Węgry podejmują działania na rzecz ujawnienia komunistycznej przeszłości. "Komitet pamięci narodowej".

avatar użytkownika Maryla

Węgierska partia rządząca proponuje założyć nową instytucję publiczną w celu stworzenia mapy zaplanowanej w przeszłości przez komunistów struktury kraju  i znalezienia osób odpowiedzialnych za funkcjonowanie dyktatorskiego reżimu.


http://blogs.wsj.com/emergingeurope/2012/03/19/hungary-takes-more-steps-to-tackle-communist-heritage/?mod=WSJBlog&mod=emergingeurope

Przez Gergo Racz

Węgierska partia rządząca proponuje założyć nową instytucję publiczną w celu stworzenia mapy zaplanowanej w przeszłości przez komunistów struktury kraju  i znaleienia osób odpowiedzialnych
za funkcjonowanie dyktatorskiego reżimu.

Grupa parlamentalna Fidesz zwróciła się do rządu o opracowanie podstaw prawnych dla uruchomienia "Komitet pamięci narodowej", powedział reprezentant grupy Janos Lazar.

"Jestem przekonany, że nowa wspólnota nie może być budowana bez rozliczenia komunistycznej przeszłości i zamknięcia problemu" powiedział Lazar..

Kwestia opublikowania tajnych akt z epoki komunistycznej sprzed 1989 roku,  ciąży na  publicznej dyskusji dotyczącej identyfikacji osób obsługujących opresyjny system.

Opozycja zieloni LMP zgłosiła propozycję ustawy, która ujawniłaby wszystkie akta komunistyczne bez żadnych ograniczeń.  Lazar jak i premier Viktor Orban przyznali, że kwestia była kontrowersyjna nawet w obozie rządzącym.

Wśród najczęściej zgłaszanych argumentów przeciwko całkowitemu odtajnieniu są obawy o bezpieczeństwo narodowe i ochronę tych, którzy niechętnie uczestniczyli w systemie i były zmuszani do wspólpracy - pisania raportów.

Lazar powiedział, że nowa komisja będzie funkcjonować jako stała instytucja publiczna, która najpierw zidentyfikuje strukturę dyktatorskiego systemu i wskaże winnych. Będzie ona również dawać sugestie dotyczące tego, na jakie potencjalne konsekwencje narażał swoją działalnością współpracownik reżimu.

"Jesteśmy zainteresowani poszukiwaniem i pełnym pokazaniem przeszłości".

Wg Lazara, komisja prawdopodobnie będzie miała przed sobą dziesięciolecia pracy.
 

Etykietowanie:

9 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. nie dziwi wściekła napaść

marksistowskiej eurokomuny.


"FT": Presja narasta, a Węgry staczają się w przepaść

Doradzanie
Węgrom jest jak plucie pod wiatr. Można mieć jedynie nadzieję, że
kierunek wiatru w końcu się zmieni. Tak powiedział jeden z dyrektorów
Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD), przedstawiając
raport na temat węgierskiej gospodarki.»

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. Ta sama podstawa marksizmu i

Ta sama podstawa marksizmu i nazizmu , czyli zrobić lustrację po europejsku


Władysław Gauza w polemice z Ignacio Ramonet wydawcą i dyrektorem „Le Monde – diplomatique” który uznał
za konieczne przyjść z odsieczą postkomunistom w Polsce i pouczyć
Polaków, że ustanowione w 2006 roku prawo o lustracji zdrajców spraw
narodowych i czerwonych kolaborantów okupanta sowieckiego, jest prawem
bardzo złym.


Fot. Internet
Vidkun Qusling z Adolfem Hitlerem.

To
prawie zbrodnia. „W porównaniu z tym obłędnym prawem, które w Unii
Europejskiej jest odbierane jako jeżące włosy na głowie – amerykański
maccarthyzm w latach 50-tych był antykomunistyczną amatorszczyzną. To
jest jedno z kluczowych ustawodastw w polowaniu na czarownice, wdrożonym
przez władze państwowe zaraz po tym, jak konserwatywny prezydent Lech
Kaczyński i jego bliźniaczy brat, doszli do władzy w październiku 2005” –
grzmi Ramonet.

Ubolewa przy tym, że aż około 700.000 Polaków na podstawie tego prawa musi złożyć
oświadczenie o swojej współpracy w latach 1945–1989 z władzami
narzuconymi Polsce przez okupanta ze Wschodu. I najgorsze jest to, że
mają to zrobić wszyscy, którzy zajmowali rozmaite stanowiska we władzach
centralnych, pełnili funkcje państwowe; wszyscy sędziowie, adwokaci,
nauczyciele, rektorzy uczelni i dziennikarze urodzeni przed 1972 rokiem.



Dostało się nie tylko braciom Kaczyńskim, ale również Samoobronie i
LPR, Romanowi Giertychowi i jego ojcu Maciejowi Giertychowi. Bo wszyscy oni „razem prowadzą niepokojącą i brutalną politykę, której celem jest przywrócenie «moralnego porządku»”.
Dodajmy – porządku, który nie idzie po myśli lewactwa zachodniego, usiłującego zachować swoje wpływy w Polsce. Nie zapomniał też przyczepić Polakom łatki „antysemityzmu”.

Mentorstwo I. Ramoneta skwapliwie podchwycili norwescy wydawcy „Le
Monde – diplomatique”, tłumacząc je na język norweski. Zamieścili go na
drugiej stronie swego wydania, na samej górze, jako bardzo ważną
informację. Co też ci Polacy wyprawiają? A oto dowód, że nie dorośli do demokracji! Co za prymitywy?!

Wobec powyższego warto więc przyjrzeć się bliżej, jak rozliczyli się
Francuzi i Norwedzy ze swymi kolaborantami i zdrajcami spraw narodowych
.
Nie dlatego, aby im przypomnieć i żeby ich pognębić, ale żeby zapytać
ich: Jak to tam było u was po rządach Petaina w Vichy i Vidkuna
Quislinga w Norwegii? A przy tym zapytać różnych „Ramonetów”, czy
oczekują, aby Polacy poszli ich śladem?


Zdrajcy własnych narodów
Quisling, Petain, Bierut – Jaruzelski w jednym stali domu. (W Europie). Quisling i Petain na Zachodzie, Bierut – Jaruzelski na Wschodzie.

Vidkun Quisling był szefem partii NS (Nasjonal Samling), która przed
drugą wojną św. była niewiele znaczącą formacją polityczną.
Partia ta nie była w tym czasie agenturą nazistowską w Norwegii, w
przeciwieństwie do KPP (Komunistycznej Partii Polski), która była
agenturą bolszewicką w Polsce.

Rządy Philipa Petaina w Vichy zostały utworzone przez niemieckie wojska okupacyjne po zajęciu Francji przez armię hitlerowską (dokładnie jak w Polsce rządy PPR-PZPR po zajęciu naszego kraju przez armię sowiecką). Petain i jego rząd utrzymywał się u władzy przy pomocy nazistowskich bagnetów i czołgów.

Władza
Bieruta – Gomułki – Jaruzelskiego, oraz ich „partii” PPR-PZPR, została
ustanowiona w Polsce dokładnie tą samą metodą, jak władza Quislinga i
jego partii NS w Norwegii.
Z tą jednakże kolorową różnicą, że nie za pomocą czołgów i bagnetów nazistowskich, lecz bolszewickich. Inaczej mówiąc:
Komuniści i ich PPR-PZPR, doszli do władzy w Polsce po zajęciu naszego
kraju przez wojska bolszewickie. Po uchwyceniu władzy komuniści
wprowadzili przy pomocy dzikiego terroru, bezwzględną dyktaturę i system
totalitarny na wzór totalitaryzmu bolszewickiego w Rosji i
nazistowskiego w Niemczech.

Krótko sumując: geneza władców, zastosowane metody zdobywania władzy i tworzenia aparatu rządzenia w PRL, są dokładnie takie same, jak Vidkuna Quislinga w Norwegii i Philipa Petaina we Francji. I takie są nagie fakty, z którymi wszczynać dyskusję mogą tylko przygłupy historyczne i prymitywy polityczne.

Ta sama podstawa marksizmu i nazizmu

W lutym 1941 roku, po rozbiorze Polski przez nazistów i bolszewików a
jeszcze przed napadem na Rosję komunistyczną, w jednym ze swych licznych
przemówień, Adolf Hitler powiedział: „Podstawa dla marksizmu i nazizmu jest ta sama”.
A jeszcze wcześniej, wkrótce po legalnym dojściu do władzy w Niemczech,
powiedział do swojego przyjaciela, Hermana Rauschinga: „Nauczyłem
się bardzo wiele od marksizmu, czego nie waham się przyznać (...).
Różnica (...) polega na tym, że ja rzeczywiście wprowadziłem w życie to
wszystko, co ci kramarze i gryzipiórki nieśmiało napomykali. Cały
narodowy socjalizm na tym się opiera.”

Warto jednak
postawić tutaj pytanie: czym różnił się nazizm od komunizmu? W teorii
kolorem, a w praktyce niczym. Oj, przepraszam – w praktyce komuniści i
naziści różnili się tym, że masowe ludobójstwo uprawiali przez
stosowanie skrajnych temperatur. Komuniści ze Stalinem na czele,
zamrażali ludzi za pochodzenie społeczne. Naziści z Hitlerem na czele,
palili ludzi za pochodzenie narodowe. Nazizm uśmiercił 50 milionów ludzi, komunizm w samej tylko Rosji 62 miliony.


Tadeusz Mazowiecki jako „nasz premier” wcale nie był nasz.
Jego życiorys i pełnione w PRL funkcje wskazują, że był bardziej
człowiekiem starego układu – jako stalinowski redaktor naczelny
pseudokatolickiego tygodnika i aż dwukadencyjny „poseł na sejm PRL” z
łaski komunistycznego aparatczyka Zenona Kliszki,
niż symbolem jakichkolwiek zmian.

 

Autor kończy:

Ludzie, którzy przez 50 lat byli przyuczani do pełnienia tej samej roli – służebnej wobec tej samej sitwy; tej samej kliki i do strzeżenia jej interesów, nie potrafią już inaczej.
W tak długim czasie zdołali przecież powiązać się klikowo, klanowo i
sitwowo ze sobą; tak głęboko zakotwiczyć się w układzie i nawzajem
uniezależnić ekonomicznie od siebie, że dzisiaj są w ogóle niezdolni do
innych zachowań. Skończyła się Rosja komunistyczna, to przerzucili się
do służenia innym. Po trochu Niemcom, Brukseli, czyli UE, Francji i USA,
przeciw Polsce. To na arenie międzynarodowej.

całość tu:

http://www.polskiejutro.com/art.php?p=11527


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

3. Ta sama podstawa marksizmu i

Ta sama podstawa marksizmu i nazizmu , czyli zrobić lustrację po europejsku cz.II

część druga polemiki Władysława Gauzy w  z Ignacio Ramonet wydawcą i dyrektorem „Le Monde – diplomatique” który uznał
za konieczne przyjść z odsieczą postkomunistom w Polsce i pouczyć
Polaków, że ustanowione w 2006 roku prawo o lustracji zdrajców spraw
narodowych i czerwonych kolaborantów okupanta sowieckiego, jest prawem
bardzo złym.

ZROBIĆ LUSTRACJĘ PO EUROPEJSKU (CZ. 2)

 


„W porównaniu z tym obłędnym prawem, które w Unii E. jest odbierane
jako jeżące włosy na głowie – amerykański maccarthyzm w latach 50-tych
był antykomunistyczną amatorszczyzną. To jest jedna z kluczowych ustaw w
polowaniu na czarownice, wdrożonych przez władze państwowe zaraz po
tym, jak konserwatywny prezydent Lech Kaczyński i jego bliźniaczy brat,
doszli do władzy w październiku 2005”. – grzmi Ramonet.



Fot. Wikipedia.pl

W procesie w Oslo wydano wyrok śmierci na Quislinga, który wykonano 24
października tego samego roku. Trupa wystawiono na widok publiczny w
garażu, przechodzący Norwegowie mogli go kopać i pluć na niego. Jego
nazwisko stało się synonimem przywódcy podbitego państwa, kolaborującego
z hitlerowskimi Niemcami. Według oficjalnych źródeł norweskich,
zlustrowano 92 000 obywateli na liczbę 750.000 rodzin. 53.000 Norwegów
udowodniono winę i przykładnie ukarano.
Z tej liczby 25.000
ukarano wysoką grzywną (taką, żeby nie mogli się więcej podnieść na nogi
ekonomicznie), 23.000 osób skazano na karę więzienia, albo na pracę
przymusową, która polegała na tym, że tychże skazanych partyjnych
funkcjonariuszy, dziennikarzy i intelektualistów wysyłano do darmowej
pracy w gospodarstwach chłopskich, czyli na stanowiska parobków. Wydano
30 wyroków śmierci. 25 wykonano, w tym na Quislingu i na tych, którzy
lubowali się w torturowaniu norweskich patriotów. 4 osoby ułaskawiono, 1
uznano za wariata. Na zdjęciu: Vidkun Quisling.


A na terenie kraju? Kiedy trzeba sądzić kogoś z układu za dokonane
przestępstwo, to nie sposób przeprowadzić rozprawy sądowej, bo sędzia
„choruje” w dniu rozprawy, albo adwokaci stosują takie kruczki
prawne, żeby sprawę odkładać w nieskończoność. Prokuratorzy zaś nie
znajdują „szkodliwości społecznej”, albo znajdują „charakter
polityczny”. Jest to zrozumiałe, kiedy wiemy, że całe watahy sędziów,
adwokatów i prokuratorów w PRL, to byli majorzy, kapitanowie,
podpułkownicy i pułkownicy z UB/SB i wojska, którzy przeszli do pracy w
wymiarze sprawiedliwości
. Dlatego na tym obszarze lustracja jest konieczna na równi z innymi, aby sędziów, prokuratorów i adwokatów uniezależnić od układu postkomunistycznego.

Ku pamięci…
Na uczelniach trzeba przeprowadzić lustrację
choćby z tego powodu, aby ukazać PRL-owski system produkcji rozmaitych
„naukowców”, „intelektualistów”, „autorytetów moralnych” itp., a przede
wszystkim wątpliwą jakość humanistów. Ciekawe byłoby ujawnienie, jak w
okresie PRL-u tworzono elity poprzez sprzedaż i kupno tytułów naukowych i
dyplomów akademickich; jak produkowano rozmaitych publicystów,
dziennikarzy i innych naganiaczy socjalistycznych
, którzy dzisiaj funkcjonują jako naganiacze liberalizmu, tolerancji i europejskości. „Nie można domagać się od przeciwników tolerancji, jeżeli samemu jest się tolerancyjnym tylko wówczas, gdy się jest bezsilnym” - przypominał publicysta paryskiej „Kultury”, Juliusz Mieroszewski. Z kolei ta „europejskość” jest też dla nich bardzo wybiórcza, o czym później.

Interesująca jest zaciekłość i zażartość, z jaką stadnina
postkomunistycznych sitw i klanów walczy ze zwolennikami lustracji.
Jakich używa argumentów i przewrotnych sformułowań, popartych
oszczerstwami i wyzwiskami. Antylustracyjni naganiacze podkreślają przy
tym, że oni nie są już tymi, czym byli przedtem i za kogo ich dzisiaj
uważa się w Polsce.
No dobrze. Ale który złodziej kiedykolwiek przyznał się publicznie, że jest złodziejem?!
W swojej zaciekłości posunęli się do tego, żeby oskarżyć braci
Kaczyńskich o tworzenie z Polski „państwa policyjnego”, a Polaków,
którzy popierają działania dzisiejszych władz i PiS – „ciemnymi”,
„prymitywnymi” i że „nie dorośli do Europy”
. Na czasie zatem
jest, żeby przypomnieć sobie, jak przeprowadzili u siebie lustrację tacy
Europejczycy, jak na przykład Francuzi i Norwedzy.

We Francji i Norwegii


Po kapitulacji nazistów,
Francuzi zrobili szybkie rozliczenie z tymi, którzy współpracowali z
okupantem i z reżymem w Vichy. Według oficjalnych danych, między 8500 a
9000 osób powieszono, zastrzelono lub zapałowano kijami na śmierć, bez
oglądania się na obowiązujące prawo i paprania się drogą sądową.
Do tego doszło 1.500 wyroków śmierci wydanych przez sądy. W sumie przeprowadzono 130.000 rozpraw sądowych przeciw kolaborantom i zdrajcom spraw narodowych. Tak przeprowadzili lustrację Francuzi.


A Norwedzy? Norwedzy rozwiązali problem lustracji bardziej prawnie. Samosądów
nie było wiele, w przeciwieństwie do Francji, gdzie kolaborantów
uśmiercano bezlitośnie, nie oglądając się na prawo i sądy. Ci, którzy
uniknęli samosądów, a służyli reżymowi Quislinga, zostali zapisani, a
potem aresztowani i osądzeni.
Ludność Norwegii liczyła w 1945 roku około 3,6 miliona osób.


Fot. Internet
Towarzysz Stalin z towarzyszem Bierutem na plakacie propagandowym.

 

Autor podaje dokładne liczby , oraz Kategorie lustrowanych w Norwegii.

Lustracja doprawdy imponującą. 

Kończy swoja polemikę   z  Ignacio Ramonet wydawcą i dyrektorem „Le Monde – diplomatique” tak: 

 

Europejska lustracja drogą do Europy


Coś tutaj nie gra! Postkomunistyczne i lewackie instrumenty muzyczne są źle nastrojone i wysyłają fałszywe dźwięki. Należy
mieć nadzieję, że Polacy rozpoznają te dźwięki i tony,
postbolszewickiej orkiestry propagandowej, według której mają
podskakiwać i przysiadać.

Podsumujmy sprawę krótko: liczba
ludności w Polsce jest 10 (słownie: dziesięć) razy wyższa niż w
Norwegii. Pomnóżmy więc liczbę zlustrowanych Norwegów przez 10.


I co otrzymujemy? Ano,
że gdyby w Polsce zlustrowano (mając na uwadze, że kolaborancki reżym
komunistyczny trwał o wiele dłużej, więc miał czas wyprodukować więcej
kolaborantów) około 1.000.000 osób, i gdyby 250 powieszono, 10 uznano za
wariatów a 40 dostało dożywocie, to nic by się nie stało
. Polska na pewno nie stałaby się ani państwem policyjnym ani mniej demokratycznym. A wręcz przeciwnie.
Poza tym, biorąc rzecz na zdrowy rozum, wychodzi, że lustracja zrobiona
po europejsku wprowadziłaby Polaków o wiele szybciej do Europy, niż
„liberałowie” i „Europejczycy” spod gwiazdy „Gazety Wyborczej”,
krakowskiego „Tygodnika Powszechnego”, „Polityki” Puławian, czy
„Trybuny” Natolińczyków. Przede wszystkim Polacy zyskaliby należny
respekt w Europie i poza nią.

 

Jeżeli norweska lustracja nie zagroziła norweskiej demokracji, a francuska demokracji francuskiej, to nie ma czego się obawiać.
Polacy nie są gorsi. Benito Mussolini, twórca i przywódca włoskiego
państwa faszystowskiego, nie był kolaborantem. Nie został wyniesiony do
władzy we Włoszech na bagnetach obcych wojsk, co stanowi okoliczność
łagodzącą. Patrioci włoscy widzieli to jednak po swojemu. Kiedy go
złapali, dali w łeb, uwiązali za genitalia i powiesili w publicznym
miejscu ku ostrzeżeniu innych. Nie była to zemsta, ale – jak twierdzili – zabieg czysto profilaktyczny; czynność prewencyjna. Czy na swój los naprawdę zasłużyli: Wojciech Jaruzelski, Czesław Kiszczak, Mieczysław Rakowski i „Goebbels stanu wojennego” Jerzy Urban? Czy rzeczywiście to osobistości, które winny zdobić salony III RP (przyjmowani z atencją przez prezydenta Kwaśniewskiego)? Czy
też wariant europejski (Włosi to niezaprzeczalnie Europejczycy), tylko w
okolicach Pałacu Kultury (stalinowskiej) i Nauki (komunistycznej) w
Warszawie bliższy byłby sprawiedliwości dziejowej?

 

całość tu: 

http://www.polskiejutro.com/art.php?p=11647

 

Ignacio Ramonet nie odpowie nam na tak postawione pytanie.

Ciekawe, który wariant  lustracji wybraliby lustrowani?

 

Sadząc
po publikacjach w prasie europejskiej , głosach obrony i wołaniu o
wyższości prawa europejskiego ponad polskim , powinnismy im zrobić tę
uprzejmośc i pójść na ugodę.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

4. Do Pani Maryli,

Szanowna Pani Marylo,

Na taka propozycje czekamy od ponad 20 lat.

Ukłony moje najnizsze

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Maryla

5. Premiera filmu "Dopóki żyję. Opowieść o Węgrzech"

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

6. W ocenie Gaucka GN

W ocenie Gaucka

GN 12/2012 | 2012-03-22 00:15

Prezydent RFN dokonuje gorzkiego rozliczenia z niemocą elit w postkomunistycznych krajach bojących się własnej przeszłości. »

Książka Joachim Gaucka, „Winter im Sommer –
Frűling im Herbst” (Zima w lecie, wiosna jesienią), wydana w 2009 r.,
nabiera nowego znaczenia, gdyż jej autor został właśnie prezydentem RFN.
Jest to nie tylko zapis jednej biografii, Meklemburczyka, pastora,
dysydenta, a później twórcy Urzędu ds. Akt Służby Bezpieczeństwa byłej
NRD, tzw. Urzędu Gaucka, który pierwszy otwarł przed społeczeństwem
dokumenty bezpieki, ale i ważne przesłanie ideowe. Książka, powstała
we współpracy ze znaną dziennikarką Helgą Hirsch, składa się z dwóch
części. Pierwsza jest barwną, nostalgiczną, ale często także bardzo
gorzką refleksją o życiu chrześcijanina w NRD. Druga opisuje strach elit
politycznych przed otwarciem akt bezpieki. Gauck wpisuje funkcjonowanie
swojego urzędu w szerszy kontekst niemieckich rozliczeń czy raczej
ich zaniechania po II wojnie światowej. Przytacza opinię filozofa
Theodora Adorno z 1959 r., że brak rozliczeń z latami dyktatury
narodowosocjalistycznej oraz pytań o odpowiedzialność społeczną
za zbrodnie III Rzeszy miał fatalny wpływ na świadomość współczesnego
pokolenia Niemców. Z tej lekcji, pisze Gauck, należało wyciągnąć naukę,
aby czerwona dyktatura nie była równie bezkarna.

Przypadek Stolpego

Opisując pracę urzędu, zwraca uwagę, że przeciwnikami rozliczeń byli
nie tylko funkcjonariusze dawnego systemu oraz członkowie nomenklatury
kościelnej. Bardzo silny opór wobec jego działań był także w lewicowych
elitach i mediach na Zachodzie. Wytrwałe w tropieniu i rozliczaniu
każdego śladu powiązań z nazizmem, gotowe były one spuścić kurtynę
zapomnienia na oczywiste przypadki bezprawia związanego z komunizmem.
Gauck odczuł to szczególnie przy okazji dyskusji o aktach premiera
Brandenburgii Manfreda Stolpego. W czasach NRD był on szefem
sekretariatu Związku Kościołów Ewangelickich, a jednocześnie w latach
1964–1989 był zarejestrowany jako tajny współpracownik Stasi
o pseudonimie „Sekretarz”. Gdy rozpoczęła się o tym dyskusja, w obronie
Stolpego występowały zarówno autorytety lewicy, jak i prawicy. Politycy
wszystkich partii przestrzegali Gaucka, aby nie niszczył jedynego
polityka z Niemiec Wschodnich, któremu na początku lat 90. udało się
zrobić karierę w zjednoczonych Niemczech. W obronie Stolpego wystąpiło
także 8 protestanckich biskupów, z których 6 później okazało się tajnymi
współpracownikami Stasi. Mając takie wsparcie, Stolpe przedstawiał się
jako ofiara reżimu. Broniły go także media, co spowodowało, że w chaosie
różnych poglądów i sądów opinia publiczna była zdezorientowana. Gauck
nie ugiął się pod presją i konsekwentnie wyjaśniał, co wynika
z dokumentów, które zachowały się w dossier „Sekretarza”.

Więcej w wydaniu papierowym lub e-wydaniu.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

7. trzymam kciuki za Węgrów,oby im się udało TO,co nam nie wyszło

a
zawdzięczamy to Pierwszej Nocnej Zmianie i temu,który zdymisjonował premiera
Jana Olszewskiego
bali się,że zostaną odcięci od korytek, oni i ich dzieci,,,,
To
była nasza największa przegrana TO i Gruba Krecha,
a teraz pani z rodu dziadzia będzie błyszczała na węgierskich salonach,ot sprawiedliwość...

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

8. Zwiastun - "Dopóki żyję"

z najnowszą GP do kupienia

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

9. szanowna pani prezes,dzięki za przypomnienie :)

biegnę do kiosku,kupię kilka i podłożę sąsiadom pod drzwi,zamiast ich ulubionego tego,co na metry za darmo dają...
serd pozdrawiam :)

gość z drogi