„Czy aby na pewno nasz?” Rozmowy Instytötu Übervaterskiego

avatar użytkownika dzierzba

W wywiadzie udzielonym „Gazecie Polskiej Codziennie” Jarosław Kaczyński twierdzi, że wrak Tu-154 jest własnością Polski. Ma to dowodzić naszego prawa do szczątków samolotu. Co pan, jako niezależny ekspert od prawa własności, sądzi o tej supozycji?

Z prof. dr mgr lic. Ryszard Heinrichem Liszayem – sinologiem i prawnikiem – rozmawia Magdalena Łuk-Kołczan.

Na początek witam wszystkich serdecznie. Cieszę się bardzo, że możemy porozmawiać o tej jakże aktualnej kwestii. Jest niezmiernie ważne, by miliony Polaków mogły poznać prawdę. Za sprawą wiadomych kręgów narosło bowiem ostatnio wokół niej tak wiele niepotrzebnych niejasności i kontrowersji.

Tak więc panie profesorze – wrak jest, czy nie jest nasz?

I tak, i nie. Z jednej strony nieszczęsny samolot był użytkowany przez stronę polską, ale z drugiej jest przecież produkcji radzieckiej…

Chce Pan Profesor powiedzieć, że będąc wyprodukowanym przez naszych wschodnich przyjaciół, należy do nich?

Ujmę to tak tak. Nie jest to oczywiście obowiązująca i ostateczna wykładnia prawna, jednak można spotkać takie głosy. Gościłem niedawno w Korei Północnej na konferencji poświęconej prawom człowieka i własności intelektualnej. Podczas porannej gimnastyki miałem przyjemność zagadnąć w sprawie naszego wraku znanego mi skądinąd eksperta z Jamajki. Stwierdził on ni mniej ni więcej, ze wrak bez dwóch zdań należy się Rosji.

Tak definitywnie?

Ależ tak. I nie był gołosłowny. Podał nawet przykład z własnego podwórka. Kiedy ich awionetka z ładunkiem bananów i orzechów kokosowych rozbiła się na Kubie, nawet nie przyszło im do głowy prosić Fidela o zwrot wraku. Rozumiało się samo przez się, że awionetka należy do nich…

…ponieważ była produkcji kubańskiej?

Ależ skąd. Ponieważ była produkcji radzieckiej!

Jak to? Przyznaję, że nie do końca rozumiem.

To bardzo proste. Kuba jest sojusznikiem i przyjacielem Rosji, więc nie ma znaczenia czyjej produkcji był samolot. Nawet jeżeli nie oficjalnie, to powstał w ramach szeroko rozumianej współpracy między oboma krajami…

No ale przecież Jamajka nie ma takiego statusu…

…ale również zależy jej na dobrych i serdecznych stosunkach z Kubą i Rosją. Pomijając już więc nawet kwestie własnościowe, niech pani sama odpowie sobie na pytanie, czy domaganie się zwrotu awionetki – zwłaszcza, że prawie nienaruszony ładunek bananów i orzechów kokosowych przesłano na Jamajkę już w pół roku po tragedii – polepszyłoby te stosunki, czy wręcz odwrotnie?

Faktycznie. Przecież w poważnie rozumianej Polityce przez wielkie Pe trzeba zawsze ważyć potencjalne straty i zyski…

Dokładnie tak. Parafrazując słowa naszego premiera, który powiedział kiedyś, że miłość ważniejsza jest niż władza można rzec, że przyjaźń ważniejsza jest niż wrak. Skoro rozumieją to na maciupkiej Jamajce…

…to może zrozumieją i w Polsce.

Dokładnie! Wszyscy powinniśmy trzymać za to kciuki!

Dziękuję serdecznie za rozmowę. Teraz już nie mam wątpliwości, że domaganie się zwrotu wraku jest sprzeczne nie tylko z Polską racją stanu ale może również budzić poważne wątpliwości związane z tak surowo przestrzeganym w całej Unii prawem własności.


Filed under: dywagacje, fun, koalicje, lewica, media, parodia, pastisz, political-fiction, polityka, polityka zagraniczna, Polska, sojusze, społeczeństwo

napisz pierwszy komentarz