynna za ocalenie Jana Pawła II
podczas zamachu na jego życie. W sobotę mija 42. lat od dnia, gdy na
Placu św. Piotra strzelał do niego Mehmet Ali Agca. W częstochowskim
sanktuarium przechowywany jest przestrzelony pas sutanny papieża ze
śladami krwi.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl