Dwie smoleńskie maskirowki – i FYM, i Macierewicz mogą mieć rację
Wygląda na to, że chwilowo kurz bitewny troszeczkę opadł i mamy króciutką szansę na racjonalne spojrzenie na istotę sporu, a co ważniejsze – na prawdopodobny przebieg Tragedii Smoleńskiej.
Zanim trole znów wezmą się do pracy, a urażeni zwolennicy każdej ze stron znów skoczą sobie wzajemnie do gardła, rozdeptując po drodze autora notki, pragną stwierdzić, że moim zdaniem, obie strony konfliktu mogą mieć rację. I racje te, wbrew opinii obu zacietrzewionych obozów, wcale się wzajemnie nie wykluczają.
Nie rozumiem sporu, bo obie hipotezy mogą być prawdziwe – na pewno nie był to „wypadek lotniczy”, ale mogła to być rosyjska inscenizacja wypadku.
Zespół Parlamentarny prześwietlił oficjalnie dostępne materiały i wykazał, że nawet one dostarczają dowodów na to, że oficjalnie głoszony przebieg Tragedii Smoleńskiej nie mógł mieć miejsca – i że tak w rosyjskim, jak i w polskim oficjalnym raporcie jest pełno bredni i sprzeczności.
Nie było czterokrotnego podejścia do lądowania, nie było nacisków na pilotów, nie było pancernej brzozy ani odwrócenia się tupolewa na plecy, nie było fanfaronady niedouczonych pilotów (dezinformacja o „debeściakach”), nie było kłótni na Okęciu przed wylotem, a sam lot odbywał się z zachowaniem wszystkich stosownych procedur lotniczych. Nie było też rzekomego starannego przekopania gruntu na lotnisku ani rzetelnych sekcji zwłok ofiar tej treagedii.
Wszystko, czym nas „karmiono” do tej pory, okazało się kłamstwem.
Dzięki Zespołowi Parlamentarnemu oraz polskim ekspertom wiemy dziś, do czego na pewno nie doszło na „Siewiernym” tamtego feralnego dnia.
Ale w gruncie rzeczy to nadal bardzo niewiele wiemy o tym, co faktycznie się stało 10 kwietnia. Nie mamy dostępu do wiarygodnych zapisów, bo dowodów materialnych nie dostaliśmy i prawdopodobnie nigdy ich od Rosji nie dostaniemy. A żaden kraj nie udostępni nam posiadanych dowodów (typu zdjęcia satelitarne, materiały z nasłuchów, itp.) w tej sprawie, bo nikt nie będzie ryzykował pogorszenia stosunków z Rosją - przecież nadal nikt nie chce „umierać za Gdańsk”, to chyba jest już dla nas jasne?
Nie znamy zapisów aparatury lotniskowej, bo nastąpiła „awaria” sprzętu w baraku udającym wieżę – czy TU-154M w ogóle znalazł się nad „Siewiernym”? Skoro nic na ten temat „się nie nagrało”, to....? A głównego kontrolera profilaktycznie „zniknięto”, przenosząc go następnego dnia w stan spoczynku, czyż nie?
Ogólny bardak na lotnisku, brak oświetlenia, czy w końcu ostentacyjne wybijanie szyb wraka przed filmującą to polską telewizją – jakby nie było, doszło wtedy do niszczenie „dowodów” – jesli przyznają się do takich „uwłaczających” im poczynań, to w moim odczuciu uprawnione jest pytanie - co jeszcze bardziej im uwłaczającego, co jeszcze bardziej strasznego, usiłują tym „przykryć”?
Podrzucenie opinii publicznej filmu „1:24”, gdzie miało dojść do „dobijania ofiar” – dlaczego się do tego „przyznali”? Nachalność w kierowaniu naszej uwagi na „Siewiernyj” zaczęła mi osobiście doskwierać, gdy dowiedziałem się, że ciała ofiar zostaną przetransportowane do Moskwy, i gdy później zobaczyłem zdjęcia niedbale załadowanych trumien na gruzawiku. Czy tak się robi przy badaniu katastrof lotniczych? Moim zdaniem bardziej by tu pasowało przywiezienie laboratorium do Smoleńska i zmagazynowanie obłożonych lodem ciał w pierwszym lepszym hangarze na lotnisku.
Tak wielkiej zbrodni nigdy nikomu nie uda się ukryć przed światem, co więc pozostaje sprawcom? Można „zamęczyć” opinię publiczną medialnym „wałkowaniem” mało istotnych szczegółów, można dezinformować – rozpylać dowolną ilość mgły, zgodnie z wielowiekową rosyjską tradycją – znamy „wioski potiomkinowskie”, znamy i „matrioszki” – otwierasz jedną, a w niej druga siedzi, a w drugiej trzecia itd. – u nich każda sprawa ma więcej, niż jedno dno.
I dlatego musimy trzymać się faktów, z żelazną logiką rozdzielając ziarna od plew.
Niechlujstwo przy fabrykowaniu „stenogramów” – ewidentnie sporządzonych „na kolanie” i pogardliwie nam rzuconych (min. Miller to musiał w podskokach aż dwa razy zapychać do Moskwy, bo „gierojom” nie chciało się przyłożyć do roboty, i najpierw łaskawie dali nam płytę CD, gdzie „brakowało” 16 sek. „zapisu”) wygląda na rosyjski standard, ale tutaj się czekiści przeliczyli.
Rozumiemy, że wg. rosyjskiej tradycji „nikamu nie lzia” podważać słów „naczalstwa”, ale czekiści zapomnieli, że tu jest Polska, i te lipne stenogramy nie tylko dokładnie przestudiowano, ale i zaczęto publicznie wykazywać wewnętrzny brak spójności oraz niewiarygodność przedstawianych tez – jednym słowem, w Polsce, wspólnymi siłami armii blogerów i Zespołu Parlamentarnego, obnażono cały idiotyzm tej informacyjnej maskirowki.
Bo blogerzy, umownie nazwijmy ich „grupą FYM-a”, chociaż były to dziesiątki, a może nawet i setki niezależnych badaczy, samodzielnie i żmudnie przedzierających się poprzez „tumany mgły smoleńskiej”, wykazali, że również prawdopodobna jest hipoteza faktycznej maskirowki – że na „Siewiernym” podrzucono części innego samolotu.
A jak te części się tam znalazły?
Czy ja wiem – może podwieziono je helikopterami? Może przywieziono po prostu kolumną gruzawików? Może to była kombinowana operacja ziemia – powietrze?
Może mgła była potrzebna do zamaskowania faktu, że część tych części złożono tam już wcześniej? Może dlatego zakazano obsłudze polskiego jaka-40 opuszczania samolotu?
A gdzie podział się polski tupolew? Według opublikowanych (przecież otrzymanych od Rosjan !!!), stenogramów Kapitan Protasiuk ustawił azymut lądowania na 259 stopni.
A azymut geograficzny osi pasa na "Siewiernym" wynosi - 267 stopni.
To co, Kapitan Protasiuk chciał lądować na podwórku najbliższego kołchozu?
Chyba jednak nie, bo 259 stopni to azymut pasa na "Jużnym", lotniska znajdującego się po drugiej stronie Smoleńska, o którym jest bardzo cicho w kontekście 10 Kwietnia.
Może właśnie tam należałoby szukać dalszych tropów zaginionej Delegacji Katyńskiej oraz dwóch polskich Prezydentów?
Pamiętajmy, że pierwsze zdjęcia ukazywały strażaków gaszących jakieś małe ogniska, a nie pożar kilku ton paliwa lotniczego. O ile dobrze pamiętam, to jeden z gierojów spokojnie trzymał sobie w ustach papierosa... ustawka, że ho, ho.
Brak jakiegolwiek krateru oraz innych śladów po wbiciu się części kadłuba w błotnisty przecież grunt, świadczą moim zdaniem, o tym, że części jakiegoś tupolewa zostały tam ułożone, co prawda niechlujnie i mało wiarygodnie, ale na pewno nie spadły z góry z wielką szybkością, jak to nam próbowano wmówić.
Warto też zwrócić uwagę na krążący w chmurach nad "Siewiernym" niezidentifikowany samolot, którego obecność nad lotniskiem posłużyła do wstępnej dezinformacji o "czterech podejściach do lądowania" rządowego TU-154M.
Bo faktycznie było przez dłuższy czas słychać jakiś duży samolot we mgle - może miał on maskować hałas innych silników pracujących przy maskirowce?
Połamane w dziwny sposób drzewa, i do tego pod różnymi kątami, co wykluczało efekt przelotu lotem koszącym jednego samolotu, zostały prawdopodobnie uszkodzone przy rozładunku części wraka. A czy powodem było nieumiejętna praca operatora dźwigu czy pilota transportowego heliktoptera - jest naprawdę sprawą dużo mniejszej wagi.
Grunt, że te stan tych drzew mógł ujawnić prawdę - dlatego zostały błyskawicznie wycięte. Czy tak się robi przy standartowej „katastrofie lotniczej”?
A ci bezpośrednio zaangażowani w maskirowkę? Oni chyba już nic nam nie powiedzą.
10 kwietnia kolumna opancerzonych samochodów, którą podróżował Sergei Shoigu, rosyjski minister do spraw nadzwyczajnych, zderzyła się z minibusem pełnym pasażerów. Wszystkie 20 osób jadące busem poniosły śmierć na miejscu. Informację podał czeczeński portal kavkazcenter.com. http://smolensk-2010.pl/2010-10-13-prawdopodobnie-20-osob-ponioslo-smierc-w-wypadku-z-udzialem-rosyjskiego-ministra.html
Czy nie za dużo tych „nieszczęśliwych wypadków”?
Bo istnieje również niepokojąco długa lista osób, które w Polsce straciły zycie w bardzo podejrzanych oklicznościach, a każda z nich na swój sposób mogła nam przybliżyć prawdę o Tragedii Smoleńskiej.
I dlatego uważam, że zarówno Zespół Parlamentarny, jak i „grupa FYM-a” mogą mieć rację, bo mogło dojść nie do jednej maskirowki, ale do dwóch – choć tragedia, która Polskę dotknęła była tylko jedna.
Najprawdopodobniej mamy do czynienia zarówno z maskirowką informacyjną - w postaci sfabrykowanych, niepełnych, i do tego pełnych wewnętrznych sprzeczności stenogramów, które jednak zawierają elementy układanki „nie pasujące” do hipotezy wypadku lotniczego; jak i maskirowką faktyczną - bo wiele wskazuje, że na „Siewiernym” jedynie podrzucono, do tego niekompletne, części jakiegoś innego tupolewa, jakich w Rosji nie brakuje.
A jaki los spotkał dwóch Prezydentów Rzeczypospolitej, oraz członków Delegacji Katyńskiej, z najwyższymi dowódcami Wojska Polskiego na czele? Tutaj nadal nic pewnego nie wiemy.
Elita polskiego obozu patriotycznego mogła zginąć zupełnie gdzie indziej, nawet stosunkowo niedaleko od lotniska „Siewiernyj”, a chwilę później właśnie tam upozorowano wypadek lotniczy.
Złamanie zakazu otwierania przysyłanych do Polski zalutowanych trumien i pełna ekshumacja wszystkich ciał może dać nam odpowiedź na jedno podstawowe pytanie – czy w Polsce naprawdę zostały pochowane ciała zaginionych osób? Bardzo dobrze się dzieje, że wreszcie ma dojść do tych ekshumacji.
Bo rozbieżności między rosyjską dokumentacją, a faktyczną zawartością trumny pierwszej ekshumowanej ofiary – są zbyt ogromne, by przejść nad tą sprawą do porządku dziennego.
//Różnice w rosyjskich i polskich protokołach sekcji zwłok Zbigniewa Wassermana ogromne, a zgodność dokumentu wynosi tylko 3 procent - powiedziała podczas posiedzenia sejmowego zespołu smoleńskiego Małgorzata Wassermann. Córka posła PiS, który zginął w katastrofie smoleńskiej, mówiła dziś członkom zespołu pod kierownictwem Antoniego Macierewicza o wynikach sekcji zwłok ojca, przeprowadzonej po ekshumacji. Różnice między ustaleniami polskich biegłych, a wynikami prac rosyjskich "ekspertów", są przerażające. Okazuje się, że polskie i rosyjskie dokumenty pokrywają się zaledwie w 3 proc. Według Małgorzaty Wassermann ekspertyza polskich biegłych to kolejny dowód, że "nie możemy korzystać z materiału rosyjskiego". "Jednoznacznie mamy stwierdzone, że to, co oni przysyłają, nie odpowiada rzeczywistości" – mówiła dziś Wassermann w rozmowie z PAP.// (druga połowa grudnia ubiegłego roku)
PS. Pisałem niedawno, że opublikowano wiadomość, że na ciele śp. Z. Wassermana znaleziono podczas sekcji zwłok ślady materiałów wybuchowych. http://blogmedia24.pl/node/55614
Ale dziś przychylam się do opinii, że mogła to być dezinformacja mająca „przykryć” medialnie powyższe stwierdzenia córki zmarłego. Istotny jest fakt, że ekshumację przeprowadzono w czasie, kiedy jej rezultat mógł i powinien był dopiąć „klamrę smoleńską” – ujawniając niedopuszczalne manipulacje strony rosyjskiej i ostatecznie podcinając gałąź, na której przycupnęła III RP, chroniąca się przed nieuchronnym upadkiem. A tak nasz Donald „wygrał” październikowe wybory – oj, będzie on jeszcze pluł sobie w brodę, biedaczysko...
- Docent zza morza - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
6 komentarzy
1. Nie wiemy nic, tylko sie domyslamy
ale wiemy po sekcji zwłok, że ciało zostało zidentyfikowane pozytywnie.
Wiemy, o ile BOR-wcy nie kłamali, że znaleźli ciało Prezydenta i bronili przed wywiezieniem do Moskwy. Widzieliśmy w TVN24 film Wisniewskiego nadany w realnym czasie polskim.
NASA zaobserwowała zagięcie czasoprzestrzeni ale w pobliżu gwiazdy neutronowej Serpens X-1.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. PS
mamy też relacji i nagrania pilotów JAK-a, którzy wylądował wczesniej i rozmawiał z pilotami TU-154, plus nagrania z budki udającej wieżę w Smoleńsku.
I co z tym zrobić? Wyrzucić? Sfałszowane, jak nagranie z czarnej skrzynki odczytane w polskim instytucie?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. Mamy taki mętlik w głowach, że
w zasadzie możemy im uwierzyć w we wszystko. I o to chyba chodziło od początku...
Podobno najlepsze kłamstwo zawiera ok. 90 procent prawdy.
Serdecznie pozdrawiam
4. Docent
Dlaczego nie 99.9999%?
5. Najlepsze sa
wyjasnienia najprostsze. Potem siegamy do wyjasnien drugiego rzedu, a potem trzeciego i nawet czwartego rzedu.
Moj znajomy FYM (na jego blogu od samego poczatku, ilez to juz lkat (times fly) sa moje dwa teksty - darwinizm i "kosher tax") mial racje na poczatku. ale etap KWESTIONOWANIA sie skonczyl, zuzyl. Teraz jest czas na udowodnianie.
Po drugie, jezeli ktos dzis podwaza zdanie (ale i pozycje) Pana Antoniego Macierewicza, to sie obnaza. Moim kryterium jest poziom wzniecanej nienawisci przez wrogow Polski. Na pierwszym miejscu jest dr Jaroslaw Kaczynski (nie mowiac o prof. L. Kaczynskim) oraz Antoni Macierewicz. Ja juz wiecej nie musze szukac, przekombinowywac, interpretow.
Koniec, kropka!
Jak bolszewicy w czasi nieslawnej, hanbiacej, niszczacej Rosje Rewolucji Pazdziernikowej ( w odroznieniu od "Lutowej"): "Kto nie z nami ten przeciwko nam!".
6. Typowa dezinformacja
ktorej konstrukcja jest taka, ze skoro sa dwie racje to znaczy nie ma jej wcale. Bolkowe slynne za, a nawet i przeciw. Nie sa to uczciwe wypowiedzi, bo wystarczy posluchac Macierewicza - chociazby to http://blogpress.pl/node/11739 aby watpliwosci stopnialy.
Wystarczy zamoczyc sznurek w benzynie i podpalic i zobaczyc jak stosunkowo wolno przesuwa sie ogien. I nie trzeba byc pirotechnikiem, aby wyobrazic sobie czastki rozrzucane szybciej od szybkosci zapalania, albo zgasic papierosa w benzynie, lub wyobrazic sobie stezenie w powietrzu w skutek rozproszenia zbyt male, aby powstal zaplon. A tych pare ton to tyle co nic bo obietosc tony wody to raptem 1 metr szescienny, a benzyny raptem dwadziescia kilka procent wiecej.
Co do technicznych przeslanek takiej maskirowki w sensie 2 samolotow to jest praktycznie niewykonalne, zwarzywszy miliony tych samolotowo-ludzkich czastek na tamtym terenie i pytanie zasadnicze o sens takiej maskirowki, ktora by nie wygladala tak jak katastrofa, tylko jak wybuch?
Co do Wisniewskiego to byl na obrzezach i nie dotarl do rejonu foteli i trupow. Juz tylko komisja Macierewicza posiada dokumentacje fotograficzna 15 zwlok i juz jest to duzo w porownaniu do innych smiertelnych katastrof. Takich rzeczy sie nie fotografuje. A jesli chodzi o swiadkow, ktorzy zwloki widzieli, to dezinformatorzy wspominaja to tylko w kontekscie nie udzielania pomocy.
Ludzkie szczatki w stanieb oplakanym, znajdywane byly jeszcze przez przygodnych, duzo, duzo pozniej.
Co do Fyma, to stanowczo odmowil mi w pierwszym numerze powstajacego pisma do ktorego namawial zamieszczenia referatu na temat KL Warschau, ktory sedzia Trzcinska zakwalikowala pozniej do wygloszenia prze ze mnie na sympozjum o KL W, bo te co w koncu obbylo sie na UKSW w Wi-wie, doszlo do skutku, kiedy juz sedzia zwatpila i powolala inne w ktorym mialem uczestniczyc. Mysle, ze to cos mowi o FYMie.
A trolli to pan zdaje sie chce tu znalezc przy swoim artykule na zasadzie Tatarzyna.
Wojciech Kozlowski