Kolejna próba samopodpalenia w państwie Tuska. By żyło się....
Tuż po godz. 9 rano 53-letni Marek Adamczyk przyszedł na swoje stałe miejsce i przykuł się łańcuchem do kraty tuż pod tabliczką "Teren SM Zarzew. Zakaz Handlu". - Kluczyk połknąłem - mówił.
Dzień wcześniej strażnicy skonfiskowali towar jego sąsiadowi. - Jeśli mi też zabiorą, nie będę mieć z czego żyć - zapewniał. - Jestem niepełnosprawny, mam dziecko, 4 kwietnia urodzi się drugie. W urzędzie pracy wizytę mam dopiero za miesiąc - wyjaśniał.
Mężczyzna miał przy sobie kanister. Jak mówił miał w nim 1,5 litra benzyny. Zapowiedział, że jeśli coś pójdzie nie tak, weźmie leki psychotropowe i się podpali. Na miejsce przyjechała straż miejska. Zarekwirowała towar, wezwała też pogotowie. Ostatecznie kupca odcięli strażacy. Za namową sanitariuszy pojechał do szpitala.
- Nie ma zakazu przykuwania się do kraty - mówi Leszek Wojtas ze straży miejskiej. - Jednak według załogi karetki stanowił dla siebie zagrożenie i wymagał co najmniej przebadania w szpitalu - dodaje.
To kolejna już odsłona walki między kupcami z miejsc niedozwolonych i strażą miejską w rejonie rynku przy ul.Przybyszewskiego 147. W środę strażnicy miejscy potraktowali paralizatorem Ormianina, który handlował w miejscu niedozwolonym. Zarekwirowali mu towar. W zamian kupcy zablokowali cały patrol straży.
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz