Rocznica ucieczki z Wiezienia Śledczego Na Zamku w Lublinie
Rocznica ucieczki wartowników i niektórych więźniów skazanych na śmierć z zatłoczonego Więzienia Śledczego Na Zamku Lubelskim 18 lutego 1945r.
Po zajęciu Lublina w lipcu 1944r. przez wojska sowieckie (ponad 410 tysięcy w 42 dywizjach, kilku korpusach i armiach,1600czołgów i ponad 1500 samolotów) z grupą bermanowską trzymająca władze formalnie sprawowaną przez PKWN i gen Berlinga utworzono Więzienie Śledcze w poklasztornych budynkach karmelitów przy ul. Świętoduskiej, które szybko zostało przepełnione aresztantami i po krótkim okresie porządkowania po masakrze więźniów 22 lipca 1944r oraz poszukiwań list konfidentów, akt i dokumentów przez NKWD jesienią 1944r. objęło budynki wiezienia Na Zamku Lubelskim jako swa główną siedzibę. Na Zamku szybko stłoczono większa liczbę więzionych, głównie byłych konspiratorów niż w okresie okupacji niemieckiej. (więzienie zaprojektowane na kilkuset więźniów służyło po 1944r do przetrzymywania 2-4 tysiecy z celami śmierci jak z filmowych dekoracji w przedniej części).
W listopadzie 1944r w Wiezieniu Śledczym Na Zamku w Lublinie rozpoczęto wykonywać egzekucje wyroków śmierci sądów wojskowych działających Na Zamku . W celach śmierci przebywali liczni skazani lub oczekujący na wiadomy wyrok przeważnie byli żołnierze konspiracji oskarżani o różne „przestępstwa” przeciw „demokracji”, państwu, Ojczyźnie itp. Według uznania śędziów.
Początkowo wszystkie wiezienia i areszty w „Polsce Lubelskiej” podlegały formalnie generałowi Berlingowi, który przeprowadził w nich inspekcję i w raporcie z niej stwierdził przetrzymywanie w tych więzieniach i aresztach ponad 11 tysięcy aresztowanych w większości pod nikomu nieznanymi zarzutami. Jednak ślepy terror przeciwko społeczeństwu był tylko słabym tłem bardzo celowego i precyzyjnego terroru przeciwko ludziom i środowiskom elit i klas społecznych podejrzewanych przez pasożytniczą grupę bermanowską o możliwości zagrożenia funkcjom jej władzy. Mimo wyjazdu delegacji lubelskiego PCK do Katynia w okresie okupacji niemieckiej nawet oficerowie AK a szczególnie BCh starali się nawiązywać współpracę z nowymi władzami (co było tez przewidziane w ramach „akcji Burza”) nie mniej zdecydowanie konsekwentnie niż dowódca obrony Lwowa w 1839r. Oficerowie Inspektoratu Okręgu AK oraz ich zastępcy i następcy (najsilniejszego obok Warszawskiego i Wileńskiego) szybko znajdowali się w areszcie NKWD lub w więzieniu Śledczym (początkowo przy „Ś-toDuskiej”- (z taka pieczęcią wysyłano w 1944r.pierwsze wykazy zwłok do pogrzebania na cmentarzu rzymskokatolickim „przy Unickiej”) . Wartownikami w tym więzieniu byli żołnierze WP, którzy w większości wcześniej służyli w AK (także na Kresach gdzie musieli współpracować z sowieckimi „desantowcami” i NKWD). Niektórzy wcześniej byli podwładnymi skazywanych na śmierć i przez kraty odbywały się narady wartowników z lokatorami cel śmierci na temat możliwości ucieczki.
UB i NKWD prawdopodobnie kontrolowały lub aranżowały te sytuacje według schematów wypracowanych w czasie prowokacyjnych organizacji antysowieckiej konspiracji Sawinkowa w ZSRR i na terenie przedwojennej Polski.
15 lutego 1945r w więzieniu Na Zamku po kilkumiesięcznych śledztwach (także w NKWD).skazany został na śmierć mjr Stefan Dębicki ps.”Jaksa”, „Kmicic” Komendant AK Miasta Lublina a jego były podwładny z AK w dn 18 lutego pełnił Na Zamku służbę wartowniczą jako dowódca warty. Tej nocy wierni bermanowscy profosi i funkcjonariusze wiezienia mieli uroczystą popijawę i poza wartownikami pozostał jeden „profos” dysponujący kluczami do cel, które musiały być otwierane w związku z kolacja (w budynku administracyjnym lub pomieszczeniach niedostępnych dla wartowników mogli być funkcjonariusze UB lub NKWD). Gdy „klucznik” wyszedł z kluczami ze swego pomieszczenia został zatrzymany przez wartowników, którzy stwierdzili, że miał tylko klucze do kilku cel skazanych na karę śmierci w tym do celi Stefana Dębickiego. Pomimo bicia i groźby śmierci odmówił wydania innych kluczy. Wartownicy otwarli cele kluczami i wyprowadzili skazanych boczną furtka przez skarpę Zamku w stronę Lubartowa. Jeden ze skazanych oficerów AK Briks-Wigurski ps. „Boruta” odmówił opuszczenia celi (prawdopodobnie sadził, że to prowokacja) zaś Stefan Dębicki ps. „Jaksa”, „Kmicic” nie był zdolny do samodzielnego marszu z powodu przeżytych tortur Odprowadzony został w okolice Łęcznej i następnie wywieziony karetka szpitalną na Pomorze gdzie spotkał się z byłym oficerem AK obwodu Lublin Powiat Romanem Szyszkowskim, który współpracował od 1944r z NKWD i został ukryty pod nazwiskiem Kaczorowski w leśniczówce pod Bydgoszczą. a następnie pod Słupskiem, gdzie w lipcu 1946r został zabity przez funkcjonariusza UB.
W grupie uciekinierów maszerujących w stronę Lubartowa major Konstanty Witkowski zrezygnował z ucieczki i udał się do Lubartowa, gdzie zgłosił się na posterunek MO (karę śmierci zamieniono na na 10 lat wiezienia).
Wśród uciekinierów był też cichociemny Mieczysaw Kwarciński, który uciekł az do Londynu i nawet wystąpił w audycji Radia Wolna Europa.
Losy uciekinierów potoczyły się różnie i prawdopodobnie zależne od wielu różnych spraw interesujących ich prześladowców.. Nie jest znana dokładna liczba uciekinierów w tym liczba uciekających wartowników. Według publikacji Anny Kister w Dzienniku Lubelskim (13 i23.VII.1993 i inne) uciekło 11 więźniów i podobna liczba wartowników. z dowódca warty na czele. Jedni szybko trafili do cel śmierci i jak Antoni Wieczorek ps. „Ścibor” zastępca pułkownika dypl Aleksandra Bienieckiego ps „Łodzia” szefa II Oddz do spraw kontrwywiadu Okregu AK zostali zabici w egzekucjach w więzieniu Na jego los mogła mieć wpływ wrogość gen Żymierskiego do płk Bienieckiego, ktorej płk Bieniecki prawdopodobnie zawdzięcza wywiezienie go przez Romkowskiego bez śledztwa i wyroku z Wiezienia na Zamku i zamordowanie prawdopodobnie na Sławinku. Inni służyli jako żołnierze wyklęci także u „Zapory” dożywając „transformacji” często po kolejnych śledztwach. Nieco dokładniej od innych znane są losy kilku uciekinierów w tym Jana Flisiaka ps „Chłopicki”, który utworzył z nich oddział rozwiązany w sierpniu a później zgłosił się do „Zapory”..
Brak informacji w aktach sadów wojskowych o losach uciekinierów świadczy om dosyć nieformalnym stosowaniu „prawa” przez te sądy w bardziej skomplikowanych sprawach co chyba się trochę udzieliło i obecnemu „wymiarowi sprawiedliwości” i biurokracjom także historycznym szczególnie w sprawach dotyczących mogił, szczątków i upamiętnień „walk i męczeństwa” więźniów Zamku.
Dowódca warty przeżył niemal wszystkie koleje razem z wiezieniem we Wronkach i w latach schyłku PRL dorabiał sobie w studenckiej spółdzielni o ile pamiętam pracując jako portier w akademikach. Spotykałem go rzadko u swego przyjaciela Stanisława Teodorowicza (bratanek znanego biskupa ormiańskiego i senatora RP) i zdawałem sobie sprawę z prawdziwości jego opowieści lecz nie sądziłem, że kiedyś będę je relacjonować.
St.. Teodorowicz nie uznawał, picia dla picia i patriotyzm był jednym z priorytetetowych tematów dyskusji nawet „zakrapianych”, które wówczas były dla o ile pamiętam Mazurkiewicza może jedną z niewielu możliwości wspominania swych przeżyć.. .Były dowódca warty z Zamku i weteran o ile pamiętam o nazwisku Mazurkiewicz był naturalnie gorącym patriotą . W tym czasie nie miał dużych możliwości dyskusji o swych losach i nie sadzę żeby w ogóle świadomie dopuszczał możliwość sprowokowania tej ucieczki przez oficerów UB i NKWD lub Informacji WP.
Kiedyś w TVP widziałem audycję o moskiewskim procesie 16 przywódców Państwa Podziemnego. Oskarżeni zostali miedzy inn. o rozkazy walki dla oddziałów AK na Kresach przeciwko wojskom sowieckim. Jeden z żołnierzy takich oddziałów z przejęciem mówił o losie swych towarzyszy i niesprawiedliwości wobec przywódców. Jakaś pani z publiczności zapytała go, dla czego zeznawał na procesie przeciwko skazywanym przywódcom. Niemal płacząc odpowiedział, że wszyscy byli patriotami lecz nie ma dla tego zrozumienia.
Świadek oskarżenia w procesie przywódców Państwa był zmuszony do fałszywych zeznań torturami i mógł uważać „patriotycznie”, że jego patriotyzm może żyć tylko razem z nim (jak w mazurku Dąbrowskiego) nawet jeśli go cenił nad życie. Jeśli ucieczka była prowokacją bermanowskich służb specjalnych to dowódca warty był raczej nieświadomym jej uczestnikiem tak jak pchor AK z Krasnegostawu Tadeusz Jamroz nie był świadomy , że jako podejrzany przez NKWD o zabicie sekretarza PPR i radnego Krasnegostwu uciekając do Lublina i szukając kontaktu z konspiracja przeciw nowej okupacji a następnie zaprzysięgając (bez wiedzy cichociemnego Czesława Rossińskiego ps. „Jemioła”) żonę Goldberga Rożańskiego do „grupy Jemioły” jako nowego żołnierza AK był wykorzystywany do manipulowania tą „grupą” przez bermanowskich sjonistów , co skończyło się nie tylko zbiorowym skazaniem wszystkich jedenastu zaliczonych do tej „grupy” razem z nim ale także sprowokowaniem zabójstwa „powstańca Sobiboru” jako „oficera NKWD-UB” wybitnego przesladowcę żołnierzy AK.. „Hersz Blank oficer NKWD-UB zamordowany przez bandytów z AK” według inskrypcji na jego grobie na kirkucie przy ul. Walecznych , według innego powstańca Tomasza Blatta nie nadawał się do UB gdyż był ortodoksyjnym Żydem i nosił pejsy. Skutkiem zabicia Hersza Blanka czlonkowie „grupy Jemioły” nie zostali pośmiertnie zrehabilitowani a jedynie amnestionowani. W późniejszym procesie Różańskiego, Romkowskiego i Fejgina za przekraczanie swych kompetencji także przeciwko partyjniakom oskarżeni chwalili się sadowi, że torturowali przed śmiercią Tadeusza Jamroza. Być może czynili to w ramach konkurencji służb cywilnych (UB) i Informacji WP starając się o wyciągniecie zeznań o nieprawidłowościach prowokacyjnej służby żony Różańskiego a może chcieli wykazać możliwości jego przydatności do innych prowokacji.. Innym przykładem możliwości nieświadomej „służby” dla bermanowskich służb mógł być mecenas Siła Nowicki cieszący się tolerancja ubowców jakoby dzięki koligacjom z Dzierżyńskim Niektórzy członkowie WiN skazywani jak sadzili za kontakty z nim wyrażali poglądy o jego współpracy z UB, których wyartykułowanie przez Ewę Kurek w książce o zaporczykach skończyło się wyrokiem sadowym rujnującym finansowo ją i jej męża a inne sprawy prześladowań „żołnierzy wyklętych” zaskarżone przez Michnika jako tendencyjność w przedstawianiu historii skończyły się wyrokiem sądowym zakazującym publikację jej książki „Zaporczycy” (którego nie respektowała i książkę opublikowała).
Niestety sady i prokuratury POPRLowskie z marksistowskim instynktem potrafią rozpatrywać tego rodzaju sprawy i np. prof. KUL i eurodeputowany PiS z proweniencją LPR Piotrowski został wyszydzony za próbe uzyskania ochrony sadowej przed atakami historyka z kieresowskiego Lubelskiego Oddziału IPN w formie recenzji naukowej w sprawach historii NSZ. Szczyty lekceważenia i sprzecznego z jego przeznaczeniem wykorzystywania prawa jakby za przykładem sądów wojskowych z lat 1944-56 osiągnęły prokuratury przy unikaniu wszczęcia postępowania w sprawach zerwania w 1994r z mogiły zbiorowej więźniów Zamku z lat 44-46 („ogólnej” na cmentarzu „przy Unickiej”) tablicy z nazwiskami trzech skazanych „za AK” i straconych w 1945r funkcjonariuszy (prokuratora, UB i MO) i wykorzystywaniu fałszywych poświadczeń działalności kombatanckiej przez inicjatorkę kontynuowanej ostatnio „przebudowy” mogiły zbiorowej więźniów Zamku na cmentarzu przy Unickiej na mogiłę symboliczną. Po kilkunastu latach unikania wykonywania obowiązków także pod pretekstem prawdopodobnie uzgodnionych z winnymi fałszywych zeznań przez prawdopodobnie awansowanych prokuratorów prokurator Ewa Malec Drwal dnia 12 ,listopada 2007r pobrała z archiwum akta spraw i ich nie zwróciła , co sędzia Lukasz Obłoza uznał za czyn nie zawierający znamion czynu zabronionego. Może to także będzie im policzone jako minusy dodatnie.
Można więc przypuszczać, że dowódcy warty , który umożliwił ucieczkę z Zamku udało się uniknąć wyroku śmierci z wielu względów. Początkowo mógł być ceniony jako żywy dowód spontaniczności ucieczki z Zamku szczególnie cichociemnego Kwarcińskiego a później jego sprawa stała się mniej istotna jako przedawniona i zdezaktualizowana miedzy inn. .skutkiem nakazu KGB zaprzestania „akcji Cezary” tj prowokacyjnej organizacji konspiracji antyPRLowskiej w celu opanowania delegatury WiN u „aliantów zachodnich” (CIA była dostatecznie kontrolowana przez agentów prosowieckich i dodatkowe wtyki bermanowwskie nie były potrzebne).
Historia ucieczki z Zamku podobnie jak j historia „grupy Jemioły” i inne historie więźniów Zamku oraz ich oprawców wydają się niestety jakby pośrednio wpływać na efekty i sposób stosowania prawa oraz selekcje i kreacje naszych elit także po transformacji zbrodniczej dyktatury w bardziej demokratyczna i medialną przemoc fałszywych autorytetów .
- Andrzej Tym - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz