Wdowy smoleńskie - fragment 8
Zapraszamy do lektury kolejnej części wydanej przez wydawnictwo Rafael pod patronatem Niepoprawnych książki "Wdowy smoleńsk...
Tak naprawdę Platforma Obywatelska zrobiła to, o co oskarżała Prawo i Sprawiedliwość. Przez te lata, kiedy PiS był przy władzy, widziałam, że oskarżano ich o nienawiść, a tak naprawdę to nienawiść PO, taka z uśmiechem na ustach, doprowadziła do katastrofy smoleńskiej. To ciągłe wyśmiewanie prezydenta, na co było ogólne przyzwolenie. Czy dzisiaj obraża się urzędującego prezydenta Bronisława Komorowskiego?
Ktoś, kto prowadził stronę internetową, gdzie zamieszczano wszystkie potknięcia obecnego prezydenta, musiał zrezygnować z tego po najściu CBA.
Jak kibice śmieli krytykować premiera, to wysyłano na nich policję. Ludzie modlący się pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu, którzy nikomu nie robili krzywdy, zostali zaatakowani przez bojówki Palikota wspierane przez kryminalistów. Dochodziło do bezczeszczenia krzyża, przemocy fizycznej w stosunku do bezbronnych starszych osób. Wszystkiemu przyglądała się straż miejska i nie reagowała.
Czy te działania, które wprowadzono w Warszawie, przede wszystkim walka o krzyż, nie wskazały, że teraz można bezkarnie obrażać katolików i bezcześcić święte symbole? Usunięcia krzyża z sali sejmowej domaga się obecnie Janusz Palikom, który w glorii chwały wraca do parlamentu w wzmocnionym towarzystwie.
Myślę, że działania Palikota mają odwrócić uwagę od poważnych problemów gospodarczych kraju. W tym celu znalazł się w parlamencie. Problem jest jednak bardzo poważny. Moim zdaniem odłączenie Palikota od Platformy to były działania pozorne. Nie wiedziano, jak społeczeństwo będzie reagowało na beznadziejne rządy Tuska. Usiłowano tworzyć jakąś alternatywę. Może się przy tym trochę pokłócili? Tego nie wiemy do końca.
W polskich mediach nie dyskutuje się o zadłużeniu kraju. Ograniczono dostęp do informacji. Sama byłam świadkiem, jak ten rząd łamał ustawę o informacji publicznej.
Mianowicie?
Taki prozaiczny przykład. Jak byliśmy na spotkaniu z panem premierem Donaldem Tuskiem to rozpoczął je od ostrzeżenia: „Proszę o powściągnięcie emocji, bo spotkanie jest nagrywane i stanowi informację publiczną”. Czyli uważajcie, co mówicie, bo mogę to upublicznić. Po czym, jak sam obraził panią Kochanowską, to nagle okazało się, że nie jest to informacja publiczna. Minister Arabski napisał nam, że w spotkaniu brały udział osoby prywatne, więc nie jest to informacja publiczna. Zajmuję się tymi sprawami i wiem, że to było wierutne kłamstwo. Ewidentnie złamano ustawę.
Teraz dodatkowo ograniczono dostęp do informacji. Obywatele nie mają prawa zgodnie z ustawą poznać decyzje tego rządu dotyczące naszych wspólnych pieniędzy. Jest to skandal.
Platformie Obywatelskiej udało się wprowadzić ludzi w błąd, powołując się na swoje rodowody solidarnościowe. Tylko, że z ideałami „Solidarności” już dawno się rozstali i tylko instrumentalnie to wykorzystują.
Cała obecna polityka funkcjonuje pod przykrywką pomieszania wartości, co jest dobre, co złe, i tutaj Smoleńsk pokazał to bardzo mocno. Przez wiele lat było gonienie króliczka, obrażanie, urąganie prezydentowi, wmawianie, że PiS prowadzi politykę nienawiści. Wielka w tym rola marszałka Stefana Niesiołowskiego, przypisywanie Prawu i Sprawiedliwości tego, co tak naprawdę robi Platforma.
Zaczęliśmy zmierzać na Wschód. Świadczy o tym chociażby budowanie pomnika pod Osowem bolszewikom poległym w 1920 roku, prosowieckie stwierdzenia Tuska po katastrofie smoleńskiej. Powiedział wówczas między innymi, że nie ma powodu nie ufać Rosji. To wierutne kłamstwa, że współpraca w ramach wyjaśniania katastrofy wygląda wzorowo. My wszyscy widzimy, że tej współpracy w ogóle nie ma.
Czy nie wydaje się Pani, że ludzie są już tym wszystkim zmęczeni?
W okręgu świętokrzyskim nie zauważyłam tego. Media wmawiają społeczeństwu, że dość już tego Smoleńska, że trzeba wreszcie zapomnieć o tej katastrofie i o tych, którzy zginęli. Nadal próbuje się umniejszać rangę tych ludzi.
Dokładnie to samo robi od lat Rosja w stosunku do oficerów zamordowanych w Katyniu i w innych miejscach na Wschodzie. Artykuły, które pojawiają się w Rosji, mówią o tym, że zginęli tam jacyś bezwartościowi ludzie, żadni bohaterowie.
Ten sam mechanizm widzimy w informowaniu o Smoleńsku. Dominują hasła, by nie budować im pomników, nie pamiętać, bo oni tak naprawdę niczego nie dokonali.
Zapotrzebowanie społeczne jest ogromne na wyjaśnienie przyczyn katastrofy. Tymi ciągłymi kłamstwami medialnymi ludzie rzeczywiście zostali zmęczeni. Tu nie trzeba nic mówić, tylko działać. Przypominam, że pomimo wielu obietnic premiera Tuska i Miedwiediewa, konkretnych terminów, do tej pory do Polski nie wróciły czarne skrzynki i wrak TU-154M. To były tylko puste słowa, aby Polacy po raz kolejny uwierzyli.
(..)
Czy nadal żyjemy w suwerennym kraju?
Uważam, że nie. Zobaczyłam to wyraźnie po tragedii smoleńskiej. Moim zdaniem to nie był wypadek. Upewniam się o tym, kiedy rozmawiam z profesorami, ekspertami. To kłamstwo wręcz nierealne, które nam wmówiono, niewytłumaczalne pod względem praw fizyki i matematyki.
Antoni Macierewicz dotarł do ekspertów w Stanach Zjednoczonych, którzy stwierdzili, że jest nierealne to, co usiłuje się od kilku miesięcy wmówić Polakom. Natomiast nie miała woli ani potrzeby dotarcia do nich prokuratura i komisja Jerzego Millera. Nie jest ich zadaniem wyjaśnić przyczyny, tylko zrobić wszystko, aby rząd odpowiedzialny za tę katastrofę pozostał bezkarny.
Prawo i Sprawiedliwość mówiło, że wszyscy są równi wobec prawa, tymczasem tu zginęło 96 osób, a premier i jego ministrowie, wszyscy odpowiedzialni, nie zostali do tej pory przesłuchani. To jest przerażające, że w Polsce pod rządami PO tylko zwykli obywatele są pociągani do odpowiedzialności.
Pan minister Bogdan Klich został za to senatorem, siedzi dumnie w pierwszym rzędzie na wprost marszałka. Ja w senacie będę musiała z nim współpracować. Czy ten człowiek będzie miał odwagę spojrzeć mi w oczy? Uważam, że to on powinien mieć problem z tym, nie ja.
Z tego, co obserwowałam, ci panowie nie widzą żadnego problemu. Nie mają w ogóle poczucia odpowiedzialności.
Rząd wysyłał na cały świat sygnały, że nie potrzebujemy żadnej pomocy, że Rosja nam wszystko wyjaśni. Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek blokował wszystko, co było związane z katastrofą smoleńską na arenie europejskiej.
Widziałam tę wystawę smoleńską, która została ocenzurowana w Brukseli. Były tam zdjęcia przedstawiające jak Rosjanie cieszą się, że udało im się coś zniszczyć z wraku samolotu. To była podstawa do tego, żeby zakleić napisy pod zdjęciami. Ocenzurowano prawdę w XXI wieku. Skandal! Warto zobaczyć te napisy, które się nie spodobały w Brukseli. Obejrzałam tę wystawę w Kielcach. Obecnie jest ona obwożona po całej Polsce. Funkcjonuje także w Internecie. Wszystko organizuje „Gazeta Polska”.
Cały świat milczy. Chociaż jesteśmy w NATO i Unii Europejskiej, to pozostaliśmy sami, nikt nam nie pomógł.
W rocznicę katastrofy byłam w Chicago na zaproszenie tamtejszej Polonii. Razem ze mną była Ewa Stankiewicz, która założyła Stowarzyszenie „Solidarni 2010” i prowadzi ciągłą akcję protestacyjną na Krakowskim Przedmieściu przed pałacem prezydenckim, domagając się dymisji premiera Tuska i jego ministrów. Jest to rzeczywiście osoba bardzo zdeterminowana. Uważa, że to hańba narodu polskiego, iż doszło do takiej katastrofy i że w taki sposób rząd traktuje społeczeństwo. Wokół Ewy Stankiewicz zebrała się grupa młodych ludzi, którym zależy na losie Polski. Wiele osób po 10 kwietnia zobaczyło to, co my widzimy.
Bezpośrednio po katastrofie, kiedy tłumy przychodziły pod pałac prezydencki, władza się przeraziła. Pierwszy sztucznie wywołany konflikt to był spór o pochówek prezydenta Lecha Kaczyńskiego na Wawelu. Kolejny to konflikt o krzyż. Osiemdziesiąt procent ludzi, którzy atakowali modlących się, pojawiło się później na kongresie Ruchu Palikota.
W chrześcijańskiej Polsce nagle okazało się, że można oddawać mocz na krzyż. Tam się pojawiali politycy lewicy na czele z Ryszardem Kaliszem. Wcześniej wydawało mi się, że jest to człowiek, który ma wprawdzie inne poglądy, ale przynajmniej jest poważnym politykiem. Był przecież szefem kancelarii prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Do tego wszystkiego dołożono marsze osób odmiennych seksualnie. To wszystko służy upadkowi moralności i demoralizacji społeczeństwa.
Najnowsze informacje, jakie udało się ustalić w sprawie katastrofy smoleńskiej, pochodzą z raportu komisji Antoniego Macierewicza. Coś Panią uderzyło w tym raporcie? A może coś potwierdziło wcześniejsze przypuszczenia?
Potwierdziło to, że oficjalna wersja MAK-u i komisji Jerzego Millera jest tak naprawdę nieprawdziwa i nierealna. Macierewicz nie ukrywał, że ciągle nie mamy dostępu do oryginalnych dowodów. Wrak nie został zrekonstruowany i dokładnie przebadany. Nie mamy dostępu do czarnych skrzynek. Tak naprawdę wiemy to, co Rosjanie chcą, żebyśmy wiedzieli. Może się okazać, że to nie ma żadnego związku z prawdą. My bazujemy ciągle na niewiarygodnych danych i to jest generalny problem. Wiem to od dawna.
Jest tyle, źródeł informacji, nie wiemy, które są wiarygodne. Mogę tylko jedno stwierdzić na pewno. Mój mąż nie żyje. Chociaż zszokowana byłam jak mama Przemka poszła na przesłuchanie, a pan prokurator powiedział jej, że ja składałam wniosek o ekshumację, bo nie wierzę, że mój mąż nie żyje. Do takich stwierdzeń się posuwają.
Wiem, że była celowa i świadoma dezinformacja, dlatego nie podejmuję się interpretacji, która z przedstawianych wersji wydarzeń jest prawdziwa.
Słyszałam również, że mogła być to upozorowana katastrofa, a oni mogli zginąć w zupełnie inny sposób i w innym miejscu.
Dopóki nie będzie wiarygodnych badań, danych, ja nie podejmę się żadnej interpretacji. Na pewno wiem, że nie był to wypadek. Jestem o tym bardzo głęboko przekonana. Te wszystkie przedziwne rzeczy, które się dzieją, upewniają mnie tylko w tym.
Pani jako pierwsza wystąpiła o przeprowadzenie ekshumacji.
W lipcu 2010 roku złożyłam w prokuraturze wniosek w tej sprawie. Pan prokurator Szeląg zapytał mnie, czy czasem nie chcę zobaczyć garnituru, w jakim mój mąż został pochowany.
Składaliśmy zeznania. Zbierana była dokumentacja medyczna. Nikt nie bierze pod uwagę, że nie zgadzają się podstawowe dane: wzrost, waga, kolor oczu. Opis budowy ciała też się nie zgadza. Wiadomo przecież, że mój mąż miał pewne dysfunkcje, które było widać gołym okiem. Nie trzeba lekarza, żeby to stwierdzić. Rosyjscy specjaliści nic nie zauważyli i mimo takich rozbieżności prokuratura nie podejmuje żadnych działań.
Niedawno prokuratura przekazała dokumentację do ekspertów, którzy mają się w tej sprawie wypowiedzieć. Ci kolejne miesiące będą się zastanawiać nad tym. Nie mamy na to żadnego wpływu. Mam takie głębokie przeświadczenie, że prokuratura działa, tak, żeby niczego nie wyjaśnić.
Przez te wszystkie lata widziałam, jak działa Platforma Obywatelska. Mój mąż wielokrotnie mówił, że gdyby mogli to by nas z „miłości” zamordowali. Było to jego dyżurne stwierdzenie. Przed wylotem powiedział, że gdyby coś się im stało, to wielu by się ucieszyło z tego.
Miałam tę świadomość. Widziałam, jak Włoszczowa była próbą zniszczenia mojego męża. Takich prób było zresztą wiele. Często zastanawiałam się tylko, w jaki sposób i w którym momencie będą chcieli go zniszczyć.
Włoszczowa. Czy chodzi Pani o budowę peronu?
We Włoszczowej kolejarze zabiegali o wydłużenie peronu o kilkadziesiąt metrów po to tylko, żeby na stacji mógł zatrzymać się ekspres jadący z Krakowa do Warszawy.
Przemek, gdy został posłem, zajął się tą sprawą. Okazało się, że w PKP plany wydłużenia peronu już leżą gotowe. Dyrektorzy kolei powiedzieli jednak, że teraz nie można nic zrobić, dopiero za parę lat, jak będzie modernizacja magistrali. Lokalny samorząd, bynajmniej nie PiS-owski, dołożył połowę pieniędzy. Inwestycja ta kosztowała około 900 tysięcy. Była jednomyślność, zgoda na to wspólne przedsięwzięcie. W momencie realizacji Przemek był już wicepremierem. Przedstawiciele samorządu lokalnego postanowili cały sukces przypisać sobie. Zdecydowali wbrew wcześniejszej umowie, że otwarcie tego peronu będzie akurat w dniu, kiedy Przemek prowadził posiedzenie Rady Ministrów w zastępstwie premiera Kaczyńskiego.
Na nowym peronie ustawił się honorowy komitet w towarzystwie orkiestry dętej. Ekspres podjechał, zwolnił i odjechał. Wtedy wszyscy oficjele się wściekli. Zrobiono z Przemka aferzystę. On przyjechał do Włoszczowej kilka dni później. Ten czas pomiędzy próbą dywersji otwarcia został wykorzystany na ogromny atak medialny. Mówiono, że zmarnował publiczne pieniądze na peron w jakieś dziurze. Zrobiono wokół tego ogromną aferę, po to tylko, żeby go zniszczyć. Platforma Obywatelska złożyła doniesienie do prokuratury, oczywiście bezzasadne.
Teraz na jednym ze spotkań stwierdzono, że przystanek we Włoszczowej jest bardzo dobrym rozwiązaniem dla kolei. Często mieszkańcy Kielc jadą 40 minut samochodem do Włoszczowej, wsiadają w ekspres, jadą do Krakowa lub Warszawy. Niestety, zaniechano modernizacji linii kolejowej na odcinku Kielce-Warszawa, pociąg jedzie ponad 3 godziny.
Czołowe polskie firmy, na czele z AGORĄ, wydawcą „Gazety Wyborczej” postanowiły pomóc dzieciom, które straciły rodziców w katastrofie smoleńskiej. W efekcie tych działań powstała Fundacja 10 kwietnia. Pani zetknęła się z tą fundacją?
Tak, miałam z nimi do czynienia, jednak nie udzielono mi żadnego wsparcia. Z rodzin, które znam, także nikt nie otrzymał pomocy.
Jak dowiedziała się Pani o istnieniu fundacji, której impulsem powołania było nieszczęście rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej?
Najpierw były informacje w mediach o akcji zbierania pieniędzy przez tę fundację. Wszędzie podawano, że jest to impuls będący odpowiedzią na nieszczęście, które się wydarzyło.
Wiem, że wiele osób zwracało się do nich o wsparcie. Oni ustawili tam bardzo niski próg dochodowy. Każda osoba, która pracuje, biorąc po uwagę to, że dzieci dostały renty, nie kwalifikuje się z założenia do takiej pomocy. Przy tym czasami robią akcje, zupełnie nietrafione, przy których próg finansowy nie obowiązuje.
Miałam przygodę z tak zwanym tutoringiem, gdzie wyguglowałam informację, że to jest pomoc w formie korepetycji. Kiedy zwróciłam się do fundacji i poprosiłam o pomoc w nauce języka angielskiego, polskiego i matematyki dla moich dzieci, powiedziano mi, że takiej pomocy nie świadczą. Zapytałam, czy w takim razie są mi w stanie w czymkolwiek pomóc. Odpowiedzi na e-maila w tej sprawie już nie otrzymałam. W związku z tym zrezygnowałam ze wszelkich kontaktów z nimi.
Zebrali jednak dużo pieniędzy. Każda z firm miała przekazać na ten cel przynajmniej 200 tysięcy złotych. W sumie uzbierało się kilka milionów.
Rodziny chciały, aby ktoś spośród nich był we władzach fundacji, żeby mieć wpływ na podział pieniędzy zebranych na hasło 10 kwietnia. Niestety...
Jest Fundacja 10 kwietnia i nikt z rodzin poszkodowanych nie otrzymał żadnych pieniędzy czy też jakiejkolwiek pomocy?
Z naszego grona nikt nie dostał pieniędzy. Oczekiwałabym, że zostanie zorganizowany jakiś wyjazd dla naszych dzieci po to, żeby mogły poznać się, porozmawiać ze sobą. Okres wakacyjny dla osób samotnie wychowujących jest szczególnie trudny. Jeżeli ktoś nie ma wsparcia dziadków, to dwa i pół miesiąca do zagospodarowania wolnego czasu stanowi nie lada problem. Tak pomoc jest nam potrzebna. Tymczasem fundacja nie jest tym zainteresowana.
Po trzęsieniu ziemi pomagamy Japończykom, sprowadzając ich dzieci do Polski, a naszymi w ogóle się nie interesujemy?
Fundacja ma zapisane w statucie, że będzie wspierała, poza Smoleńskiem, dzieci innych funkcjonariuszy publicznych, którzy zginęli na służbie. Może jakaś z tych osób otrzyma pomoc?
Dla mnie to kolejny objaw bezradności. W mediach mówiono, jak to wspierano nas. Tak naprawdę to poza rentami jesteśmy zdani sami na siebie. Wiele rodzin wskazywało na to, że ważniejsza od pomocy edukacyjnej jest opieka medyczna, zwłaszcza dla osób po ciężkich przeżyciach, po traumie. Wielu wymaga profesjonalnej opieki. Takiej pomocy również nie zaproponowano, chociaż takie było oczekiwanie.
Jak to wszystko przeżywają Pani dzieci?
Od pierwszych dni starałam się jakoś to ogarnąć. Wiedziałam, że wielu by się cieszyło, gdybym sobie nie poradziła. Starałam się całą swoją energię skupić na czymś pożytecznym. Od początku musiałam sobie poradzić i chyba moje dzieci podobnie reagują.
Jak teraz dotrzeć do rzeszy Polaków zupełnie zdezorientowanych?
Media ciągle ogłupiają ludzi. Dają im poczucie bogactwa, wolności. Liczy się kasa, nic więcej. To są całe lata nie tylko edukacji, ale i wychowania w poczuciu przynależności do narodu. Zastanawiam się, jak funkcjonuje nasz kraj. Cały przemysł, wszystkie zakłady przetwórcze po latach komunizmu zniszczone albo wykupione przez obcy kapitał. Zyski wypływają gdzieś z Polski.
Dlaczego w Polsce buduje się mało, drogo i źle? Ciągle nie mamy dobrej infrastruktury umożliwiającej szybką komunikację. Środki unijne teraz są wykorzystywane w taki sposób, że można by za to drugie tyle zrobić.
To wszystko, o czym mówimy, jest bardzo smutne. Można to obserwować z założonymi rękami albo próbować odsunąć od władzy tych zdemoralizowanych ludzi. Uznałam, że ta druga metoda jest bardziej skuteczna.
Spotkałam niedawno kolegę mojego męża, który tak jak Przemek, działał kiedyś w podziemiu, później się wycofał z życia politycznego, zajął się biznesem. Po katastrofie smoleńskiej stwierdził, że jednak jego obowiązkiem jest kandydować i dalej walczyć o Polskę. Z dobrym skutkiem to zrobił. Tak krok po kroku trzeba próbować wpływać na zmianę obecnej sytuacji na ile jest to w mocy każdego z nas.
Bardziej teraz cenię życie. Wiem, że można je stracić w parę sekund. Dlatego też postanowiłam zrobić coś dobrego dla Polski, dla siebie i dla moich dzieci.
To ostatni fragment rozmowy z p. Beatą Gosiewską. Do publikacji dalszych fragmentów książki wrócimy po rocznicy 10 kwietnia - Budyń78
Poprzednie fragmenty:
informacja wydawcy + fragment 1: Ewa Błasik
fragment 2: Ewa Błasik
fragment 3: Ewa Błasik
fragment 4: Ewa Błasik
fragment 5: Beata Gosiewska
fragment 6: Beata Gosiewska
fragment 7: Beata Gosiewska
- niepoprawni.pl - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz